Reklama

Za czym ta kolejka stoi? O kolejkach jak z czasów PRL

23/04/2021 17:20

Kolejki kojarzą nam się raczej z czasami PRL-u. Ostatnio też z pandemią. Są jednak takie sklepy, pod którymi nawet kiedy koronawirus nie szaleje, klienci stoją w długim ogonku.

PO NOWY TOWAR I GDY NAJTANIEJ

Sobotni ranek w Bytowie. Na jednej z wąskich ulic w centrum przed wejściem do sklepu z używaną odzieżą już ustawiło się kilka osób. Patrzę na zegarek. Jest godz. 8.03. Niemal z każdą minutą kolejka robi się dłuższa. Większość, jak zdążyłam się zorientować, to miejscowi, choć podobno ci za nami przyjechali z Sulęczyna. Z mowy można też poznać pochodzenie dwójki młodych mężczyzn - są ze Wschodu, najpewniej z Ukrainy. Chyba wszyscy tu mają świadomość, że swoje trzeba wystać. Dwie panie z Bytowa były tu już o godz. 7.00. Wiadomo - dziś najniższe ceny w tygodniu. Żeby mieć wybór, trzeba wejść w pierwszej turze. W czasie pandemii liczba wpuszczanych osób jest ograniczona. Jeśli nie wejdzie się w pierwszym rzucie, trzeba stać dalej, czekając, aż ktoś wyjdzie. A w tym czasie jakaś osoba może nam sprzątnąć sprzed nosa to, co najciekawsze. - Kolejki tutaj, teraz w czasie koronawirusa czy przed nim, są takie same - wyjaśnia nam stała klientka tego sklepu, dodając: - Z tym że teraz ludzie bardziej pilnują, by ktoś się nie wepchnął przed nich. Niczym straż kolejkowa zwracają uwagę tym, którzy nie udają się na koniec łańcuszka. Niektórzy odzywają się zbyt agresywnie, choć tych, co chcą się wepchać, bo przychodzą przed samym otwarciem, też nie brakuje.

Do otwarcia zostało jeszcze kilka minut. Rozglądam się. Przed wejściem czekają zarówno kobiety, jak i mężczyźni. Od nastolatków po seniorów. Razem kilkadziesiąt osób, ale cały czas ich przybywa.

Wreszcie jest punkt 9.00. Nasze godzinne stanie zostaje wynagrodzone. Wchodzimy w pierwszej turze. Z innymi przeciskam się przez drzwi. Część chwyta koszyk i biegiem rusza do wieszaków. Inni pędem na górę, widać, że już wcześniej ułożyli sobie w głowie dokładny plan działania. To prawdziwi sklepowi fachowcy! - Niektórzy przychodzą tu dzień wcześniej tuż przed zamknięciem. Wtedy ciuchy są droższe, więc ich nie kupują, tylko wybierają i układają w jednym miejscu. Gdy dziś znów wejdą, wystarczy, że jako pierwsi dopadną swojej sterty i za jednym zamachem zgarniają wszystko. Przy kasie płacą niższą, dzisiejszą cenę. Taką sobie metodę wypracowali - tłumaczy nam jedna ze stałych klientek. Teraz rozumiem, dlaczego niektórzy, wchodząc na górę, pokonywali po kilka schodków jednym krokiem. Myślę sobie - jaki musiał być tu rejwach, gdy do środka wchodzili naraz wszyscy! - Oj, było na co popatrzeć. Bywało, że ludzie się przepychali. Uderzali łokciami. Czasami człowiek aż oczy przecierał, bo niby to już nie komuna. Raz byłam świadkiem, gdy panie kłóciły się o jakąś rzecz, po którą sięgnęły jednocześnie. Było nerwowo, ale w końcu jedna ustąpiła - opowiada kobieta. Do momentu zamknięcia lokalu kolejka, choć mniejsza niż rano, nadal stoi przed wejściem.

