
Ten spór toczył się przez wiele lat. Dotyczył dzwonów z Dąbrówki. Udało się go załagodzić, dopiero po namowach oraz... wódce i piwie wypitym w karczmie.
O szczegółach procesu dowiadujemy się ze wspomnień pastora z Niezabyszewa Johannesa Alberta Hoheisela, które nagrał dla swojej rodziny. Na polski przetłumaczył je i opracował Josef von Rymon-Lipinski. Część jego wspomnień dotyczy sporu o dzwony z Dąbrówki, należące dawniej do kościoła, o którym pisaliśmy przed tygodniem. Świątynię rozebrano w połowie XIX w., pozostała jednak dzwonnica. „Zwyczajem było, że dzwoniły w soboty wieczorem, w niedziele, a ponadto w porach modlitewnych, tzn. w południe i wieczorem, tak by ludzie, którzy nie mieli zegarka, mogli się według nich orientować...” - czytamy we wspomnieniach pastora. Kiedy wybuchła I wojna światowa, pruskie władze wydały nakaz zgłoszenia dzwonów, jako przedmiotów wykonanych z metali potrzebnych wojennej gospodarce. Co ciekawe, zgłoszenia dokonały gmina wiejska, parafia katolicka oraz parafia ewangelicka. Wtedy wybuchł spór, czyją własnością są dzwony. Kiedy pastor Hoheisel przybył do Niezabyszewa w 1931 r., proces w tej sprawie jeszcze się nie zakończył.
A że duchownemu podlegała też Dąbrówka, siłą rzeczy został wmieszany w całą sprawę. O tym, jak udało mu się zakończyć spór, wspominał: „W pierwszej instancji wygrał wprawdzie kościół katolicki, ewangelicy jednak się odwołali, a rozstrzygnięcia drugiej instancji jeszcze nie było. Pewnego dnia spotkałem mojego katolickiego brata [niezabyszewskiego proboszcza ks. Franciszka Szynkowskiego - przyp. red.] i ten powiedział: Czy nie mógłby Pan, Panie pastorze, wpaść kiedyś do mnie. Pokaże panu wówczas całą dokumentację. Niech pan się temu przyjrzy, a potem musimy spróbować, jakoś ten spór zakończyć. Nie dość, że kosztuje on pieniądze, które są niepotrzebnie wyrzucane w błoto, to wnosi jeszcze niesnaski do naszych parafii. A kiedyś tę sprawę i tak trzeba będzie jakoś zakończyć.
Tak więc wybrałem się do księdza Szynkowskiego. Była to moja pierwsza wizyta u niego. Usiedliśmy wygodnie, pijąc bardzo porządne czerwone wino. Potem rozłożył przede mną wszystkie kroniki kościelne, decyzje sądowe i jeszcze wiele innych papierów. Gdy to wszystko przeczytałem, stało się dla mnie jasne: dzwony należą do kościoła katolickiego [...] I tak zaczęła się walka z mieszkańcami Dąbrówki. Była to sprawa trudna, przede wszystkim ze względu na tamtejszego sołtysa [...] Był on głównym przeciwnikiem w tej całej sprawie i naprawdę trudnym osobnikiem [...] Pewnego razu usiadłem z tamtejszymi chłopami w karczmie, wypiłem z nimi kilka kieliszków wódki, kilka piw. Porozmawialiśmy i powoli udało mi się przeciągnąć ich na moją stronę […]” Pastor powiedział, by ewangelicy z Dąbrówki stare dzwony zostawili katolikom, a on postara się w ciągu roku o nowe. Ewangelicy zgodzili się na takie rozwiązanie sprawy. Jak zaznacza pastor, od tego czasu między nim a dziekanem Szynkowskim zapanowały bardzo przyjazne stosunki.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie