Reklama

Czy potrzebna nam kolejna monografia? O historii Bytowa ciąg dalszy

01/10/2022 17:20

W „Kurierze Bytowskim” ukazał się ważny artykuł dotyczący historii Bytowa i potrzeby nowej monografii na ten temat. Warto ten temat rozwinąć, przyglądając mu się jednak z nieco szerszej perspektywy.

PAMIĘĆ, KULTURA I TOŻSAMOŚĆ SĄ WAŻNE

Zdaję sobie sprawę, że czytając artykuł red. Piotra Dziekanowskiego czy też moje poniższe uwagi, ktoś może stwierdzić: mamy ważniejsze rzeczy na głowie. Wszak cały czas za naszą granicą trwa wojna, szaleje inflacja, doskwiera nam susza, nadciąga zima i kryzys związany z ogrzewaniem, a rejestr „plag” jest jeszcze dłuższy, bo przecież nie wiemy, co będzie z pandemią, czy nie pojawi się bezrobocie itd.

Z drugiej strony ktoś może powiedzieć, że takimi fanaberiami jak „historia miasta” nie ma się co zajmować, bo oczekujemy od władz, że będą realizowały inwestycje i dbały o to, aby zdobyć na nie środki, bo cały czas nasze potrzeby związane z jakością życia nie zostały zaspokojone. A w dodatku pojawiają się nowe problemy, choćby ze szpitalem (likwidacja porodówki), nie mówiąc już o niekończącej się „epopei” związanej z przywróceniem połączenia kolejowego, co tylko pogłębia nasze wykluczenie transportowe.

Wszystko są to rzeczy niezwykle ważne i absolutnie nie należy ich nie doceniać. Tyle tylko, że życie społeczne nie sprowadza się wyłącznie do ekonomii, inwestycji czy infrastruktury. Zwłaszcza w takich wspólnotach jak nasza równie istotna jest kultura, bo ona przesądza o tym, kim jesteśmy, na ile jesteśmy społecznością podzieloną czy zintegrowaną, jakie panują wśród nas uprzedzenia i stereotypy, a na ile potrafimy być otwarci i tolerancyjni. To zaś przesądza o tym, czy potrafimy współpracować, czy jesteśmy twórczy, kreatywni i przedsiębiorczy, czy mamy w sobie potencjał aktywności, jakimi jesteśmy obywatelami i czy chcemy brać za siebie odpowiedzialność. W tym sensie kultura wpływająca na tożsamość i pamięć „bazująca” na historii mają niezwykle istotne znaczenie z punktu widzenia jakości życia i tempa rozwoju. W sumie w świecie znacznie od nas bogatszym i lepiej urządzonym to banał i tam raczej nikt nie lekceważy kultury, często traktując ją jako jeden z głównych zasobów prorozwojowych. U nas zbyt często nadal postrzegamy ją jako „koszt” (podobnie zresztą jak edukację czy szerzej - inne usługi publiczne).

Wspominam o tym z trzech powodów. Po pierwsze dlatego, że kultura i edukacja stają się „pierwszymi ofiarami kryzysu”, a nie wiemy, co przyniosą nam najbliższe miesiące i lata, wszakże jedno jest pewne - kryzys nas nie minie. Byłoby zatem dobrze, gdybyśmy nie uznali, że to jest właśnie ta sfera, gdzie można szukać „oszczędności”.

Po drugie, kultura i wysoki poziom edukacji są fundamentem społecznej aktywności i dzięki nim potrafimy powiedzieć, kim jesteśmy, a więc określają naszą tożsamość. Dla nas, żyjących na historycznym pograniczu, w świecie tak zróżnicowanym i coraz bardziej się różnicującym, to ważne narzędzie budowania autentycznej wspólnoty.

