Reklama

„Brudzą mi elewację” - mówi mieszkaniec Borzytuchomia. „Formalnie to nie jest droga” - odpowiada wójt

21/01/2023 17:20

- Samochody jeżdżą drogą, która jest całkowicie zalana. Nazbierało się tyle wody, że elewację mojego domu co chwilę ktoś ochlapuje błotem. Mam już dość czyszczenia. Prosiłem, aby gmina naprawiła drogę. Usłyszałem, że nie ma na to pieniędzy - skarży się Bartosz Krenc, mieszkaniec Borzytuchomia.

Deszczowe dni sprawiły, że wiele gruntówek zamieniło się w grzęzawiska. Na jednej z odnóg prowadzących na nowe osiedle z ul. Sportowej zrobiło się rozlewisko. - Część kierowców obawia się przejechać, aby woda nie dostała się do samochodu. Rozlewisko ma ok. pół metra głębokości i nikt go nie chce zlikwidować - mówi Bartosz Krenc. Borzytuchomianin przekonuje, że utrzymanie przejezdności należy do obowiązków gminy. - Gdy wydzieliliśmy działki, drogę dojazdową do nich przekazaliśmy gminie. Część domów jest już zamieszkała. Powstają kolejne budynki, jednak dojazdu nikt nie naprawia. Po deszczu wciąż mam problem ze zbierającą się wodą na drodze. Chwilami dochodziła do skrzyni elektrycznej. Na swojej działce wybudowałem nawet zbiornik chłonny, aby miała gdzie odpłynąć. Ale wody jest za dużo i przejeżdżające samochody chlapią na elewację domu. Jej wykonanie kosztowało 30 tys. zł. Poszedłem do gminy, aby drogę naprawiono. Aby woda się nie zbierała, trzeba zasypać zagłębienie w ziemi. Od urzędników usłyszałem, że nie ma na to pieniędzy - skarży się B. Krenc.

Wójt Borzytuchomia Witold Cyba przekonuje, że gmina nie może wyrzucać pieniędzy w przysłowiowe błoto. - Z tego co wiem, nie ma tam problemu z dojazdem do domów. Chodzi tylko o to, że przejeżdżające samochody rozchlapują wodę, która zalewa elewację jednego z domów. Główna droga została utwardzona płytami, dlatego mieszkańcy mają dobry dojazd. Zalane miejsce na razie formalnie nie jest żadną droga, tylko działką geodezyjną z przeznaczeniem na drogę. To kiedyś było pole, które dwa lata temu podzielono na działki budowlane. Powstały tam domy, jednak na części parceli wciąż trwa budowa. Na prośbę mieszkańców doprowadziliśmy tam wodę. W przyszłości zamierzamy uzbroić ten teren w kolektor. Do tego czasu nie ma sensu inwestować w nawierzchnię, tym bardziej że wciąż na wielu działkach trwają budowy - mówi W. Cyba. Ma jednak radę dla mieszkańca. - Gdy przyszedł do Urzędu Gminy, mówiłem mu, że może sobie z folii wybudować prowizoryczne ogrodzenie. W ten sposób nawet przy drogach powiatowych ludzie zabezpieczają swoje elewacje przed chlapaniem. To najprostsze i najtańsze rozwiązanie, z którego korzystają inni mieszkańcy w Struszewie i Borzytuchomiu - przekonuje W. Cyba. Wylicza, że likwidacja rozlewiska kosztowałaby 30 tys. zł. - Skarżący się mieszkaniec twierdził, że aby naprawić drogę, potrzeba 8 zestawów tłucznia. To dużo, zwłaszcza że miejsce wciąż jest placem budowy. Na razie jest zalane, dlatego nie ma sensu wysypywania tam czegokolwiek. Kiedy obeschnie, przyjrzymy się i poszukamy rozwiązania - deklaruje wójt.

Właśnie aby uniknąć takich przypadków, gmina zmieniła swoją politykę dotyczącą przejmowania dróg dojazdowych do nowych osiedli domków jednorodzinnych. - Kiedyś dwóch właścicieli sąsiadujących ze sobą pól, zainteresowanych było podziałem na działki. Grunty były długie i wąskie, dlatego aby wygospodarować miejsce na parcele budowlane, od każdego otrzymaliśmy po połowie działki potrzebnej na drogę. Kiedyś przejmowaliśmy wszystkie takie nieruchomości. Właściciele gruntów zarabiali na sprzedaży działek, a potem domagali się od gminy budowy drogi. Dziś już tego nie robimy, bo długie boczne odcinki gruntówek generują dużo problemów. Mam jednak świadomość, że gminna droga nie rodzi tylu konfliktów i ograniczeń w korzystaniu. Na prywatnej jeden drugiemu może np. ograniczyć przejazd ciężkim sprzętem - mówi W. Cyba. Są jednak wyjątki. - Do tej pory nie rodziło to wielu konfliktów. Generalnie nowi mieszkańcy liczą się z tym, że budując w polu mogą mieć problem z dojazdem. Mimo to odeszliśmy od przejmowania bocznych dróg dojazdowych, które nie są przelotowe i kończą się na zabudowaniach. Wciąż przejmujemy odcinki, które z punktu widzenia gminy mogą być istotne. Ale tylko po warunkiem, że właściciel przed przekazaniem zobowiąże się do utwardzenia odcinka. Powstała w naszej gminie podkomisja do spraw drogowych wspiera wójta w analizie, które drogi przejąć, a które nie. Z reguły właściciel gruntu, który dzieli go na działki, jest niezadowolony, jeżeli odmówimy, bo to on potem musi potem ponosić koszty jej utrzymania. Gmina płaci za przejęty grunt symboliczną złotówkę za metr kwadratowy, jednak potem jest obciążona kosztami utrzymania jej przejezdności lub przebudowy - wyjaśnia W. Cyba.

Włodarz przekonuje, że samorząd inwestuje w infrastrukturę tyle, na ile go stać. - Prawie wszystkie środki, które otrzymaliśmy z Polskiego Ładu, przeznaczyliśmy na rozbudowę infrastruktury. Rozbudowuje się nie tylko Borzytuchom, ale również inne miejscowości, jak Dąbrówka, Struszewo i Niedarzyno. Wszędzie trzeba rozbudowywać hydrofornie i modernizować gminną oczyszczalnię. Mimo wszystko uważam, że wykorzystaliśmy swoją szansę. Gmina miała kiedyś 2,8 tys. mieszkańców. Teraz liczy 3,6 tys. zameldowanych, a faktycznie mieszka ok. 4 tys. osób. Gdyby się wszyscy meldowali, nasz udział w podatkach byłyby jeszcze wyższy. Mimo większych kosztów, stawiamy na rozwój - mówi W. Cyba.

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Reklama

Wideo kurierbytowski.com.pl




Reklama
Wróć do