
Dziś, nawet mając kilkadziesiąt hektarów ziemi, rolnicy muszą u nas myśleć o dodatkowym źródle zarobkowania. Inspiracji można szukać w okolicy, internecie, a niekiedy warto rozwinąć to, co wcześniej robili rodzice.
Do gospodarstwa Zmuda Trzebiatowskich trafić łatwo. Jadąc przez Łąkie drogą powiatową i kierując się w stronę Brzeźna Szlacheckiego, trzeba znacząco zwolnić przed ostrym zakrętem. To sprawia, że niemal od razu w oczy rzuca nam się szyld „Rolniczy Handel Detaliczny Krystyna Zmuda Trzebiatowska. Sery, masło, twarogi”. Znak, że jesteśmy na miejscu.
Wita nas gospodyni i zaprasza do środka. Siadamy przy bogato zastawionym stole. Są na nim wypieki - sernik, drożdżówka z owocami. Obok jogurt, mleko, śmietana, masło ze wzorem w kształcie ptaszków. Są też i sery. Od razu rozpoznajemy ten z czarnuszką, obok leży z suszonymi pomidorami, czosnkiem i bazylią. - Mamy też na ostro z chilli i na słodko z żurawiną, orzechami. Dodać można wszystko - mówi K. Zmuda Trzebiatowska. Podobnie jak jej teściowa na gospodarstwo przyszła do męża. Wcześniej teściowie także prowadzili gospodarstwo. O tym opowiada Bronisław Zmuda Trzebiatowski. - To były inne czasy. Od początku nastawieni byliśmy na produkcję zwierzęcą. Wówczas hodowaliśmy świnie. Była za nie godziwa zapłata. Dało się z tego wyżyć - opowiada B. Zmuda Trzebiatowski. Dodatkowy zarobek przynosił len. - W czasach, kiedy my gospodarowaliśmy, wszyscy go uprawiali. Odstawiało się go do skupu w Borzyszkowach, więc stosunkowo blisko. Jeśli obrodził, był z tego wcale niezły grosz. Później, gdy punkt w Borzyszkowach zlikwidowano, pozostał ten w Pomysku, ale było do niego daleko. Powoli więc gospodarze rezygnowali z siania - mówi dawny gospodarz. Jego żona zajmowała się m.in. wyrabianiem masła. - Nie na wielką skalę. Jedynie dla rodziny, znajomych. Dawniej w Łąkiem niemal każdy miał własną krowę. Dziś jest ich ledwie kilku - mówi B. Zmuda Trzebiatowski.
Po latach gospodarstwo przekazał synowi. Do 20 ha, które mieli, doszło kolejnych 15 dzierżawionych. 10 sztuk bydła, które mieli na początku, powiększyło się do 40. Z samej hodowli coraz trudniej było wyżyć. - Skończyłam studia z geodezji. Wówczas byłam już mężatką. Rozesłałam swoje CV, szukając jakiegoś stażu, ale bez odzewu. Trzeba było znaleźć inny pomysł na siebie - mówi K. Zmuda Trzebiatowska. Na początku kontynuowała zajęcie teściowej, czyli wyrabianie masła. - Mleka mieliśmy za dużo jak na swój użytek, a za mało, by je odstawiać do skupu. Trzeba je było zaś zagospodarować - mówi K. Zmuda Trzebiatowska.
Wszystko idzie z postępem. Dawną ręczną czerzënkã, czyli maselnicę, zastąpiła maszyna elektryczna. - Długo szukałam ozdobnej foremki do osełek. Wprawdzie oferują je np. Górale, ale te od nich są małe, bardziej ozdobne niż użytkowe. Zależało mi przede wszystkim na tym, by miały pożądaną przeze mnie wielkość, czyli 250 g - mówi K. Zmuda Trzebiatowska. Przez rodzinę ściągała je z Berlina, później okazało się, że można je też dostać w okolicy. Teraz ma u siebie kilka sztuk. Poza masłem pojawiła się również maślanka, naturalny jogurt, no i oczywiście samo mleko. Po czasie doszły też sery. - Robię koryciński na podpuszczce. Wiedzę czerpałam z książek, filmików z internetu i na ich podstawie próbowałam. Z początku łatwo nie było. Sery testowałam na rodzinie, znajomych - mówi K. Zmuda Trzebiatowska. Z czasem wychodziły jej coraz lepsze. Zachęcona pochwałami zdecydowała się na otwarcie własnej działalności. Wówczas zaczęła też pokazywać się szerzej. - Kuzynka jest współorganizatorką odbywającego się w Miastku festiwalu, na którym promowana jest lokalna żywność. Pojawiłam się na nim ze swoimi serami. Zainteresowanie było bardzo duże. Później klienci z festiwalu do mnie wrócili. Podobnie było z tymi, którzy zaopatrzyli się w moje produkty podczas tegorocznych gminnych dożynek w Zapceniu - mówi K. Zmuda Trzebiatowska.
Założyła także profil na Facebooku „Rolniczy handel detaliczny Krystyna Zmuda Trzebiatowska”. Choć jak sama przyznaje, nie jest w tym najlepsza. - Trochę się gubię w tych funkcjach. Dodaję jedynie zdjęcie i krótki opis. Kiedy tylko pojawi się nowy post, dostaję telefony od zainteresowanych - mówi K. Zmuda Trzebiatowska. Klienci najczęściej zaopatrują się w sery z czarnuszką, ziołami prowansalskimi, suszonymi pomidorami, czosnkiem i bazylią oraz kozieratką. Mamy okazję ich spróbować. Delikatne, z wyczuwalnymi dodatkami. Podniebienia podbijają zwłaszcza te z suszonymi pomidorami. - Na ostro i słodko są rzadziej wybierane. Trzeba się do nich przekonać. Tak naprawdę dodatków stosujemy więcej, bo używamy też żurawiny, orzechów. Praktycznie wszystko można dodać - mówi K. Zmuda Trzebiatowska.
Po czasie do serów dołączyły także wypieki. - Po założeniu własnej działalności w handlu detalicznym mam możliwość sprzedaży także innych produktów, których składniki pochodzą z mojego gospodarstwa - mówi mieszkanka Łąkiego. Tak w ofercie pojawiły się ciasta i ciasteczka. Jagodzianki, drożdżówki, serniki. Wśród klientów znaleźli się nie tylko okoliczni mieszkańcy, ale także ludzie z Miastka czy Bytowa. Jej wyroby zagościły także na stołach w Warszawie i Wiedniu. - W sezonie klientami są głównie turyści, i to nie tylko wypoczywający w Łąkiem czy Ostoi Bukowo pod Borowym Młynem. Okazuje się, że na Gochy przyjeżdża ich całkiem sporo. Latem sery robiliśmy codziennie - mówi K. Zmuda Trzebiatowska, dodając: - Poza sezonem także prowadzimy sprzedaż. Pojawiają się klienci, którzy kupują dla siebie, ale także na imprezy. Wówczas biorą po kilka rodzajów, na tzw. deskę serów.
Na koniec rozmawiamy o sposobach promowania lokalnych produktów. A tych w gminie Lipnica wcale nie jest tak mało. Są swojskie kiełbasy, pstrągi i przetwory z nich, chleby, a teraz dołączyły też sery i inne produkty mleczne. - Wciąż trzeba się promować, informować o tym, co się u nas dzieje, co mamy w ofercie. Być może wkrótce wystawię się na bożonarodzeniowych jarmarkach - mówi K. Zmuda Trzebiatowska.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!