Reklama

Śpiący aktor, zaginione krzesła i pianino w zgliszczach - historia o tym, jak po wojnie odradzała się działalność kulturalna w Bytowie

11/12/2022 17:20

Początki nie były łatwe. O tym, jak po wojnie odradzała się działalność kulturalna w Bytowie, dowiadujemy się z kroniki przechowywanej w Bytowskim Centrum Kultury. Spisał ją Stanisław Kawecki, założyciel Kaszubskiego Zespołu Pieśni i Tańca „Bytów”, kierownik wydziału kultury Powiatowej Rady Narodowej.

To jeden z ciekawszych zachowanych do dziś źródeł opisujących pierwsze powojenne lata w Bytowie. Pierwszą część kroniki napisał Stanisław Kawecki - odręcznie, równymi linijkami, niebieskim atramentem. Dalej posiłkowano się już prasowymi wycinkami, opatrzonymi tu i ówdzie krótkim komentarzem i zdjęciami. Ozdobiona została także kolorowymi rysunkami.

Kronika rozpoczyna się od opisu: „Wiosna 1945 r. W mieście Bytowie, zniszczonym, spalonym w 60% - pustki. Zgliszcza jeszcze dymią. W mieście rozkwaterowana jest radziecka jednostka wojskowa. Między innymi jest zajęty piękny, okazały budynek z napisem »Gasthaus«”. S. Kawecki zanotował także wygląd obiektu, w którym dziś mieści się Bytowskie Centrum Kultury. „Dnia 25.05. udaje się nam wejść do budynku. Objazdowe kino radzieckie wyświetla tu film. Sala piękna ze sceną; jest kurtyna. Ponad 30 pokoi urządzonych w stylu hotelowym. Na dole jest sala restauracyjna z bufetem. Planujemy razem z kol. Szewczykiem Tadeuszem natychmiast po opuszczeniu budynku przez jednostkę wojskową, zająć budynek na sale kultury” - czytamy w kronice. Po wyjeździe żołnierzy wziął go pod opiekę Związek Zawodowy Pracowników Państwowych i Społecznych. „Ciemne typy odwiedzają budynek i starają się wynieść co się da” - zanotował niepokojącą informację S. Kawecki. Należało działać szybko, powołując instytucję. „Na zebraniu obywatelskim w dniu 5 sierpnia 1945 budynek otrzymuje nazwę »Domu Kultury«. Na razie jest czynna w budynku restauracja. Zorganizowałem przy Związku Zawodowym Pracowników Państwowych Teatr Amatorski, którego administratorem został wybrany kol. Szewczyk, a kierownikiem i reżyserem - Stanisław Kawecki, tj. ja we własnej osobie” - czytamy relację Kaweckiego, który pisze dalej: „Urządzamy pierwszą zabawę taneczną zapoznawczą. Bufet składkowy. Nastrój wesoły. Orkiestra złożona z przygodnych muzyków i muzykantów”. Kolejną zorganizowano 10.11. Dochód z niej, po odliczeniu wydatków, wyniósł 790 zł co, jak informuje Kawecki, na rok 1945 był dość wysoką kwotą.

18.11. zespół teatralny Związku Zawodowego Pracowników Państwowych i Społecznych dał pierwszy występ. Zatytułowano go „Wesoła rewia”. W programie znalazły się jednoaktowa farsa „Trzy gracje”, a do tego m.in. skecze, tańce i solowy śpiew. „Mamy wiele kłopotów z przygotowaniem widowiska. Sala nie ogrzana, nie ma na czym usiąść. Światła nie odpowiadają wymaganiu sceny. Pocieszamy się jednak, że trudności pokonamy - a w przyszłości będzie coraz lepiej” - czytamy w kronice. Pojawiły się jednak kolejne kłopoty. Zespół wprawdzie dysponował orkiestrą, ale brakowało fortepianu. „Udało się nam znaleźć w częściowo zwalonym domu pianino czarne w dobrym stanie, które zostało przeniesione do Domu Kultury przez członków Zespołu. Teraz możemy robić »wieczór rewiowy«” - pisze S. Kawecki. Występ cieszył się zainteresowaniem bytowiaków. „Po wojnie ludzie żądni rozrywek; wieczór udany, to też społeczeństwo domaga się urządzenia następnej imprezy”. Kolejną sztuką opisaną w kronice była 3-aktowa sztuka „Wieczór św. Mikołaja”. „Dnia 5 grudnia wystawiliśmy sztukę. Po przedstawieniu rozdano podarki. Nastrój był ciepły, rodzinny. Zespół teatralny powiększa się. Mamy dobry zespół, moglibyśmy wystawić każdą sztukę” - relacjonował w kronice S. Kawecki.

Wśród opisów kolejnych przedstawień przygotowywanych przez bytowski zespół ciekawy jest ten dotyczący prób do sztuki „Pan Jowialski”, którą wystawiono 26.01. i 7.02. „Próby odbywają się w sali nie ogrzewanej. Marzniemy, nie mamy na scenie odpowiedniego światła, piece kopcą - ale członkowie zespołu są zdyscyplinowani. Podczas całej próby są obecni. Próby trwają do godziny 11.00, 12.00 w nocy. Wreszcie otrzymujemy z drukarni zamówione afisze, dekoracje zrobione i stroje uszyte przez członków zespołów bezpłatnie. Godne uznania jest to, że koleżanki z zespołu szyły stroje wieczorami, do późnej nocy po zakończeniu prób. Ofiarność godna naśladowania. (...) W rolach pary amantów wystąpili Stasia Rolbiecka i Julek Bronowski. Oboje bardzo mili, koleżeńscy, przez wszystkich lubiani. Poznali się w zespole, na próbach nabrali wprawy i scena zaprowadziła ich na ślubny kobierzec. Mamy takich przykładów więcej. Ale o tym na razie pst!! Jak będzie więcej takich szczęśliwych par - wyliczymy razem. Ale wróćmy do przedstawienia: akcja się toczy na scenie - w tem - w czasie dialogu Ludmira z Wiktorem ma wejść na scenę Szambelan. Ale co to? - dlaczego Szambelan nie wchodzi, co się stało? Czym prędzej szukam i... o dziwo! - Szambelan w najlepsze siedzi w kącie przy świecy za sceną i »wkuwa« swoją rolę... Wepchaliśmy go na scenę. W tym czasie biedny Wiktor męczył się i jak mógł najlepiej improwizował na scenie, dzięki czemu nikt się nie domyślił »luki«” - czytamy o anegdotycznej sytuacji w kronice.

Sztukę „Pan Jowialski” grano kilkukrotnie. Miano ją także pokazać w Słupsku. Jednak bytowiaków czekała niemiła niespodzianka, o której czytamy w kronice. „Sala teatralna w Słupsku została zamówiona na dzień 21 maja. Afisze rozlepiono, bilety wstępu oddano do sprzedaży, wszystkie szkoły zawiadomiono. Dnia 20.05. otrzymujemy telegram, żeby nie przyjeżdżać 21.05. gdyż spektakl nasz ma się odbyć dnia 22.05. Domyślaliśmy się jakiejś intrygi. Dnia 22.05. przyjechaliśmy do Słupska i nigdzie nie widzieliśmy naszych afiszy. Za to na wszystkich rogach ulic rozlepione były ogromne afisze baletu Kopińskiego na dzień 21.05. Balet wykorzystał naszą przygotowaną frekwencję. Straciliśmy na tym występie, przez nieuczciwość administratora sali teatralnej” - czytamy we wspomnieniach Kaweckiego. Chyba nieco z zadośćuczynieniem do Bytowa przyjechała delegacja ze Słupska z propozycją wystawienia sztuki „Pan Jowialski”. Bytowiacy jednak odmówili.

Na 20.03.1948 r. planowano wystawienie komedii „Wujaszek z Gdyni”. Tymczasem okazało się, że z sali zginęły... krzesła. „Co się stało - gdzie się podziały? Szukamy. Zgłaszamy przewodniczącemu Powiatowej Rady Związków Zawodowych o zabraniu krzeseł z sali. Przewodniczący rozkłada ręce ze słowami: »Ja mam Wam pilnować krzeseł?« Dowiedzieliśmy się, że właśnie przewodniczący krzesła wypożyczył na strzelnicę. Wprawdzie krzesła zostały zwrócone do Domu Kultury, ale zamiast naszych krzeseł i foteli otrzymaliśmy z podziękowaniem o 65 krzeseł mniej, foteli w ogóle już nie otrzymaliśmy, a zamiast 120 krzeseł czerwonych, drewnianych otrzymaliśmy ogrodowe krzesła zielone. Co za świństwo! Tyle pracy włożyliśmy i...” - czytamy w kronice. Sytuację opatrzono wymownym rysunkiem dwóch bawiących się dzieci.

„W roku 1948 czynimy poszukiwania wszelkiego materiału, z którego moglibyśmy uszyć stroje krakowskie dla organizującego się zespołu tanecznego. Wreszcie pod koniec roku zdobyliśmy w Centrali tekstylnej w Łodzi pożądany materiał. Nawiasem mówiąc, jest to namiastka materiału oryginalnego. Kol. Wojciechowska Janina uszyła 4 pary krakowskich strojów. Rok 1948 nie przyniósł nam zmian na lepsze” - czytamy w relacji Stanisława Kaweckiego. W dalszej części pisze o planach przebudowy budynku Domu Kultury. Po planowanym wyburzeniu i przesunięciu tylnej ściany powiększona miała zostać scena. Znalazłyby tam miejsce pracownie plastyczna i dekoracyjna. „Ale cóż, nie mamy poparcia ze strony architekta powiatowego. A szkoda, bo mamy w Bytowie dostateczną ilość cegieł, materiał drzewny mamy, zapewniamy dachówkę” - podsumowuje S. Kawecki.

2.07.1949 r. przy pełnej sali wystawiono komedię Aleksandra Fredry „Zemsta”. W rolę Cześnika wcielił się S. Kawecki, a Rejenta - Roman Kapiszka. Z kolei w listopadzie 1950 r. zespół taneczny, liczący 6 par, wziął udział w festiwalu odbywającym się w Szczecinie. Grupa przygotowała 6 tańców. S. Kawecki zapisał w kronice anegdotyczną sytuację związaną z zapisami na turniej. „Zgłaszam zespół do eliminacji. P. Jakie towarzysz ma tańce? O. Wymieniam jak wyżej. P. Co? Sześć tańców? Nie towarzyszu, tyle nie możemy dopuścić. Przecież inne zespoły także chcą wystąpić. O. A ile można odtańczyć? Musimy się zgodzić. P. Najwyżej trzy. Jakie macie najlepiej przygotowane? O. Wszystkie są dobrze opanowane. Proszę wybrać” - czytamy w kronice. A jak poszło bytowiakom? S. Kawecki zapisał dokładny przebieg występu: „Po odtańczeniu pierwszego tańca zespół dostał zasłużone brawa. Po drugim tańcu - brawa i długie »bis«. Gdy zespół wyszedł trzeci raz na estradę na zadatek dostał brawa i na zakończenie. Zostałem zaproszony do stołu sędziowskiego i po krótkiej rozmowie komisja poprosiła o następne tańce jako pokazowe. Bardzo nas to zachęciło do dalszej pracy. Były tylko 2 zespoły lepsze od naszego” - zapisano w kronice.

W bytowskim, wówczas Powiatowym Domu Kultury, poza grupami teatralną i taneczną działały także zespół mandolinistów liczący 24 osoby oraz 45-osobowy chór, w którego wskrzeszenie po chwilowej przerwie zaangażował się Antoni Wojciechowski. Choć na scenie PDK pojawiały się kolejne spektakle, działały zespoły, to jednak instytucja borykała się z problemami. O nich czytamy w sprawozdaniu, którego maszynopis został włączony do kroniki. Nie brakuje w nim odniesień dotyczących wtedy politycznej propagandy. Datowany jest na 22.08.1951 r. „Do najważniejszych braków i trudności zalicza się przede wszystkim brak kadr, kadr które byłyby przeszkolone po linii prac kulturalno-oświatowych. W okresie 1950 r. na przewidziany etat 5 pracowników administracyjno-politycznych pracowało tylko 2, a to kier. D.K. i bibliotekarz, a przy końcu tegoż roku 3 pracowników. Do innych trudności zalicza się brak odpowiednich wyremontowanych pomieszczeń, wyposażenia-sprzętu oraz niejednokrotnie funduszy. (...) Zagadnienie kadr w 1951 r. nie uległo specjalnej poprawie a nawet począwszy od II kwartału pogorszyło się. Na przewidziany etat 5 pracowników personel etatowy D.K. liczy obecnie 2. Brak jest fachowego instruktora artystycznego, który byłby w stanie poprowadzić dział artystyczny, którego zadaniem jest organizowanie zespołów artystycznych (chóralnego, orkiestry, recytatorskiego, brygady propagandowej) roztoczenie opieki nad zespołami artystycznymi zakładów pracy, prowadzenie systematycznej pracy wychowawczo-politycznej i kulturalnej w zespołach artystycznych, prowadzenie akcji wymiany kulturalnej miasta z wsią, organizowanie imprez artystycznych i oświatowo-propagandowych, koncertów itp.” - czytamy w maszynopisie. Pomimo trudności życie kulturalne w Bytowie się rozwijało. Dowodem na to może być chociażby wycinek z gazety informujący o zdobyciu przez bytowski zespół taneczny wyróżnienia na przeglądzie grup artystycznych województwa koszalińskiego. Informacja o tyle ciekawa, że w nagrodę otrzymał on... materiał na stroje. Nie dowiadujemy się, czy potem posłużył akurat do uszycia ubrań dla kaszubskiego zespołu, ale to informację o konieczności ubioru dla nich przeczytamy poniżej prasowego wycinka. „Jest Kaszubski Zespół, który musimy ubrać w stroje kaszubskie. Mamy skromny repertuar kaszubski, którym się posługujemy. Stroje uszyła p. Janina Wojciechowska. Piękne serdaki z wyszywanymi motywami kaszubskimi zdobią stroje. Program mamy gotowy” - czytamy wpis S. Kaweckiego.

Wydawać by się mogło, że wszystko szło w dobrym kierunku, tymczasem bytowskich artystów zaskoczyła wiadomość. „Instruktor Wojciechowski przenosi się do Gniezna. Rozwiązała się orkiestra mandolinistów, chór nie ćwiczy, jeden zespół taneczny jeszcze istnieje. Szukamy instruktora, który prowadziłby dalej zespół. Zaangażowano ob. Porańskiego, ale zespół już się nie podniósł. We wrześniu mamy wystąpić na dożynkach centralnych w Szczecinie” - czytamy dramatyczny opis. Ostatecznie na święcie plonów udało się zaprezentować. Połączono na nim zespoły kaszubskie z Bytowa i Kartuz, pomimo że różniły się strojami. Po kilku miesiącach do PDK powrócił instruktor Antoni Wojciechowski. Niestety, w kronice nie zapisano, co było przyczyną jego wyjazdu z Gniezna. „Zespół pieśni i tańca rozwija się znowu. Bierzemy udział w wojewódzkich eliminacjach i zdobywamy I miejsce i zakwalifikowaliśmy się na eliminacje centralne do Warszawy. W Warszawie zdobywamy w skali ogólnokrajowej III miejsce. Otrzymaliśmy dyplom i nagrodę. Dyplom bez podpisów i pieczęci. Kierownik Domu Kultury nie dba o te sprawy, które dotyczą zespołów” - czytamy w kronice. Miejsce instruktora Wojciechowskiego, który, tym razem na stałe, przeniósł się do Lublina, zajął Nowacki. „Bardzo zdolny muzyk i dyrygent. Zespół Pieśni i Muzyki zaczyna się rozwijać” - opisano nowego instruktora. W tym samym czasie działał również zespół teatralny, który przygotowywał sztukę Piotra Choynowskiego „Ruchome piaski”. Poza dorosłymi na scenie pojawiły się też dzieci. Tak o tym wspomina S. Kawecki. „Organizujemy dziecięcy zespół teatralny, który prowadzi St. Kawecki. Zespół ten opracowuje baśń Andersena na scenę pt. »Królowa śniegu«. Sprawia to w domu Kultury wiele zamieszania, gdyż udział w baśni bierze 60 dzieci. Wszędzie ich pełno. Ale dzieci chętnie uczęszczają na próby. Gdyby nie to, że zespoły artystyczne odbywają próby, Dom Kultury byłby zupełnie martwy. Kierownik Domu Kultury stale nieobecny” - czytamy w kronice. Tam też znajdziemy informację o dalszych losach przedstawienia. „Bardzo dużo pracy włożono w przygotowanie tej sztuki, ale nie wykorzystano jej. Dom Kultury nie postarał się o stroje i dekoracje do sztuki. Można było z tą sztuką pojechać do innych powiatów, tym bardziej że mieliśmy zaproszenie. (...) Wystawiono tę sztukę tylko na przeglądzie i ani razu dla społeczeństwa, choćby dla szkół” - czytamy.

Przedstawienia dorosły zespół dawał nie tylko w Bytowie. „Jest zima. Samochodem ciężarowym wyjechaliśmy z dekoracjami do Tuchomia. Bilety sprzedane. Nagle gaśnie światło. Charakteryzujemy się i ubieramy przy świecach. Ale światła jak nie ma, tak nie ma. Ludność głosuje za występem przy świecach. Trudno »Vox populi« - gramy. Nastrój dobry, ludność zachwycona. Jest coraz więcej dymu od papierosów po kryjomu palonych na sali, od świec i naftowej lampy. Dusimy się. Wreszcie dobiliśmy do końca. Światła nie ma. Świece się skończyły. Wychodzimy z budynku i po schodach po kolei wszyscy zjeżdżamy na siedzeniach. Okropna gołoledź. Nie możemy dojść do samochodu. Szosa jest jak lustro. (...) Cudem o godz. 3 nad ranem dojechaliśmy do Bytowa” - czytamy w opisie.

„Pierwsze przygotowania do ogniska muzycznego odbyły się. Dotychczas zgłoszono ponad 20 dzieci. W dniu 10 września ognisko powinno rozpocząć swoją działalność. Prace remontowe kina na ukończeniu. (...) Dnia 3 września odbyła się w PDK zabawa taneczna, którą zakończono sezon letni” - tymi wpisami kończy się kronika spisana ręką S. Kaweckiego. Kolejne napisano innym atramentem i stylem, ale to już zupełnie inna historia.

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Reklama

Wideo kurierbytowski.com.pl




Reklama
Wróć do