
„Językowo-kulturowy obraz życia codziennego Gochów na podstawie analizy rozmów z mieszkańcami gminy Lipnica” to tytuł obronionego na Uniwersytecie Gdańskim doktoratu. Autorką jest nasza krajanka Karolina Keler.
„Kurier Bytowski”: Nim o doktoracie, powiedzmy kilka słów o twojej pracy magisterskiej. Także dotyczyła Gochów.
Karolina Keler: Zawsze czułam silne zakorzenienie i ogromny szacunek do Gochów. To miejsce, z którego wyrosłam, które świadczy o mojej tożsamości. Miłość do regionu zaszczepili we mnie rodzice - Jan i Regina Narlochowie. Im dedykowałam każdą pracę naukową. Już licencjat był o Gochach - „Tradycje, wierzenia i obyczaje w słownictwie kaszubskiej wsi Lipnica i okolicy”. Praca magisterska to jego kontynuacja - „Świat magicznych wierzeń w kaszubskim regionie - Gochy”. Skupiłam się w niej na obrzędowości magicznej (białej i czarnej), istotach nadprzyrodzonych, życiu pośmiertnym i ludowych wyobrażeniach o przyrodzie.
Rozumiem, że doktorat to rozwinięcie tych dwóch wcześniejszych.
Myśl o doktoracie zrodziła się w 2015 r. podczas rozmowy z prof. Jowitą Kęcińską-Kaczmarek. To z nią zaczynałam przygodę naukową, już od licencjatu. Pierwotnie myślałam o tym, by napisać pracę o kobiecie Gochów. Chciałam - na podstawie pytań dotyczących życia codziennego mieszkańców od narodzin po śmierć - stworzyć sylwetkę kobiety Gochów wraz z jej specyfiką językową. Zebrany materiał okazał się jednak tak obszerny, że wraz z promotorem doktoratu, prof. Markiem Cybulskim, zdecydowaliśmy, by praca przemieniła się na językowo-kulturowy obraz życia codziennego mieszkańców Gochów. Tematykę związaną z obrzędami dotyczącymi śmierci zostawiłam do dalszych badań naukowych.
W pracy doktorskiej oparłaś się na ankietach z mieszkańcami.
Na potrzeby badań stworzyłam kwestionariusz zawierający 62 pytania związane z tematem życia codziennego na Gochach. Wszystkie rozmowy zostały nagrane i spisane w języku kaszubskim. Materiał źródłowy, który poddałam analizie w niniejszej pracy, zebrałam w latach 2015-2016. Dokonując wyboru informatorów, kierowałam się wiekiem, płcią, miejscem zamieszkania, statusem społecznym oraz wykształceniem. Pozyskany materiał pochodzi od osób w przedziale wiekowym 30-90 lat. Pytania podzieliłam na działy: Narodzënë dzecy: Chto mógł bëc przë narodzënach dzecka? Chto mógł wząc dzeckò pierszi do rãczi? Dozéranié dzecy: Czedë mòżna bëło òberznąc dzeckù pacnokce i òbstrzic włosë? Czë dzecë mògłë chòdzëc wëgłodniałé abò ùsmarowóné? Chrzcënë: Czedë nôlepi òchrzcëc dzeckò (dzéń tidzenia, miesąc, cząd rokù)? Chto wëbiérôł miono dlô dzecka? Młodé lata: Chto i czedë dolmacził dzewùsóm ò jiwrach sparłãczonëch z dorôstanim? Zakłôdanié rodzënë: Jak so czedës szukało kawaléra? Czedë sã spadało z ambonë?
Bywa, że doktorat wiąże się z anegdotycznymi sytuacjami. Czy spotkałaś się z takimi?
A jakże! Najbardziej ekscytujące okazywały się te odpowiedzi respondentów, gdy niewygodny stawał się dyktafon. Oczywiście wszyscy informatorzy w pracy są anonimowi. Kiedy poruszałam tematykę przesądów, zabobonów i różnych praktyk magicznych, reakcje były różne, a odpowiedzi zaskakujące. Jestem przekonana, że ocalone od zapomnienia zostały perły związane z obrzędowością i wierzeniami Kaszubów, co podkreślali recenzenci pracy. Pamiętam, jak wracałam w Zaduszki z Trzebielska późnym wieczorem po rozmowie właśnie o śmierci. Przysiąc bym mogła, że we mgle widziałam na drodze jakąś rozmazaną postać! A przynajmniej tak ułożyła się mgła.
Czy trudno było zebrać materiał? Mieszkasz przecież w Dębnicy Kaszubskiej.
Byłam wtedy na urlopie macierzyńskim. Gdy ruszałam w teren z dyktafonem, kilkumiesięcznym synkiem zajmowała się moja mama. I informatorzy zawsze chętnie mnie przyjmowali w swoich domach, więc była to wspaniała naukowa przygoda i najprzyjemniejsza część pracy nad doktoratem. Na łamach „Kuriera”, który pewnie trafi do moich respondentów, chciałabym gorąco podziękować za każdą rozmowę, gościnę, poczęstunek. Ani razu nie spotkałam się z brakiem życzliwości. Szczególnie ważne były dla mnie rozmowy wielopokoleniowe, gdzie przy jednym stole zasiadali dziadkowie, ich dzieci i wnuki. Praca wzbogacona jest też o różne historyjki i opowiastki informatorów, które pojawiały się spontanicznie podczas rozmów, a niekoniecznie dotyczyły tematyki pracy doktorskiej.
Później ta mniej przyjemna część...
Nakreśliłam obszary tematyczne: narodziny dziecka, chrzest, pielęgnacja dziecka, młode lata, planowanie rodziny, wesele. Zgromadzony materiał spisałam w języku kaszubskim. A potem już kilkaset godzin pracy przy komputerze, w bibliotekach, ze słownikami i opracowaniami. Porównałam leksykę goską ze słownikami kaszubskimi Stefana Ramułta, Jana Trepczyka, Bernarda Sychty i Eugeniusza Gołąbka. Etnograficzny materiał z kolei porównany został z informacjami z opracowań: Kazimierza Nitscha, Bożeny Stelmachowskiej, Longina Malickiego, Wacława Odyńca, B. Sychty i innych. W każdym podrozdziale w obrębie problematyki uwydatnione są pola semantyczne, określony wspólny element treściowy. Informatorzy, odpowiadając na zadane przeze mnie pytania, obracali się wokół tych wyrażeń, używając różnych zespołów pojęciowych, które poddałam analizie tematycznej i językowo-stylistycznej. Zatem praca ukazuje różnorodność oraz cechy charakterystyczne językowo-kulturowego obrazu życia codziennego mieszkańców Gochów od narodzin człowieka po zaślubiny.
Po napisaniu czas na egzaminy i obronę. Pojawił się stres?
O tak. Zawsze nader przejmuję się egzaminami i za mało wierzę we własne możliwości. Wszystkie jednak zdałam pomyślnie. Z kolei w czasie obrony czułam się jak ryba w wodzie. Lubię wystąpienia publiczne, byłam świetnie przygotowana, więc opowiadanie o praktykach Gochów związanych choćby z pracą rôjcë (swata) przy łączeniu kandydatów do zaślubin, było dla mnie przyjemne. Doktorat obroniłam z wyróżnieniem.
Pracujesz jako dyrektorka szkoły w Słupsku. Działasz, w słupskim oddziale Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego i w Zarządzie Głównym, a także w innych kaszubskich przedsięwzięciach. Masz jeszcze czas wolny?
Czas wolny? Jedynie pomiędzy godz. 3.00 a 6.00 (śmiech). Prawdą jest, że pracuję od rana. Nie jest to dla mnie jakieś wyrzeczenie, po prostu lubię wcześnie wstawać. Kiedy w 2018 r. zostałam dyrektorką Szkoły Podstawowej nr 2 w Słupsku, byłam świadoma, że stopień doktora odsunie się nieco w czasie. Pierwsze dwa lata poświęciłam głównie na uczeniu się zarządzania szkołą. Rodzina wspiera mnie we wszystkich działaniach. Choć czasem pewnie nie jest łatwo. Mój mąż, Tomasz, jest nocnym markiem, ja porannym ptaszkiem, często więc chodził niewyspany. Zawsze motywował mnie jednak do pracy. Synowie też dawali czas wytchnienia.
Obrona odbyła się 16.11. Czy już myślałaś co dalej? Chcesz opublikować pracę?
Chciałabym ją wydać drukiem. Następnie zaś zająć się pracą nad obrzędowością Gochów w tematyce śmierci. Kobieta Gochów też musi wybrzmieć. Na podstawie zebranego materiału będę chciała stworzyć jej językowo-kulturową sylwetkę. Zatem plany na najbliższą dekadę sprecyzowane.
Tyle plany zawodowe i naukowe. Jesteś jednak także autorką kaszubskich gadek.
Zgadza się. Plany naukowe sprecyzowane, a zawodowe stabilne. Moja kadencja dyrektora trwa jeszcze cztery lata i chciałabym, by trwała jak najdłużej. SP nr 2 w Słupsku to mój drugi dom. Czuję się związana z miejscem i ludźmi, z którymi pracuję. A gadki od 2015 r. powstają dzięki moim rozmówcom z Gochów. Więc i gawędziarstwo pragnę rozwijać.
Dziękujemy za rozmowę i życzymy wszystkiego dobrego w życiu zawodowym, naukowym i prywatnym.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie