
- To święto nie jest tylko po to, żeby tego dnia obdarowywać panie kwiatami, czekoladkami, pięknymi gestami czy dobrym słowem. Ma też wskazywać na równe prawa kobiet i mężczyzn, skłaniać do refleksji - mówił Grzegorz Piekarski w Bibliotece Miejskiej w Bytowie na spotkaniu „Biblioteka na obcasach, czyli kobiety o kobietach”. Zaproszono na nie bytowianki zajmujące kierownicze stanowiska.
Spotkanie z okazji Dnia Kobiet w pracowni Orange Biblioteki Miejskiej w Bytowie odbyło się 7.03. Bohaterkami były prezes Szpitala Powiatu Bytowskiego Beata Hinc, prezes Bytowskiej Spółdzielni Mieszkaniowej Izabela Metel, kierownik Centrum Integracji Społecznej w Bytowie i była wiceburmistrz Bytowa Lucyna Rakowicz oraz prezes Fundacji Rozwoju Lokalnego „Parasol” Anita Radtke. Miała się pojawić również sekretarz miasta Danuta Karcz-Karczewska, ale z powodów osobistych nie mogła przybyć. Zapowiedziano za to gościa specjalnego, czyli wicestarostę powiatu krapkowickiego, Sabinę Gorzkullę, która miała dołączyć w trakcie spotkania. Rozmowę poprowadził dr Grzegorz Piekarski, zastępca dyrektora Instytutu Pedagogiki Akademii Pomorskiej w Słupsku.
Pierwsze pytanie dotyczyło kobiecości, jednak nasze panie od razu przeszły do swojej definicji sukcesu. - Moją miarą sukcesu jest spełnienie i zadowolenie z tego, co robię. Robienie tego, co lubię i w czym czuję się dobrze. Choć czasami bywa trudno, wiadomo - mówiła B. Hinc. - Samym sukcesem jest to, że w ogóle jesteśmy, że żyjemy, że dane nam jest działać, robić coś nie tylko dla siebie i rodziny, ale i dla całego społeczeństwa - dodała L. Rakowicz. - Ważne, aby znaleźć też przestrzeń dla siebie. Praktycznie cały swój czas wolny poświęcam innym ludziom, a też trzeba się zatrzymać i znaleźć czas dla siebie, nie zapominajmy o sobie - mówiła A. Radtke. - Dla mnie sukcesem jest życie według własnych zasad. Czyli tak, żebym była zadowolona z tego, co robię. Życie jest zbyt krótkie, żeby tylko się podporządkowywać innym - dodała I. Metel.
A jakie cechy sprzyjają osiągnięciu sukcesu? - To chyba dojście do takiej postawy i przekonania, że jestem „good enough”, że mogę, umiem, potrafię i jestem tą właściwą osobą, która się do tego nadaje - uważa I. Metel. - Ważne jest tutaj również to, żebyśmy to, co w życiu robimy, starały się wykonywać jak najlepiej. Tak naprawdę ciągle jesteśmy oceniani, czy jest się kobietą, czy mężczyzną. I ta opinia o nas gdzieś tam sobie wędruje. W momencie, kiedy nasza praca jest zauważana, bo to, co robimy, jest robione dobrze, najlepiej jak potrafimy, to myślę, że to jest właśnie bardzo ważne - mówiła L. Rakowicz. - To zależy, jakie ktoś sobie postawi cele w życiu. Czasem sobie myślę: kto jak nie ja. Stawiam przed sobą zadania. Kiedyś dostałam książkę „Kobieta sukcesu”. Przeczytałam ją trzy razy i wywnioskowałam, że chyba parę cech u siebie z niej znalazłam. To m.in. stanowczość i upór, który jest bardzo potrzebny kobiecie w odniesieniu sukcesu, bo trzeba się przepychać łokciami - mówiła prezes szpitala. - Kobiety są bardzo ambitne. Ktoś powiedział: Mężczyźni widzą dalej, ale kobiety głębiej. To jest też taki mój wyznacznik. Nie ma dla mnie rzeczy, której się nie da zrobić. Jestem też bardzo uparta i dążę do celu - mówiła A. Radtke. - Myślę, że pracowitość jest też cechą opisującą kobiety, ale również ciekawość świata, siebie, czy dam radę, czy rzeczywiście jest szansa na to, że kobieta może osiągnąć sukces - mówiła kierownik CIS-u.
Panie mówiły też o tym, jak się znalazły na tej drodze zawodowej. - Wcześniejsze doświadczenie i zajęcia miały wpływ na to, gdzie jestem dzisiaj. Pomocne są wykształcenie, zdobywanie umiejętności, kwalifikacji, biorąc w czymś udział, rozwijamy się. Gdy stoimy w miejscu, to tak naprawdę się cofamy. Pamiętam, jak panią Beatę pierwszy raz zobaczyłam po tym, jak zostałam prezesem, i zażartowałam: „Spodobało mi się, jak do pani mówią »pani prezes«, ja też tak chciałam” - wspominała z uśmiechem I. Metel. Prowadzący dodał do tego: - Najnowsze badania naukowe potwierdzają, że słowa wypowiadane na głos mają moc i performatywną siłę, taką, że nie tylko zmieniają rzeczywistość, ale i nas samych - mówił G. Piekarski. Potwierdziła to B. Hinc. - Koleżanki, z którymi zaczynałam pracę na oddziale chirurgii, przypomniały mi, że pierwszego dnia powiedziałam: „Ja i tak tu będę szefem”. Trzeba uważać na to, co się mówi na głos - mówiła z uśmiechem.
Poruszono też temat rodziny, podziału obowiązków. Zgodnie uznano, że za dom nie odpowiada się samemu, a rozwijać się zawodowo może zarówno mężczyzna, jak i kobieta. - Wychowuję sama trójkę dzieci. Włączam je w też pracę, bo duża jej część to wolontariat, i tego też ich uczę - mówi A. Radtke. - Myślę, że nie udałoby nam się osiągnąć tego wszystkiego, gdyby nie wsparcie rodziny, zrozumienie, pomoc, np. kiedy my pełnimy obowiązki służbowe, naszymi dziećmi zajmuje się mąż, dziadkowie. Mamy też z kim porozmawiać. Włączanie członków naszej rodziny w to, co robimy, jest plusem - przekonywała L. Rakowicz. - Ja też nie byłabym dziś w tym miejscu, w którym jestem, gdyby nie najbliższa rodzina. Mój mąż poświęcił dużo swojego czasu, aby się zająć małymi dziećmi, kiedy ja studiowałam, uczyłam się wszystkiego od początku. Bez niego nie ma mnie, za co jestem mu bardzo wdzięczna - przyznała B. Hinc. - Kiedy angażowałam się w wiele rzeczy, mąż powtarzał, że robię za nas dwoje, więc on nie musi się angażować - żartowała I. Metel, dodając: - Moja rodzina przyzwyczaiła się, że często nie ma mnie w domu, w coś się angażuję. Ale tak wybraliśmy i wszyscy to akceptujemy. Mężczyzna może się nauczyć robić zakupy i gotować, to nic niezwykłego w tych czasach.
Na pytanie o inspirujące kobiety w ich życiu, panie głównie opowiadały o swoich mamach. - Jest pierwszą kobietą, która otworzyła mi oczy na to, że trzeba coś robić i trzeba o siebie zadbać. Zawsze mi powtarzała, że muszę być niezależna finansowo. To mi dało kopa i myślenie o tym, że pomimo wszystko muszę zadbać o własną edukację, o własne życie - mówiła prezes szpitala. - Mama pokazała mi, jak żyć, pracować, wychowywać dzieci. Jestem jej bardzo wdzięczna. Zaczynając pracę w fundacji, często przyglądałam się też pracy mojej prezes, inspirowała mnie. Jej zaangażowanie, poświęcenie, pomoc ludziom. Też chciałam tego spróbować. Kiedy zaprosiła mnie na spotkanie i zaproponowała prowadzenie fundacji, byłam naprawdę szczęśliwa i wdzięczna, że mogę tę część jej działalności wziąć na swoje barki, że ktoś mi daje taką dużą odpowiedzialność za działania na rzecz innych - opowiadała prezes „Parasola”.
Prowadzący poruszył temat stereotypów, krzywdzących wobec kobiet frazeologizmów, niższych zarobków, stanowisk „zarezerwowanych” dla mężczyzn. - Jak do tej pory spotykam się raczej z pozytywnymi reakcjami. BSM istnieje od 1965 r., jestem siódmym prezesem i pierwszą kobietą na tym stanowisku. Postrzeganie, że to funkcja dla mężczyzn, ostatnio zaczyna się zmieniać. W większość słyszę słowa: „Cieszymy się, da pani sobie na pewno radę” - zauważyła prezes BSM. - To, że jesteśmy kobietami, to nie jedyna cecha, którą posiadamy. Kształtuje nas wiele rzeczy, wiedza, doświadczenia, umiejętności i dużo innych. To nie do końca tak, że nam jako kobietom jest trudniej czy łatwiej. Możemy się odnaleźć wszędzie, a to, czy damy radę, zależy nie tylko od tego, czy jesteśmy kobietami, ale też od innych czynników, cech, tego, co powoduje, kim naprawdę jesteśmy - mówiła L. Rakowicz.
- Jeśli chodzi o pracę z mężczyznami, zawsze staram się w naszej ekipie mieć i pana, i panią, i dzieci. Łączymy wszystko i wtedy to fajnie hula. Mężczyzna inaczej patrzy na świat. Pracując razem, możemy spojrzeć na różne rzeczy z różnych perspektyw, połączyć to i bardzo fajne rzeczy z tego wychodzą - mówiła A. Radtke. - Ja na pracowników patrzę w ten sposób: albo jest dobry, albo zły, nieważne, czy to mężczyzna, czy kobieta. W ciągu 24 lat pracy, nie byłam w żaden sposób dyskryminowana ze względu na płeć - mówiła I. Metel. - Współpraca między kobietami a mężczyznami jest potrzebna w każdej dziedzinie. Każda z nas będąca na stanowisku potrzebuje czasem mężczyzny u boku, który też pomoże i pokieruje. Ale spuentuję to powiedzeniem: gdzie diabeł nie może, tam babę pośle - mówiła B. Hinc.
G. Piekarski poruszył ciekawy temat feminatywów. Pokazał fragmenty wydawnictw z lat 20. ub. wieku, w których na porządku dziennym było używanie wyrazów typu „dyrektorka”, „kurierka”, „zastępczyni”, „aresztantka”, „wywiadowczyni”, „strzelczyni”. Prowadzący udowodnił, że feminatywy to nie wymysł współczesności, ale tradycja, znajdujemy je także w słowniku pod red. Witolda Doroszewskiego (wydawanego w latach 1958-69). Zaprezentował również grafiki i film, w którym pokazano, jak ważne są feminatywy w postrzeganiu zawodów, m.in. wśród dzieci. Za tymi formami opowiada się również najnowsze stanowisko Rady Języka Polskiego. - Mnie to razi, dziwnie brzmi. Jakoś tego nie czuję - przyznała jednak I. Metel. - To forma gramatyczna, która mi kompletnie nie pasuje. Wolę, jeśli ktoś powie „pani kierownik”, jeśli chce określić moją płeć - dodała L. Rakowicz. W trakcie rozmowy do spotkania dołączyła S. Gorzkulla. - 10 km przed Bytowem zepsuł mi się samochód - tłumaczyła swoje spóźnienie, dodając: - Używanie feminatywów to pewnie kwestia dowolności. W powiecie krapkowickim przyjęło się słowo wicestarosta. Mnie to nazewnictwo nie przeszkadza. Na pieczątce mam tę formę, jest ona też zapisana w ustawie. Trudno, żebym się na to obrażała.
G. Piekarski zapytał też panie o pasje, sposoby na odprężenie. - Wydajemy dużo kasy na masaże - śmiała się L. Rakowicz, dodając po chwili: - Myślę, że każdy z nas ma jakieś zainteresowania, a fajnie, kiedy z pasji rodzi się nasza praca i ta praca jest jednocześnie naszą pasją. Jeśli możemy wykonywać to, co sprawia nam ogromną przyjemność, to przełoży się to też na jakość pracy. Natomiast jeżeli chodzi o to, jak odreagowuję to, co w pracy jest trudne, to poza regeneracją ciała, poświęcam się pasjom regenerującym umysł. Uwielbiam rękodzieło. Trudno było mi określić, kim chcę zostać, bo wachlarz moich zainteresowań jest tak szeroki, że naprawdę miałam z czego wybierać. W przypadku I. Metel sposobem na odreagowanie jest sport. - Biegam, biorę udział w zawodach - mówiła. - Moi znajomi mówią, że to się leczy u terapeuty, ale moją największą pasją jest moja praca. Naprawdę kocham to, co robię. Wynika to pewnie z tego, że lubię ludzi, pomagać im, inspirować. Dużo czasu poza biurem spędzam na pisaniu projektów, spotykaniu się z różnymi osobami. Ale gdy zdarzają się trudniejsze chwile, lubię uciec w zaciszne miejsce, nie mówiąc nikomu dokąd, aby nikt mnie nie odnalazł. Od jakiegoś czasu bardzo lubię też chodzić po górach - mówiła S. Gorzkulla. - Kocham swoją pracę i zajmuje mi ona tyle czasu, że z pasji już jakiś czas temu musiałam zrezygnować. A tak naprawdę ukojenie, refleksję i ładowanie akumulatorów przynosi mi również chwila samotności. Dla duszy dobra książka, dla ciała masaż - mówiła B. Hinc. - Gdy zadałeś pytanie, zaczęłam się zastanawiać, co ostatnio zrobiłam dla siebie. Dużo pracuję, ale staram się znajdować przestrzeń dla siebie, spędzenie czasu z rodziną. Myślę o tym, żeby wrócić do moich pasji, czyli grania na gitarze i malowania - mówiła A. Radtke.
Rozmawiano też o uniformach, które przypisywane są kobietom sukcesu, a także o Bytowie, o którym każda z pań potwierdziła, że to piękne miasto. Na koniec podzieliły się planami zawodowymi. - Chcę dalej się rozwijać, kształtować. Rozpoczęłam dwa kolejne kierunki studiów podyplomowych. Stawiam na rozwój swój, CIT-u i jego uczestników - powiedziała L. Rakowicz. - Dopiero zaczynam tak naprawdę pracę na tym stanowisku. Ale mam tak dużo postawionych sobie celów, że jeszcze długo mam zamiar je zajmować - mówiła z uśmiechem I. Metel, dodając: - Studiuję, mam też pomysł na kolejny kierunek. Cele mnie nakręcają, wyzwania inspirują. B. Hinc również stawia na naukę. - W zasadzie nauka, samokształcenie jest u mnie non stop. Zaczynam dzień od przepisów, rozporządzeń, rynku zdrowia. Należy też pamiętać, że na stanowiskach się bywa, raz się jest prezesem, raz się nie jest prezesem, a człowiekiem i tą silną kobietą się pozostaje nadal - podsumowała prezes szpitala. - Pamiętajmy też o tym, że szczęśliwa kobieta to zdrowa kobieta, dlatego badajcie się, korzystajcie z badań profilaktycznych - apelowała na koniec S. Gorzkulla.
Nie zabrakło kwiatów dla pań, dyrektor bohaterkom i prowadzącemu spotkanie wręczył również czekoladki w kształcie buta na obcasie. S. Gorzkulla obdarowała także uczestników płytami Alicji Majewskiej. - To pierwsze, ale nie ostatnie spotkanie z tego cyklu. Co roku będziemy zapraszać panie do panelu dyskusyjnego. Będą to spotkania tematyczne, np. o kobietach, które działają społecznie, o kobietach sportu - zapowiedział Jacek Prądziński, dyrektor Biblioteki Miejskiej w Bytowie.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!