Ludzie ustawiają się nie tylko przed nim. Sklepów z tanią odzieżą, przed którymi zbiera się tłum klientów, w mieście działa kilka. Przy tych znajdujących się przy głównych ulicach, czyli np. Sikorskiego czy Dworcowej, grupy oczekujących klientów możemy zobaczymy szczególnie w dni dostawy towarów. - To prawda, że wtedy płacę więcej, ale mam szansę na zdobycie prawdziwych perełek. Niektóre markowe rzeczy są warte nawet kilkaset złotych. Zresztą ubieranie się w secondhandach jest ekologiczne. A do tego mam pewność, że ciuchy są dobrej jakości - tłumaczy znajoma. Czasem kolejki przed tymi sklepami ustawiają się też w zupełnie „normalne” dni, tzn. te bez wielkich przecen czy nowego towaru. Klientom chodzi jedynie o to, by być pierwszym, a nuż uda się dostrzec coś ciekawego, czego nikt wcześniej nie wypatrzył. - W jednym możemy chwycić ubrania za 2 zł za sztukę. W kolejnym biorą 10 zł za kilogram. Zazwyczaj zależy mi na męskiej odzieży, bo mąż i syn pracują fizycznie w zakładach produkcyjnych. Tam ciuchy szybko brudzą farbami, smarami. Zdarza im się je porwać. W secondhandach można trafić na prawie nowe rzeczy. Trzeba jednak być z samego rana, bo chętnych na takie okazje nie brakuje - tłumaczy jedna z klientek bytowskich sklepów z odzieżą używaną. 

MIĘSO, MIĘSO... NO I MASŁO W KOSTKACH

Ale secondhandowe kolejki wcale nie są największe. Palmę pierwszeństwa w tej klasyfikacji w Bytowie bezwzględnie dzierżą markety. - Nas też to dziwi. Bywa, że jeszcze nie zdążymy otworzyć drzwi, a już napiera na nie tłum. Tak się dzieje w określonych przypadkach. Prawdę powiedziawszy, sami sobie jesteśmy winni, to efekt promocji na konkretne produkty. Najczęściej kolejka ustawia się, gdy oferujemy tanie mięso: udka, pałki, a zwłaszcza wieprzową szynkę. Bywały sytuacje, że wykładałyśmy towar do lodówek, a ludzie tak wokół napierali, że mało co nie wepchnęli naszych głów do środka, byle tylko wziąć tańszy kawałek mięsa. Ostatnio, gdy rzucili nam w promocji szynkę, to w 30 min od otwarcia nic z niej nie zostało. Bywa, że klienci ładują tego całe wózki. Myślę, że związani są z branżą gastronomiczną, bo biorą to na faktury. Podobnie jak z mięsem ma się z masłem w kostkach czy serem w dużych opakowaniach. Oczywiście tylko wtedy, gdy mamy promocję - tłumaczy pracownica jednego z bytowskich marketów, dodając: - Nauczone doświadczeniem czasem po prostu nie wypakowujemy produktu z palety czy kartonu, stawiamy obok miejsca, gdzie ma się znajdować, bo wiemy, że szybko zejdzie. Później i tak wysłuchujemy narzekań od spóźnionych klientów, że niby promocja, a towaru brakuje już o godz. 8.00 czy 9.00. Ale to nie nasza wina. Dostajemy określoną ilość produktu. Jeśli mielibyśmy jeszcze na stanie, tobyśmy dołożyli. Załapują się ci, którzy wystoją swoje w kolejce wczesnym rankiem.

BIEG PO NARZĘDZIA, SPRZĘT KUCHENNY I KARPIA

Przy wejściu do marketu jeszcze przed jego otwarciem stoją zazwyczaj osoby starsze. - O dziwo często przeważają w tej grupie panowie. Nie pamiętam już, co mieliśmy wtedy ciekawego w promocji, ale była sytuacja, gdy koleżanka wykładała akurat gazetki z naszą ofertą. Nagle drzwi się rozsunęły, tłum wpadł i mało co jej nie stratował. Wydawało mi się, że takie rzeczy możemy oglądać tylko w telewizji, kiedy pokazuje stare czasy albo relacje z czarnego piątku gdzieś w USA. No a tu taka niespodzianka... - opowiada pracownica innego bytowskiego marketu, która opowiada nam kolejne kolejkowe historie: - W promocyjnej cenie mieliśmy sprzedawać urządzenie typu Thermomix, tylko że naszej marki. To taki wielofunkcyjny robot kuchenny. Ledwo otworzyliśmy drzwi, a ludzie ruszyli po sklepie biegiem. Mieliśmy tylko trzy sztuki, więc kto dobiegł pierwszy, ten miał szczęście. Podobnie dzieje się, kiedy mamy spore obniżki, szczególnie na inne artykuły przemysłowe. Wtedy w kolejce przed sklepem stoją przede wszystkim panowie. Potrafią biec naprawdę szybko. To nie jest jakiś trucht, a raczej sprint - opowiada pracownica marketu, dodając: - Nie zawsze chodzi o jakąś promocję. Bywa, że wchodzi jakiś poszukiwany produkt w korzystnej cenie. Wychodzi na to samo. Osobiście najbardziej zadziwiające sceny widziałam nie u nas w Bytowie, ale w jednym z położonych niedaleko miast. Byłam tam na delegacji. Przeżyłam prawdziwy szok. Akurat mieli wyłożyć śniegowce dla dzieci, a ja miałam tam poranną zmianę. Przed wejściem widać było co najmniej kilkadziesiąt osób. Po otwarciu drzwi klienci ruszyli na wyścigi, dopadli do kosza, gdzie znajdowało się obuwie. Zaczęła się przepychanka, szarpanie. Klienci brali po kilka sztuk. Ze zdumienia przecierałam oczy. Nie miałam pojęcia, że człowiek potrafi się tak zachować, by zdobyć dla dziecka buty.

