
70-lecie Polskiego Związku Niewidomych jest okazją do rozmowy z Danutą Cyrson, wieloletnią prezes bytowskiego koła tej organizacji.
„Kurier Bytowski”: W miejscowym kole PZN pracuje pani od 25 lat, od 21 jako jego prezes.
Danuta Cyrson: Tak, w latach 1996-2000 byłam wiceprezesem, następnie zostałam prezesem. Nasz zarząd składa się z czterech osób, ale ja jako jedyna jestem w nim od samego początku.
Ile czasu zajmuje pani praca w kole?
W samym biurze spędzam dwa razy w tygodniu po dwie godziny, które w całości poświęcam interesantom. Urząd Miejski nieodpłatnie udostępnia nam lokal, ale nie mamy tutaj komputera, więc ogrom pracy wykonuję w domu.
Co daje największą satysfakcję?
Fakt, że mogę bezinteresownie pomagać ludziom, np. napisać jakieś odwołanie, pomóc w przyznaniu mieszkania. Sama jestem osobą słabowidzącą, więc wiem, jak to jest nie widzieć albo niedowidzieć. Nasz związek zrzesza nie tylko niewidomych, lecz także słabowidzących. Aby do niego należeć, trzeba mieć orzeczenie o niepełnosprawności w stopniu znacznym lub umiarkowanym.
Ile osób zrzesza obecnie bytowskie koło?
Mamy 73 członków, w tym czworo dzieci. Osoby od 3 do 16 roku życia to podopieczni PZN, którzy nie płacą składek członkowskich.
Na czym polega wasza działalność?
Do głównych zadań koła należą: organizowanie szkoleń wyjazdowych i indywidualnych oraz integracji społecznej, a także informowanie o prowadzonych działaniach. Często wyjeżdżamy na wycieczki, zarówno jednodniowe, np. do kręgielni czy na grill nad jezioro Jeleń, jak i tygodniowe, jak choćby do Ustronia Morskiego w zeszłym roku. Byliśmy też za granicą - w Pradze, we Lwowie. Prócz tego mamy spotkania integracyjne z różnycg okazji - Międzynarodowego Dnia Białej Laski, Wigilii, Wielkanocy. Prowadzimy ścisłą współpracę z zarządem w Gdańsku w zakresie szkoleń oraz konsultacji z tyflopedagogiem i wyjazdów sportowych dla dzieci. Nasi członkowie mogą skorzystać z indywidualnego szkolenia, jak nauka chodzenia z białą laską, pisania alfabetem Braille’a, używania sprzętu z oprogramowaniem mówionym czy wykonywania domowych czynności typu mycie, ubieranie, gotowanie, sprzątanie. Urządzeń dla niewidomych jest naprawdę dużo: komputery, telefony, zegarki, budziki, termometry. Niestety, to bardzo drogi sprzęt.
Czy koło działa również na rzecz osób, które do niego nie należą?
Jak najbardziej. Udzielamy im wszelkich informacji - do kogo zwrócić się po pomoc, gdzie załatwić orzeczenie o niepełnosprawności, jakie ulgi im przysługują. Osoby niezrzeszone zwykle przychodzą z pytaniem „Co ja z tego będę miał?”, są zainteresowane głównie pomocą finansową. A my takowej nie udzielamy, bo nie mamy funduszy. Sami działamy tylko dzięki składkom członkowskim, sponsorom i darowiznom z odpisu 1% podatku.
Czy jakieś wydarzenie z tych 25 lat szczególnie zapadło pani w pamięć?
Ślub dwojga zupełnie niewidomych członków naszego stowarzyszenia. Uroczystość odbyła się w Bytowie, gościłam na niej jako przedstawiciel koła. Ci ludzie poznali się dzięki nam, na jakimś wyjeździe albo turnusie rehabilitacyjnym. Kto wie, czy nie skojarzyliśmy więcej par?
A z jakimi kłopotami, oprócz finansowych, boryka się wasze koło?
Kiedyś mieliśmy problem ze znalezieniem miejsca na biuro, ale od 2012 r. pan burmistrz nieodpłatnie użycza nam lokalu. Dzięki temu możemy się w nim spotykać i prowadzić szkolenia ze współpracownikami z Gdańska. To ogromne udogodnienie.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!