
Torty, owsiane ciasteczka z dodatkiem buraka, żelki z jabłek z dodatkami, a może schab wędzony drzewem owocowym? U PsychoBabki na pewno zjemy smacznie.
Ci, którzy korzystają z Kaszubskiej Kooperatywy, zapewne mieli już okazję skosztować pysznych wypieków Kariny Raszewskiej znanej jako PsychoBabka z Mądrzechowa (gm. Bytów). Jej słodka oferta jest bardzo bogata, uzależniona poniekąd sezonem i dostępnością owoców, warzyw i ziół.
Od jakiegoś czasu w jej ofercie pojawiły się również kiełbasy i wędzonki, m.in. szynki i schaby pod szyldem Jaśkowa Dolina. Jednak to nie jest prawdziwa miłość, a jak sama twierdzi, potrzeba zdrowszego jedzenia. Jej prawdziwą pasją są słodkości, którą odkryła stosunkowo niedawno.
A MOŻE MINIMUZEUM KASZUBSKIE?
- Pierwsza była agroturystyka Jaśkowa Dolina. W rodzinnym domu mojego taty zamieszkałam kilka lat temu. Postanowiłam wykorzystać potencjał tego miejsca. To duże gospodarstwo ze sporym kawałkiem ziemi. Wokół znajdują się lasy. Jest cisza i spokój. Z dala od zgiełku miasta. Czego chcieć więcej, aby odpocząć - mówi Karina Raszewska. Jaśkowa Dolina znajduje się niespełna kilometr od ruchliwej krajowej 20. Do gospodarstwa prowadzi polna droga. Nie słychać tu nic prócz szumu drzew i śpiewu ptaków. Najbliżsi sąsiedzi mieszkają dobre kilkaset metrów dalej. - 7 lat temu zaadaptowaliśmy pomieszczenie gospodarcze na salę kominkową i faktycznie od tego się zaczęło. Wkrótce powstały pokoje. Wynajmowaliśmy i organizowaliśmy mniejsze uroczystości do ok. 30 osób. Jako pierwszą wyprawiliśmy 18 mojej córki Darii - tłumaczy właścicielka. - Obecnie działalność agroturystyki ze względów rodzinnych została zawieszona, ale być może wznowimy ją w trochę innej formie, bo pomysłów jest wiele. Bardzo mi zależy, aby to miejsce nawiązywało do kaszubszczyzny - dodaje K. Raszewska.
Właścicielka ma sporo planów na rozwój Jaśkowej Doliny. Najciekawszym wydaje się wydzielenie pomieszczenia na kaszubskie minimuzeum. - To marzenie mojej mamy i chcę je spełnić. Sporo sprzętów gospodarczych, jak i domowego użytku, które mamy w naszym gospodarstwie, jest takich samych jak w naszym zamkowym muzeum. Zobaczymy, co z tego pomysłu wyjdzie - tłumaczy K. Raszewska.
Pani Karina czuje się bardzo związana z regionem. M.in. od 16 r.ż. tańczy w Kaszubskim Zespole Pieśni i Tańca „Bytów”. - Pamiętam, kiedy pan Roman Szymański chodził po szkołach i zachęcał do wstąpienia w szeregi zespołu. Tak mnie zwerbował. Wciągnęłam się bez reszty. Do dziś staram się występować z grupą na większych uroczystościach. Troje moich dzieci również jest bardzo związanych z zespołem. Mam nadzieję, że rozpoczęłam rodzinną tradycję i kolejne pokolenia też będą tańczyć tradycyjne, ludowe tańce - dodaje z uśmiechem K. Raszewska.
PSYCHOBABKA, CZYLI Z MIŁOŚCI DO SŁODKOŚCI
Jaśkowa Dolina to niejedyny pomysł na życie K. Raszewskiej. Jeden z nich realizuje od 2 lat. - Znajdowałam się na jednym z większych zawodowych zakrętów. Pamiętam jak dziś, że pojechałyśmy do Gdyni z córką, bo jej ukochany pies musiał przejść poważną operację. Zamiast czekać w przychodni, siedziałyśmy na klifach, rozmawiając. Od jakiegoś czasu byłam bardzo zaangażowana w pieczenie ciast. Miłość i pasję odkrywałam stopniowo. Słodkości wędrowały początkowo do znajomych i rodziny. Informacje o tym, że moje torty są smaczne, rozchodziły się pocztą pantoflową i docierały do postronnych osób. Pojawiały się więc pytania, czy i im bym nie upiekła. Razem z córką debatowałyśmy, czy zainteresowanie przekuć w biznes. Oprócz samej sprzedaży wypieków pojawił się pomysł blogu. Lubię mieć od razu cały plan w głowie, łącznie z nazwą. Łatwiej mi się zaczyna. Córka zaproponowała PsychoBabkę - wspomina K. Raszewska.
