
Przed czterema wiekami w Amsterdamie wydrukowano mapę Lubinusa, na której przedstawiono m.in. Bytów. To najstarszy wizerunek Bytowa, jaki dziś znamy.
- Weź przejdź się na to nowe rondo na Drzymały. Zobacz, jaki widok się z niego roztacza - zachęcał w ubiegłym tygodniu kolega, dodając: - Tu powinni zamontować jakąś platformę do robienia sobie selfie na tle miasta. No to się wybrałem na spacer. Na rondo Wileńskie, bo o nie chodzi, wspinałem się nowym nasypem wzdłuż przedłużenia ul. Prostej. Nie jest tak stromo jak na Pochyłej, jednak i tak na 200 metrach trzeba pokonać ponad 17 m różnicy wysokości pomiędzy mostem na rzece Bytowie a ul. Drzymały, w końcu to Bytów - miasto na górach jak je określa dr Elżbieta Szalewska. Na rondzie obróciłem się w stronę centrum miasta, opierając o barierkę. To jedno z tych miejsc, z których dzięki różnicy wysokości rozpościera się szersza perspektywa na najstarszą część Bytowa. Rzeczywiście warto tu przystanąć na spacerze i sobie popatrzeć na miasto.
Z KWADRANTEM W RĘCE
Tym bardziej że gdzieś tu, choć pewnie nieco wyżej, pewnie na osiedlu przy ul. Kwiatowej, albo raczej ogródków działkowych, na początku XVII w. rozstawiła się ekipa niejakiego Eilhardo Lubinusa. Co ten profesor filologi klasycznej i poezji na Uniwersytecie w Rostocku robił wtedy pod Bytowem? Ano w 1610 r. dostał zlecenie od księcia pomorskiego Filipa II na przedstawienie jego państwa na mapie. To miało być pierwsze tak dokładne odwzorowanie kartograficzne Księstwa Pomorskiego, nowoczesne jak na tamte czasy. Uczony z Rostoku z grupą pomocników wielokrotnie podróżował więc przez księstwo od Stralsundu po Bytów i Lębork, wszędzie dokonując kartograficznych pomiarów. Wykorzystywał do nich astrolabium, kwadrant, cyrkiel i laskę Jakuba (przyrząd nawigacyjno-mierniczy, wyparty w XVIII w. przez sekstans). Tak było zapewne i w Bytowie. Być może przy okazji rysownicy z ekipy Lubinusa dokonali pobieżnych szkiców panoramy miasta, ale niewykluczone, że powstała później na podstawie opowieści kartografów (o tym dalej). Po zebraniu wszystkich materiałów opracowano je w Szczecinie u zleceniodawcy całego projektu księcia Filipa II. Następnie mapę z rysunkami wysłano do Amsterdamu, który był wówczas światowym centrum kartografii. Tam Nicolaus Geelkercken przygotował 12 płyt miedziorytniczych, które posłużyły do druku. Mapa poza przedstawieniem powierzchni Księstwa Pomorskiego z jego miastami, ważniejszymi wsiami, rzekami, jeziorami i morskim wybrzeżem zawierała także inne ciekawe treści. Umieszczono na niej drzewo genealogiczne Gryfitów, czyli dynastii panującej w Księstwie. Znalazły się także herby szlachty pomorskiej, aż 353! Wśród nich niejednego kaszubskiego rodu. - Teoretycznie to wszystkie rodziny szlacheckie z Księstwa Pomorskiego. Kiedy książę Filip wymyślił sobie tę mapę, rozesłał po rodach szlacheckich prośbę o przysłanie swoich herbów. Ale oni się trochę ociągali. Po roku ponowił więc prośbę. Mimo tego niektórzy i tak nie przysłali herbów. Może wygaśli, może herbów nie mieli. W każdym razie na mapie kilkanaście tarcz pozostało pustych, kilka tylko podpisanych jakby przewidzianych dla kogoś. Wygląda, jakby czekano do ostatniej chwili, żeby je wpisać. Z Ziemi Bytowskiej znaleźli się na mapie tylko Gostkowscy. To herb Drzewica - mówi Przemysław Pragert, znawca kaszubskiej heraldyki, który w tym roku na naszych łamach opisywał Gostkowskich z Gostkowa i Modrzewskich z Modrzejewa, a teraz przygotowuje tekst o Ciemińskich z Ciemna. Na swojej mapie Lubinus umieścił także wizerunki pomorskich miast. Wśród 49 szkiców znalazł się też Bytów.
MIASTECZKO POD ZAMKIEM
Wizerunek z mapy Lubinusa jest dosyć znany. Widzimy na nim niewielkie miasto z rynkiem, bez murów, z kościołem, którego wieża wystaje ponad kamienice. Ta świątynia to oczywiście dawna św. Katarzyna, z której do dziś została tylko wieża i resztki fundamentów. Autor panoramy przedstawił też miejskie bramy, tj. gdańską i słupską, obie na krańcach ówczesnej ul. Długiej (dziś ul. Wojska Polskiego). Na szkicu dostrzeżemy też zamek, położony nieco z boku. Na pierwszy rzut oka wygląda jakoś dziwnie. Trudno dopatrzeć się w nim warowni, jaką znamy dzisiaj, a już na pewno nie w takim ujęciu, jakie widzimy z ronda Wileńskiego. Trzeba jednak zdawać sobie sprawę, że na początku XVII w. zamek był nieco inny. Po pierwsze przy murze kurtynowym (tym, pod którym dziś stoi scena) wznosiła się książęca kancelaria. Po drugie, niewykluczone, że autor panoramy wykonał ją na podstawie czyjegoś ogólnego opisu, a nie siedząc gdzieś w okolicy naszego ronda ze szkicownikiem na kolanach. Nie respektował też zasad perspektywy. I dlatego cały rysunek należy traktować jako rodzaj planu, a nie idealne przedstawienie tego co można było dostrzec z jednego miejsca z zachowaniem rysowniczych reguł, np. perspektywy. W tym kontekście ciekawie przedstawia się system rzeczny Bytowa, bogatszy od współczesnego. Widzimy więc z prawej strony płynącą wzdłuż zamku Bytowę. Między nią a Borują na wzgórzu wznosi się niewielki kościółek, to dzisiejsza cerkiew św. Jerzego, wtedy prawdopodobnie świątynia ewangelicka. Dostrzegamy też ciek płynący między miastem a zamkiem. To najpewniej Struzka, czyli Strużka, niewielki strumyk płynący od Rzepnicy, m.in. dolinką na zapleczu kamienic przy ul. Pochyłej. Swego czasu, by go okiełznać, wpuszczono go w kamienny kryty kanał (jego fragmenty istnieją do dziś), później przebudowywany, obecnie z wylotem do rzeki Bytowy obok Biblioteki Pedagogicznej. Uwagę zwraca inny niż obecnie przebieg koryta Bytowy, poniżej jej połączenia ze Strużką, a zwłaszcza Borują. Jeżeli nie jest to błąd szkicownika, to Bytowa opływając miasto, skręcała na północny zachód szybciej niż obecnie i przecinała teren dzisiejszych ogródków działkowych przy ul. Prostej. Z kolei Boruja przy młynie (obecnie zabudowania dawnej fabryki mebli) otrzymywała jakiś dopływ bądź dzieliła się na dwa koryta. No chyba że to Bytowa miała dwa nurty. To niewykluczone, chyba że... kartografowie pomylili się, co na mapie w stosunku do sieci rzecznej nie raz im się zdarzyło.
Równie ciekawe jest rozważanie, czym są inne zabudowania przedstawione poza ścisłym miastem. Jedne, te poniżej miejskiej zabudowy, to zdaje się tzw. gdańskie przedmieście, widać też budynek zamkowego młyna oraz prawdopodobnie zamkowego folwarku. Frapujące zdają się namioty czy szałasy ustawione poniżej zamku. Czyżby służyły jakimś wojakom, którzy akurat nie mieścili się na zamku, a może pastuchom wypasającym zamkowe konie? Jedna z zamkowych baszt nosiła wszak miano Rossengarten, czyli „Na koplę”, na marginesie potem źle przetłumaczono jej nazwę jako baszta różana. A może te szałasy były związane z jakąś działalnością gospodarczą?
Wydaje się, że na szkicu brakuje co najmniej jednego mostu. Dwa są zaznaczone, ale by suchą stopą dostać się z miasta do zamku czy też wspomnianych młynów, potrzebne byłyby przeprawy, chyba że rzekę pokonywano w bród.
Dzisiejszy widok z ronda Wileńskiego jest inny. Mimo że zdecydowana większość XVII-wiecznej zabudowy nie przetrwała do dziś, to przecież niektóre główne elementy urbanistyczne zbytnio się nie zmieniły - położenie rynku, siatka ulic w centrum. Ciągle nad starym miastem dominuje zamek. Dziś jednak najwyższą budowlą w okolicach rynku nie jest ceglana wieża dawnego kościoła św. Katarzyny, ale znacznie wyższa i bardziej strzelista nowej świątyni, która przejęła nie tylko palmę pierwszeństwa co do wysokości, ale i patronkę.
JESZCZE O SAMEJ MAPIE
Zostawiając najstarszą panoramę Bytowa, wróćmy do Lubinusa i księcia Filipa II. Ten drugi niestety nie dożył wydania mapy. Zmarł na kilka miesięcy przed ukazaniem się pierwszych egzemplarzy, co miało miejsce w końcówce 1618 r. Wyszły ze znanej amsterdamskiej drukarni Jakuba Hondiusa. To były spore arkusze, o wymiarach 2,21 na 1,25 m. Nie wiadomo, ile dokładnie egzemplarzy wydrukowano, przypuszcza się, że ok. 20-30, choć planowano pół tysiąca. Do realizacji tego ambitnego zamierzenia nie doszło początkowo z powodu złej jakości papieru, a potem wybuchu wojny 30-letniej. Kiedy ta się skończyła, Gryfici zdążyli wymrzeć, a ich państwo zostało podzielone. Na szczęście zachowały się miedzioryty do mapy. Dzięki nim w 1758 r. dokonano dodruku. Obecnie oryginalne starodruki, tzn. z 1618 i 1758 r., znajdują się m.in. w nielicznych muzeach i zbiorach prywatnych. Zainteresowani mogą dzieło Lubinusa obejrzeć w Bytowie w Muzeum Zachodniokaszubskim. - Przed kilkunastu laty Muzeum w Szczecinie wydało swoim sumptem mapę Lubinusa. Zakupiliśmy 2 kopie. Dziś jedna wisi na I piętrze na wystawie stałej, a druga w wieży dawnego kościoła św. Katarzyny przy placu Garncarskim - mówi dyrektor Tomasz Siemiński.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!