Reklama

Jak tanio podróżować i jakimi turystami są Polacy? Nie tylko o tym w rozmowie z Michałem Gospodarczykiem

25/02/2024 17:20

- Były osoby, które po wyjściu z lotniska pytały mnie, gdzie wylądowały - o Polakach jako turystach, nowych sposobach i kierunkach podróżowania rozmawiamy z Michałem Gospodarczykiem z Kołczygłów.

„Kurier Bytowski”: Już jako nastolatek wiedziałeś, co chcesz w życiu robić.

Michał Gospodarczyk: W drugiej klasie gimnazjum postanowiłem, że będę kształcić się na kierunku związanym z turystyką. Byłem tego na tyle pewien, że podanie do szkoły średniej złożyłem jedynie do Zespołu Szkół Ekonomiczno-Usługowych w Bytowie i podałem tylko jeden kierunek - technik organizacji turystyki.

Skąd taka pasja? Czy zrodziła się z rodzinnych wypraw?

Poniekąd tak. Mój ojciec pochodzi spod Zakopanego. Mieszkamy jednak w Kołczygłowach. Każde ferie i wakacje spędzałem w górach. Była to okazja nie tylko do odwiedzenia rodziny, ale też zwiedzania południowej Polski. Gdzieś zaszczepiło to we mnie dociekliwość poznawczą. Na szkolnych wycieczkach, gdy podczas zwiedzania koledzy zajęci byli rozmowami, jako jedyny zadawałem pytania przewodnikowi.

W swoją samodzielną wyprawę wybrałeś się dość szybko.

Pojechałem, kiedy tylko skończyłem 18 lat. Z tym wyjazdem wiąże się zabawna historia. Byłem w tym czasie ministrantem, akurat chodziliśmy po kolędzie. Pomiędzy jedną a drugą wizytą spojrzałem w telefon i zobaczyłem ofertę Berlin - Majorka w obie strony za... 12 zł. Nawet się nie zastanawiałem i zarezerwowałem lot. Początkowo mieli jechać ze mną znajomi, ale koniec końców poleciałem sam. Rodzice nie byli zadowoleni, ale na miejscu mieszkała moja dalsza kuzynka. Dzięki wyjazdowi udało się odnowić kontakty i to u niej nocowałem.

A jak dostałeś się do Berlina? Wybrałeś podróż pociągiem?

A gdzie tam. Z Kołczygłów do Słupska autobusem. Następnie do Gdańska. Stamtąd już tanimi liniami autobusowymi przez Poznań do Berlina.

Od tego czasu zacząłeś podróżować częściej.

W zasadzie kiedy tylko była wolna chwila, weekend, a niekiedy i w trakcie nauki w szkole.

Które kraje wybierałeś?

Te, w których mnie jeszcze nie było (śmiech). Początkowo były to Włochy, Portugalia, Francja czy Zjednoczone Emiraty Arabskie. Odwiedziłem Dubaj. W sumie łatwo się do niego dostać. Wystarczy pociągiem pojechać do Budapesztu, a stamtąd są tanie połączenia lotnicze.

Co z pieniędzmi? Jak udało ci się zgromadzić fundusze na wyjazdy?

Zawsze wybierałem najtańsze opcje. Nieważne, na ile dni jadę, jestem też w stanie spakować się w bagaż podręczny, by nie płacić za dodatkowy. Na miejscu zaś szukam tanich pokojów, czasem niewielkich, ze wspólną łazienką.

A co z jedzeniem?

Tu kieruję się poleceniami z różnych aplikacji. W każdym kraju próbuję lokalnych potraw.

W wyjazdach pociągają cię poznawanie miejsc, ludzi?

I to, i to. Będąc gdzieś, staram się zobaczyć te najważniejsze, powiedzielibyśmy sztampowe atrakcje. Zaglądam jednak również w mniej oczywiste miejsca. Rozmawiam też z miejscowymi.

Pytają, skąd jesteś, chcą się czegoś dowiedzieć o Polsce?

Tak, ale nie są to jakieś szczegółowe pytania. W krajach basenu Morza Śródziemnego ludzi interesuje, czy rzeczywiście jest u nas tak zimno, jak się mówi. Wiele osób chce wiedzieć, czy boimy się po ataku Rosji na Ukrainę. Pytają głównie o to, o co my byśmy zapytali Włocha, Francuza, Hiszpana. Muszę powiedzieć, że krajem, w którym mieszkańcy darzą Polaków szczególną sympatią, jest Gruzja. Sądzę, że pamiętają wizytę w tym kraju ówczesnego prezydenta Polski Lecha Kaczyńskiego w 2008 r.

A co z cenami biletów lotniczych? Mógłbyś udzielić kilku rad, jak je tanio kupić?

Wielokrotnie mnie o to pytano, a o tym można by mówić godzinami. Szczegółowy opis, jak wyszukać takie bilety, opisałem na profilu facebookowym Project Travel. W skrócie mogę powiedzieć, że to zależy przede wszystkim od czasu wyjazdu. Wiadomo, że w sezonie letnim będzie drożej. By obniżyć koszt, trzeba przede wszystkim pamiętać, że to my musimy się dostosować do biletu, a nie odwrotnie. Jeśli w wyszukiwarkę wpiszemy, że od tego do tego mamy urlop i chcemy wówczas gdzieś polecieć, to możemy nic nie znaleźć. Ale jeśli ustawimy, że wylot może być przez cały przykładowo marzec, a do tego wylot z całej Polski i np. Berlina, a lot może być z przesiadkami, coś ciekawego z pewnością się pojawi.

A jak sam rezerwujesz loty?

Tak samo (śmiech). Mało osób wie, co składa się na bilet lotniczy. Linie wcale nie zarabiają na ich sprzedaży, a na usługach dodatkowych. Myślę tu o bagażu, zakupach na pokładzie itp. Warto też pamiętać o internetowych algorytmach. Jeśli na jakiejś stronie wyszukiwać będziemy dany kierunek, to otrzymamy nieco droższe oferty. By się przed tym bronić, korzystam z przeglądarki w trybie incognito. Następnie wpisuję kierunek, nie ustawiam daty wylotu, zaznaczam wszystkie lotniska i sortuję po cenie. Później zostaje nam już wybór najatrakcyjniejszej dla nas oferty i... dostosowanie się do biletu.

Dość szybko pasję zmieniłeś w pracę, zostając pilotem wycieczek.

Tu chciałbym rozróżnić pilota od przewodnika. Wielu osobom się to myli, a także część biur podróży, by ograniczyć koszty, często dąży do tego, by połączyć te dwie funkcje. Przewodnik wiadomo - oprowadza po danym miejscu. Natomiast pilot tak naprawdę odpowiada za to, by wszystkie punkty zaplanowane w ramach danego wyjazdu zostały zrealizowane. Pilnuje trasy, pomaga w znalezieniu parkingu. Oczywiście w autokarze, witając się z uczestnikami, opowiadam, dokąd jedziemy, co zobaczymy. Ale to jedynie najważniejsze informacje. Należy też pamiętać, że największe miasta w Polsce, jak chociażby Gdańsk, Warszawa, Wrocław, Kraków, wymagają, by zorganizowane grupy oprowadzał po nich licencjonowany przewodnik. W przeciwnym razie możemy zapłacić karę.

Pamiętasz swoją pierwszą wycieczkę?

O tak. Było to dość wcześnie. W trzeciej klasie mieliśmy obowiązkowe praktyki. Wybrałem na nie jedno ze słupskich biur podróży. Chyba byli trochę zaskoczeni, że nie zależało mi jedynie na podbiciu karty, ale interesowałem się ich działalnością. Dość szybko, bo praktyki trwały jedynie miesiąc, przydzielono mnie do obsługi klientów. W pewnym momencie jeden z pilotów nagle nie mógł pojechać na wycieczkę. Biuro zaproponowało mi zostanie pilotem.

Pojawił się stres?

Może nie tyle stres, co obawa, jak mnie przyjmą wycieczkowicze. Muszę się przyznać, że trochę grałem starszego od siebie, by grupa nie pomyślała, że biuro wysłało ich z niedoświadczoną osobą. Często jest tak, że jeśli ktoś powie, że jedzie pierwszy raz, a pojawi się jakiś problem, nawet nie z powodu pilota, to jego właśnie uczestnicy obarczą winą. Trzeba też pamiętać, że pilot reprezentuje biuro. Na szczęście u mnie wszystko przebiegło spokojnie.

Od tego czasu zacząłeś jeździć z tym biurem?

Podróżowałem z wszystkimi grupami - od dzieci i młodzieży po seniorów, od uczniów po nauczycieli.

Zachowanie uczestników zarówno młodszych, jaki i starszych to temat rzeka. Czy mógłbyś podzielić się kilkoma wspomnieniami?

Pamiętam jedną ze swoich pierwszych wycieczek. Jechałem wówczas z uczniami ostatnich klas gimnazjum. Wówczas miałem 18 lat, byłem więc od nich starszy o zaledwie 2-3 lata. Przez to trudniej było stawiać wymagania. Innym razem, na wycieczce szkolnej, jedno z gdańskich biur w autokarze sprzedało wszystkie miejsca. Zapomniało jednak, że jadą też opiekunowie. Przychodzi dzień wyjazdu, wszyscy siadają, a do mnie podchodzą nauczyciele i mówią, że dla nich nie ma miejsca. Trzeba było podstawić osobny autokar.

Podróżowałem z różnymi szkołami i z małych miejscowości, i dużych miast. Pochwalić muszę uczniów Szkoły Podstawowej nr 5 w Bytowie. Najlepiej mi się z nimi jeździło. W momencie zatrzymania autobusu nikt nie wstaje, nie stoi w przejściu. Żartobliwie powiem, że nim nauczyciele nie wyjdą z autokaru, to nawet pasów nie odepną.

A dorośli sprawiają problemy?

Opowiem o jednej sytuacji związanej z wycieczką nauczycieli. Podchodzi do mnie kobieta i pyta, dlaczego wszyscy wyciągają rzeczy z kosmetyczek. Odpowiedziałem, że trzeba pokazać, co się w nich wiezie, a przewieźć można tylko rzeczy do 100 ml. Była tym szczerze zdziwiona. Już wiedziałem, że pojawią się kłopoty. No i się nie pomyliłem. Kiedy przechodziła przez bramkę, ta „zapikała”, a celnicy poprosili kobietę o wyjęcie przedmiotów z bielizny. Próbowała przekonywać, że niczego nie ma. „Proszę z nami współpracować. Na skanerze wyraźnie widać, że coś pani schowała” - powiedzieli strażnicy. W końcu wyciągnęła szampony, kremy z filtrem UV. Na co celnicy: „No, a teraz za wprowadzenie urzędnika państwowego w błąd mandat 400 zł”. Zainterweniowałem, próbując tłumaczyć, że pani nie wiedziała, że mamy lot za 15 minut. Udało się i kara kobietę ominęła.

Przez 6 miesięcy byłeś rezydentem na greckiej wyspie Korfu. Na czym polegała twoja praca?

Rezydent jest przedstawicielem biura podróży na miejscu. Odbieramy grupę z lotniska, wieziemy do hotelu i pomagamy zakwaterować. Oferujemy dodatkowe atrakcje. Pomagamy również rozwiązać sytuacje problemowe, które zdarzają się podczas wyjazdu. Jesteśmy do dyspozycji gości 24 godziny na dobę. Zdarzały się telefony o godz. 1.00 czy 2.00. Mamy jeden dzień wolnego i wówczas możemy wyłączyć nasz telefon i nie odbierać połączeń.

Wspominałeś o sytuacjach problemowych. Czy mógłbyś kilka wymienić? Z czym się do ciebie zwracano?

Sytuacje różne, tak jak różni są ludzie. Jeśli mógłbym o coś zaapelować, to przede wszystkim, by dokładnie zapoznać się z ofertą biura podróży. Na stronie jednego z nich wyraźnie, wytłuszczonym drukiem było napisane, że hotel oferuje jedynie łoża małżeńskie. No i przyleciała grupa dwudziestoparoletnich chłopaków, którzy byli szczerze zdziwieni, że muszą wspólnie spać w jednym łóżku. Może się to wydawać dziwne, ale zdarzało się, że odbierałem wycieczkę z lotniska, a tu pada pytanie, gdzie oni właściwie wylądowali, bo sami nie wiedzą. Dość często miałem wrażenie, że ktoś wszedł do biura podróży i poprosił o najtańszy wyjazd, jaki ma w ofercie. Nie do końca wiedział, co kupił. Później był zdziwiony, że coś nie jest wliczone w wyjazd. Z drugiej strony były osoby, które sporo zapłaciły za wycieczkę. Jedna z pań wykupiła ofertę all inclusive w bardzo dobrym hotelu. Miała pretensje, że w darmowej ofercie w barze jest Martini bianco, a nie ma rose, bo ona tylko takie pije.

Czy za wszystkie problemowe sytuacje odpowiadają turyści?

Oczywiście, że nie. Przypominam sobie jedną wyjątkową sytuację. Dzwoni do mnie starsze małżeństwo, koło 70. Niemal z płaczem mówią o karczemnej awanturze urządzonej im przez właściciela hotelu, a oni nie wiedzą, o co chodzi. Pojechałem na miejsce i co się okazało? Para, zupełnie nieświadomie wypożyczyła plażowe leżaki nie od mężczyzny, u którego nocowała, a u konkurencji. Łagodnie powiem, że współpraca z nim nie należała do łatwych. Kiedyś odbyłem z nim rozmowę. Pytam, dlaczego za leżaki pobierał opłatę 25 euro, skoro w ofercie jest 15. „Bo tak” - odpowiedział. „Ale wczoraj ktoś mówił, że zapłacił 5” - powiedziałem do niego. „Bo tak było” - usłyszałem. No i jak z kimś takim rozmawiać. Ale swój pobyt na Korfu bardzo dobrze wspominam. Zarówno przyjeżdżających, jak i naszą grupę rezydentów.

Przeszedłeś wszystkie etapy w branży - od recepcjonisty przez sprzedawcę w biurze po pilota wycieczek i rezydenta. W grudniu ub.r. założyłeś własne biuro turystyczne.

Zawsze o tym myślałem. W kwestiach formalnych, a jest ich niemało, pomoc zaoferowała osoba, która przez ten proces przeszła. To tylko przyspieszyło moją decyzję. Nie tylko udzieliła mi rad, ale dziś także współpracujemy, organizując wycieczki.

Nie masz stacjonarnego biura. Wszystko odbywa się online. To jednak niejedyna różnica pomiędzy tradycyjnymi organizatorami wyjazdów.

Po pierwsze wycieczki oferuję w małych grupach - od 5 do 15 osób. Obecnie w ofercie mam wyjazdy na Maderę, Majorkę i do Grecji. Na miejscu mam sprawdzoną osobę, która mówi zarówno po polsku, jak i w miejscowym języku. To ona czuwa nad turystami, jest także liderem grupy. Można więc wyjechać ze znajomymi. Nie jesteśmy dołączeni do większej grupy. Gronu przyjaciół łatwiej także zaproponować interesującą wszystkich ofertę. Czy to ma być wyłącznie wypoczynek, może preferowany jest aktywny sposób spędzania wolnego czasu, a może poznawanie kuchni, zabytków, ludzi itp. Dla mniejszego grona łatwiej także ustawić program dnia. Jest bardziej elastyczny, nie musimy pędzić, by go zrealizować.

Nowością jest projektowanie podróży na miarę. Klient sam wybiera, czy w opcję wchodzi wyszukanie wyłącznie lotu czy lotu i hotelu, a może planu podróży. Wówczas przesyłam 7-8 różnych tanich połączeń lotniczych lub przygotowuję ofertę dostępnych hoteli. Łącznie z linkami do nich i zdjęciami. Klient sam zajmuje się wyborem noclegu i lotu. W drugiej opcji zainteresowani powierzają organizację mnie, a ja za nich rezerwuję lot, hotel oraz np. wynajmuję samochód. Tu tak naprawdę zakres zależy od turysty. Wszystkie niezbędne informacje znajdują się na mojej stronie www.projecttravel.pl. Tam także podaję wszystkie koszty. Zależy mi na transparentności. Jeśli podaję cenę, to nie ma już żadnych ukrytych kosztów. Jeśli ktoś zarezerwuje wyjazd w styczniu na lipiec, a koszty w sezonie wzrosną, to nie poproszę o dodatkową opłatę.

A cena? Czy trzeba wszystko zapłacić w dniu rezerwacji?

Można zapłacić od razu lub rozłożyć płatność na raty. W takim przypadku na początek poproszę o 30% zaliczki. Płatności można realizować przez Blik czy bank internetowy. Ważne, by całość uiścić minimum 30 dni przed wyjazdem.

Niedawno odwiedziłeś swoją szkołę. Uczniom ekonoma mówiłeś o zakładaniu biura podróży.

To nie pierwsza moja wizyta. Szkołę odwiedzam na zaproszenie byłej wychowawczyni. Wcześniej opowiadałem o sobie i swojej pracy pilota i rezydenta. Teraz mówiłem ściśle o formalnościach związanych z zakładaniem biura, a wiąże się to z wieloma formalnościami i rejestracjami w różnych instytucjach. Niewykluczone, że o samym prowadzeniu opowiem za jakiś czas.

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo kurierbytowski.com.pl




Reklama
Wróć do