Bywa jednak, że nowy towar nie wydaje się jakoś specjalnie wartościowy czy rzadki.  - Ostatnio na 8 marca mieliśmy w promocji tulipany. Panowie wpadli do środka zaraz po otwarciu. Kwiaty dosłownie fruwały. Wyrywali je sobie z rąk, choć wyłożyliśmy ich 4 palety. W ciągu 2-3 godz. tulipany zostały niemal wyprzedane. Podobnie było, gdy weszła promocja na ptasie mleczko, wiecie, tej markowej firmy. Za dwa opakowania wychodziło tyle co za jedno. Jednak największe szaleństwo przeżywamy przed świętami. Oprócz tego, że całymi dniami mamy tłumy w sklepie, to jeszcze przychodzi czas, gdy w ofercie pojawia się karp. Niektórzy się przepychają, rozdają razy łokciami, krzyczą na siebie. Czasami pojawiają się też obraźliwe słowa. Nie obowiązuje żadna przyzwoitość. Filmiki, które czasami pojawiają się w internecie, pokazujące walkę o karpia w markecie, wcale nie są przesadzone. Tak to wygląda w każdym większym dyskoncie - opowiada pracownica marketu.

PANDEMICZNE SZNURKI PRZED SKLEPEM

W ostatnim czasie przez pandemię przyzwyczailiśmy się do kolejek także gdzie indziej. Szczególnie w pierwszych miesiącach jej trwania, gdy ograniczenia były najostrzejsze. - Klienci sami dostosowywali się do nowych zaleceń i raczej nie musiałyśmy wychodzić, aby upominać o zachowanie dystansu. Wtedy było spokojnie. Oprócz godzin dla seniorów. W ich trakcie czasami musieliśmy interweniować. Bywało, że dochodziło między nimi do konfliktów. Jedni nie dowierzali innym co do wieku, zwłaszcza gdy ktoś wyglądał młodziej. Krzyczeli na siebie. Kazali okazywać dowody osobiste, aby potwierdzić, że osiągnęli już 65 lat. Grożono wzywaniem policji. Bywało, że atakowano osoby, które robiły zakupy dla seniorów - wspomina pracownica jednego z bytowskich dyskontów. Teraz się uspokoiło, choć i dziś niektórzy zgłaszają pretensje. - Sami nie jesteśmy w stanie policzyć, ile dokładnie osób weszło do sklepu. Nie mamy tylu pracowników, by ktoś stał przy wejściu i przeliczał. Choć czasem taki byłby zbyteczny, bo klienci zajmują się tym sami. Przychodzą do nas z pretensjami, że w środku przebywa za dużo osób i grożą wezwaniem policji. Zamykamy wtedy drzwi. I zaczyna się robić nieciekawie, bo klienci stojący przed wejściem, mimo naszych próśb, by poczekali, walą w drzwi, napierają, krzyczą na nas. Ale co mamy zrobić? Co ciekawe, niektórzy chcą pilnować, ile osób przebywa w sklepie, a sami nie dostosowują się do zachowywania dystansu przy mijaniu się w alejkach czy w kolejce do kas - mówi pracownica supermarketu. Ale pandemiczne zachowania to już całkiem inna historia...

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Reklama

Wideo kurierbytowski.com.pl




Reklama
Wróć do