
- Jeszcze kilka lat temu była tu jedna wielka góra piachu. Od dłuższego czasu chodził nam po głowie pomysł na stworzenie edukacyjnej zagrody związanej z pszczelarstwem. Mamy potrzebne do tego zaplecze, czyli pasiekę, wiedzę i umiejętności - mówi Lubomir Demkowycz, który razem z żoną Jarosławą stworzył w Niezabyszewie Zagrodę Cud-Miód. Bez wi-fi, na świeżym powietrzu, wśród drewnianych zabawek, ucząc się poprzez praktykę - tak mija tu czas.
W ODWIEDZINACH U PSZCZELEJ RODZINY
Jadąc z Bytowa przed Niezabyszewem co chwilę zerkam w lewo, żeby tylko nie ominąć zjazdu. Na szczęście o tym, żeby zjechać z krajówki, informuje nas niewielki banner z napisem „Zagroda Cud-Miód”. Kawałeczek dalej parkuję. Wychodzę z auta i od razu słyszę dziecięcy gwar dochodzący zza górki. Wchodzę na nią schodami z bali. Z góry roztacza się widok na około hektarowy teren, który otaczają las i pola. Wzrok przykuwają urządzenia do zabawy, jednak ja kieruję się w prawo, do drewnianej wiaty przytulonej do niewielkiego piętrowego budynku. Na jej brzegu przewieszone są bluzy i plecaczki. To stąd dobiegają wesołe okrzyki maluszków. Właśnie trwają warsztaty pszczelarskie z przedszkolakami z Lipnicy. Prowadzi je Jarosława Bułka-Demkowycz, która Zagrodę Cud-Miód stworzyła z mężem Lubomirem.
Przyglądam się zajęciom. Dzieci żywiołowo odpowiadają na pytania, m.in. dlaczego pszczoły uważa się za najważniejsze organizmy żyjące na Ziemi. Dopasowują obrazki do konkretnych członków pszczelej rodziny, składają ul oraz smakują miodu i pyłku kwiatowego. Spotykam też Lubomira Demkowycza. Siadamy na drewnianej ławce, aby porozmawiać o zagrodzie. Koło nas w klatce kicają króliki, kawałek dalej powiewają hamaki, jest też specjalne miejsce na ognisko. - Tę ziemię dostaliśmy od teściów. Była tu jedna wielka „piaskownica”. Od kilku lat chodził nam po głowie pomysł na stworzenie zagrody z zajęciami na temat pszczelarstwa. Mamy potrzebne do tego zaplecze - mówi L. Demkowycz. Razem z żoną prowadzą bowiem pasiekę. Tą pasją zaraził ich jej tata, Roman Bułka, mistrz pszczelarstwa, rzeczoznawca chorób pszczelich, który prowadzi Zawodowe Gospodarstwo Pszczelarskie Med-Apis. J. Bułka-Demkowycz ma wykształcenie pedagogiczne, jej mąż ukończył ochronę środowiska. Jest też złotą rączką. Nie dziwi więc, że zabrali się do stworzenia takiego miejsca.
WŁASNYMI SIŁAMI
Prace rozpoczęli 4 lata temu. Przez tydzień spychacz wyrównywał ziemię. - Potem zaczęła się cała machina związana z pozwoleniami na budowę. To trwało najdłużej i czasem zniechęcało nas do tego przedsięwzięcia - przyznaje L. Demkowycz. W końcu półtora roku temu udało się wylać fundamenty, a wiosną ub.r. pełną parą ruszyła budowa budynku socjalnego z 50-metrową wiatą, w którym znajduje się salon z dużym stołem i aneksem kuchennym, piec - koza i łazienka. - Obiekt stworzyliśmy własnymi siłami, z ogromną pomocą mojego ojca, a także innych członków rodziny i przyjaciół. Poświęcałem na to każde popołudnie i weekend. Teraz, patrząc na efekt, czuję ogromną satysfakcję, a kiedy jeszcze widzi się zadowoloną gromadkę uczestniczącą w zajęciach, to już niczego więcej nie trzeba - mówi L. Demkowycz. Nasze głowy automatycznie zwracają się w stronę przedszkolaków, które właśnie przebierają się w strój pszczelarza.
Lubomir zbudował również urządzenia na placu zabaw. - Nie lubię korzystać z usług majstrów, na których zawsze trzeba czekać. Od długiego czasu pewne rzeczy w domu robię sam. Zbudowałem m.in. domek ze zjeżdżalnią dla naszych dzieci do ogrodu. Urządzenia do zagrody powstawały zimą w moim garażowym warsztacie - mówi L. Demkowycz. Na pierwsze zajęcia do Niezabyszewa zaprosili w ub.r. - Jeszcze wtedy na mniejszą skalę, głównie dla znajomych, zorganizowaliśmy warsztaty pszczelarskie, leśne, wielkanocne, żeby sprawdzić, jak wszystko działa. Odbiór okazał się pozytywny, utwierdziliśmy się, że w tym miejscu jest potencjał i należy pójść dalej - mówi L. Demkowycz. Obecnie zagroda dla placówek edukacyjnych i osób indywidualnych oferuje również zajęcia ceramiczne, stolarskie, kulinarne, a także z pieczenia chleba. Spotkania dopasowane są do wieku. Starszym J. Bułka-Demkowycz tłumaczyła na przykład, jak powstają kosmetyki na bazie produktów pszczelich. Odbywają się tu również m.in. urodziny i inne imprezy.
HAMAKI NIE MAJĄ WOLNEGO
Nagle z wiaty dobiegają głośne okrzyki entuzjazmu maluchów. Właśnie zaczęły przyglądać się z bliska pszczołom w szklanym ulu. Podchodzę pstryknąć zdjęcia. „Pszczoły!”, „Pszczoły!” wołają zadowolone przedszkolaki. „O, te dwie się kłócą!” - wydaje się jednemu z oglądających. Po przyjrzeniu się pożytecznym owadom część dzieci wchodzi do budynku, aby obejrzeć film na ich temat. Druga grupa rozsiada się zaś przy stołach, na których leży pszczeli wosk, a także kawałki sznurka. J. Bułka-Demkowycz pokazuje, jak zrobić z nich świecę, po czym drobne rączki przedszkolaków przy pomocy nauczycielek owijają knot woskiem. Dzieci chwalą się swoimi dziełami. Pakują je do plecaczków.
Po warsztatach przychodzi czas na harce na placu zabaw. Dzieci rozbiegają się po całym terenie i oddają igraszkom. Skaczą na trampolinie, układają tor dla samochodzików ze specjalnie pomalowanych desek, bujają się na hamakach i oponach, grają w krykieta, przekopują piasek i przewożą go taczką, wchodzą do wierzbowych wigwamów, grają na ściance muzycznej, do której przymocowano m.in. puszki, cymbałki i talerz perkusyjny.
Na placu stoją też m.in. podwyższone grządki z roślinami miododajnymi. - To m.in. łąka kwietna, gryka, facelia, żmijowiec - wymienia właściciel zagrody. Pytam o dwie wyższe skrzynki, które stoją obok. - W nich posadziliśmy ziemniaki na święto ziemniaka. Pokażemy, jak rośnie - tłumaczy L. Demkowycz. Po jednej stronie placu rosną też drzewa i krzewy owocowe, stoją także ule. - Są puste. To nasze zapasowe. Stanowią ozdobę i przy okazji pokazujemy dzieciom, jak są skonstruowane - tłumaczy L. Demkowycz. Zaznacza, że nie jest to jeszcze ostateczna wersja zagrody. Co chwilę przychodzą im do głowy kolejne pomysły na atrakcje. - Ostatnio kończyłem budowanie ścieżki sensorycznej. Ma kształt heksagonu, czyli plastra miodu. Dzieci boso będą stąpać w niej po piasku, żwirku, szyszkach i innych fakturach - tłumaczy.
NASZE MIEJSCE NA ZIEMI
Dołącza do nas J. Bułka-Demkowycz, która dodaje jeszcze coś od siebie na temat zagrody: - Działamy głównie w duchu pedagogiki waldorfskiej, w której ważne są działania artystyczne, a także uczenie poprzez praktykę, bez ocen, podręczników, z całościowym spojrzeniem na dziecko - tłumaczy. Małżeństwo stawia na naturalne materiały, ekologię, to, co w zgodzie z przyrodą. W przyszłości chcieliby tu przenieść pasiekę, a także wybudować dom. - Już teraz w przedszkolu nasza 6-letnia córka, kiedy miała narysować rodzinę, umiejscowiła naszą czwórkę właśnie w zagrodzie, pomiędzy tą wiatą a huśtawkami - mówi nie bez dumy Lubomir.
Żegnamy się. Za chwilę w zagrodzie zapłonie ognisko. Ja jednak zbieram się do redakcji. Dzieci wciąż wesoło bawią się na placu, koło drewnianej tabliczki z napisem „Uwaga, wolne dzieci”.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!