Reklama

Wzbudzają spore zainteresowanie. Trójkołowe pojazdy z Tuchomka

04/11/2022 17:20

- Wzbudzamy spore zainteresowanie. Jechaliśmy ostatnio w kierunku tuchomskiego CPN-u. Za nami kamper. Mógł nas wyminąć, ale nie. Jadący nim wyciągnęli telefony i filmowali nasze pojazdy - o skonstruowanych przez trzech mieszkańców Tuchomka trójkołowcach mówi Leszek Kupczyk.

Z konstruktorskim triem umawiam się na parkingu przy Centrum Międzynarodowych Spotkań w Tuchomiu. Gdy przyjeżdżam, Andrzej Borzyszkowski, Leszek Kupczyk i Piotr Mielnik czekają już przy jednym pojeździe. Po chwili podjeżdża drugi. Kierujący wcześniej przechodził koło panów, zagadał i skorzystał z okazji przejechania się niecodziennym, trójkołowym pojazdem. Wzbudzają niemałe zainteresowanie. - Pokazywaliśmy się już m.in. na Pikniku Ekologicznym w Tuchomku i zakończeniu lata w Tuchomiu. Ludzie oglądają, zagadują. Dzieci chcą się przejechać. Tak samo na trasie. Widzimy, jak inni uczestnicy ruchu machają, wyciągają telefony, by nagrywać filmiki - mówi L. Kupczyk. Jednak ich pojazdy to nie takie zwykłe rowery posiadające trzy kółka. Nie dość, że panowie sami je wykonali, to jeszcze zamontowali w nich silniki elektryczne oraz kilka innych udogodnień.

Cały czarny, który stoi przed nami, to prototyp. Drugi, czarno-czerwony, to już ulepszona wersja. Trzy lata temu na pomysł ich skonstruowania wpadł Andrzej Borzyszkowski. - Interesuję się techniką. W internecie natknąłem się na model trójkołowego roweru, ale tylko z napędem nożnym. Wróciły wspomnienia, bo 20 lat temu zbudowałem trójkołowca dla swojego syna. Dwa koła z przodu, jedno z tyłu, bez mechanizmu różnicowego, więc zakręty pokonywało się dość ciężko. Zacząłem na nowo zgłębiać temat. Technika poszła od tego czasu do przodu. Czytałem, śledziłem fora, na których ludzie wypowiadali się, jak zabrać się do tego samodzielnie, jakie stosują rozwiązania itp. - opowiada A. Borzyszkowski. O swoich zainteresowaniach opowiedział kolegom z Tuchomka, L. Kupczykowi i P. Mielnikowi. Podchwycili temat. Cała trójka zajęła się budowaniem własnego pojazdu.

W wolnym czasie po pracy i weekendami dłubali w swoich garażach. - Sporo wniósł P. Mielnik, bo miał już doświadczenie. Naprawiał rowery i quady. W jego warsztacie mamy do dyspozycji sporo potrzebnych narzędzi - dodaje A. Borzyszkowski. - Korzystamy z jego wiedzy. Gdy tylko widzi, że coś robimy nie tak, od razu to wytyka. Wiemy na pewno, że musimy poprawić kierunkowskazy, bo aktualnie są mało widoczne w centralnym punkcie z tyłu. Trzeba je przenieść nieco dalej. Nie spieszyliśmy się z niczym, bo nikt nas nie goni. Mieliśmy przestoje. A to przez pandemię, a to przez brak części. Jeśli coś nie działało jak trzeba, od razu rozkręcaliśmy i korygowaliśmy. W pierwszym prototypie źle poszło m.in. zawieszenie czy opony, które ściągało z felg - wyjaśnia L. Kupczyk.

Dla panów sporym ułatwieniem jest to, że A. Borzyszkowski prowadzi zakład Rolmat zajmujący się produkcją elementów metalowych. - Kupowaliśmy tylko to, czego sami nie mogliśmy zrobić, wytoczyć, wyfrezować - mówi L. Kupczyk. Zaczęli od wykonania ramy pojazdu. - Wydawało się to proste. Okazało się, że wcale tak nie jest. Podobnie z wykonaniem układu kierowniczego i ustawieniem zbieżności. Tu każdy kąt jest ważny. Sporo czasu poświęciliśmy na dopracowanie szczegółów, aby wszystko chodziło tak jak powinno. Nieocenione okazały się informacje w internecie od osób, które miały już te elementy konstrukcji za sobą - wyjaśnia L. Kupczyk. Panowie mieli też problem z przednimi kołami. - W tradycyjnym rowerze piasty mocowane są na widelcu z dwóch stron, a my musieliśmy to zrobić na jednej, dlatego dodatkowo wzmocniliśmy oś - tłumaczy P. Mielnik. Pojazd posiada amortyzator. - Było to istotne, byśmy mogli poruszać się po różnego typu nawierzchniach, nie tylko po asfalcie. Nasz trójkołowiec bez problemu radzi sobie np. na szutrowych ścieżkach rowerowych. Tylne zawieszenie fajnie amortyzuje, jest miękkie - dodaje A. Borzyszkowski.

Od niedawna mieszkańcy Tuchomka podróżują już dwoma skonstruowanymi przez siebie trójkołowymi rowerami. Podczas spotkania mam okazję się przekonać, jak się je prowadzi. Po krótkim instruktarzu pana Leszka siadam na, o dziwo, bardzo wygodnym fotelu. Ubrana w kask robię rundkę po parkingu CMS-u. - Mamy już swoje lata i było to dla nas ważne, aby kręgosłup się nie męczył. Jeden z pojazdów ma fotel z siatki i wiemy, że nadaje się do wymiany, choć myśleliśmy, że będzie lepszy, bo przewiewny. Zwłaszcza że podczas ostatniej przejażdżki zauważyłem, że nie chroni przed ciepłem bijącym od nagrzanego asfaltu. Musimy pomyśleć o grubszym materiale - tłumaczy L. Kupczyk. Najpierw używam wyłącznie siły nóg. Pedałuje się przyjemnie. Mimo wielkości pojazdu nie jest ciężko. Kieruje się przy pomocy dwóch dźwigni/drążków po obu stronach siedzenia. Na nich znajdują się hamulce (przednie), przerzutki, manetka, kierunkowskazy, wsteczny, ręczny oraz lusterka. - O ile w tradycyjnym rowerze wystarcza jedno, bo nie ma problemu, aby obrócić głowę do tyłu, upewnić się, czy nic nie jedzie, to w tym przypadku musieliśmy zamontować dwa większe. Nie mamy bowiem możliwości manewru głową, bo oparta jest na zagłówku fotela - wyjaśnia L. Kupczyk. Co ciekawe, na dźwigni umieszczono tempomat!

Choć pojazd wygląda topornie, skręca się bardzo łatwo. Po okrążeniu rezygnuję z naciskania pedałów. Wystarczy nadusić niewielki przycisk po prawej stronie kierownicy, aby rower przeszedł na tryb elektryczny. Za siedzeniem zamontowano skrzyneczkę z bateriami - Jedno naładowanie wystarcza na ok. 200 km jazdy przy jednoczesnym pedałowaniu nożnym. Jeśli polegamy wyłącznie na napędzie elektrycznym, zrobimy ponad 100 km. Testowałem na naszych drogach. Tak to mniej więcej wychodzi - tłumaczy L. Kupczyk. Jazda próbna okazuje się bardzo przyjemna, a obsługa roweru intuicyjna mimo wcześniejszych obaw. - Tego typu pojazdy są popularne m.in. w południowych Niemczech i w Holandii. Siedzi się wygodnie, kręgosłup się nie męczy, wręcz odpoczywa. Dodatkowo możemy pedałować w swoim tempie, niemal bez wysiłku, w czasie gdy używamy silnik. Panowie sporo uwagi poświęcili też szerokości pojazdu. - Aby móc poruszać się po ścieżkach rowerowych, czy to w terenie, czy po mieście, nie może ona przekraczać metra. Nasz pojazd mierzy 95 cm szerokości. Chorągiewka z czerwoną flagą zamieszczona z tyłu też nie jest przypadkowa. Chcemy być bardziej widoczni na drodze. Dodatkowo tylne światło ma funkcję podświetlania ulicy tak, aby pokazywało szerokość naszego roweru, szczególnie wieczorem. To sygnał dla jadącego za nami, że ma do czynienia z większym pojazdem, a nie tylko rowerem. Tak może się wydawać, bo z tyłu mamy jedno koło - wyjaśnia L. Kupczyk.

Przód, gdzie znajdują się pedały, jest regulowany. - Robimy je pod siebie, jednak chcieliśmy, aby była możliwość przystosowania ich np. do niższych osób. To się w miarę sprawdza, ale wpadliśmy na pomysł, aby to siedzeniami regulować odległość od pedałów. Tak jak w samochodach chcemy zamontować je na szynach. To korzystniejsze rozwiązanie - tłumaczy L. Kupczyk.

Konstruktorzy korzystali m.in. z wiedzy Józefa Natkańca, właściciela sklepu rowerowego Kolarzyk w Bytowie. - Pomógł nam w doborze odpowiednich szprych, piast - tłumaczą mężczyźni. Najbardziej kosztowny element konstrukcji to silnik elektryczny. Cena waha się w przedziale 3-6 tys. zł. - Musi posiadać moc minimum 500 V. To spory wydatek. Aby zakup tak nie bolał, zbieraliśmy złom i sprzedawaliśmy. Obliczając jednak cały koszt części, nie licząc oczywiście naszej pracy, to i tak wyszło mniej, niż cena zakupu w sklepie. A satysfakcja większa, bo samemu się coś zrobiło - mówi A. Borzyszkowski.

Jak przekonują mieszkańcy Tuchomka, na razie nie planują szerszej produkcji trójkołowców. - To dla nas przede wszystkim odskocznia od codzienności, pracy. I mamy tu na myśli zarówno budowę pojazdów, jak i same przejażdżki. Czerpiemy z obu mnóstwo przyjemności i satysfakcji. Chcielibyśmy jednak zrzeszyć małą grupkę pasjonatów, z 5-7 osób, które również zaangażują się w konstruowanie oraz we wspólne wyprawy. Na razie odbywamy krótsze po okolicy. Marzymy o tym, aby wybrać się zbudowanymi przez nas rowerami szlakiem latarni morskich. Taki trójkołowiec daje całkowicie inną jakość podróżowania. Relaksuje, wycisza. Więcej się widzi niż z okien samochodu. Z tego, co słyszeliśmy, to przez nasze Tuchomko ma w przyszłości przebiegać europejska ścieżka rowerowa Tallin - Berlin. Jeśli tak by się stało, jesteśmy przygotowani na dłuższe wyprawy - dodaje z uśmiechem A. Borzyszkowski. Choć panowie nie chcą się zamknąć wyłącznie w małym gronie. - Już gdzieś nas widać, ale gdy zajdzie taka potrzeba, gościnnie będziemy pojawiać się na festynach czy innych plenerowych imprezach. Pochwalimy się naszymi trójkołowcami, opowiemy o ich konstruowaniu, jeśli ktoś będzie ciekawy - zapewnia L. Kupczyk.

Mieszkańcy Tuchomka zamówili już części do kolejnych dwóch pojazdów. - Idzie zima. Będzie więcej czasu, aby dłubać - śmieje się P. Mielnik. W nowych chcą od razu wprowadzać ulepszenia i korygować błędy, które popełnili w poprzednich. - Te, którymi aktualnie jeździmy, również weźmiemy na warsztat. Chcielibyśmy przenieść napęd z tylnego koła na napęd centralny - pedały, a przerzutki z kolei na tylną piastę. Myślimy też o użyciu cieńszych materiałów, które spowodują, że pojazd będzie lżejszy - wymienia L. Kupczyk. Planują też montaż osłony na przedzie. - Opór powietrza jest dość spory, a to by je rozbiło. Każde źródło światła ma osobne zasilanie. Myślimy nad tym, aby skonstruować jedno wspólne dla wszystkich - dodaje A. Borzyszkowski. Na pewno pojawi się też miejsce na bidon czy telefon. - Musimy to tak przemyśleć, aby nie wadziło podczas jazdy. W przyszłości pomyślimy może o niewielkiej przyczepce. Będzie można np. zabrać ze sobą namiot - zastanawia się P. Mielnik.

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Reklama

Wideo kurierbytowski.com.pl




Reklama
Wróć do