
Lęk i niepewność zaczęły nam towarzyszyć, gdy usłyszeliśmy o brutalnym ataku na Ukrainę. Potem pojawili się uchodźcy, a my ruszyliśmy z pomocą. To był wyjątkowy rok...
Przed 24.02.2022 r. Ukraina, Ukraińcy kojarzyli się w Bytowie głównie z tą częścią naszej społeczności, która przybyła w 1947 r. w ramach akcji „Wisła”. W ostatnich latach również z nową emigracją zarobkową. Dla wielu bytowiaków Ukraina pozostawała jednak państwem gdzieś na Wschodzie, mało znanym i nieczęsto odwiedzanym, z którym niewiele nas łączyło. To zmieniło się jednego dnia. Okropne wieści, które zaczęły napływać pamiętnego lutowego czwartku, nie tylko przerażały, ale rodziły też obawy o przyszłość. Na szczęście nie sparaliżowały nas, na co na pewno liczyli Rosjanie. Wręcz przeciwnie. Wzięliśmy się w garść, otwierając swoje serca. A działać trzeba było szybko i na dużą skalę. W całym powiecie zaczęliśmy przyjmować uchodźców, zbierać pieniądze i dary. Przy ul. Młyńskiej w Bytowie utworzono punkt humanitarny, z którego paczki płynęły w trzech kierunkach: na Ukrainę, na granicę oraz do Bytowa i okolic do osób, które już się u nas pojawiły. - Kiedy tylko w południe otworzyliśmy lokal, od razu zjawiło się mnóstwo osób, które przyniosły potrzebne produkty. Szok. Non stop ktoś coś donosił, od otwarcia do zamknięcia - mówił 27.02.2022 r. prowadzący punkt pomocy Borys Bilov. Miejsce okazało się za małe i kilka dni później punkt przeniesiono do dawnego bytowskiego MOSiR-u przy ul. Mickiewicza. Zbiórki ogłaszały też inne organizacje. Wolontariusze Caritarsu stali z puszkami m.in. przy kościołach w Bytowie i Tuchomiu. Środki przeznaczano m.in. na paliwo potrzebne do wyjazdów na granicę oraz pomoc doraźną. Włączyli się też strażacy, którzy zbierali m.in. apteczki i sprzęt pożarniczy na Ukrainę, Lokalna Grupa Działania Partnerstwo Dorzecze Słupi zakupiła profesjonalnego drona. Dzięki zbiórce Automobilklubu Bytowskiego zebrano pieniądze na zakup karetki. W jej nabycie włączyli się także Patricia i Steve z Nowej Zelandii. Niedługo później do Ukrainy dotarła druga, której głównymi fundatorami byli nasi samorządowcy. Do gminy Koropiec w obwodzie Tarnopolskim trafił również wypełniony darami autobus, podarowany przez bytowskie samorządy, przeznaczony do wożenia dzieci do szkoły, która jako jedyna w okolicy ma schron. Z Bytowa wyjeżdżały także świece z zużytych puszek i resztek parafiny, które w bombardowanych miastach i wsiach stanowią źródło ciepła i światła. Mieszkańcy naszego powiatu pieniędzmi licznie zaczęli zasilać również konta organizacji zajmujących się pomocą. Zbiórki organizowały też szkoły i inne placówki oświatowe. - Rozpoczęliśmy ją od razu po powrocie z ferii, czyli 28.02. Włączyli się w nią przede wszystkim rodzice naszych dzieci. Przynoszą pampersy, kolorowanki i zabawki, by chociaż na chwilę oderwać myśli najmłodszych od grozy wojny. Dodatkowo zaś przekazaliśmy śpiwory, środki czystości i higieny osobistej. Wszystko codziennie zawozimy do Bytowa. Zbiórkę prowadzić będziemy tak długo, jak to będzie potrzebne - mówiła nam w ub.r. Mirosława Miszczyszyn, nauczycielka ZS w Borzytuchomiu. Do Runowa, gdzie przebywają dzieci z domu dziecka w Ukrainie, trafiły produkty spożywcze przekazane przez Zespół Szkół w Tuchomiu. Takich odruchów serca było znacznie więcej.
Na granicę od początku rosyjskiej inwazji wyjeżdżaliśmy po uchodźców. - Mam firmę, w której zatrudniam paru Ukraińców. Gdy tylko gruchnęła wiadomość o wojnie, nie było mowy, aby nie pomóc. Udostępniłem busa. Poprosiłem znajomego, aby został kierowcą. W piątkowy wieczór ruszyli w kierunku Ukrainy po swoje rodziny. Na szczęście udało się z nimi skontaktować i miały jak dotrzeć pod naszą granicę. Ci, którzy pojechali, opowiadali po powrocie, że w weekend panowało tam istne szaleństwo. Mnóstwo samochodów czekających na bliskich, płaczące kobiety z dziećmi. Jak twierdzą, ten smutny i przerażający widok zostanie z nimi do końca życia - opowiadał nam w marcu ub.r. jeden z przedsiębiorców z gminy Tuchomie. Z kolei Wojciech Megier, przedsiębiorca z Sątoczna, opisywał wówczas: - Uwagę przede wszystkim zwraca duża liczba osób, które czekają na przekroczenie granicy. Do Przemyśla docierają pociągami, w pozostałych miejscach, które odwiedziliśmy - pieszo. Wśród nich są najczęściej starsze kobiety, a także matki z dziećmi. To, co zauważyłem, to przede wszystkim wyraz ulgi na ich twarzach, kiedy trafiają na polską stronę. Wiedzą, że nic im już nie grozi. Wybuchają nieskrywaną radością, zaczynają płakać - opowiadał W. Megier.
Schronienia dla wojennych uciekinierów od pierwszych dni rosyjskiej inwazji organizowały powiat i gminy. Wielu przyjęliśmy pod swoje dachy. Udostępnialiśmy pokoje, niektórzy całe mieszkania i domy. - Moi rodzice przyjęli 3 panie: 2 siostry i babcię, oraz 5 dzieci: 2 nastolatków, 2 dzieci w wieku ok. 5-7 lat oraz 2-latka. Wszyscy wystraszeni, zmęczeni. Szczególnie przejęta była starsza pani. Do polskiej granicy szli pieszo całą noc. Mężczyźni zostali w Ukrainie bronić kraju - opowiadał Mateusz Myszk z Czarnej Dąbrówki. Uchodźcy z dala od działań wojennych otwierali się, opowiadając o tym, co ich spotkało. Tak jak pani Wiktoria, która na naszych łamach mówiła: - Przez pierwsze 2-3 dni w ogóle nie przyjmowaliśmy do wiadomości, że być może trzeba będzie uciekać, choć w sklepach brakowało wszystkiego, jedzenia, wody. Gdy Charków został zaatakowany, a my usłyszeliśmy odgłosy wystrzałów pocisków i bomb, a nad naszymi głowami latały samoloty... nie było innej możliwości. Wzięliśmy tylko to, co mieliśmy pod ręką. Wpakowaliśmy się do samochodu i odjechaliśmy - opowiadała. Mąż podwiózł ją i dzieci na peron. - Ciężko opisać słowami, co tam się działo, ilu ludzi czekało, chcąc uciec. Nikt nie wiedział nawet, na który peron się udać, gdzie wsiąść. Udało nam się dostać pod jeden z pociągów, jednak jego drzwi były już zamknięte, bo wagony wypełnione - a raczej przepełnione - ludźmi. Moja 7-miesięczna córka zaczęła głośno krzyczeć i płakać. Mieliśmy szczęście, dróżnik ją usłyszał. Otworzył drzwi i wpuścił tylko mnie z dziećmi. Kazał jedynie zostawić na peronie wózek. Nie zmieściłby się - opowiada Ukrainka. - To był dla nas szok. Nie spodziewałyśmy się inwazji. Gdy usłyszałyśmy o niej, nie wiedziałyśmy, czy najpierw pakować dokumenty, czy rzeczy dzieci. Po przyjeździe do Bytowa jeszcze przez tydzień nie mogłyśmy się uspokoić. Kuliłyśmy się ze strachu na dźwięk przelatujących nad miastem samolotów - mówiła z kolei Natalia z Berdyczowa.
Nie chcieli być obciążeniem dla swoich gospodarzy. Szybko więc zaczęli szukać zajęcia dla siebie. Natalia, Roza, Marina i Ania z Berdyczowa w Rzepnicy, podobnie jak kobiety, które przebywały w Tuchomiu, zaczęły gotować tradycyjne ukraińskie potrawy. Bytowiacy mogli spróbować ich wareników czy pielmieni. - Wcześniej gotowałyśmy dla mężów i dzieci, ale nie tyle co teraz - mówiła na naszych łamach Natalia. Z kolei np. Yana Umowist, która pracowała w kijowskim szpitalu jako pulmonolog i internista, w Bytowie zatrudnienie znalazła w Centrum Terapii Naturalnej PEŁNIA.
Nie zapominano o opiece medycznej do przyjeżdżających. - Pracujący w Bytowie lekarze z Ukrainy zadeklarowali, że będą pełnić całodobowe dyżury pod specjalnym nr. telefonu, udzielając porad w języku ukraińskim - mówił w pierwszych dniach wojny starosta bytowski Leszek Waszkiewicz. Jednostki rejonowych prokuratur okręgu słupskiego oferowały bezpłatną pomoc prawną, a Powiatowy Urząd Pracy wsparcie i pomoc w poszukiwaniu zatrudnienia.
W bytowskich szkołach szybko pojawili się uczniowie z Ukrainy, jak chociażby Lew Kalitin z Zaporoża. Dwa lata temu zdobył indywidualnie i drużynowo mistrzostwo Ukrainy w gimnastyce. W Zaporożu ćwiczył od 5 roku życia. Z czasem jego talent dostrzegł trener Oleg Stojew, proponując, by gimnastyką zajął się na poważnie. Ostatni trening miał 23.02.2022 r. Na drugi dzień Rosjanie napadli na Ukrainę. - Najbardziej brakuje mi trenera i kolegów z drużyny - mówił w rozmowie z nami L. Kalitin.
Obecnie do szkół podstawowych np. w gminie Bytów uczęszcza 171 uczniów z Ukrainy, do przedszkoli wraz z oddziałami przedszkolnymi zaś 13 dzieci. Uczą się wspólnie ze swoimi polskimi kolegami i koleżankami. Mają jednak dodatkowe lekcje języka polskiego, które pozwalają im nie tylko podszkolić się w polskim, ale także poznać terminologię z różnych przedmiotów, np. przyrody. Korzystają także z naszych podręczników. Na stronie ministerstwa edukacji ukazały się do nich konspekty w języku ukraińskim.
Polskiego i młodszych, i starszych zaczęliśmy uczyć nie tylko w szkołach. Na przykład w salach wiejskich w gm. Studzienice lekcji udzielała im mieszkanka Lwowa. Kursy przygotowała też Fundacja Rozwoju Lokalnego „Parasol” w Bytowie.
Dla wsparcia naszych wschodnich sąsiadów organizowaliśmy też występy. Między innymi na bytowskim rynku w marcu koncert z kiermaszem pod hasłem „Chodź, pomaluj świat na żółto i na niebiesko”, podczas którego udało się zebrać 28 tys. zł na rzecz osób dotkniętych wojną. Koncerty charytatywne zorganizowała również m.in. bytowska filia Pomorskiej Biblioteki Pedagogicznej, odbyły się też w Zapceniu i Łąkiem. Z drugiej strony oglądaliśmy zespoły z Ukrainy. W Bytowskim Centrum Kultury w kwietniu ub.r. wystąpił zespół taneczny Słoneczko Szkoły Sztuki Choreograficznej w Żytomierzu, a w styczniu tego roku zagrała Narodowa Kapela Bandurzystów Ukrainy im. Heorhija Majborody z Kijowa. W Bytowie organizowaliśmy również charytatywne imprezy fitness.
Pół roku po rosyjskiej agresji na Ziemi Bytowskiej obchodziliśmy Dzień Niepodległości Ukrainy. Na ogrodzeniu bytowskiego starostwa zawisła wystawa zdjęć z miejscowości, z których przyjechali do nas mieszkający u nas Ukraińcy. Spotkaliśmy się także na bytowskim rynku. Podczas happeningu zagrał Wołodia Drozd, kilka słów poświęcono samemu świętu. Z tej okazji do zaprzyjaźnionego z naszym powiatem Horochowa wybrali się również bytowiacy. - Bardzo nam dziękowano, podkreślając wdzięczność dla naszego kraju, dla Polaków za przyjęcie migrantów, pomoc, zwłaszcza tę wojskową. Wojnę poczuliśmy już po przekroczeniu granicy. Wszędzie posterunki wojskowe, zapory. W tej chwili stoją puste, ale jakby co, zostaną szybko obsadzone. Urząd miejski, który odwiedziliśmy, pilnowany jest przez wojsko. Żołnierze mają ostrą amunicję. Podczas naszego dwudniowego pobytu byliśmy świadkami pogrzebów dwóch poległych żołnierzy. Pochodzili z Horochowa, 22- i 40-latek. Obecnie z rosyjską agresją walczy na froncie ok. 400 mieszkańców gminy Horochów - opowiadał nam po powrocie bytowski starosta Leszek Waszkiewicz.
Ostatnio, o tym, by poszerzyć wiedzę o Ukrainie, pomyślano w Muzeum Zachodniokaszubskim w Bytowie. - Ile o sobie wiemy, czy się poznajemy, czy poznaliśmy, to otwarte pytanie - mówił dyrektor muzeum Tomasz Siemiński. To tam 27.01. br. Yulia Alifanova, nauczycielka historii z Chersonia przybliżała bytowiakom historię Ukrainy.
- Kiedy rok temu następnego dnia po wybuchu wojny spotkaliśmy się na bytowskim rynku, podobnie jak w tylu innych miejscach w Polsce, przepełnieni byliśmy lękiem i niepewnością. Ale chyba też niewielu z nas mieściło się w głowie, że wojna - tak okrutna i bezwzględna - będzie trwała rok. A końca nie widać... Przed nami rocznica - mówi prof. Cezary Obracht-Prondzyński, zapraszając na trzy wydarzenia związane z rocznicą inwazji Rosji na Ukrainę. 24.02. z bytowskiego rynku ok. godz. 17.00 wyruszył Marsz Milczenia.
O godz. 19.30 w Bytowskim Centrum Kultury odbędzie się koncert grupy Słowiańska Dusza „Ku pokrzepieniu serc”.Wstęp wolny. - Wszystkich zachęcam, bo to naprawdę znakomity zespół muzyczny - mówi C. Obracht-Prondzyński.
Z kolei 25.02. o godz. 17.00 odbędzie się spotkanie z Piotrem Tymą, z którym Iwona Chruślińska przeprowadziła wywiad-rzekę. Książka ukazała się właśnie drukiem i będzie można porozmawiać z autorem i uzyskać jego wpis. P. Tyma jest absolwentem LO z dodatkowym językiem ukraińskim w Legnicy (1985 r.) oraz Uniwersytetu Gdańskiego (magister historii, 1992 r.). W latach 2006-2021 pełnił funkcję prezesa Związku Ukraińców w Polsce. Jest członkiem Komisji Wspólnej Rządu i Mniejszości Narodowych i Etnicznych. W 1989 r. współzałożył Związek Ukraińskiej Młodzieży Niezależnej, a w latach 1990-1995 kierował organizacją ukraińskich skautów „Płast-Polska”. Od 2002 r. jest członkiem Komisji Praw Człowieka przy Światowym Kongresie Ukraińców (SKU), Ukraińskiego Towarzystwa Historycznego w Polsce, Forum Polsko-Ukraińskiego, a od 2014 r. Komitetu Solidarności z Ukrainą.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!