
Z raportu Instytutu Żywienia i Żywności za lata 2018-2020 wynika, że problem otyłości dotyczy co czwartego ucznia w Polsce. Wśród dzieci w wieku 5-9 lat - co trzeciego. W grupie dorosłych odsetek ten jest jeszcze wyższy. - Należy temu jak najszybciej przeciwdziałać - mówi dietetyczka Anna Pela, która prowadzi warsztaty dla osób zmagających się z problemem nadwagi.
Najnowsze badania pokazują, że 59,3% Polaków ma problem z nadwagą lub otyłością. Niepokojące dane dotyczą także dzieci. - Wielokrotnie prowadziłam u nas zajęcia w przedszkolach i sama przekonałam się o skali problemu - mówi Anna Pela, dodając: - Kiedy mówiłam o zdrowym żywieniu, problemach z nadwagą, widziałam, jak niektóre maluchy się wycofywały, cichły. Wiedziały, że ich waga nie jest prawidłowa.
Dietetyczka zwróciła się do Fundacji Rozwoju Lokalnego „Parasol” w Bytowie z pomysłem zorganizowania wsparcia dla rodziców i dzieci w wieku 7-12 lat zmagających się z nadwagą lub otyłością. Zajęcia odbywać się mają w grupach. - Chętnych było wielu, ale zgłaszający się do mnie prosili o indywidualne spotkania. Bali się, że ich dziecko okaże się grubsze od innych, a przez to może się czuć mniej komfortowo. Być może także wolniej będzie osiągało wyniki - mówi A. Pela, dodając: - Tymczasem nie o to chodzi. Nie mam zamiaru nikogo ważyć lub mierzyć. Na wspólnych spotkaniach pokazują, że nie są z problemem sami. To okazja do porozmawiania z innymi rodzicami. Posłuchania ich podpowiedzi dotyczących chociażby przepisów na zdrowe posiłki. Dzielimy się nie tylko sukcesami, ale też porażkami. Kiedyś usłyszałam, że chudy grubego nie zrozumie. Coś w tym jest, kontakt z osobami, których ten problem dotyczy, może być bardzo pouczający, stanowić dla nas dodatkową motywację.
Często rodzice się nie przejmują. - Tłumaczą, „To nas nie dotyczy”, „My sobie poradzimy”, „On jest jeszcze mały, pójdzie do szkoły i na wuefie to wybiega”, „Taki jest jego urok”, „Ja też taka byłam w jego wieku”, „Takie mamy geny” itp. Tymczasem przez Światową Organizację Zdrowia otyłość została zaliczona do chorób już w 1974 r. Tak naprawdę teraz mamy do czynienia z epidemią otyłości. Skoro to choroba jak nadciśnienie czy cukrzyca, to dlaczego nie idziemy do specjalisty, nie przyjmujemy leków czy nie zmieniamy stylu życia - mówi A. Pela. Wielu rodziców odkłada w czasie podjęcie leczenia czy udanie się do specjalisty. Przerzucają odpowiedzialność na dzieci, które same muszą sobie z nadwagą czy otyłością poradzić w dorosłości. - Trzeba jasno powiedzieć, że problemy z wagą to nie tylko kwestia odsunięcia w grupie rówieśników, ale przede wszystkim chorób, z którymi później musimy się borykać. Poza cukrzycą to nadciśnienie i choroby krążenia, przeciążenie stawów, próchnica. Uznaje się też, że depresja jest zależna od diety - mówi A. Pela, dodając: - Jeśli nie zmienimy naszych nawyków, to później musimy się liczyć z koniecznością leczenia u specjalistów, a różnie bywa z dostępem do nich. Wiadomo nie od dziś, że łatwiej zapobiegać, niż leczyć.
Z kolei kiedy rodzice dostrzegają, że ich dziecko ma problem z wagą, reagują zbyt radykalnie. - Nie wypuszczają syna czy córki z domu, żeby ktoś nie powiedział niczego złego, typu „Ty grubasie”. Boją się odsunięcia, bo jest mniej sprawne fizycznie, bardziej się poci. Nie tędy droga. Pozostając w domu, czas spędzają najczęściej przed komputerem, czyli zupełnie ograniczamy mu aktywność fizyczną - mówi dietetyczka. Jednocześnie zwraca uwagę, jak bardzo pandemia zredukowała nam ruch. - Nie tylko osobom młodym, które miały lekcje online, ale także dorosłym. Nagle niemal wszystkie urzędowe sprawy mogliśmy załatwić przez komputer. Korepetycje uczniowie, nawet teraz, często mają zdalnie. Jedzenie, także to pudełkowe, zbilansowane, zamawiamy poprzez aplikację w telefonie. To wszystko ogranicza nam ruch, który wcześniej musieliśmy wykonać, odwożąc dzieci, udając się do urzędu. Aktywność organizmu to nie tylko ta fizyczna, ale również i intelektualna. A ta zostaje zredukowana do prostych aplikacji - mówi.
W walce z nadwagą bardzo ważne jest zdrowe odżywianie. Rzecz niby oczywista, ale... - Spotykając się z najmłodszymi w przedszkolach, przekonałam się, że bardzo dobrze znają piramidę zdrowego żywienia, często w placówkach odbywają się zajęcia promujące spożywanie warzyw i owoców. Co z tego jednak, kiedy później wracają do domów i nic z tego nie wynika - mówi A. Pela. Ważne, by dziecko widziało, że cała rodzina zdrowo się odżywia. - Jeśli nie będzie miało pozytywnych wzorców w domu, to nie osiągniemy zamierzonego celu w postaci obniżenia wagi. Niestety, dziś często obserwuje się postawę rodziców, którzy zrzucają odpowiedzialność na szkołę. Ich zdaniem to ona powinna zadbać nie tylko o zapewnienie aktywności fizycznej, ale także o prawidłową dietę. Tak się nie da. Tu największą rolę do spełnienia mają właśnie rodzice - mówi dietetyczka, dodając: - Najgorszą rzeczą, jaką możemy zrobić, to przy dzieciach jeść owoce i warzywa, a po kryjomu podjadać np. słodycze. Nie oszukujmy się. Nasze pociechy doskonale znają wszystkie kryjówki w domu, widzą, co pakujemy do koszyka - mówi.
