
Upleciony w Łobzowie ogłoszono najpiękniejszym w województwie. - Usłyszeliśmy, że to arcydzieło - mówi nie bez dumy sołtyska Antonina Kulas.
W Pomorskim Święcie Plonów w Szemudzie 9-10.09. w konkursie na najładniejszy wieniec dożynkowy w województwie zwyciężył ten upleciony w Łobzowie w gminie Kołczygłowy. - Robiąc go, spotykaliśmy się w gronie mieszkańców od ub.r. - mówi sołtyska Antonina Kulas. - Jedna z dziewczyn narysowała, jak ma wyglądać. Pokazała mi i powiedziała, że mam coś zmienić, dodać albo odjąć. Takie rzeczy wychodzą jednak dopiero, kiedy już się pracuje. Wtedy zauważa się, czy coś nie pasuje, np. że kwiatek jednak lepiej przełożyć w inne miejsce albo że kolory nie współgrają - mówi A. Kulas. Plecenie wymagało sporego zaangażowania. - Każdy włożył coś od siebie, panowie np. zespawali stelaż, wyginali pręty - mówi sołtyska, która pilnowała zbierania materiałów. - Kiedy owies czy jęczmień były zielone, mówiłam: „Dzisiaj idziemy i wyrywamy” - wspomina.
Część zbóż łobzowianie suszyli na słońcu, część przekazali do zakładu stolarskiego. - Mamy tu stolarza, któremu dawaliśmy kłosy do suszarni. Drugiego dnia były gotowe. Wcześniej każdego roku musiałam je rozkładać na ławeczkach. Niektóre zaś i teraz wieszaliśmy na dworze, dzięki czemu zielone kłosy zostawały naturalnie wybielone - mówi A. Kulas. Poszczególne elementy połączono sznurkiem. - Nic nie jest klejone. Chyba mamy za dużo siły, bo przy naciąganiu sznurka często nam się urywał - mówi z uśmiechem, dodając: - Gdy zboże było już powiązane, przygotowane, przez dwa tygodnie codziennie tylko je pletliśmy.
Przez ostatni miesiąc dożynkowa ozdoba powstawała już w pokoju gościnnym sołtyski. - Dlatego na dożynkach wojewódzkich mówiliśmy, że nasz wieniec przyjechał prosto z salonu - mówi ze śmiechem, dodając: - W poprzednich latach kończyliśmy go w garażu, ale w tym pojawiło się bardzo dużo wróbli. Gdybyśmy robili go tam, to wyskubałyby nam ziarenka.
W środku korony widnieje okazała ozdoba w kształcie palmety, na dole ułożono owoce i warzywa. Nie zabrakło i chleba, o który zadbała A. Kulas. - Zawsze piekę bochenek do wieńca - mówi. Wśród ozdób znalazły się kwiaty wykonane z liści kukurydzy. - Kiedy w ub.r. zebraliśmy kolby z pola, pozbierałam z nich liście. Przygotowywałam je jesienią, skręcałam, przekładałam i wiązałam, a zimą nawlekałam - mówi A. Kulas. Konstrukcję wieńczy krzyż, wykonany z ziaren pszenicy i fasoli. - Kosztował nas ogrom pracy. Każda fasolka została przewiercona i nałożona na drucik. Zajmowała się tym koleżanka, która przez to... zniszczyła swój nowy dębowy stół. Mimo że używała deseczki, przewierciła się przez nią - mówi A. Kulas.
Wysoka na 1,47 m konstrukcja ledwo mieści się do samochodu. - Transport zapewnia nam jeden z panów, z którym wspólnie robimy wieniec. Ma busa i każdego roku nam go zawozi. Teraz musieliśmy trochę uważać, aby nie uszkodzić góry. W drodze do Miastka na dożynki powiatowe wytrąciło się jedno ziarenko z góry, ale na miejscu zaraz nakłuliśmy je z powrotem. Krzyż umiejscowiony na szczycie można zresztą zdjąć i po dojeździe z powrotem przykręcić. To jedyny ruchomy element konstrukcji - mówi A. Kulas. Tydzień później pojechali na Pomorskie Święto Plonów w Szemudzie dojechali na czas mimo sporych korków. - Była masa ludzi! Ale impreza piękna, wszystko naprawdę dobrze zorganizowane - podkreśla sołtyska i dodaje: - Na miejscu zobaczyliśmy bardzo dużo pięknych wieńców. Nie spodziewaliśmy się wygranej. Tym bardziej że nie zdobyliśmy pierwszego miejsca na dożynkach powiatowych w Miastku, tylko trzecie.
To pierwsze tak duże wyróżnienie dla Łobzowa. - Wielokrotnie wygrywaliśmy w gminie, w powiecie również. Podobno nigdy wcześniej gmina Kołczygłowy nie zwyciężyła w dożynkach wojewódzkich - mówi A. Kulas. Wieniec z Łobzowa również w ub.r. walczył o miano najpiękniejszego w województwie. Wówczas podczas w Debrznie otrzymał nagrodę specjalną Pomorskiej Izby Rolniczej. - Ktoś zarzucił nam nawet, że tegoroczny wieniec to ten właśnie z ub.r. Absolutnie nie - podkreśla sołtyska. To ona rozpoczęła tradycję plecenia w miejscowości tych dożynkowych ozdób. - Od 8 lat robimy je każdego roku. Postanowiłam, że dopóki będę sołtyską, nie przestanę pleść. Zapytałam też dziewczyn, czy po tym sukcesie kończymy „karierę”. Usłyszałam stanowcze „nie” - dodaje z uśmiechem.
Za zwycięstwo w Szemudzie trafiły do nich 3 tys. zł. - Jeszcze nie zdążyliśmy się zastanowić, na co je przeznaczymy. Możliwe, że na stroje kaszubskie. Te, w których pojechałyśmy do Szemudu, każda kupiła sobie sama. Myślę o tym, żeby kupić nowe, z chustkami - zastanawia się A. Kulas.
Wygląda na to, że wieniec zostanie rozebrany. - Przykro, ale nie mamy gdzie go postawić. Gdybyśmy we wsi mieli świetlicę, to do niej by trafił - mówi A. Kulas, dodając: - Marzymy jednak, aby pojechać z nim jeszcze do Warszawy na Dożynki Prezydenckie, które odbędą się w dniach 23-24.09., ale jeszcze nie wiemy, czy się uda.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie