
- Nasz sołtys Jan Wirkus przez rok, gdy tylko się widywaliśmy, zagadywał, proponując założenie koła. Odmawiałam, dopóki do naszej miejscowości nie przeprowadziła się Justyna Kamińska. Gdy zadeklarowała, że weźmie na siebie papierkową robotę, zaczęłyśmy szukać członkiń - mówi Magdalena Lew-Kiedrowska, szefowa nowo powstałego Koła Gospodyń Wiejskich w Ciemnie.
Wysyp nowych kół gospodyń na mapie Ziemi Bytowskiej nastąpił przed kilkoma laty po tym, jak Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa zaczęła przyznawać kilkutysięczne dopłaty na ich założenie. I dziś, jeśli zbierze się minimum 10 członków, można nadal starać się o dofinansowanie. Ostatnio skorzystało z niego nowe KGW w Ciemnie. Z paniami spotkałam się w sali wiejskiej pod wieczór 18.11. Właśnie przygotowywały się do świąt i jarmarku bożonarodzeniowego. Trafiłam na warsztaty, podczas których wykonywały dekoracyjne wianki na drzwi. - Działamy niedługo i to dopiero nasze drugie spotkanie, podczas którego wykonujemy coś wspólnie. Na pierwszym robiłyśmy wianki na groby bliskich - powiedziała nam Magdalena Lew-Kiedrowska, przewodnicząca KGW.
Szefową nasi Czytelnicy mogą kojarzyć z innych okazji. Nieraz gościła na naszych łamach, nie tylko na stronie sportowej, gdzie brylowała na podium m.in. Kaszubskiego Triathlonu, ale też jako jedną z bohaterek konkursów kulinarnych, które wygrywała. Publikowaliśmy m.in. jej przepis na dyniowo-pomarańczowy sernik, którym podbiła podniebienia jury podczas Święta Dyni. Ostatnio zaangażowała się również we współprowadzenie kaszubskiego zespołu tanecznego w Tuchomiu. Jednym słowem, kobieta orkiestra. Znajduje czas na to wszystko, wychowując dzieci i pracując z mężem na gospodarstwie. - Nie ukrywam, że już od dobrego roku sołtys naszej miejscowości zaczepiał mnie i namawiał, aby założyć u nas koło. Odmawiałam za każdym razem, bo wiedziałam, że nie uciągnę tego sama. Szczególnie papierkowej roboty, pisania wniosków itp. Ale w tym roku do Ciemna przeprowadziła się Justyna Kamińska, z którą znałyśmy się już wcześniej. Podczas jednej z naszych rozmów wyszedł temat KGW. Justyna zaproponowała, że zajmie się papierkową robotą, jeśli ja wezmę na siebie organizację - opowiadała szefowa KGW.
Ogłoszenie o naborze do KGW pojawiło się w miejscowym sklepie. M. Lew-Kiedrowska i J. Kamińska zachęcały też spotkane panie. - Było dużo obowiązków, a mało czasu na dopełnienie formalności. Chciałyśmy załapać się na tegoroczne dofinansowanie. Jeśli przekroczyłybyśmy terminy, to na wsparcie finansowe mogłybyśmy liczyć dopiero w przyszłym roku. Robiłyśmy zebrania chętnych, namawiałyśmy sąsiadki. Członkostwo zadeklarowało 14 pań, a minimum to 10. To był pierwszy sukces. Sporo jeżdżenia, ganiania, stresu, bo miałyśmy zaledwie tydzień na dopełnienie formalności. Ostatecznie udało się złożyć wszystkie wnioski w terminie. Oficjalnie KGW Ciemno powstało pod koniec września - tłumaczy J. Kamińska, dodając: - Dla mnie, jako nowej w tej społeczności, to okazja, by ją poznać. Mogę pomóc, wykorzystując swoje doświadczenie, bo pracuję w urzędzie. Jako jeden z priorytetów obrałyśmy sobie organizację zajęć dla najmłodszych mieszkańców Ciemna. A we wsi o czas wolny nie jest łatwo. - Może nie ma nas wiele, ale i tak jestem pozytywnie zaskoczona, że na ok. 200 mieszkańców miejscowości znalazło się tylu chętnych, by koło powstało. Wydaje mi się, że Ciemno w gminie Tuchomie wyróżnia się sporą liczbą rodzin prowadzących działalność rolniczą. Mieszkańcy uprawiają ziemniaki, prowadzą hodowlę bydła. Z mężem na co dzień również zajmujemy się gospodarstwem. Latem zdarza się, że kręcą się koło nas wczasowicze, podchodzą do ogrodzenia, robią zdjęcia ze zwierzętami. Śmiejemy się, że do minizoo nie trzeba jeździć, bo wszystko mamy na miejscu. Właśnie dla osób, które związane są z rolnictwem, czas powstania koła bardzo przypasował. W okresie jesienno-zimowym tej pracy jest nieco mniej, dlatego można znaleźć chwilę wolnego, by się spotkać - tłumaczy M. Lew-Kiedrowska.
Póki co KGW w Ciemnie tworzą same panie. W czwartkowych warsztatach wzięło ich udział 12. W tym najstarsza i najmłodsza członkinie koła, które jak się okazuje, są ze sobą blisko spokrewnione. Dla 72-letniej Jadwigi Jutrzenka-Trzebiatowskiej to drugie koło. - Nie w takiej formie jak teraz, ale w Ciemnie działało już kiedyś koło gospodyń. Nie pamiętam dokładnie, ale był to chyba przełom lat 70., 80. Prowadziła je Brygida Gliszczyńska. Nie było nas jakoś specjalnie wiele. Chyba z 15. Wszyscy zajęci pracą w polu i wykonywaniem obowiązków związanych z prowadzeniem gospodarstwa, więc te spotkania odbywały się raczej rzadko. Niemniej panie stawiały się na kursach np. szycia czy gotowania. Brałyśmy też udział w zjazdach. Pamiętam, jak jechałyśmy do Frydrychowa z wielkim kotłem bigosu. Byłyśmy nawet na wycieczce w Gdańsku, co wówczas dla sporej części pań było sporym wydarzeniem - wspomina J. Jutrzenka-Trzebiatowska, dodając: - Do obecnego koła niekoniecznie chciałam się zapisywać, ale dałam się namówić, bo i córka z wnuczką się zadeklarowały, a była też potrzebna określona liczba osób, aby w ogóle mogło zacząć istnieć. Zresztą chciałam, aby wieś nieco odżyła, bo czasami miało się wrażenie, że jest jakby uśpiona i nie za wiele się tutaj dzieje. Teraz nie żałuję. To okazja, aby wyjść z domu, porozmawiać z młodszym pokoleniem. Panie zarażają mnie swoją energią. Zresztą teraz mam też więcej czasu na takie rzeczy niż wcześniej. W ogóle uważam, że przy obecnej mechanizacji rolnictwa gospodarze mniej wysiłku wkładają w prowadzenie gospodarstwa niż za moich czasów, gdy wszystko robiło się ręcznie. A wtedy ludzie mimo natłoku pracy potrafili się organizować i spędzać czas razem. Byli dużo bardziej zżyci ze sobą niż obecnie. Dlatego może właśnie takie koła pomogą odbudować społeczną więź w miejscowościach.
Z kolei najmłodszą członkinią jest 25-letnia Kinga Myśliborska, wnuczka pani Jadwigi, która zapisała się do koła razem z mamą Teresą i ciocią Anną Rutz. - Można powiedzieć, że trzy pokolenia zasilają szeregi tego koła. Nie trzeba było nas zbytnio namawiać. Poszłyśmy w ciemno - śmieją się kobiety. - Choć mieszkamy z rodziną blisko siebie i często się widujemy, to w KGW mamy możliwość spędzenia czasu w innej formie. To też szansa poznania bliżej mieszkańców i wymiany doświadczeń - mówi K. Myśliborska. - Było oczywiste, że jeśli już się zapiszemy, to obie, razem z córką. Spędzamy ze sobą dużo czasu, nie tylko ze względu na to, że łączy nas więź matka - córka. My się też po prostu lubimy. Nasza relacja opiera się również na tych przyjacielskich filarach - tłumaczy T. Myśliborska, dodając: - Mam wrażenie, że w obecnych czasach, pełnego technologii i przeniesienia życia do świata wirtualnego, takie spotkania na żywo nabrały wyjątkowej wartości. Nam, osobom ze starszego pokolenia, dorastającego bez komputerów, a nawet telewizorów, czasami tęskno do tamtych czasów, kiedy relacje międzyludzkie były bardziej otwarte, życzliwe. I zawsze znajdowało się czas, aby się spotkać. Uwielbiam też rękodzieło, dlatego cieszę się na każde zajęcia. Można spróbować innej techniki, wykonać coś wyjątkowego itp.
Zagadałam też A. Rutz, drugą córkę pani Jadwigi. - Koło było bardzo potrzebne w naszej miejscowości, szczególnie nam kobietom. Przychodząc na spotkania, odpoczywam psychicznie. Pogadamy, pożartujemy. Poopowiadamy sobie, co ostatnio gotowałyśmy, co u dzieci słychać. Te starsze podpowiedzą, jakie miały doświadczenia i jak radziły sobie z niektórymi dolegliwościami u maluchów. Troski dnia codziennego mają szansę na chwilę odejść w cień. Nasi mężowie też są wyrozumiali. Jeśli trzeba, na czas spotkań zajmują się domami. Bycie członkiem KGW nic nie kosztuje, a dostarcza samych pozytywów. To przyjemność wyjść z domu i spotkać się z innymi - tłumaczy A. Rutz.
- Pomysł wstąpienia w szeregi koła podsunął mój mąż, który jest radnym. Nie pochodzę stąd, a z Pietrzykowa koło Koczały. Mieszkam w Ciemnie kilka lat i choć raczej znam większość mieszkańców, to dodatkowa szansa, aby zacieśnić niektóre znajomości. Oprócz odskoczni od dnia codziennego mam też szansę zrobić coś na spokojnie, jak dziś wianki na drzwi, bez biegających dookoła dzieci. Bardzo lubię rękodzieło. Każda z nas ma też inne talenty, czymś innym zajmuje się w życiu i może się tym dzielić podczas spotkań. Już gadałam z dziewczynami i poprowadzę dla nich pokaz gotowania z wykorzystaniem wielofunkcyjnego urządzenia kuchennego - zapowiadała Kamila Tandecka, która wciągnęła do KGW Renatę Żmuda-Trzebiatowską. - To moja siostrzenica, więc stwierdziłam, że skoro ona poleca, czemu nie. Wykorzystamy moje umiejętności przy organizacji spotkań dla najmłodszych. Jestem terapeutką zajęciową. Podczas warsztatów dla dzieci mam w planie, by te elementy mojej pracy przemycać, by nie tylko bawić, ale też rozwijać młodych ludzi - tłumaczy kobieta.
Barbara Wantoch Rekowska jest członkinią KGW, ale też zasiada w radzie sołeckiej. - Ta komórka również będzie wspierać działalność koła, tak samo jak sołtys. Myślimy, że jakieś środki z funduszu sołeckiego będą przeznaczane właśnie dla gospodyń, które teraz są jakby kreatorem życia społecznego w naszej miejscowości. Zapewne wspólnie będziemy organizować mikołajki, Dzień Kobiet czy Dzień Dziecka. Z kolei indywidualnie koło jest dla mnie czymś tylko moim. Dzieci już dorosłe, mam wnuki. Choć dzielę czas między gospodarstwo a rodzinę, to człowiek potrzebuje odskoczni, a tę daje właśnie KGW. Czas dla siebie. Teraz młode pokolenie zasiada tu u sterów. Mam nadzieję, że będzie to powiew świeżości dla naszego sołectwa - tłumaczy B. Wantoch Rekowska. - Tak słucham wypowiedzi członkiń i wychodzi na to, że w większości za naszymi mężami tutaj przyszłyśmy. I choć czujemy się miejscowe, to jednak nie pochodzimy stąd. Ale co zrobić, jak tu nasi panowie mieli gospodarstwa, bo tak to w sporej części przypadków właśnie wyglądało - śmieje się Gabriela Hapka, dodając: - O powstaniu koła napomknęły mi Magda i Justyna. Idealnie się złożyło, że początek mamy właśnie o tej porze roku. Jest czas, by przyjść, poznać się, zacząć właściwie działać. Najbardziej cieszy, że będziemy organizować warsztaty dla dzieci. Koło da szansę młodym na ciekawe zajęcia poza sezonem, bo w wakacje sporo czasu spędzają na niedawno otwartym orliku. Do tej pory takich warsztatów tu nie było, więc myślę, że z chęcią młodzi będą brali w nich udział.
KGW póki co nastawia się przede wszystkim na rękodzieło. - W swoim domu często wykonuję różne ozdoby sama. Dobrze będzie zacząć właśnie z manualnymi warsztatami. Później pomyślimy o wspólnym gotowaniu. Mamy plan, aby dobrać się w pary i co spotkanie piec ciasto. Oczywiście produkty kupowane będą z pieniędzy koła. Już rozdzielamy między siebie zadania, bo w następnym tygodniu zapraszamy na zajęcia dzieci. Będą wykonywały kalendarze adwentowe. My z Justyną już szyjemy woreczki. Renata z kolei musi przygotować hasła typu: „Posprzątaj pokój”, „Poustawiaj buty” itp. Do każdego woreczka wrzucimy też jakieś słodkości - mówi M. Lew-Kiedrowska. Panie wystawiły się na początku grudnia na jarmarku w Tuchomiu. - To, co wpadnie do koła ze sprzedaży, mamy zamiar przeznaczyć na wspólny wyjazd np. do kina. Jeśli nie starczy, to i tak gdzieś się wspólnie wybierzemy - zapowiada J. Kamińska. Specjalnie na okazję kiermaszu KGW zamówiło jednakowe koszulki. - Mamy nadzieję, że nieraz jeszcze nam się przydadzą podczas wyjazdów. To długoterminowa inwestycja - tłumaczy M. Lew-Kiedrowska.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!