Po trzecie zaś, kultura, w tym także historia, pamięć i tożsamość, mogą i powinny stać się naszym ważnym zasobem rozwojowym, pomocnym choćby przy tworzeniu odpowiedniej i atrakcyjnej oferty dla turystów. A mamy z tym ogromny problem (o czym dalej) i dalece nie wykorzystujemy tego, jak bardzo możemy być ciekawi dla tych, którzy do nas przyjeżdżają.

NASZA WIEDZA STAJE SIĘ CORAZ PEŁNIEJSZA

Po tych ogólniejszych uwagach mogę przejść do kwestii związanych bezpośrednio z tym, o czym pisał red. P. Dziekanowski, apelując o podjęcie prac nad nową monografią miasta. Idea ta jest mi bliska, ale zastanawiam się, czy jednak nie warto pokusić się najpierw o kilka innych działań, obliczonych na najbliższych kilka lat, i dopiero wtedy powrócić do idei nowej monografii.

Ale zacznę od przyznania racji autorowi, który pisał o pojawiających się nowych pracach naukowych i popularyzatorskich dotyczących miasta i okolicy. Tę listę mógłbym zresztą znacząco wydłużyć, choćby o Słownik historyczno-geograficzny prokuratorstwa bytowskiego komturstwa gdańskiego/malborskiego w średniowieczu autorstwa prof. Maksymiliana Grzegorza (Bydgoszcz 2012), o opracowanie prof. Wojciecha Skóry, Kaszubi i słupski proces Jana Bauera w 1932 roku. Z dziejów polskiego ruchu narodowego na Pomorzu Zachodnim, (część 1) (Poznań 2016), o monografię parafii w Niezabyszewie autorstwa dr. Tomasza Rembalskiego (i mniejsze jego książki o Piasznie i Rekowie), monografię Tuchomia itd. Bardzo cenne są także edycje źródeł. Oprócz tych przywołanych przez P. Dziekanowskiego należy wspomnieć o dwutomowym opracowaniu pt. Źródła do dziejów ziemi lęborsko-bytowskiej 1657-1815. Od statusu lenna polskiego do inkorporacji do Królestwa Pruskiego w integracji z Pomorzem Pruskim (Warszawa 2011) pod redakcją Bogdana Wachowiaka i Zygmunta Szultki. Osobną sprawą jest ogromny dorobek tego drugiego historyka, zwłaszcza w odniesieniu do dziejów Kaszubów na Pomorzu Zachodnim, co w oczywisty sposób dotyczy także Ziemi Bytowskiej, o której będzie też bardzo dużo w powstającym tomie II Historii Kaszubów.

Dużo też materiałów dotyczących naszego terenu znajduje się w czterotomowym zbiorze dokumentów pt. Źródła do kaszubsko-polskich aspektów dziejów Pomorza Zachodniego pod red. B. Wachowiaka (Poznań-Gdańsk 2006). Wymieniać można by dalej, przywołując także liczne i pożyteczne prace historyków amatorów, choćby autorstwa nieżyjącego już Gerarda Czai (zwłaszcza ta dotycząca bytowskiego UB). Do tego dochodzą wspomnienia, czy też książka dotycząca społeczności żydowskiej towarzysząca odsłonięciu pomnika.

Jest więc czym się posiłkować i do czego sięgać. Wszyscy miłośnicy historii naszej małej ojczyzny znajdą dla siebie z całą pewnością bardzo dużo cennych i ciekawych materiałów. Nie oznacza to jednak, iż nie mamy jeszcze wielu braków i poważnych wyzwań. I tutaj z pewnością najciekawsze rzeczy dzieją się w odniesieniu do najdawniejszej przeszłości za sprawą archeologów. I w kontrapunkcie do tego - największe deficyty mamy w odniesieniu do historii najnowszej. Mówiąc inaczej, przebieg transformacji w Bytowie i na Ziemi Bytowskiej po 1989 r. właściwie nie został dotychczas solidnie opisany. A czas płynie i wszystko się zmienia - ostatnio moi znajomi próbowali wytłumaczyć młodej dziewczynie, która miała im dowieźć jedzenie, że powinna „skręcić za Bytowianką”, a ona... kompletnie nie wiedziała, o czym oni mówią.

MONOGRAFIA O BYTOWIE, CZY MOŻE COŚ INNEGO?

Myśląc o budowaniu naszej samowiedzy, chciałbym zaproponować, abyśmy nie skupiali się teraz na nowej monografii, lecz wypracowali sobie kilkuletni program, dzięki któremu zrealizujemy szereg ciekawych pomysłów edytorskich skierowanych do bardzo różnych odbiorców. Pisząc o tym, chcę podzielić się swoimi pomysłami i... marzeniami. Oraz zamiarami, bo część z tych rzeczy na pewno zostanie już wkrótce zrealizowana. Będzie też mowa o naszych deficytach - o tym, czego nam brakuje, i co powinno powstać.

Zacznę od pomysłu na wydanie kilku prac, które dotychczas spoczywają w maszynopisach, dotyczą historii najnowszej, ale mają już dzisiaj wartość źródłową. Jeszcze w tym roku Instytut Kaszubski wspólnie z bytowskim muzeum wydadzą socjologiczne prace doktorskie Stanisława i Karoliny Literskich. Ta druga została obroniona w 1976 r. na UAM w Poznaniu i nosiła tytuł Współczesne migracje Kaszubów bytowskich do Republiki Federalnej Niemiec. Z kolei doktorat prof. S. Literskiego dotyczy Roli małżeństw mieszanych w procesie integracji społecznej (na przykładzie badań z terenu powiatu bytowskiego) i został obroniony w 1972 r. na Uniwersytecie Gdańskim. To bardzo ciekawe opracowania, które - po opatrzeniu ich niezbędnymi wstępami - będą stanowiły z pewnością ważny dokument nie tylko tego, co się działo po wojnie na Kaszubach bytowskich, ale też jak te problemy badano. Chciałbym również, aby te dwie książki stanowiły początek serii, której roboczy tytuł brzmi Opracowania i dokumenty dotyczące najnowszych dziejów Bytowa i ziemi bytowskiej. W kolejnych latach wydawać w niej będziemy tomy zawierające teksty prac pozostających dotychczas w maszynopisach i przez to niemal zupełnie nieznanych. Myślę choćby o pracy magisterskiej wybitnego etnografa Alfonsa Klonowskiego pt. Budownictwo drewniane w powiatach chojnickim i bytowskim jako wyraz kultury słowiańskiej i polskiej, która została obroniona w... 1949 r. na UMK w Toruniu. Albo o znajdującym się dotychczas w Archiwum Akt Nowych maszynopisie autorstwa Jadwigi Szarfenberg pt. Wstępna analiza sytuacji wśród ludności kaszubskiej w powiecie bytowskim w oparciu o badania terenowe, Warszawa 1959/1960. Zostało to przygotowane na zlecenie Towarzystwa Rozwoju Ziem Zachodnich i nigdy nie ukazało się drukiem. A to dlatego, że... obraz był prawdziwy, a nie optymistyczny.

Z całą pewnością takich źródeł będzie więcej (chciałbym np. aby w jednym tomie zebrano publikowane i niepublikowane teksty Stanisława Galikowskiego, bo na pewno na to zasługuje). Ale warto myśleć nie tylko o dziejach najnowszych. Wydaje mi się, że powinniśmy na poważnie pomyśleć o tłumaczeniach dawniejszej literatury niemieckiej, oczywiście w krytycznym opracowaniu i z komentarzem. Znam podobne przykłady z powiatu wejherowskiego czy też ze Sławna. Wydanie np. dzieła Cramera byłoby cenne także z tego względu, że korzystał on z dokumentów, które później zostały zniszczone. W tym kontekście myślę, że warto zebrać szkice poświęcone szlachcie bytowskiej autorstwa ks. Paula Panske, który był proboszczem w Bytowie przed I w. św. Była to zresztą postać niezwykle ciekawa i już kilka razy pisałem o tym, aby upamiętnić ją tablicą na wieży dawnego kościoła św. Katarzyny. Z całą pewnością na to zasługuje (o upamiętnieniach zresztą dalej).

Mamy też sporo deficytów, jeśli idzie o literaturę popularyzującą wiedzę o naszym mieście i okolicy. Brakuje nam choćby „kieszonkowego”, ale pięknie ilustrowanego (i najlepiej posiadającego wersją anglo- i niemieckojęzyczną) opracowania o historii i współczesności zamku. Nie posiadamy bytowskiego słownika biograficznego czy też bardzo popularnego dziś „spacerownika miejskiego” (niestety, znane mi przykłady opisów Bytowa i Ziemi Bytowskiej w przewodnikach są bardzo rozczarowujące i zupełnie nie oddają specyfiki naszej społeczności).

Jest więc co robić i w pełni zgadzam się z postulatami i pomysłami red. P. Dziekanowskiego.

PAMIĘĆ I TOŻSAMOŚĆ NIE TYLKO W KSIĄŻKACH

Pisząc o potrzebie publikacji, doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że dziś równie ważne - a być może i ważniejsze - jest to, aby treści były dostępne i atrakcyjne w sieci. I tutaj gorzka uwaga - cały czas zupełnie nie jesteśmy przygotowani i nastawieni na ruch turystyczny. Miałem okazję tego lata zobaczyć, jak w mniejszych i większych miastach na Dolnym Śląsku prezentowane są opisy obiektów zabytkowych, znaków pamięci, czy po prostu różnych ciekawych miejsc. Estetyczne tablice ze zdjęciem, najczęściej w kilku językach i zawsze z kodem QR, dzięki któremu każdy zainteresowany mógł natychmiast doczytać i dowiedzieć się więcej o tym, co oglądał. U nas... W kilku miejscach tablice są, ale brakuje nam pomysłu na spójne, jednorodne estetycznie, a przy tym użyteczne i ciekawe zaprezentowanie tego, co chcielibyśmy o sobie opowiedzieć turystom (ale też naszym mieszkańcom). A sam z własnego doświadczenia wiem - bo wiele razy dane mi było spacerować po mieście z bytowiakami, ale i turystami czy nawet specjalistami od dziedzictwa kulturowego - że opowieść o naszej specyfice, historii i współczesności, wywołuje ogromne zainteresowanie. Ale też jakże często słyszałem pytanie: ale dlaczego o tym nie ma tutaj informacji? Gdzie mogę się o tym dowiedzieć? Gdzie mogę to obejrzeć? Posłuchać o tym? Przeczytać?

Nie bardzo miałem i mam co w takiej sytuacji powiedzieć...

CO CHCEMY POKAZAĆ BYTOWIE I JAK CHCEMY O SOBIE OPOWIADAĆ?

Tymczasem myśląc o rozwoju i przyszłości naszego miasta i okolicy, musimy zdawać sobie sprawę, że rywalizujemy z innymi nie tylko o środki na inwestycje. Ważna jest szeroko rozumiana jakość życia, a decydują o niej nie tylko drogi i komunikacja, mieszkania, czysta woda w kranie czy sklepy. Również ważne są usługi publiczne i ich jakość, czyli nie tylko ekonomia i rynek pracy, ale i - powtórzę - atrakcyjna kultura. Przy czym oczywistym jest, iż na kształtowanie wizerunku i marki miasta wpływa gospodarka (marka Drutex jest naprawdę szeroko znana, a to nie jedyny przykład). Ale równie ważna jest tożsamość, pamięć i historia. Pamiętajmy, że konkurencja jest tu bardzo duża - trzeba się naprawdę wysilić, aby się wyróżnić i przyciągnąć uwagę, zachęcić, aby ktoś do nas przyjechał i spędził tutaj trochę czasu. Trzeba umieć pokazywać swoją odmienność i różnorodność jako atrakcyjną i przyjazną oraz otwartą zarazem, co w przypadku tak wielokulturowego środowiska ma znaczenie zasadnicze.

Tyle tylko, że najpierw trzeba z taką informacją dotrzeć! Powinniśmy się zastanowić, co zrobić, aby w promieniu 150 km (czyli umownie między Kołobrzegiem a Malborkiem) dotrzeć do turystów, przekonując ich, że mogą wsiąść w auto i przyjechać do nas na kilka godzin, a na pewno nie będą tego żałowali. Bo dotychczas wielu turystów spędzających czas nad morzem czy w Trójmieście nawet nie wie, że w Bytowie stoi zamek i łatwo do niego dojechać. A jak już dojadą i obejrzą, to nie wiedzą, co by tu dalej ze sobą zrobić. Trzeba im więc przedstawić dobrą propozycję, czyli ciekawą opowieść! Którą da się usłyszeć, zobaczyć i przeczytać. I tym sposobem wracam do wcześniejszych uwag na temat tego, że może i mamy wiele ciekawego do opowiedzenia, ale turysta (a i nasz mieszkaniec) za bardzo nie będzie miał jak się z tym zapoznać.

Aby to zmienić, potrzebujemy dobrych pomysłów na wydawnictwa, na wystawy (choćby o znaczeniu granicy, o ewangelicyzmie i jego „kaszubskim wymiarze”, o naszej wielokulturowości - mamy już dobre początki, ale trzeba te pomysły rozwijać), na popularyzację wiedzy, na estetyczną i treściwą prezentację naszych zabytków... Byłoby też bardzo dobrze, gdybyśmy dbali o zapomniane dziedzictwo np. w zakresie lokalnego nazewnictwa, o czym pisał red. P. Dziekanowski. Ale też znajdowali pomysły na wprowadzanie do przestrzeni publicznej nowych nazw, które mogą zaintrygować  przybyszów, a dla mieszkańców stać się znakiem tożsamości i symbolem pamięci. Z tego względu bardzo mi się podoba pomysł, aby nowy skwer przy ul. Sikorskiego nazwać imieniem Czesława Marczaka - była wszak niedawno w muzeum wystawa, mamy materiał ilustracyjny, warto pokazać, kim był ten lokalny artysta, a jednocześnie zaprosić do pobliskich świątyń, gdzie można zobaczyć jego dzieła. Niedawno też przypomniano w „Kurierze” postać dr. Hugona Lemckego - wybitnego konserwatora i historyka sztuki z zasługami dla Pomorza i Bytowa. Dlaczego by nie przywrócić dedykowanej mu tablicy pamiątkowej? Czekam też na upamiętnienie twórców bytowskiego muzeum - Jana Tyborczyka i prof. Ryszarda Kukiera. Te i inne pomysły mogą budować naszą zróżnicowaną i wielobarwną opowieść o mieście i okolicy. Chciałbym, aby o Bytowie mówiono, że to prawdziwie otwarte, wielokulturowe, zielone, przyjazne i ciekawe miasto, do którego z przyjemnością się przyjeżdża. Jestem pewien, ze będą się pojawiały nowe pomysły na wydarzenia artystyczne, kulturalne i właśnie tożsamościowe. Liczę, że obok gospodarki i sportu będą nasze miasto i okolicę rozsławiały także kultura i (dodam to z racji własnego kręgu zawodowego) nauka. Mamy się czym pochwalić. I co opowiadać. Tylko potrzebujemy dobrych pomysłów, pracy i wytrwałości.

Cezary Obracht-Prondzyński

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Reklama

Wideo kurierbytowski.com.pl




Reklama
Wróć do