Reklama

Wykopaliska archeologiczne pod Bytowem

08/05/2021 17:20

Na polach, które rozpościerają się po drugiej stronie wojewódzkiej szosy naprzeciwko największej hali Druteksu, rozpoczął się tegoroczny sezon prac archeologicznych. - Pracujemy tu od dwóch lat i ciągle znajdujemy coś nowego - mówi dr Paweł Szczepanik. Archeolodzy znów pojawili się na polach na północnym skraju Bytowa, na których ma wyrosnąć nowa hala Druteksu.

- Pracujemy tu od dwóch lat i ciągle znajdujemy coś nowego - mówi dr Paweł Szczepanik. Archeolodzy znów pojawili się na polach na północnym skraju miasta, na których ma wyrosnąć nowa hala Druteksu.

W ubiegłym tygodniu na polach, które rozpościerają się po drugiej stronie wojewódzkiej szosy naprzeciwko największej hali Druteksu, rozpoczął się tegoroczny sezon prac archeologicznych. Dr Paweł Szczepanik powrócił tu po zimowej przerwie ze swoją ekipą. Kiedy odwiedzamy badaczy, mimo że dookoła zawzięcie śpiewają skowronki, porywisty północny wiatr przeszywa nas chłodem na wylot. - Poza oczywistymi trudnościami związanymi z pracą w takich warunkach, silny wiatr utrudnia eksplorację obiektów archeologicznych, które stale są zasypywane kolejnymi podmuchami piasku, co przypomina trochę syzyfową pracę. Jednak mamy na to swoje sposoby, które pozwalają nam pracować nawet w takich warunkach - mówi P. Szczepanik.

Tych kilka dni prac wykopaliskowych pozwoliło już archeologom na stwierdzenie, że obszar aktywności dawnych mieszkańców tej okolicy był znacznie większy, niż można by sądzić po ubiegłorocznych znaleziskach. W tych dniach odkryto m.in. ślady kolejnych domów, a w zasadzie odbarwienia gruntu, interpretowane jako miejsca, w których wbito w ziemię pale, stanowiące główne elementy konstrukcji. - Na razie trudno mówić o konkretnym datowaniu, ale to najpewniej konstrukcje z okresu wpływów rzymskich, a więc początek naszej ery - mówi szef zespołu badawczego.

Obok śladów działalności dawnych bytowiaków archeolodzy odkrywają także, jak wyglądało ówczesne środowisko. W tym roku trafili na pozostałości po kolejnym niewielkim zbiorniku wodnym. To przede wszystkim wyraźnie odcinające się od otaczających go jasnożółtych piasków i nieco ciemniejszych piasków gliniastych szare osady organiczne poprzetykane jaśniejszymi warstwami. Po odkryciu wydziela się z nich niezbyt przyjemna woń gnijącej materii organicznej. Dla prehistorycznych mieszkańców pobliskiej osady zbiornik był źródłem wody. Niekoniecznie tej do picia, na pewno jednak wykorzystywano ją do celów produkcyjnych. Wzdłuż brzegu znaleziono bowiem cały rząd palenisk. - Wygląda na to, że ogień palono tu przy okazji wytwarzania glinianych naczyń - mówi P. Szczepanik, pokazując przepalony granitowy kamień. Wysoka temperatura, a potem nagłe schłodzenie granitu wodą powodowały, że się kruszył. Pozyskane w ten sposób kruszywo służyło do „odchudzania” gliny wykorzystywanej przez garncarzy.

Co ciekawe, w zbiorniku archeolodzy odkryli łachę kamieni. - Nie wiadomo, kiedy je tu nasypano. Niewykluczone, że zrobili to pradziejowi garncarze, by np. ułatwić sobie dojście do wody. Choć mogły one tu trafić całkiem niedawno, kiedy okolica już była przekształcona w pola i ktoś wpadł na pomysł pozbycia się kamieni, zasypując śródpolne oczko - zastanawia się P. Szczepanik.

Na drugi dzień znów odwiedzamy wykopaliska. Tym razem archeolodzy pracują nieco dalej. Zastajemy ich przy odkrywaniu szarej urny. Stanowi rodzaj trumny, do której wsypywano resztki ze stosu, na którym spalono zmarłego, a może zmarłą. Na szczęście zachowało się trochę przepalonych kości. Być może wystarczą, by antropolog na podstawie ich oględzin stwierdził płeć i wiek pochowanych. Uwagę zwraca jakość naczynia, nie tylko jego formy, ale i samego czerepu.  Mimo 2 tys. lat w ziemi skorupy są zwarte, dobrze się trzymają, tak jakby ktoś zakopał je ledwie kilka lat temu. - Naczynie to niemal na pewno jest produktem lokalnych wytwórców - mówi P. Szczepanik. Niewykluczone, że do zestawienia gliny jako „odchudzającej” domieszki użyto pokruszonego granitu, który wcześniej ogrzewano w paleniskach nad brzegiem wspomnianego błotka. Takich urn znaleziono tu jak dotąd kilkadziesiąt.

Nie wiadomo, co jeszcze kryją te pola. Na zlecenie Druteksu ciągle zdejmowana jest wierzchnia humusowa warstwa gleby na kolejnych powierzchniach. Być może archeolodzy znajdą tam nowe artefakty. - Gdyby tak jeszcze choćby do zakończenia naszych prac motocrossowcy dali sobie spokój z jeżdżeniem po tym terenie... Przez przypadek mogą zniszczyć coś ważnego z przeszłości, co pozwoliłoby nam lepiej poznać ludzi, którzy przed tysiącami lat tu mieszkali i pracowali - mówi na koniec P. Szczepanik.

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Reklama
Reklama
Wróć do