
Wg lakonicznej informacji z 1926 r. o kościelnych dzwonach z Brzeźna Szlacheckiego najstarsze pochodzić mają z XVII w. Czy przetrwały wojenną zawieruchę? Co się z nimi stało? Po odpowiedź udałem się z wizytą do najstarszego kościoła na Gochach.
W dziele „Dzwony kościelne w diecezji chełmińskiej” wydanym w 1926 r. we fragmencie dotyczącym Brzeźna Szlacheckiego czytamy: „To najdalej na zachód wysunięta parafia województwa pomorskiego. Tutejszy drewniany kościół został w 1716 r. pod wezwaniem św. Katarzyny zbudowany i w r. 1902 staraniem pierwszego lokalnego wikarego ks. Jana Firyna znacznie powiększony.
Z trzech dzwonów jest średni nowy. Na dużym znajduje się następujący napis: »GLORIA IN EXCELSIS DEO ANNO 1681 FECIT A. W.« (tj. Absalon Wittwerck). Na małym dzwonie stoją tylko początkowe litery lejarni i rok »A. E. ANNO 1650« Litery oznaczają Andrzeja Ebelinga z Gdańska”. Informacja na tyle mnie zainteresowała, że postanowiłem się dowiedzieć czegoś więcej. Dociekając dziejów parafii nie sposób nie sięgnąć do zapisków ks. Gotfryda Borka, od 1751 proboszcza w Borzyszkowach. Brzeźno Szlacheckie było wówczas jego filią. To jedno z najstarszych, o ile nie najstarsze opracowanie historii parafii i miejscowości. Ks. G. Bork przytacza przywilej, w którym wielki mistrz krzyżacki Winrych von Kniprode nadaje sędziemu ziemskiemu Jakuszowi i Jakubowi Rutkenowi 84 włóki ziemi „a zaczynają się od granicy Łąkiego, a idą aż do gdańskiej drogi” z wolnym połowem na jeziorze Małe Gwiazde (Gwieździniec). W dokumencie tym nie ma jednak żadnej wzmianki o kościele. Kolejny ciekawy dokument, o którym wspomina ks. G. Bork, pochodzi z 1659 r. Brzeźnieńska społeczność na nowo postanowiła spisać prawa regulujące życie wiejskiej społeczności. I tak przykładowo grzywną 50 zł postanowiono karać tych, którzy zaorywaliby miedze lub układali na niej kamienie z własnego pola. Warto wspomnieć, że w tym czasie najemnik folwarczny mógł zarobić od 3 do 8 gr dziennie (1 zł liczył 30 gr). Jeszcze większą, bo 100-złotową karą obciążano tych, którzy na opał wycięliby drzewa, zwłaszcza dęby i buki, które były przeznaczone na budulec. Korzystać z nich można było jedynie w przypadku pożaru domostwa. Mieszkańcy zobowiązali się również do utrzymania w porządku roli we wsi, „tak jak przodkowie nasi z dawna mieli, tak i my trzymać będziemy”. Pod dokumentem wystawionym 28.06.1659 r. Podpisali się Marcin Kazimierz Grabowski, Krysztof Prądziński, Balcer Brzeziński, Maciej Tyborc Brzeziński (także w imieniu brata swojego), Krysztof Brzeziński Bastian, Andrzej Brzeziński Bastian, Marcin Kayca Brzeziński, Krysztof Starzyński, Jan Rekowski, Stanisław Brzeziński, Piotr Brzeziński, Grzegorz Myk Brzeziński, Szymon Trzebiatowski, Grzegorz Brzeziński.
Dalej ks. G. Bork zanotował, iż kościół pochodzi z 1716 r. postawiony został przez budowniczego Michała Strenga. Tak miał głosić napis umieszczony nad drzwiami świątyni. Wieżę z kolei postawił Keller. Dach położył szlachcic Krysztof Trzebiatowski. Był jednak nietrwały, drewnianymi gwoźdźmi poprzybijany i tam, gdzie przegniły szkudła (wąskie deseczki) poodpadały. W latach 1760 i 1762 Krysztof Mach z Pomeranii, tj. Pomorza Zachodniego, położył go na nowo, przybijając żelaznymi gwoźdźmi. Ołtarze i ambonę razem z całym kościołem pomalował malarz Jan Bliźniarski w 1759 r. Dawny borzyszkowski proboszcz nic jednak nie zanotował o dzwonach. Trzeba jechać.
W pewne słoneczne przedpołudnie staję przed brzeźnieńskim kościołem z nadzieją, że uda mi się coś o nich dowiedzieć. Proboszcz parafii św. Katarzyny Aleksandryjskiej ks. Mariusz Stalka zdaje się lekko zdziwiony powodem mojej wizyty. - Dzwony? O to mnie od dawna nikt nie pytał. Ambona, neogotycki ołtarz i polichromia, to najczęściej opisywane elementy naszego z kościoła. Ale dzwony? - odpowiada, ale zaprasza do wnętrza. Drewniana świątynia z 1716 r. jest najstarszą w gminie Lipnica. Choć pobliska borzyszkowska parafia jest starsza, to jednak obecny tamtejszy kościół zbudowano po pożarze w 1721 r. - Początki parafii to czasy średniowiecza. Po zawieszeniu ponownie została erygowana w 1901 r. - mówi ks. M. Stalka. - Po zawieszeniu? - dopytuję. - Dziś trudno mówić o szczegółach, taka była decyzja władz kościelnych - ucina ks. proboszcz. Wchodzimy do środka. Niezbyt duży jednonawowy budynek robi wrażenie z mnóstwem ozdobnych detali. Uwagę przykuwają polichromie na ścianach i suficie. Te w prezbiterium przywołują na myśl wcale nie kaszubskie wzory, a sztukę średniowieczną, imitują tkaninę. Z kolei na suficie w centralnym miejscu widzimy postać baranka paschalnego, a w rogach umieszczono kolejno anioła, orła, lwa i woła - symbole czterech ewangelistów. Obrazy wyglądają, jakby namalowano je wczoraj. - Pochodzą z początku XX w., a konkretniej z 1903 r. Są autorstwa Władysława Drapiewskiego, jednego z najsłynniejszych twórców polichromii tamtego okresu. W ub.r. zakończyliśmy ich renowację - mówi proboszcz parafii pw. św. Katarzyny w Brzeźnie Szlacheckim. Na ścianach, przy zwieńczeniu okien także widać ozdobne malowidła. Wzrok bardziej jednak przykuwają te, które ledwie przebijają spod warstwy farby. - Zostały zamalowane w latach 50. Jednak w kilku miejscach konserwatorzy je odkryli. Motywem przewodnim są dwa kolory - zielony i niebieski, które nawiązują do naszych terenów, pełnych lasów i jezior. Ułożone są we wzór kraty, tak by optycznie powiększyć kościół. Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się je w całości odsłonić - mówi ks. M. Stalka. Poza polichromiami odrestaurowano także zabytkowy krucyfiks, ołtarz główny, chrzcielnicę i ambonę. Gdy ta wróciła ponownie do kościoła, wielu było zdziwionych jej wyglądem. - Nabrała pierwotnego wyglądu i koloru. Była wielokrotnie przemalowywana - mówi ks. M. Stalka. Uważny obserwator dostrzeże jednak w kilku miejscach ślady zmian. - To tzw. świadek, czyli zachowane dawne nawarstwienia, tak by pokazać co pojawiało się na przestrzeni lat - wyjaśnia brzeźnieński proboszcz. Z amboną związana jest legenda. - Często o niej słyszę. Wszystko bierze się z podania mówiącego o bohaterskim udziale Gochów w odsieczy wiedeńskiej i nadaniu im za to szlachectwa. Oczywiście nie ma to historycznego potwierdzenia. Wieść głosiła, że w naszej ambonie miał być ukryty fragment karety króla Jana III Sobieskiego. W innej wersji słyszałem, że cała ambona miała być zbudowana z fragmentów powozu. Teraz po konserwacji, gdy ją całkowicie rozmontowano, ta opowieść się nie potwierdziła - mówi ks. M. Stalka, dodając: - W legendzie zawsze jest jednak ziarno prawdy. Być może kiedyś taki element się tam znajdował. Wiadomo, że drewno było wielokrotnie wymieniane.
W planach na przyszłość jest oczyszczenie, zabezpieczenie i pomalowanie kościoła na zewnątrz, a także zagospodarowanie terenu wokół świątyni. - Zawsze mogłem liczyć na przychylność konserwatora zabytków i lokalnych samorządów zarówno gminnego, jak i powiatowego. Kościół nie jest zwiazany wyłącznie z aspektem religijnym, ale także kulturowym. Śmiało mogę powiedzieć, że ilekroć zwracałem się z prośbą o wsparcie, nigdy nie odesłano mnie z kwitkiem. Pomogli, na tyle ile mogli - mówi ks. M. Stalka. Pytam wreszcie o dzwony, bo przecież one mnie tu sprowadziły. - Wiem, że są, ale czy to te, o których mowa w wydawnictwie z 1926 r., to trzeba sprawdzić - mówi ks. M. Stalka. - To trzeba sprawdzić - powtarzam ostatnie słowa i... po chwili już stoję na belkach we wnętrzu kościelnej wieży. Panuje tu półmrok, choć na zewnątrz środek słonecznego dnia. W jednej dłoni trzymam więc oświetlenie i wspinam się po stromo ustawionej drabinie. Nie żadna nowoczesna. Zbudowana w starym stylu, bez użycia gwoździ. Drewniane szczeble osadzone są w wydrążonych w pionowych grubych listwach gniazdach. Początkowo nawet nie zwracam na to uwagi. Szybko wspinam się do góry. Jednak po pokonaniu dobrych kilka metrów, nadchodzi chwila refleksji. - A czy jest stabilna, nie spróchniała? - myślę. Szybko jednak odganiam wątpliwości i pokonuję pierwszy poziom. Potem jest kolejny. U góry czeka nagroda. Choć chłodny wiatr nieco dokucza, to uśmiech na twarzy przywracają trzy wiszące na wieży dzwony. Na największym znajduje się jedynie nazwa, gdzie go odlano: BOCHUMER VEREIN GUSSTAHLFABRIK. Niestety, bez daty odlania. Tę znajdujemy natomiast na średnim dzwonie, także pochodzą z fabryki w Bochum. Na nim widnieje 1887 r. Najprawdopodobniej zakupiono je razem. Najciekawszy jest najmniejszy dzwon. Z pięknym wizerunkiem aniołka, prawdopodobnie na chmurach. Obok umieszczono napis: SOLI DEO GLORIA. U góry zaś: FUNDIT ME H. ZELLER SLOCHOVIENSIS 1843.
Jeszcze chwilę cieszę się ich widokiem, a także pięknem drewnianej konstrukcji. Czas jednak schodzić. Gdy jednak spoglądam w ciemną przepaść, z niemal pionowo ustawioną drabiną, postanawiam jeszcze chwilę popatrzeć przez otwory w wieży na Brzeźno Szlacheckie. Nie ma jednak innej rady i trzeba zejść, w jednej dłoni trzymając oświetlenie, a drugą drewnianą poręcz. Na dole czekał proboszcz. - I jak? - pyta. Pokrótce zdaję relację, mówiąc to, czego się wcześniej spodziewałem, czyli że dzwonów z XVII w. tam nie ma. Są trzy, ale z XIX w. Ksiądz proboszcz rozkłada ręce. Nie wie, co się z dawnymi dzwonami stało. - Może w albumie, który wydaliśmy w 2016 r. z okazji 300-lecia kościoła znajdą się jakieś informacje. Od kilkunastu lat używamy elektronicznych kurantów i nikt na wieżę do dzwonów nie wchodzi - tłumaczy ks. M. Stalka. Zaglądam więc do wspomnianej publikacji. Sprawa nie jest jasno wyjaśniona. W 1843 r. do Brzeźna miał trafić do parafii dzwon z odlewni Friedricha Zellera. Kolejny miano zakupić w 1925 r. w Kałuszu, w odlewni Felczyńskich (o nim jednak nie ma żadnej wzmianki w publikacji z 1926 r.). W pamiątkowym wydaniu czytamy też, że hitlerowcy wywieźli zabytkowy dzwon Wittwercka i Felczyńskiego, pozostawiając zaś Ebelinga z 1650 r. i Zellera. Jeśli tak, to czemu dziś nie ma po nich śladu? Jest wprawdzie ten sygnowany przez Zellera, ale z inicjałem H., nie zaś F. czy imieniem Friedrich, jednak ta sprawa wydaje się jasna.
Co się zaś tyczy obecnych dwóch dzwonów pochodzących z Bochum sprawa wydaje się jasna. Miały trafić do Brzeźna Szlacheckiego z kościoła ewangelickiego w pobliskim Borowym Młynie. Zajmując się tą tematyką znany regionalista Benedykt Reszka trafił na dokument firmy z Bochum potwierdzający odlanie dzwonów dla Borowego Młyna. Zostało zrealizowane 26.08.1887 r. Dzwon pierwszy miał mieć średnicę 995 mm i ważyć 430 kg. Z kolei drugi, mniejszy mierzył 810 mm średnicy i ważył 230 kg. Zgadzałoby się. Na dwóch dużych dzwonach z brzeźnieńskiego kościoła widnieje bowiem nazwa odlewni Bochumer Verein Gusstahlfabrik. Na mniejszym zaś dodatkowo umieszczono datę 1887.
Żegnając świątynię w Brzeźnie Szlacheckim zastanawiam się nad losem dzwonu z 1650 r. Czy rzeczywiście przetrwał czasy II wojny światowej? Trzeba jeszcze poszukać.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!