Reklama

Zaglądamy do Dąbrowskich z ul. Sikorskiego w Bytowie. Najstarszego zakładu optycznego w mieście

09/10/2021 17:20

Sprzedawali chemikalia potrzebne w fotografii, klisze, urządzenia do wyświetlania bajek. Wielu bytowiaków zaglądało tu jednak, kiedy zaczynali gorzej widzieć. To u Dąbrowskich z ul. Sikorskiego kupowali swoje pierwsze okulary. To najstarszy zakład optyczny w Bytowie.

Zaglądamy do ich zakładu, który działa od ponad 50 lat. Wnętrze zupełnie nie przypomina tego sprzed lat. - Niedawno mieliśmy gruntowny remont - mówi właściciel Dariusz Dąbrowski, po czym zaprasza dalej. - Moi rodzice przyjechali na Ziemie Odzyskane do Bytowa z Podlasia w poszukiwaniu pracy - zaczyna opowieść o początkach. Był to 1968 r. - Dokładnie 21.12. moja mama Irena rozpoczęła pracę w zakładzie fotooptycznym jako kierownik z przyuczeniem do optyki - mówi D. Dąbrowski. W 1973 r. zaczęła wykonywać pierwsze okulary. Początki nie należały do najłatwiejszych. Dąbrowscy nie mieli własnego lokum. Mieszkali na zapleczu zakładu. - Pamiętam, gdy jako dziecko chodziłem w piżamie pomiędzy klientami - wspomina D. Dąbrowski, dodając: - Woda zimna była, toaleta na zewnątrz.

Choć wielu zakład kojarzy z okularami, to jednak sprzedawano tam wszelkiego rodzaju materiały fotograficzne. - Poza nimi mieliśmy rzutniki Ania do wyświetlania bajek. To był prawdziwy hit. W dniu dostawy przed sklepem ustawiała się długa kolejka. Z kolei na aparaty obowiązywały zapisy - mówi D. Dąbrowski. - A w sezonie sprzedawaliście też bombki i ozdoby choinkowe - dodaje jego żona Lucyna, która pomaga w prowadzeniu zakładu.

O wzrok bytowiaków dbał wówczas lekarz Zbigniew Mazurkiewicz. - Trzeba zaznaczyć, że wtedy było mniej osób, które miały wady wzroku i potrzebowały okularów - mówi L. Dąbrowska. - Świadomość też była inna. Dodatkowo dziś badania okulistyczne konieczne są nie tylko do prawa jazdy, ale chociażby do prac na wysokościach - dopowiada D. Dąbrowski. Po czym kontynuuje opowieść: - Skończyłem szkołę w zawodzie technik rolnik i ekonomista. Miałem zostać weterynarzem. Przez pół roku studiowałem nawet na tym kierunku. Stwierdziłem jednak, że to nie dla mnie.

Po powrocie został powołany do wojska. Jednostkę opuścił 12.10.1985 r., a już 14.10. poszedł do pracy. - Miałem dwa dni wolnego - śmieje się D. Dąbrowski, dodając: - Zatrudniła mnie w zakładzie moja mama. Zostałem sprzedawcą z przyuczeniem do zawodu optyka. Powód był prosty. Nie dawała już rady sprzedawać w sklepie i jednocześnie wykonywać szkieł do okularów.

Dawniej pracowało się ręcznie. Specjalnymi łupkami odłupywało się szkło i szlifowało. Jak trudna to praca, widać po dłoniach D. Dąbrowskiego, na których do dziś widoczne są ślady rozcięć. - Pierwszego dnia nie miałem bladego pojęcia o wykonywanym zawodzie. Robiliśmy wówczas 40 par okularów dziennie i szybko musiałem się nauczyć fachu. Rzecz jasna później zdobyłem niezbędne wykształcenie - mówi D. Dąbrowski.

Szkła szkłami, ale przede wszystkim nie było wyboru w oprawkach. Początkowo baza produktów mieściła się w Bydgoszczy, a następnie Słupsku.- Były trzy wzory damskie, męskie i dziecięce, a do tego - co tu dużo ukrywać - wszystkie niezbyt ładne. To dlatego wielu ma uraz do okularów, kojarzą się po prostu z brzydotą - mówi L. Dąbrowska. - No, miały jednak jedną zaletę - łatwo się paliły - śmieje się jej mąż.

Po towar trzeba było jechać autobusem. Przede wszystkim zaś zadbać o to, by go otrzymać. - Pamiętam, kiedy zbierałem grzyby, a później je suszyłem i zawoziłem, by dostać towar. Takie czasy były - opowiada D. Dąbrowski. Innym razem urwały się rączki w torbach. - Miałem dwie dość mocno załadowane. Nagle poczułem, jak uchwyty puściły i torby wylądowały na chodniku. Konsternacja, co tu teraz z tym zrobić? W końcu jedną zaniosłem do sklepu, a drugą na przystanek autobusowy, po czym wróciłem po pierwszą. Tak przyjechałem do Bytowa - opowiada ze śmiechem bytowski optyk. Anegdot z życia zakładu opowiada więcej. - Przypominam sobie dwie kobiety. Jedna z nich narzekała, jak to słabo widzi. Spojrzałem na receptę, a tam - 1,5 dioptrii. Jej koleżanka odpowiedziała, że z nią nie jest jeszcze tak źle. Spojrzałem na jej receptę, a tam - 9 - śmieje się D. Dąbrowski. Innym razem, tuż po odebraniu okularów, w zakładzie ponownie pojawiła się klientka. - Już od wejścia mina nietęga. W myślach zastanawiam się, o co może chodzić. Ale w sumie, jak coś nie tak, to poprawię, przecież potrafię. Kobieta zaś wprost do mnie: „Co pan najlepszego zrobił?! Przez pana trzy dni mieszkanie sprzątałam”. Okazało się, że po założeniu nowych okularów, to, co wcześniej wydawało się czyste, już takim nie było.

W czasach PRL-u problem stanowiły dostawy. Bywało, że szkieł nie było nawet przez rok. Dla osób z problemami ze wzrokiem, to bardzo długi czas. Wiadomo przecież, że wada mogła się w tym czasie zmienić. - A zdarzało się, że takie szkło w czasie obróbki pękło. Trzeba było klienta przeprosić i czekać na nowe - wspomina D. Dąbrowski. Po czasie zamiast autobusem po towar jeździli maluchem, później pod koniec lat 90. pojawili się pierwsi przedstawiciele handlowi, którzy przyjeżdżali i oferowali konkretne produkty. Obróbkę ręczną zastąpiła maszynowa, a soczewki mineralne (szklane) plastikowe. - Nie da się ich obrabiać ręcznie. Początkowo to robiłem, ale czas, który trzeba było poświęcić, był wielokrotnie dłuższy niż przy szkle - mówi D. Dąbrowski.

W 1990 r. otworzyli nowy zakład w Kościerzynie. - Przyjechał do nas ówczesny burmistrz miasta, mówiąc, iż nie ma u nich żadnego optyka. Przez trzy lata pracowałem więc poza Bytowem. Chciałem jednak więcej czasu spędzać z żoną i synami. Wróciłem do Bytowa, a punkt przejęła i prowadzi do dziś moja siostra - mówi D. Dąbrowski.

Zakład optyczny Dąbrowscy przejęli od mamy w 2001 r. Poza zmianą w sprzęcie niezbędna okazała się rozbudowa pomieszczeń. - Pojawiła się konieczność zatrudnienia lekarza okulisty. Od początku współpracuje z nami Jarosław Arndt, a od 2017 r. też Magdalena Giec - mówi D. Dąbrowski, dodając: - Na gabinet zaadaptowaliśmy dodatkowe pomieszczenia. Wcześniej stał w nich piec piekarniczy. Nie mają okien, a w gabinecie powinien panować półmrok. Z drugiej strony, problem był z wilgocią. Po opadach wybijała w nich woda. Sam budynek ma ponad 100 lat, kamienne fundamenty więc i swoje prawa.

Potrzebny był gruntowny remont. Przeprowadzili go w 2017 r. - Budowlańcy zdziwili się, kiedy przyszło im zdzierać 5 warstw wykładziny. Tak wcześniej wyglądało odświeżanie wnętrza. Jedna warstwa na drugą - mówi L. Dąbrowska. Konieczne było nie tylko usunięcie wszystkich, ale przede wszystkim walka z wilgocią. Specjalne preparaty wstrzykiwano w fundamenty. - Póki co nie mamy z nią problemu - mówi D. Dąbrowski. - Wcześniej niestety czuć ją było w całym zakładzie. Po remoncie klienci zwracali oczywiście uwagę na zmianę wystroju, ale przede wszystkim zapachu - mówi jego żona Lucyna.

Jak dziś oceniają wzrok bytowiaków? - Dawniej pojawiali się u nas głównie ludzie starsi. Cierpieli na nadwzroczność, czyli byli to tzw. plusowcy. Dziś to krótkowidze, czyli tzw. minusowcy - mówi D. Dąbrowski. - Komórki, komputery i telewizory to jedno, ale swoje zrobiło też zdalne nauczanie. W tym czasie zauważyliśmy zwiększony ruch w zakładzie i to nie tylko młodych osób - dodaje L. Dąbrowska.

Od remontu zaczął z nimi pracować także ich syn Adam. Jest trzecim pokoleniem optyków w rodzinie. - Chcieliśmy, by nasi synowie ukończyli studia, a później sami zdecydowali, co chcą w życiu robić - mówi L. Dąbrowska. - Ale kiedy dwaj nie zdecydowali się na kontynuowanie rodzinnego fachu, pojawiło się zagrożenie, że i trzeci nie przejmie zakładu - żartobliwie dorzuca Adam, dodając: - A tak prawdę mówiąc, w pewnym momencie usiedliśmy i porozmawialiśmy, co dalej. Bo po studiach na coś zdecydować się trzeba było.

Zadowolenia z wyboru nie kryje D. Dąbrowski. - Jest lokal z bardzo dobrym sprzętem, a przede wszystkim wiedza, którą zdobyłem przez 40 lat pracy, więc mam co przekazywać - mówi optyk. Ze zmianą przyszedł też nowy duch. Zakład zaczął funkcjonować w social mediach. - Wcześniej rodzice nie mieli na to czasu. Postanowiłem więc założyć nasz profil. Chciałbym na nim umieszczać nie tylko informacje dotyczące zakładu, ale także te dotyczące wad wzroku, dbałości o oczy - mówi A. Dąbrowski.         

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Reklama

Wideo kurierbytowski.com.pl




Reklama
Wróć do