- Kiedy ogłosiłam „światu” powstanie PsychoBabki, znajoma zapytała, skąd taka nazwa i czemu. Babka to kobieta, ale też słodki wypiek, a psycho... bo jestem inna, pozytywnie zakręcona. Po kilku dniach napisała mi coś, co jest chyba kwintesencją i przepiękną definicją mojej nazwy i mnie: „Psycho oznacza duszę. Dla mnie zatem jesteś kobietą, która w słodki sposób częstuje słodyczą swych wypieków, aby na duszy zrobiło się lżej, cieplej i przyjemniej (...), gdzie jest miłość, ciepło, nadzieja i pasja podkreślona chęcią rozwinięcia skrzydeł skrytego Anioła”. To tylko tyle i aż tyle - mówi K. Raszewska.
Początki pieczenia nie zawsze były kolorowe. - Zanim ciasta stały się moją pasją, zdarzało się, że wychodził mi zakalec. Rodzina jadła, twierdząc, że dobre - mówi z uśmiechem K. Raszewska, dodając: - Początkowo korzystałam z gotowych przepisów dostępnych na internetowych blogach. Dzięki nim uczyłam się różnych technik, łączenia składników, uzyskiwania odpowiednich konsystencji. Znalazłam też przepis na idealny biszkopt, który wykorzystuję do dziś. Próbowałam nieco z nim eksperymentować, ale niekoniecznie wychodziło z tego coś dobrego - tłumaczy mądrzechowianka. Postawiła także na profesjonalne kursy. - Niekiedy podstawowe czy średnio zaawansowane okazują się za łatwe. Ale staram się wynosić z nich jak najwięcej. Przez pandemię nie mogę brać udziału na żywo w szkoleniach. Odbywają się teraz wyłącznie przez internet. Staram się jednak nie spoczywać na laurach i cały czas dowiadywać czegoś nowego, uczyć - mówi K. Raszewska.
W tworzeniu smakołyków unika sztucznych barwników i polepszaczy smaku. - Zwracam uwagę na to, czego używam w kuchni. Sporo warzyw i owoców uprawiamy we własnym ogrodzie. Często wybieram się też po zioła, których dużo rośnie w okolicy. Kiedy robię kolorowy makaron, barwię go np. sokiem z buraka, pokrzywy czy pietruszki. Łatwo przemycić w ten sposób witaminy najmłodszym. Bardzo dobre, chociaż to już z gatunku tych cięższych, są ciasta z dodatkiem pokrzywy - dodaje. - Staram się wspierać lokalnych dostawców i gospodarzy, kupując od nich różne produkty, m.in. podczas Kooperatywy. Jeśli chodzi o torty, to mam swój ulubiony styl dekorowania. I od samego początku jest to czekolada w różnej formie oraz świeże kwiaty. Na przyszły rok muszę w ogrodzie posadzić jeszcze więcej gatunków tych jadalnych. Gdy ktoś prosi, abym upiekła tort i użyła do dekoracji masy cukrowej, po prostu odmawiam. Po co dostarczać dodatkowych porcji cukru, szczególnie najmłodszym? Nie mówiąc o tym, że sporo osób i tak pozbywa się cukrowej otoczki - tłumaczy PsychoBabka, dodając: - Torty to moja największa miłość. Bywa, że widząc osobę, która składa zamówienie, wiem, jaki smak do niej pasuje. I przeważnie mam rację. Coś na zasadzie personalizacji tortu. Uwielbiam bawić się strukturami. Przełożyć żelką. Na spód dać coś chrupkiego, nadawać kremom różne smaki. Takie połączenia różnych warstw tworzą idealną całość, zamiast przekładania wyłącznie bitą śmietaną. W tym roku po raz pierwszy zostałam postawiona przed prawdziwym wyzwaniem. To było upieczenie 3-piętrowego tortu weselnego. Oprócz stresu z samym wykonaniem dochodziła jeszcze obawa przewiezienia bez uszkodzenia. Partnera nie było akurat w domu, a sama nijak po naszej polnej drodze bym go nie dowiozła w jednym kawałku. Z pomocą przyszedł sąsiad. On kierował. Udało się dowieść wypiek w całości. Później młoda para podziękowała, bo wszystkim bardzo smakował. To jest zawsze kluczowy moment, bo za każdym razem trochę się denerwuję, czy trafiłam w gusta - mówi K. Raszewska. Zawsze pyta o alergie pokarmowe osób, które będą wypieku kosztować. - Jakiś czas temu, kilka dni przed realizacją zamówienia, zadzwoniła do mnie klientka, prosząc, aby zrobić coś dodatkowego dla kolegi syna, który będzie obecny na urodzinach, a nie toleruje białka. Zrobiłam mu miniwersję tego samego tortu, zastępując tradycyjny biszkopt - dodaje Raszewska.
BURAK Z ŻURAWINĄ, A DO PIEROGÓW JABŁKA
Dziś sama łączy smaki i tworzy autorskie receptury. - Lubię dodać nieco wariacji, twista do potraw. Nie robię ciast, do których nie mam przekonania. Gdy widzę przepis, to wiem, jak go zmienić, zmodyfikować, aby stworzyć coś nowego. Lubię próbować nowych połączeń smakowych. Ostatnio zrobiłam pożywne ciasteczka owsiane z dodatkiem buraka. Aktualnie kombinuję z żelkami, które chcę przekształcić w praliny. Do spróbowania zrobiłam buraczane z dodatkiem żurawiny, miodu i nalewki malinowej - oczywiście własnej produkcji. Chłodzi się także żelka jabłkowa z dodatkiem żubrówki. A kiedy dojdzie do tego gorzka czekolada, to może wyjść coś intrygującego - tłumaczy K. Raszewska. Na ryneczku Kaszubskiej Kooperatywy można spróbować jej pysznych wypieków. Niedawno pojawiły się nowości. - „Zielono mi” to trzy rodzaje ciasteczek z pistacjami oraz różnymi dodatkami, m.in. marcepanem własnej produkcji. W głowie mam pomysł na stworzenie 5 smaków, które kolorami będą odpowiadały głównym kolorom używanym w hafcie kaszubskim. Już pierwsze próby w tym kierunku poczyniłam - mówi mądrzechowianka.
Jak co roku na święta pojawią się również pierogi. Te najlepiej wcześniej zamówić. - Przyznam, że ciasto nadal robi moja mama. Lepszego nikt nie potrafi. Ja specjalizuję się w farszach. Tu oprócz tradycyjnych pojawiają się i wariacje. Mięsna wkładka zawiera również jabłko, majeranek oraz boczek. Jeśli ktoś woli na słodko, polecam z twarogiem i skórką pomarańczową. Kiedyś spróbowałam stworzyć pierogi z suszonymi pomidorami. Dobre, ale to nie smaki dla każdego - tłumaczy mądrzechowianka.
UNOSZĄCE SIĘ ZAPACHY WĘDZONEGO MIĘSA
- Najpierw zaczęli moi rodzice. Na domową wędzarnię przerobili niewielki budynek znajdujący się koło gospodarstwa. Widać go z okna naszego domu, co ułatwia proces. Widzimy, kiedy dymu jest mniej i trzeba dołożyć. Używamy drewna pozyskanego z drzewek owocowych, m.in. od znajomych i sąsiadów - tłumaczy K. Raszewska. Mięso przywożą najczęściej od sprawdzonego masarza z okolic Tczewa. - Jesteśmy pewni jakości. Staramy się być świadomymi konsumentami i sprzedającymi. Tu też nie używamy żadnych ulepszaczy smaków poza naturalnymi przyprawami - mówi mądrzechowianka.
Wędzonki i kiełbasy robione są na zamówienie, a w ofercie znajdują się m.in. wędzona swojska kiełbasa, biała parzona, pikantna chorizo, a także szynka, schab i boczek wędzony. Podobna oferta pojawia się również na Kaszubskiej Kooperatywie. - Białą zazwyczaj robimy na Wielkanoc, chyba że ktoś złoży specjalne zamówienie. Wiadomo, że wyrób kiełbas jest bardziej czasochłonny. Co ciekawe, trudno odtworzyć ten sam smak, bo wszystko zależy od mięsa, np. na ile jest poprzerastane. Mimo dodawania takich samych przypraw w odpowiedniej proporcji może wyjść nieco bardziej słone niż robiliśmy wcześniej - tłumaczy K. Raszewska. Przede wszystkim korzystają z przepisów od rodziców. - To tradycyjna receptura, która się sprawdza i jest smaczna. Partner również wkręcił się w wędzenie. I to bardzo. Z początku pomagał rodzicom, a dzisiaj sam zajmuje się całym procesem. Szukając inspiracji czy porady, przegląda fora, grupy w internecie - dodaje z uśmiechem pani Karina. Samo wędzenie trwa ok. 2 dni. Drewno trzeba dokładać co 2-3 godz. - To długi proces, ale mięso wychodzi naprawdę smaczne i przede wszystkim soczyste - mówi K. Raszewska.
Aktualnie oprócz wypieków i blogu odbywa szkolenie z copywritingu, aby zdobyć kolejne umiejętności. W planach jest też książka. Jednak nie chce zdradzać szczegółów. - Marzy mi się rozwinięcie blogu, a także poznanie tajników pracy z profesjonalnej cukierni i kawiarni. Chciałabym również wyruszyć w teren i relacjonować słodką stronę kuchni w niecodziennych miejscach. Być może udałoby mi się pozyskać jakąś stałą rubrykę w czasopiśmie kulinarnym? Pomysłów jest sporo. Zobaczymy, które z nich uda się zrealizować - mówi K. Raszewska.
Podczas najbliższej Kooperatywy Kaszubskiej będzie można zakupić słodkie wypieki, jak i złożyć zamówienie na mięsa na święta. Kiermasz Kooperatywy odbędzie się 2.12. na parkingu przed budynkiem „Parasola” przy ul. Podzamcze w Bytowie. Lokalni gospodarze będą wystawiać się w godz. 16.30-18.30.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!