Jednocześnie dietetyczka jest przeciwniczką zwrotów typu „Przechodzę na dietę”. - To nie jest coś, co robimy na chwilę - tydzień, dwa tygodnie. Słowo dieta pochodzi z języka greckiego i oznacza zmianę stylu życia. Ważne, by zmian nie dokonywać radykalnie. Kiedy nagle zakazujemy dzieciom dotychczasowego jedzenia, a dodatkowo także komputera, by więcej się ruszały, zaczynają protestować. Niezwykle ważne jest podejście psychologiczne. Nie powinniśmy mówić, a raczej straszyć dziecka, że jeśli nie zje warzyw, to zachoruje na cukrzycę i codziennie będzie przyjmować zastrzyki. Dziecko nie wie, czym jest cukrzyca. Rozumie jedynie „zastrzyki”. To może spowodować zwiększenie stresu, a w konsekwencji dodatkowe objadanie - przestrzega dietetyczka. Zmiana diety wcale nie oznacza całkowitego zrezygnowania z dotychczasowych produktów. - Zawsze powtarzam, że wszystko jest dla ludzi. Ważne, by nasze posiłki były zbilansowane pod względem zawartości białka, tłuszczów i węglowodanów, a jednocześnie dostosowane do naszego stylu życia i zapotrzebowania kalorycznego - mówi A. Pela.
Zmiana naszych nawyków żywieniowych nie ogranicza się jedynie do kupowania owoców i warzyw. - Należy przede wszystkim pamiętać o właściwych proporcjach. Na 4 części warzyw powinna przypadać 1 owoców. Pamiętajmy, by nie kupować na zapas. To skłania nas do spożywania większej ilości jedzenia, żeby produkty się nie zmarnowały. Dziś praktycznie przez cały czas mamy dostęp do pożywienia. Nie trzeba go gromadzić. Idźmy na zakupy z listą, zaplanujmy, co będziemy gotować w ciągu tygodnia. Lepiej jeść także w domu. Często zamawiając gotowe potrawy, mamy tendencję do zjedzenia wszystkiego, bo przecież za to zapłaciliśmy - mówi A. Pela. Na zakupach zaś zwracajmy uwagę na zawartość cukru w różnych produktach. To nie tylko soki, ale także słodkie i słone przekąski, które poza tłuszczem zawierają sporo węglowodanów prostych. - Często w poszukiwaniu zdrowych produktów sięgamy po egzotyczne owoce. Zapominamy tymczasem o naszych polskich produktach jak jabłka - będące bogatym źródłem błonnika. Zamiast makaronów jasnych powinniśmy sięgnąć po kasze, których upraw w Polsce jest bardzo dużo. Włączmy do naszego menu kasze owsiane, gryczane, jaglane czy jęczmienne, ich przygotowanie jest szybkie, a produkty te zawierają węglowodany złożone, które powinny być dla nas podstawowym źródłem energii - wyjaśnia dietetyczka.
Dla osób z problemami z wagą ważna jest aktywność fizyczna, ale musi być dostosowana do możliwości danej osoby. - Nie zapisujmy dzieci od razu na forsujące zajęcia, bo może się okazać, że znów będzie odstawało od grupy, co jeszcze bardziej pogłębi jego frustracje, przekonanie, że w niczym sobie nie radzi. Lepiej posłuchać dzieci, na jakie zajęcia chciałyby pójść. Do wyboru na początek jest chociażby basen czy spacer po naszych pięknych okolicach. Z czasem może się okazać, że nasza pociecha odkryje w sobie pasję, odnajdzie się w którejś z aktywności i okaże się w niej dobra, co pozytywnie wpłynie na jej samoocenę - tłumaczy A. Pela.
Rekrutując osoby do pilotażowego programu, zaznaczyła, że musi to być wspólna, przemyślana decyzja rodziców, a poniekąd i dzieci. - Chcę uniknąć sytuacji, w których jeden rodzic przychodzi na zajęcia, próbuje zmienić styl życia, a drugi neguje wszystkie te decyzje - mówi A. Pela. Zmiana nie zachodzi jedynie w życiu najbliższych, ale i reszty rodziny. - Bywa, że dziecko, przychodząc do dziadków, słyszy, że jest takie biedne na tej diecie, to teraz dostanie czekoladę, przygotowują obfity posiłek. Nie trzeba oczywiście rezygnować z niedzielnego obiadu u rodziny, ale podpytajmy o warzywa do niego. Może w ten sposób zmienimy też nawyki u nich - mówi dietetyczka. Należy także wystrzegać się oczekiwania szybkich rezultatów. - Zmiana wagi to proces długotrwały. Zależny od wielu czynników. Swoim klientom często powtarzam, że nie przytyli w dwa miesiące, to i w dwa nie schudną. Odchudzanie nie może mieć negatywnego wpływu na nasze zdrowie, jak chociażby na wypadanie włosów, suchość skóry, zmęczenie i osłabienie - mówi A. Pela.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie