Reklama

W Bytowie otwarto Centrum Terapii Naturalnej „Pełnia”

16/01/2021 17:20

Dźwiękiem, wibracją, zapachem lub dotykiem potrafią przywrócić zdrowie i równowagę w organizmie. Przy okazji mogą przywołać wspomnienie, pobudzić trawienie czy wyzwolić spontaniczny śmiech. Magdalena Hrehorowicz otworzyła w Bytowie Centrum Terapii Naturalnej „Pełnia”, w którym razem z Olgą Rutkowską, Martyną Migier i Katarzyną Dwulit prowadzą zabiegi i konsultacje.

Medycyną naturalną Magdalena Hrehorowicz interesuje się od dawna. - Już w liceum obracałam się w kręgu osób, które się nią fascynowały. Specyficznie się odżywiały, uprawiały jogę, rozwijały się duchowo. Z dzieciństwa pamiętam z kolei, jak moja mama zajmowała się ziołami, suszyła rośliny, robiła miody roślinne - mówi Magdalena Hrehorowicz, z zawodu grafik, absolwentka gdańskiej Akademii Sztuk Pięknych. - Kiedy miałam wymyślić temat na dyplom graficzny, też postawiłam na ten związany z medycyną chińską. Stworzyłam miniksiążkę kucharską o odżywianiu według Pięciu Przemian - opowiada. Zawodowo przekwalifikowała się po czterdziestce - z grafika na terapeutę medycyny naturalnej. - W zasadzie zaczęło się od tego, że chorowały nam dzieci. Ciągle jeździliśmy po lekarzach, wydawaliśmy na nich fortunę. Miałam w końcu dość tych wszystkich syropków naszpikowanych cukrem i chemią oraz przepisywaniu antybiotyków na zwykłe wirusówki. Spróbowaliśmy u homeopaty. To był przełom. Wcześniej w ogóle w to nie wierzyłam, ale kiedy Majeczka w wieku kilku miesięcy zachorowała na ostre zapalenie oskrzeli, na granicy zapalenia płuc, spróbowaliśmy tej metody. Wieczorem podałam pierwszą dawkę środka homeopatycznego, a już w nocy mniej kaszlała. Wyzdrowiała błyskawicznie. Potem wielokrotnie korzystaliśmy z homeopatii i za każdym razem przekonywaliśmy się, jak bardzo działa - tłumaczy M. Hrehorowicz.

W tamtym czasie jeszcze bardziej zaczęła interesować się medycyną naturalną. Dowiedziała się też, że jej znajoma Izabela Milczarek otwiera w Gdańsku pierwszą szkołę refleksoterapii, czyli leczniczego masażu, w którym stymuluje się receptory na stopach odpowiadające za określone narządy. - Intuicyjnie poczułam, że muszę się zapisać. Iza też mnie do tego zachęcała. Poszłam na rozmowę wstępną i po niej rozpoczęłam naukę - mówi M. Hrehorowicz, która dyplom uzyskała rok temu. Obecnie uczy się w renomowanej szkole medycyny orientalnej TOMO w Gdańsku. - Intensywnie zgłębiam wiedzę na temat TCM (Tradycyjna Medycyna Chińska ma ok. 4000 lat praktyki i doświadczenia!), dietetyki. Dowiedziałam się m.in., na czym polega proces choroby i że generalnie wynika ona z braku równowagi w organizmie. Kiedyś myślałam, że to przypadek, kogo dopadnie. Okazuje się, że trzeba spełnić mnóstwo warunków, żeby zachorować na określoną chorobę - mówi.

WCHODZICIE W TO?

O otworzeniu własnego gabinetu w Bytowie myślała już po ukończeniu refleksoterapii. - Miałam doświadczenie, bo ciągle masowałam stopy i twarze znajomym, rodzinie i nie tylko. To moja wielka pasja. W uruchomieniu działalności niestety przeszkodziła pandemia, zmieniła się też lokalizacja. Wszystko się przedłużało. Otrzymałam dotację i zaprosiłam do współpracy zaprzyjaźnione terapeutki. Od tego zależało, czy będzie to po prostu gabinet refleksoterapii, czy centrum terapii naturalnej z prawdziwego zdarzenia - mówi M. Hrehorowicz. Z Olgą Rutkowską, Martyną Migier i Katarzyną Dwulit znają się od kilku lat. Ich dzieci chodzą do jednego przedszkola, panie działają razem m.in. w Kooperatywie Kaszubskiej. - Pokazałam im to miejsce, były zachwycone - mówi M. Hrehorowicz, której działalność mieści się w lokalu przy ul. Bursztynowej 2/4 (nad sklepem Żabka). - Jest tu jasno, przestronnie, przyjemnie, czuć dobrą energię - mówi M. Migier. - Dziewczyny poczuły potencjał i weszły w to razem ze mną - nie kryje radości M. Hrehorowicz. Otwarcie „Pełni” odbyło się 30.11.2020 r. - Akurat w czasie księżycowej pełni - dodaje.

O. Rutkowska zajmuje się w niej masażem z aromaterapią. Pochodzi z Mazowsza, a do nas przeprowadziła się kilka lat temu z Trójmiasta. - Masaż zaspokaja m.in. potrzebę dotyku, sam w sobie ma moc terapeutyczną. Ludzie potrzebują bliskiego kontaktu z drugim człowiekiem. Słuchania siebie nawzajem, poznawania, budowania relacji, a także kontaktu z naturą. Aromaterapię lubię za to, że to praca z czystą esencją roślin. Stosuję olejki najlepszej jakości, ale trzeba ich używać ostrożnie, bo to bardzo silne substancje. Masaż z aromaterapią wymaga określonego schematu działania. Ważne, które olejki, w jakim momencie wykorzystuję - mówi O. Rutkowska, która ukończyła kurs masażu raindrop. - Łączy on różne techniki medycyny chińskiej z akupresurą. Esencje roślinne bardzo głęboko wchłaniają się w ciało i działają na poziomie komórkowym. Uwalniają napięcia, zwalczają infekcje, stany zapalne, pomagają przy bólach - wymienia O. Rutkowska.

Za nią w nasze strony przeprowadziła się M. Migier. Obie panie wspólnie z innymi przyjaciółmi prowadziły w Trójmieście leśne przedszkole. - Kiedy Olga już tu mieszkała, poczułam taki zew, że też chciałabym przyjechać na Kaszuby. Dzięki niej poznałam m.in. Magdę i Kasię. Kiedy tu przyjechałam, chciałam wnieść coś od siebie, pracować z ludźmi, planuję m.in. organizować warsztaty rękodzieła - mówi M. Migier, która własnoręcznie wykonuje m.in. biżuterię. - Ale myślałam o czymś jeszcze. Kiedy mieszkałam w Trójmieście, chodziłam na koncerty mis i gongów, które organizowała moja przyjaciółka Basia Pączkowska. Ukończyłam u niej kurs terapii dźwiękiem. Magda zachęciła mnie wtedy, żebym kupiła te misy i tutaj z nimi podziałała. Tak też zrobiłam - mówi M. Migier. W „Pełni” prowadzi terapię dźwiękiem. Instrumenty, którymi się posługuje, to misy tybetańskie różnej wielkości, m.in. stawowa, brzuszna, głowy, a także gong. Misy kładzie się na leżącej osobie, a także obok, i uderza w nie specjalną pałką w odpowiednim kierunku. To wywołuje dźwięk i wibracje, które oddziałują na konkretne części ciała. - Daje to niesamowity efekt, wibracje wnikają w ciało i zaczynają w nim robić „porządek”, wyrównują energię, harmonizują procesy w ciele. Powoduje też odprężenie, rozluźnienie. Działają na emocje, potrafią np. pobudzić wspomnienia. Trzeba z tym pracować ostrożnie. Dzieci np. lubią mieć kładzione na siebie te instrumenty, podoba im się to obciążenie. Z kolei jeden pan raz podczas kąpieli dźwiękowej przysypiał i nawet nie czuł, że położyłam mu misę na czole - mówi M. Migier. Wspomina też zabieg, który wywołał u pacjentki nieoczekiwaną reakcję. - W trakcie masażu dźwiękiem nagle pani zaczęła się bardzo śmiać. Była mi za to niesamowicie wdzięczna, bo przyznała, że trudno jej było w ostatnim czasie wydobyć z siebie tego typu emocje - mówi M. Migier. Planuje organizować również koncerty gongów. - Podczas nich ludzie leżą pod kocykami, mogą założyć też opaski na oczy i zupełnie się odprężają. Chcemy to zrobić razem z Kasią - mówi M. Migier.

Z kolei K. Dwulit w centrum zajmuje się masażami ajurwedyjskimi i kamertonami. W Bytowie prowadzi przedszkole Montessori, a także zajęcia z jogi w Studiu Mandala Yoga & Ayurveda. Ayurveda to hinduska medycyna naturalna i zarazem filozofia życia w zdrowiu i równowadze. - Uczyłam się jej m.in. w Atmie Akademii Ajurwedy czy w Indiach w Instytucie Jiva, masażu z kolei w Akademii Masażu Karuna w Rytlu. Wszystko to połączyłam z dźwiękiem i rozpoczęłam pracę z kamertonami. Ukończyłam kurs Muzykoterapii Dogłębnej - Komórkowej oraz Kurs Nauczycielski Jogi - mówi K. Dwulit. - Ajurwedyjski masaż działa relaksująco i odtruwająco na organizm, poprawia samopoczucie, niweluje stres, aktywizuje system odpornościowy, odżywia i ujędrnia skórę. Wykorzystuję do niego naturalne oleje ziołowe wg najstarszych hinduskich receptur - tłumaczy M. Dwulit. Z kolei lubiących dźwięk i jego wibracje, zaprasza również na terapię kamertonami. To niewielkie przyrządy, które znane są raczej jako stroiki muzyczne. Ale znalazły również swoje zastosowanie w terapii. - Ich fale dźwiękowe oczyszczają, regulują, dostrajają aurę/biopole, ciało oraz umysł człowieka. Kamertony dotykają wszystkich tych płaszczyzn jednocześnie. Dostrajają to, co jest w nas rozstrojone, doprowadzając nas do stanu harmonii - mówi M. Dwulit.

ILE MÓWIĄ O NAS NASZE STOPY?

M. Hrehorowicz w „Pełni” wykonuje głównie zabiegi z zakresu medycyny chińskiej - refleksoterapię stóp i głowy, terapię ciepłem - bańki ogniowe, moksybucję, świecowanie uszu. Integralną częścią terapii jest również konsultacja dietetyczna wg zasad TCM jako podstawa w procesie zdrowienia. Przed zabiegiem przeprowadza z pacjentem szczegółowy wywiad. - Pytam praktycznie o wszystko, oglądam też język, badam puls itd. Zanim przechodzę do stóp, wiem już mniej więcej, z czym mam do czynienia. Często ludzie przychodzą i mówią, że w zasadzie wszystko jest okej, ewentualnie mają jakieś drobne schorzenie, a ja już po wywiadzie, obserwacji języka, stóp widzę, że dzieje się coś złego. Nieraz medycyna zachodnia nie widzi jeszcze symptomów choroby, wyniki laboratoryjne często wychodzą dobrze  - a mimo to człowiek nie ma energii, źle się czuje. I tutaj ogromne pole do popisu ma medycyna chińska, która potrafi wykrywać patologie już w bardzo wczesnych stadiach. Kładzie duży nacisk na profilaktykę. Raz podczas zabiegu na stopach koleżanki poczułam u niej na receptorze jelita grubego jakieś złogi. Zapytałam ją wprost, czy wypróżniała się dziś rano. Przyznała, że nie i że ogólnie ma problemy z zaparciami. Już w połowie zabiegu zadziałał na tyle, że szybko musiała biec do toalety. Z kolei inna pacjentka cierpiała na bezsenność. Już po pierwszym zabiegu refleksoterapii stóp udało jej się zasnąć - mówi M. Hrehorowicz.

Stosuje również terapię redukcji stresu metodą Acces Bars. Polega ona na dotykaniu 32 punktów na głowie pacjenta, odpowiadających za różne aspekty naszego życia. - Daje świetne rezultaty u osób zestresowanych, przygnębionych, ale działa też na wielu poziomach. Dzięki dotykaniu głowy, pacjent zaczyna np. odrzucać nieswoje przekonania, poglądy. Każdy reaguje inaczej, jedni wychodzą jak na skrzydłach, inni zasypiają, niektórzy nawet po minucie trzymania rąk na głowie. Twórca tej metody mówi, że w najgorszym wypadku po zabiegu poczujesz się jak po najlepszym masażu, w najlepszym - zmienisz swoje życie - mówi M. Hrehorowicz. W „Pełni” pierwszą sesję Acces Bars oferuje za darmo dla osób w ciężkiej sytuacji życiowej i finansowej. - Włączyłam się w światową akcję społeczną dla tych, którzy są zestresowani, a których nie stać na zabieg, bo w wyniku pandemii stracili np. pracę - dodaje.

ZACHOWAĆ RÓWNOWAGĘ

- To, co tu z dziewczynami robimy, ma na celu m.in. harmonizację wszystkich procesów w ciele, a także redukcję stresu. Już sam moment, kiedy odprężamy się podczas zabiegu, działa leczniczo na organizm - zaznacza M. Hrehorowicz. Koleżanka zapytała ją, dlaczego otwiera gabinet w najgorszym momencie na biznes. - To właśnie najlepszy moment! Możemy pomóc w tych trudnych czasach, naturalnie wzmacniać odporność na różnych poziomach. Żeby ludzie zmęczeni, zestresowani, schorowani mieli gdzie pójść - twierdzi właścicielka „Pełni”.

Terapeutki zaznaczają, że ważna jest profilaktyka. - Nie należy czekać, aż coś nas rozłoży, tylko zapobiegać - mówią. - Nie chcemy, by ktoś nam zarzucił, że jesteśmy przeciwne medycynie zachodniej, absolutnie nie. Jest bardzo ważna i potrzebna, antybiotyki często ratują życie. Nam chodzi o to, żeby zrobić wszystko, aby nie dopuścić do sytuacji, kiedy ten antybiotyk będzie konieczny - mówią. Przekonują, że w naturalnych metodach leczenia chodzi o to, żeby pozwalać ciału na samouzdrowienie. - Mamy wbudowane mechanizmy samoleczenia, nasze ciała są bardzo mądre, ale trzeba ich słuchać - mówi O. Rutkowska. - Kiedy więc jesteśmy zmęczeni, to nie pijemy kolejnej kawy, tylko się kładziemy, kiedy jest zimno, to nie jemy surówek i jogurtów, lecz ciepłą zupę - podaje przykłady M. Hrehorowicz. „Pełnia” zakłada uzdrowienie na wszystkich płaszczyznach: ciała, umysłu i ducha. - Wiele osób nie ma też świadomości, jak dietą można leczyć. Jak ważne jest odpowiednie odżywianie - dodaje M. Hrehorowicz.

Terapeutki w planach mają warsztaty związane z medycyną naturalną. - Myślimy o wykładach ciekawych ludzi, którzy mają na ten temat wiedzę, a znamy ich sporo - mówi M. Migier. M. Hrehorowicz wierzy, że do „Pełni” przyciągnie nie tylko mieszkańców Bytowa. - Znam sporo osób, które jeżdżą stąd do Trójmiasta, bo nie ma kto im postawić baniek, zrobić aromaterapii czy refleksoterapii. Stwierdziłam, że w Bytowie też możemy coś takiego mieć. To, że nie jest to wielkie miasto, nie znaczy, że ludzie nie mają potrzeb. Widzimy, że coraz więcej osób interesuje się tym, co robimy. Mam taką wizję - może i na wyrost - że będą nas jeszcze odwiedzać ludzie nie tylko z Bytowa - dodaje M. Hrehorowicz.

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Reklama

Wideo kurierbytowski.com.pl




Reklama
Wróć do