
O 18 latach kierowania ratuszem i gminą Bytów rozmawiamy z odchodzącym burmistrzem Ryszardem Sylką.
„Kurier Bytowski”: 18 lat na burmistrzowskim fotelu to szmat czasu. Czy gdybyśmy cofnęli się do 2006 r., zdecydowałby się pan na start w wyborach?
Ryszard Sylka: Rzeczywiście, zarówno w realiach samorządowych, jak również w naszym codziennym życiu 4 kadencje to sporo czasu. Gdy spoglądamy wstecz i zastanawiamy się, jak niektóre miejsca naszego miasta wyglądały niemal dwie dekady temu, jak popatrzymy, co udało się zmienić, to jeszcze bardziej dostrzegamy upływ czasu.
Jaką podjąłbym decyzję, patrząc na pracę w samorządzie z perspektywy minionego czasu? Myślę, że taką samą. Pełnienie funkcji burmistrza ma różne oblicza. Są chwile, kiedy czuje się wiele satysfakcji z tego, co udało się zrealizować, z tego, że dane mi było reprezentować społeczność, która jest wyjątkowa. Ale też często są one przeplatane bezsilnością, bezradnością i zwykłą niemocą. W takich chwilach pełniona przeze mnie funkcja była przytłaczająca. Mam na myśli zwłaszcza takie sytuacje, w których nie możemy pomóc rozwiązać problemów, bo albo nie są zadaniem gminy, albo nie ma środków, albo są inne przeszkody nie do rozwiązania.
Co po przejęciu burmistrzowskich obowiązków najbardziej pana zaskoczyło w ratuszu?
Urząd jako taki nie był dla mnie szczególną nowością. Przypomnę, że wcześniej osiem lat pracowałem jako naczelnik wydziału w Starostwie Powiatowym, który wtedy dzielił budynek przy 1 Maja z ratuszem. Do tego w samorządzie gminnym miałem za sobą dwie kadencje jako radny miejski, w tym przez 4 lata byłem przewodniczącym komisji budżetu. Znałem więc ludzi, z którymi dane było mi pracować i rozumiałem mechanizmy, jakie obowiązują w urzędzie. Mam na myśli chociażby sprawy finansowe, zamówień publicznych, postępowania administracyjnego czy kompetencji przypisanych samorządom poszczególnych szczebli. Mówiąc bardziej zrozumiałym językiem, wiedziałem, które drogi są gminne, które powiatowe lub wojewódzkie. Wiedziałem, jakie obowiązują zasady przy realizacji inwestycji, które zadania oświatowe należą do gminnych oraz znałem samorządowców zarówno na szczeblu powiatowym, jak i wojewódzkim.
Przyznam się, że przez pierwsze dni zaskoczeniem dla mnie było to, gdy ktoś zwracał się do mnie „panie burmistrzu”. Sam ten tytuł stwarzał poczucie odpowiedzialności, że to teraz inni patrzą na mnie i oczekują podjęcia decyzji. Wcześniej było odwrotnie. To ja oczekiwałem decyzji swojego szefa.
Pierwsza trudna decyzja na początku burmistrzowania to...
Chyba wszystkie pierwsze decyzje były dosyć trudne, ponieważ dotyczyły spraw personalnych. Z kilkoma osobami rozwiązałem umowę o pracę, inne powołałem na stanowiska, zwłaszcza kierownicze. Byli to moi zastępcy: Leszek Waszkiewicz i Adam Leik, sekretarz Zenon Smantek i kilka innych osób.
Poza sprawami personalnymi pamiętam dwie bardzo ważne decyzje, które później rzutowały na rozwój gminy. Pierwsza z nich to ta związana z wypowiedzeniem umowy przewozów towarowych przez PKP PLK na odcinku z Bytowa do Lipusza. Pismo w tej sprawie chyba jako pierwsze otrzymałem po wejściu do gabinetu burmistrza. Oczywiście tamtą decyzję o utrzymaniu przewozów kolejowych uważam za słuszną i dobrą. Drugim ważnym tematem, z którym przyszło mi się zmierzyć, to wybór miejsca na lokalizację basenu pływackiego w Bytowie. Doskonale pamiętam zwołane w tym celu spotkanie w połowie stycznia 2007 r. w klubie olimpijczyka na stadionie. Padały różne propozycje, ale ostatecznie pod uwagę brano dwie, tzn. koło Szkoły Podstawowej nr 2 i obecną lokalizację. Przyznam, że przed spotkaniem optowałem za pierwszą, ale po wysłuchaniu argumentów za i przeciw zmieniłem zdanie i ostateczna decyzja jest znana.
