Reklama

Czy jodła rosła na Pomorzu już przed kilkuset laty? Wiedzy o tym dostarczyć może mapa Lubinusa

24/11/2023 17:20

Czy jodła rosła na Pomorzu już przed kilkuset laty? Czy kaszubskie słowa określające świąteczną choinkę i świerk wzięły się od jodły? No i jaki związek mają te pytania z żyjącym przed ponad 400 laty ewangelickim teologiem?

Choć Eeilhard Lubinus pochodził z Meklemburgii, zapisał się przede wszystkim w historii pomorskiego państwa Gryfitów. Był ewangelickim teologiem i filologiem klasycznym, ale też dał się poznać jako astronom oraz matematyk i geometra. Te ścisłe zainteresowania pomogły mu przy sporządzeniu mapy Rugii. Sukces tego kartograficznego przedsięwzięcia sprawił, że zlecono mu większe dzieło - mapę całego państwa Gryfitów. Obejmowało ono Pomorze Przednie z Rugią, czyli nadmorski pas po lewej stronie Odry aż po zalew Saaler Bodden oraz Pomorze Tylne, dziś to mniej więcej Pomorze Zachodnie wraz z Ziemią Słupską, Lęborską i Bytowską. To była pierwsza „nowoczesną” mapa, przygotowana zgodnie z ówczesną wiedzą kartograficzną na podstawie pomiarów terenowych, których wykonano podczas 3 wyjazdów (w ich trakcie odwiedził też Bytów, Tuchomie, Rokity). Jak na tamte czasy odznacza się stosunkowo dużą dokładnością. Pierwsze wydanie ukazało się w 1618 r.

Zgodnie z ówczesnymi trendami mapę ozdabiano różnego rodzaju dodatkami. Między innymi dookoła umieszczono wizerunki pomorskich miast, w tym Bytowa. Dziś to najstarszy wizerunek naszego miasta, często cytowany przy najróżniejszych okazjach. Na wydawnictwie znajdziemy także herby pomorskiej szlachty, w tym część kaszubskich. I one bywają współcześnie przytaczane, zwłaszcza przy heraldycznych okazjach. Dużo mniejszą popularnością się cieszy kolejny dodatek - tekst opisujący Pomorze. Mniejsze zainteresowanie zapewne wynika z tego, że nie jest on aż tak obszerny jak kronika pomorska Tomasza Kantzowa (pierwsza połowa XVI w.) czy choćby historyczny opis miasta Szczecina Paula Friedeborna (początek XVII w.). Popularności nie przysparza mu także język użyty do zapisu - łacina. Jej życie wskazywało na uczoność autora, a E. Lubinus nie dosyć, że był dobrze wykształcony (uczył się na kilku uniwersytetach), to jeszcze uczony, wykładowca uniwersytecki. Na szczęście od 10 lat jest dostępny pełny polski przekład tego tekstu. Stanowi on część pięknie wydanej książki pt. „Eilharda Lubinusa podróż przez Pomorze” (wyd. Zamek Książąt Pomorskich w Szczecinie).

Poza informacjami historycznymi znajdujemy też garść danych dotyczących przyrody. Do obu należy podchodzić z dużą ostrożnością, rozumiejąc, w jakim czasie i kontekście powstały. Jedną z ciekawostek, na którą uwagę zapewne zwrócą przyrodnicy, jest zapis dotyczący pomorskich lasów. Zwłaszcza fragment: „(...) W ogromnych lasach rosną jodły, znakomite na maszty okrętów (...)”. Sęk w tym, ze jodła zwyczajna w czasach Lubinusa nie rosła na Pomorzu. Drzewo to, jako gatunek wykorzystywany do budowy leśnych drzewostanów, pojawił się u nas dopiero w XIX w. Skąd zatem taki zapis w tekście na starej mapie? Najprawdopodobniej winne były źródła, na jakich opierał się jej twórca. Nie wiemy, czy Lubinus korzystał z jakichś dokumentów, czy też wykorzystał informacje z rozmów. W każdym razie zapewne były to źródła miejscowe, pomorskie i najpewniej w powszechnie używanym wówczas w państwie Gryfitów języku dolnoniemieckim, nazywany też plattdeutschem. Język ten już wówczas zaczynał być wypierany przez język górnoniemiecki, który stał się podstawą do stworzenia literackiej niemczyzny. Za czasów Lubinusa propagowały go uniwersytety, dwory, urzędy. Ciągle jednak dolnoniemiecki pozostawał w użyciu w północnych Niemczech, Holandii, na Pomorzu i częściowo w Prusach Książęcych. Co więcej, posiadał lokalne odmiany. W samym państwie Gryfitów było kilka dolnoniemieckich dialektów. A w dialektach słowo „dann” raz oznaczało jodłę, raz świerk, a gdzieniegdzie sosnę. Sam Lubinus, choć znał język literacki, zapewne biegle używał też platta, pochodził bowiem z Meklemburgii, gdzie był on mową żywą, lokalną. Możemy się więc domyślać, że kiedy przeczytał lub usłyszał coś o drzewach na maszty, w tym kontekście przy słowie dann pomyślał o jodle, mimo że ten, któremu tę informację zawdzięczał, miał na myśli inny gatunek. Jaki, tzn. sosnę czy świerk?

- Drewno na maszt powinno być smukłe, proste, elastyczne i wytrzymałe. Jednocześnie z jak najmniejszą liczbą sęków, bo przez to łatwiej gnije. Takiego dostarcza sosna, a nie jodła. Ale chodzi tylko o drzewa z lasów, rosnących na słabych glebach, gdzie przyrosty są słabe. To tzw. sosna masztowa. Bardzo ceniono jej drzewostany - mówi leśnik Jarosław Czarnecki. W państwie Gryfitów słabych gleb nie brakowało, nie brakowało też borów sosnowych. Za to świerk, podobnie jak jodła, naturalnie nie rósł. Zdaje się był jednak znany na Kaszubach bliżej Gdańska. Niedaleko bowiem od tego miasta na wschód świerki rosły w swoim naturalnym zasięgu i zapewne były sprowadzane do grodu nad Motławą. Wschodni Kaszubi mogli więc ten gatunek znać jeszcze przed XIX w., kiedy na całym Pomorzu leśnicy zaczęli nasadzać świerka. W każdym razie to od słowa dann pochodzi kaszubskie słowo dana, danka. Oznacza ono świerk lub świąteczną choinkę. Co ciekawe, gdzieniegdzie na Kaszubach takim mianem określą się też jodłę, co potwierdza „bałagan”, jaki panował w dolnoniemieckim nazewnictwie najpopularniejszych drzew iglastych.

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo kurierbytowski.com.pl




Reklama
Wróć do