Reklama

„To miejsce, gdzie niepełnosprawni nie czują się wyobcowani” - Warsztat Terapii Zajęciowej w Bytowie obchodzi 20-lecie

26/01/2022 17:20

Warsztat Terapii Zajęciowej w Bytowie działający przy Stowarzyszeniu „Jesteśmy” to miejsce, gdzie niepełnosprawni nie czują się wyobcowani, a cała uwaga skupia się wyłącznie na nich. Tu mogą poznać przyjaciół, wyżyć się artystycznie i przeżyć ciekawą przygodę na wycieczce.

Warsztat Terapii Zajęciowej w Bytowie działający przy Stowarzyszeniu „Jesteśmy” w pierwszy dzień nowego roku obchodził 20-lecie. Kilka dni po jubileuszu spotkaliśmy się z kierownikiem placówki, Tomaszem Teclafem, który stanowisko objął 1.04.2021 r. Z WTZ związany jest znacznie dłużej, bo od 2003 r. Inicjatorami powstania w 2002 r. warsztatów byli Elżbieta Jachyra (która kierowała placówką do ub.r.), Irena Kozłowska oraz Gerard Czaja. - Panie Elżbieta i Irena wcześniej związane były ze Spółdzielnią Inwalidów. Znały problemy i bolączki osób niepełnosprawnych. Zaczęły zbierać ludzi, którym ich los nie był obojętny. Z tego, co opowiadały, początki nie należały do łatwych. Trzeba było znaleźć 30 uczestników, a w tamtych czasach nie prowadzono rejestrów osób niepełnosprawnych. Na szczęście wieści o powstaniu ośrodka rozniosły się pocztą pantoflową i uzbierano potrzebną grupę. Początkowo panie jeździły też do zaprzyjaźnionego WTZ w Słupsku, gdzie podpatrywały, jak działa - tłumaczy T. Teclaf.

Aby warsztaty mogły funkcjonować, potrzebne było stowarzyszenie. Początkowo pieczę nad WTZ sprawowało Stowarzyszenie „Razem”, a następnie Stowarzyszenie Kobiet na Rzecz Kobiet i Rodziny. W 2004 r. powołane do życia zostało osobne Stowarzyszenie „Jesteśmy”, które działa specjalnie na rzecz bytowskiego WTZ, a jego prezesem jest T. Teclaf. Placówka podlega powiatowi bytowskiemu. - Mamy podopiecznych z gmin Lipnica, Bytów, Trzebielino, Czarna Dąbrówka, Parchowo, Kołczygłowy, Studzienice, Parchowo czy Borzytuchom. Wynajmujemy firmę przewozową, która przywozi busami uczestników na zajęcia i  ich odwozi. Oczywiście pojazd jest przystosowany do osób niepełnosprawnych. W 90% finansowani jesteśmy z PFRON-u. Pozostałe 10% dokłada powiat - tłumaczy kierownik bytowskiego WTZ. Placówka nierzadko mylona jest z ŚDS-em. - To się często zdarza. Jednak instytucja z ul. Miłej przeznaczona jest dla mieszkańców gminy Bytów i przez tę gminę też finansowana. Zarówno do WTZ, jak i do ŚDS-u uczęszczają osoby niepełnosprawne, jednak u nas uczestnikami są osoby bardziej samodzielne, które obejmujemy m.in. rehabilitacją zawodową i społeczną. Staramy się uczyć, jak mają radzić sobie w codziennym życiu samodzielnie - tłumaczy T. Teclaf.

OD WYCHOWANKA PO KIEROWNIKA

T. Teclaf w WTZ zaczynał od bycia wychowankiem. - W 2000 r. po maturze uległem wypadkowi, w wyniku którego trafiłem na wózek inwalidzki. To był trudny czas. Również z pracą. Gdy jej poszukiwałem, pan z pomocy społecznej zaproponował, abym zgłosił się do WTZ jako uczestnik. Przekonał mnie. Po roku moja instruktorka z pracowni komputerowej odeszła z pracy. Z racji, że dobrze sobie rodziłem z informatycznymi sprawami, zaproponowano mi wakat po niej. Musiałem tylko ukończyć odpowiednie szkolenia, by móc podjąć pracę w tej placówce. Stanowisko objąłem we wrześniu 2003 r. - wspomina mężczyzna. W ub.r. został kierownikiem. - Niełatwo było się przestawić. To ogromna odpowiedzialność, zarówno za uczestników, jak i za załogę oraz wszystkie decyzje, które podejmuję. Na szczęście mam naprawdę fajną kadrę - mówi T. Teclaf.

REKORDOWY 2021

T. Teclaf zaprasza na spacer po głównym budynku. Oprócz pomieszczeń administracyjnych znajdują się tu zaplecze kuchenne ze stołówką oraz sala rehabilitacyjna. W niej zastajemy wychowanków ćwiczących pod okiem rehabilitanki, Anny Leszke. Mimo niewielkiego rozmiarami pomieszczenia mieści się tu specjalne łóżko do ćwiczeń, bieżnia, orbitrek, rowerki stacjonarne. - Dla każdego z naszych podopiecznych opracowywany jest indywidualny plan, dostosowany do stopnia niepełnosprawności i potrzeb. I dotyczy to nie tylko zajęć rehabilitacyjnych - tłumaczy kierownik WTZ. Zamykamy drzwi i dalej idziemy korytarzem. Na chwilę zaglądamy do pracowni komputerowo-poligraficznej. Niemal wszystkie stanowiska są zajęte. - Tu odbywają się zajęcia biurowe. Podopieczni oprócz obsługi sprzętu prowadzą kronikę, naszą stronę facebookową, przygotowują podziękowania dla urzędów i sympatyków - wyjaśnia T. Teclaf. Ruszamy dalej. Tuż przy głównym wejściu stoi regał zastawiony świątecznymi ozdobami wykonanymi przez wychowanków. Na nim drewniane ramki na zdjęcia, uszyte mikołaje czy gipsowe anioły. - W minionym roku kupiliśmy ten mebel, aby pokazywać to, co wychodzi spod naszych rąk w jednym miejscu. Przy okazji można to kupić. 2021 r. był dla nas bardzo dobry pod względem sprzedaży. Wystawialiśmy się przez jeden dzień na Jarmarku Dominikańskim w Gdańsku. Mieliśmy też stoisko podczas Jarmarku Bożonarodzeniowego w Bytowie. Staliśmy kilka dni. To był dla naszej placówki największy zysk. Łącznie w ub.r. uzbieraliśmy z tego tytułu 9 tys. zł, które trafiły na osobne konto. To rekord. Środki przeznaczymy na wspólną wycieczkę - zapowiada T. Teclaf, dodając: - Wspólne wyjazdy spotykają się z bardzo dużym entuzjazmem naszych wychowanków. Co roku, do czasu pandemii, staraliśmy się gdzieś wyruszyć. Nieraz na jeden, niekiedy na kilka dni. Byliśmy na Mazurach, w okolicach Wrocławia, w Bieszczadach. Jeśli znajdujemy się blisko granicy z sąsiednim państwem, również staramy się tak ułożyć harmonogram, by spędzić tam jeden dzień i pozwiedzać. Zawitaliśmy m.in. na Litwę czy Słowację. Jeśli nie mamy tylu środków na większe eskapady, organizujemy nieco mniejsze i poznajemy naszą bliską okolicę.

W KAŻDEJ SALI JEDEN INSTRUKTOR

Z korytarza kierujemy się dalej. Zahaczamy o pracownię do doskonalenia umiejętności przydatnych w codziennym życiu. Część pomalowanej na ciemny turkus sali przeznaczona jest na warsztat. - Piorą tu, prasują, pracują z drewnem. Zależy nam, aby nasi wychowankowie potrafili wykonać podstawowe obowiązki domowe. Niektórych z nich uczymy też ekonomii. Chodzimy np. na zakupy. Stowarzyszenie „Jesteśmy” w 2019 i 2021 r. ze środków marszałka realizowało projekt  „Samodzielni i niezależni - trening mieszkaniowy dla osób niepełnosprawnych”, w którym wzięli udział uczestnicy WTZ. Choć byli pod stałym nadzorem naszych instruktorów, mieli możliwość funkcjonowania bez większego zaangażowania i pomocy ze strony rodziny. Sami sprzątali, robili zakupy, gotowali i planowali czas wolny - tłumaczy T. Teclaf.

Z pracowni zmierzamy do największego pomieszczenia w głównym budynku. Tu znajduje się stołówka z zapleczem kuchennym. - Ostatnio udało nam się kupić sporo nowych naczyń w bardzo okazyjnej cenie - mówi kierownik. W kuchni znajdują się m.in. dwie kuchenki, zlew i duża gastronomiczna patelnia. - To duży plus, bo jednocześnie można usmażyć więcej dla wszystkich np. naleśników - tłumaczy kierownik. W stołówce odbywają się też różne uroczystości. Ostatnio podopieczni wystawiali jasełka.

W głównym budynku jedno pomieszczenie przeznaczono dla psychologa. - Jesteśmy zobowiązani przez zapis w rozporządzeniu dot. WTZ, by go zagwarantować. Kiedyś zatrudnialiśmy specjalistę na pół etatu, teraz ze względu na finanse tylko na 4 godz. tygodniowo, ale cieszymy się, że w ogóle go mamy - tłumaczy T. Teclaf.

Na wynajmowanym przez WTZ terenie stoi też drugi budynek. Znajdują się w nim trzy pracownie. Pierwsza tkacko-dziewiarska pełna jest różnych materiałów. Stoi tu też maszyna do szycia, z której korzystają bardziej wprawieni wychowankowie. Tkają na krośnie, filcują na sucho i mokro, szyją maskotki. - Zaczynamy oczywiście od podstaw, czyli np. przyszywania guzików. Podopieczni uczą się też wyszywać, np. kaszubskie wzory - mówi kierownik WTZ. Druga sala służy przede wszystkim do zajęć plastycznych. To tam powstają ozdoby na kiermasze. Do dyspozycji wychowankowie mają m.in. ręczną wypalarkę. - Posiadamy też laser do wycinania np. z pleksi. Piękne rzeczy wychodzą spod ich rąk - mówi nie bez dumy T. Teclaf. W ostatnim pomieszczeniu zajmują się ogrodnictwem i rękodziełem artystycznym. - Obok głównego budynku niewielki kawałek ziemi przeznaczyliśmy pod uprawy. Ostatnio sialiśmy pomidory i ogórki. Z tego, co wyrosło, zrobiliśmy weki. Na terenie WTZ wychowankowie wykonali też rabaty. Zajmują się m.in. grabieniem liści czy tworzeniem karmników, budek dla owadów - wymienia kierownik.

Każdą pracownią, a jest ich łącznie 6, opiekuje się jeden instruktor. - Każdy ma pod opieką maksymalnie 5 osób. Niekiedy to stały zespół, czasami następuje rotacja. Przede wszystkim staramy się po poznaniu wychowanka przypisać go na zajęcia, które go interesują, bo wtedy lepiej się rozwija. A to dla nas najważniejsze. Widok postępu, progresu, jaki w nich zachodzi, to dla nas największa nagroda. Bywa tak, że trudno zainteresować podopiecznych na dłużej. A oni niczego nie ukrywają. Są bardzo szczerzy w swoich emocjach i odczuciach. Zawsze mówią prawdę w twarz. Widzimy, gdy ktoś jest w złym nastroju, kogoś coś trapi, a wtedy wiemy, że trzeba reagować, choć czasami bywa trudno - tłumaczy T. Teclaf.

Przed pandemią niektórzy z wychowanków odbywali swego rodzaju praktyki zawodowe. - Niestety, my również byliśmy przez długi czas zamknięci. Prowadziliśmy zajęcia online, które wymagały bardzo dużego zaangażowania ze strony rodziców. Wcześniej, dla chętnych, organizowaliśmy we współpracy z mniejszymi bytowskimi firmami praktyki. Przez trzy miesiące raz w tygodniu w godz. 9.00-13.00 podopieczny uczył się fachu, a co najważniejsze odnajdywał w nowej sytuacji i miejscu. Nasi podopieczni pracowali m.in. w myjni, w sklepie rowerowym i ogrodniczym, u fotografa, w wulkanizacji. Były to 3-4 osoby w ciągu roku. Przed pandemią mieliśmy ustalone praktyki w pizzerii, ale niestety, sytuacja nie pozwoliła na ich podjęcie. Mam nadzieję, że wrócimy do tego, gdy sytuacja się ustabilizuje - mówi T. Teclaf.

Z GRUPĄ WSPARCIA I WIDOKAMI NA PRZENIESIENIE

Placówka posiada tylko 30 miejsc, wszystkie są zajęte. Najmłodsza osoba ma ponad 20 lat, najstarsza 60. - Przyjmujemy wyłącznie osoby dorosłe, czyli te, które ukończyły 18 lat. Starający się o miejsce musi posiadać orzeczenie o niepełnosprawności w stopniu minimum umiarkowanym. Dodatkowo należy mieć w orzeczeniu zapis - wskazania do terapii zajęciowej. U nas składa się kwestionariusz, a my zgłaszamy go do PCPR-u w Bytowie. To on ostatecznie zatwierdza, czy dana osoba się kwalifikuje. To nie oznacza, że od razu zacznie u nas zajęcia. Obecnie mamy komplet, ale wpisujemy na grupę rezerwową. Aktualnie w kolejce czeka 7 osób. Dla części oczekujących prowadzimy grupę wsparcia. Mogą, o ile rodzina dowiezie na miejsce, przyjeżdżać do nas 4 razy w tygodniu i korzystać z niektórych zajęć w godz. 9.00-13.00. Nie zapewniamy im wyżywienia. Czasami otrzymamy na ich rzecz jakąś niewielką kwotę, więc staramy się zorganizować np. grill - tłumaczy kierownik WTZ. Grupa wsparcia działa dzięki środkom pozyskanym przez Stowarzyszenie z projektów Miasta i Gminy Bytów i Starostwa Powiatowego.

Po 20 latach funkcjonowania placówki przy ul. Szarych Szeregów szykuje się jej przeprowadzka. Dokładnie do budynku po wygaszonym Gimnazjum nr 2. Według wstępnych rozmów z powiatem jedno skrzydło starej szkoły ma być przystosowane dla WTZ. Pojawiła się w nim już nawet winda, na którą starostwo otrzymało dofinansowanie. - Pomieszczenia wymagają jeszcze remontu. Z tego, co się dowiedziałem, nie ma szans, abyśmy się przenieśli w 2022 r., bo nie ma środków. Ceny materiałów poszły w górę i rozumiemy, że czasy nie są łatwe. Sama myśl o nowym lokum i jego powierzchnia sprawia, że na naszych twarzach pojawia się uśmiech. Nowe miejsce pozwoli nam, o ile PFRON wyda zgodę, przyjąć dodatkowych 10 osób. Wielkość sal też zapewni nam większy komfort pracy. Choć mamy też małe obawy. Tu jest cisza i spokój. Instruktorzy boją się, że nowe miejsce znajduje się blisko innej szkoły. Obawiają się, że młodzież może zaczepiać naszych podopiecznych, ale ja mam nadzieję, że gdy już przyjdzie czas, wszystko pójdzie gładko - tłumaczy T. Teclaf.

ŚWIĘTOWANIE NA WIOSNĘ

Mimo że 20-lecie przypadało na pierwszy dzień nowego roku, to obchody placówka zaplanowała na wiosnę. - Baliśmy się kolejnych obostrzeń, dlatego przenieśliśmy świętowanie na bardziej pewny termin, aby spotkać się w szerszym gronie. W pobliskim bistro „Zagod” planujemy zorganizować uroczystą galę dla rodziców i sympatyków. Nasi podopieczni przygotują spektakl bądź kabaret. Dodatkowo Muzeum Zachodniokaszubskie zgodziło się, abyśmy w jednej z zamkowych sal zaprezentowali wystawę, która składać się będzie z prac naszych wychowanków, ich zdjęć i opisu. Z kolei na rynku pojawią się zdjęcia z 20-lecia funkcjonowania WTZ - zapowiada kierownik. A czego życzy sobie na ten jubileusz? - Przede wszystkim aby nasi podopieczni się rozwijali, spełniali swoje marzenia i plany. To największa satysfakcja dla mnie oraz instruktorów. Życzę nam też więcej wyjazdów, bo te szczególnie lubią uczestnicy terapii - mówi T. Teclaf.

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Reklama

Wideo kurierbytowski.com.pl




Reklama
Wróć do