Przez cały czas swoich rządów w ratuszu mógł pan liczyć na popierającą stabilną większość w Radzie Miejskiej. To pewnie ułatwiało zarządzanie gminą.
To, że przywiązywałem dużą wagę do współdziałania z grupą, a w tym przypadku z większością w Radzie Miejskiej, wynikało z moich wcześniejszych doświadczeń, gdy pełniłem funkcję radnego, oraz z obserwacji, zwłaszcza w samorządach miast ościennych. Miałem w pamięci różne sytuacje patowe, gdzie burmistrz nie był w stanie realizować swoich planów i obietnic wyborczych tylko dlatego, że blokowała je rada. Zdarzały się też sytuacje odwrotne. To z tych powodów stworzyliśmy koalicje na poziome gminnym zarówno w roku 2006, jak i w 2018. Szczególnie w pamięci pozostaje nasza koalicja z 2006 r., kiedy to 3 ugrupowania umówiły się na wspieranie działań burmistrza. Były to Platforma Obywatelska RP, Porozumienie Samorządowe oraz Prawo i Sprawiedliwość. Oczywiście każda koalicja jest kompromisem, w którym każde z ugrupowań musi z czegoś zrezygnować, ale koalicja jest również dużym ułatwieniem w codziennej pracy burmistrza.
Ile razy i w jakich wypadkach musiał się pan cofnąć, bo Rada powiedziała „nie”?
Zawsze szukałem porozumienia. Wiedziałem, że jeżeli sprawa, o której mowa w uchwale, zostanie postawiona podczas sesji Rady Miejskiej na ostrzu noża, to strony mogą się tak poróżnić, że uchwała nie zostanie przyjęta. Dlatego szukałem poparcia dla swoich pomysłów na długo przed sesją, podczas prac w komisjach stałych oraz na spotkaniach koalicyjnych. Takie działanie albo pomagało mi przekonać wątpiących, albo ja robiłem pół kroku do tyłu. Dzięki takiemu działaniu Rada Miejska w kluczowych uchwałach dla burmistrza nigdy nie powiedziała „nie”. Oczywiście miałem świadomość, że niektórzy radni, zwłaszcza koalicyjni, mieli czasami inne zdanie. Wówczas brałem pod uwagę opinie większości, a pozostałe osoby prosiłem o zaufanie. Dzisiaj, jeżeli mówimy o jakichkolwiek sukcesach samorządu, to były one możliwe właśnie dzięki wsparciu radnych koalicyjnych, których nazwiska rzadko przedostają się do mediów, a ich rola w całym procesie decyzyjnym okazała się nietuzinkowa.
Starałem się też zrozumieć radnych z tzw. opozycji. Sam kiedyś znajdowałem się w roli radnego, który nie popierał ówczesnego burmistrza, i wiem, jaką trudną rolę w samorządzie ma taka osoba. Nie chodzi przecież o to, aby radny opozycyjny wyrażał to wszystko, co mu ślina na język przyniesie, ale jego krytyka, jego odmienne spojrzenie na sprawę było konstruktywne, rzeczowe i poparte faktami. Takie zachowanie wymaga dużo pracy i przygotowania się, a z doświadczenia wiem, że z tym bywa różnie.
A ile razy „nie” powiedzieli panu obywatele? Sprawa prywatyzacji dwóch przedszkoli zakończyła się referendum, był też spór o ścieżkę rowerową w Rzepnicy...
Przekształcenie dwóch przedszkoli gminnych w placówki niepubliczne rzeczywiście było i nadal pozostaje w mej pamięci jako doskonała lekcja działania samorządu w dobrze rozwiniętej demokracji. Za sprawą tego referendum w 2012 r. nauczyłem się, że niemal każde większe działanie burmistrza może spotkać się ze sprzeciwem nie tylko radnych, ale również mieszkańców gminy. Warto w tym miejscu wspomnieć, że pomimo częściowego wycofania się z pierwotnego pomysłu prywatyzacji wszystkich czterech przedszkoli i zapewnienia mieszkańców o pozostawieniu dwóch placówek gminnymi, machina referendalna była już nie do zatrzymania.
Natomiast co do ścieżki rowerowej po nasypie kolejowym rzeczywiście było sporo analogicznego działania ze strony mieszkańców, jak przy prywatyzacji przedszkoli. Mając jednak wcześniejsze doświadczenie referendalne, na każdym etapie przywiązywałem dużą wagę do spotkań i rozmów z osobami, które wyrażały odmienne zdanie, oraz z mieszkańcami, których ta inwestycja dotyczyła. Po referendum dotyczącym przedszkoli, pomimo że było nieskuteczne, znacznie ostrożniej reagowałem na różnego rodzaju wypowiedzi i sygnały dotyczące braku akceptacji.
Wspomina pan jeszcze jakieś trudne chwile?
Było ich sporo i dotyczyły niemal każdego większego zadania. Oczywiście staramy się zachować w pamięci to, co dobre i miłe, ale nawet z upływem czasu pamiętamy te najtrudniejsze. Do takich należy zaliczyć na pewno przebudowę rynku wraz z przeniesieniem figury Chrystusa, przebudowę ul. Wojska Polskiego, budowę ulic Fiołkowej i Konwaliowej, rewitalizację dworca wraz z infrastrukturą towarzyszącą i wiele innych zadań, zwłaszcza inwestycyjnych, ale nie tylko. Innym rodzajem chwil trudnych w pracy burmistrza były tzw. działania pozainwestycyjne, o charakterze społecznym. Mam na myśli sprawę zamknięcia szkoły w Udorpiu, wprowadzenie stref płatnego parkowania, uzależnienie opłaty za śmieci od ilości zużytej wody, przekształcenie SP w Rekowie w placówkę filialną, likwidację gimnazjów, zwłaszcza Gimnazjum nr 2 z całkowitym zamknięciem obiektu itd.
Uogólniając nieco, można rzec, że każde działanie, które dotyczy bezpośrednio mieszkańców, jest potencjalnie trudnym zadaniem i wymaga poważnego przemyślenia przed przystąpieniem do realizacji. Każde potrzebuje pewnego rodzaju analizy zysków i strat, czyli głębokiego zastanowienia się nad tym, jaki będzie odbiór społeczny. Tu nie tylko chodzi o kwestie finansowe, np. o podatki i opłaty. Nie mam również na myśli tylko niezadowolenia mieszkańców, ale jak zareagują na naszą decyzję np. potencjalni inwestorzy, albo czy nie zniechęcimy innych do zamieszkania w Bytowie. To też są niełatwe chwile, ponieważ trudno przewidzieć skutki.
Każdy burmistrz Bytowa starał się o przywrócenie kolei, pan też. Choć odnowiono dworzec i znaczną część zaplecza, pociągi pasażerskie ciągle nie kursują...
Jak wspomniałem, kwestia kolei w Bytowie od początku samorządu lokalnego jest przedmiotem wielu starań i zabiegów. Przez kolejne lata sprawa posuwała się do przodu, a w rzeczywistości jest ciągle w punkcie wyjścia. Co się w tej kwestii powiodło? Przede wszystkim utrzymanie ruchu pociągów towarowych i dowóz surowców do kilku ważnych firm. Udało się doprowadzić do przygotowania dokumentacji przedrealizacyjnej i środowiskowej, niezbędnej do rozpoczęcia przebudowy. Udało się dostosować dworzec kolejowy do przyjęcia pasażerów. Niestety, ich przewóz nadal jest niemożliwy, czyli znajdujemy się w punkcie wyjścia, z odrobiną nadziei, że obecne starania parlamentarzystów pomorskich okażą się skuteczne. Przypomnę, że w tym miesiącu sprawą zajmie się jedna z senackich komisji.
Z kolei kwestia drogi ekspresowej z południa na północ przez Bytów lub w obrębie Bytowa jest przedmiotem rozmów, ale żadne decyzje w tej sprawie nie zapadły. W moim przekonaniu ważniejsze i bardziej realne są działania związane z poprawą jakości dróg krajowych i wojewódzkich, których stan ma istotny wpływ na rozwój gospodarczy Bytowa i całego subregionu.
A co uważa pan za temat, tematy, które udało się załatwić, rozwiązać problem?
W każdej kadencji były realizowane zadania o różnej wadze, patrząc oczywiście pod kątem ich znaczenia dla mieszkańców, ale trudno porównać je ze sobą. Inaczej mówiąc, dla jednych ważne jest połączenie kolejowe, a dla innych chodnik koło domu. Pytanie jednak kierowane jest do mnie i w mojej ocenie tych ważnych tematów rozwiązujących jakiś problem globalnie było kilka.
Pierwszym dużym przedsięwzięciem, trwającym wiele lat, było uporządkowanie całej sfery tematów związanych z gospodarką odpadami. W ramach tego zadania rozwiązano w 2007 r. porozumienie międzygminne i powołano Zakład Zagospodarowania Odpadami w Sierznie. Następnie stworzono system odbioru i zagospodarowania odpadów oraz wprowadzono system rozliczeń oparty na metodzie od ilości zużytej wody, a od dwóch lat część obowiązków przekazano spółce Wodociągi Miejskie. Efektem tych działań są czyste lasy, niezaśmiecane oczka wodne i stosunkowo niewysokie opłaty za śmieci.
Drugim nie mniej ważnym przedsięwzięciem było poprawienie przejezdności przez miasto i chociaż zadanie to jeszcze nieskończone, już dzisiaj widać znaczną poprawę. W jego ramach pobudowano kilka ulic o charakterze tranzytowym lub zbiorczym, jak Domańskiego, Przemysłową i Przyborzycką, które w przyszłości mają stać się elementem północno-wschodniego bypassu Bytowa łączącego Mądrzechowo ze Świątkowem. Drugim będącym w trakcie realizacji zadaniem jest budowa ulic Brzozowej, Prostej, przebudowa Drzymały i Nad Borują, które po zrealizowaniu powinny odciążyć ruch w centrum miasta.
Kolejnym przedsięwzięciem o globalnym znaczeniu dla mieszkańców gminy Bytów była budowa obiektów sportowych dedykowanych różnym dyscyplinom. W ramach tego zadania we współpracy z firmą Drutex przebudowano i zmodernizowano główną płytę boiska piłkarskiego wraz z trybunami i zadaszeniem, zamontowano oświetlenie, pobudowano boisko pełnowymiarowe ze sztuczną murawą, boisko lekkoatletyczne, basen pływacki, skatepark, cztery przyszkolne boiska wielofunkcyjne, miasteczko rowerowe przy SP 2, salę gimnastyczną w Niezabyszewie, rozpoczęto budowę boiska przy SP w Gostkowie oraz wybudowano ścieżki pieszo-rowerowe do okolicznych wsi, w tym najdłuższą z Bytowa do Pomyska Wielkiego.
Ważnym zadaniem jest poprawa bezpieczeństwa mieszkańców. W tym zakresie wybudowano cztery remizy, zakupiono dwa nowe samochody strażackie, zamontowano system monitoringu w centrum miasta oraz na terenie dworca i szkół, wykonano oświetlenie ulic zarówno w mieście, jak i we wszystkich wioskach naszej gminy oraz przebudowano skrzyżowania dróg, budując ronda, które istotnie poprawiają bezpieczeństwo pieszych i kierowców.
Do zadań porządkujących lub rozwiązujących jakiś temat na pewno należy zaliczyć dokończenie budowy sieci wodno-kanalizacyjnej na terenie gminy oraz modernizację oczyszczalni ścieków. Dzięki tym działaniom możemy niemal we wszystkich domach korzystać z wody o najwyższej jakości, a opłaty za jej dostarczanie oraz za odbiór i oczyszczanie ścieków należą do najniższych w naszym województwie.
Nie każdy z nas zdaje sobie sprawę, jak ważne z punktu widzenia inwestorów są działania gminy w zakresie planowania przestrzennego. Przez te 18 lat Rada Miejska przyjęła 16 miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego, które wyznaczają nowe tereny pod zabudowę mieszkaniową (148 ha), mieszkalno-letniskową (4,4 ha), produkcyjno-usługową (142 ha) oraz na cele realizacji infrastruktury technicznej, drogowej i inne (178 ha). Warto wspomnieć, że rozwój przestrzenny bez planów miejscowych wprowadza duży chaos i mocno opóźnia proces inwestycyjny.
To czemu nie objąć takimi planami większych powierzchni gminy?
Ze względów finansowych to niemożliwe. Chociażby z powodu konieczności budowy nowej infrastruktury drogowej, wodno-kanalizacyjnej itd.
A z mniejszych przedsięwzięć?
Chciałbym przede wszystkim wspomnieć może nie o mniejszych przedsięwzięciach, ale bardziej rozproszonych, czyli o 95 drogach i ulicach osiedlowych, które udało się wybudować, przebudować lub wyremontować oraz o 17 odcinkach dróg dojazdowych do gruntów rolnych, z których każdy ma prawie pół kilometra długości. Do mniejszych inwestycji zaliczyłbym również parki i place zabaw, sale wiejskie oraz szereg innych działań, które uatrakcyjniły nasze miasto, naszą
gminę.
A w jakim stanie zostawia pan finanse Bytowa?
Sytuacja finansowa gminy Bytów od wielu lat jest stabilna, a od kilku wręcz dobra. Nie oznacza to, że gmina posiada oszczędności w banku. Kwota długu ogółem w porównaniu do zrealizowanych dochodów w roku ubiegłym jest stosunkowo niska i wynosi 9,52%. Przypomnę, że w poprzednio obowiązujących przepisach ustawy o finansach publicznych maksymalny wskaźnik zadłużenia wynosił 60%. Co prawda dzisiaj obowiązują inne metody wyliczania maksymalnego zadłużenia, ale są one porównywalne. Na koniec ubiegłego roku gmina Bytów posiada zobowiązania kredytowe na łączną kwotę 15 mln zł z terminem spłaty do 30.03.2028 r.
O kondycji finansowej gminy świadczy nie tylko wskaźnik zadłużenia, ale przede wszystkim wysokość nadwyżki operacyjnej, czyli nadwyżki dochodów bieżących nad wydatkami bieżącymi. Wypracowanie nadwyżki operacyjnej to nie tylko spełnienie wymogu wynikającego z ustawy o finansach publicznych, ale przede wszystkim wykazanie zdolności gminy do spłaty zobowiązań oraz możliwości samodzielnego finansowania inwestycji. Wypracowana przez gminę Bytów nadwyżka operacyjna na 31.12.2023 r. wyniesie ok. 16 mln zł i świadczy o tym, że gmina Bytów jest w stanie pokryć swoje wydatki bieżące dochodami bieżącymi oraz posiada nadwyżkę wolnych środków, które może przeznaczyć na spłatę wcześniej zaciągniętych zobowiązań, a także na cele inwestycyjne.
Taki stan finansów gminy na koniec 2023 r. stanowi dobrą bazę do realizacji nowych inwestycji wpisanych do wykonania w 2024 r. Obowiązująca uchwała budżetowa przewiduje, że ich wartość sięgnie ponad 50 mln zł, a źródłem ich finansowania będą dochody własne oraz kredyty i pożyczka w łącznej kwocie ok. 19,5 mln zł. W przeważającej większości zaciągany dług ma stanowić tzw. wkład własny do zadań, na które gmina Bytów otrzymała dofinansowanie.
Reasumując, w mojej ocenie - może nieco subiektywnej - nasze otoczenie w minionych latach zmieniło się dosyć mocno. Ojcami tych sukcesów jesteśmy my wszyscy - bytowiacy. Wiem również, że nie wszystko udało się zrobić tak, jakbyśmy chcieli, ale jestem przekonany, że sytuacja społeczno-gospodarcza i finansowa gminy pozwala nam mieć nadzieję na dalszy dynamiczny rozwój Bytowa i wszystkich 15 sołectw.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie