Reklama

Drobne kradzieże stają się plagą naszych sklepów. Czasami ofiarami podejrzeń padają niewinne osoby

23/12/2022 17:20

Drobne kradzieże stają się plagą naszych sklepów. Handlowcy starają się lepiej monitorować to, co się w nich dzieje. Czasami tak bardzo, że ofiarami podejrzeń padają niewinne osoby.

W ub. tygodniu naszą redakcję odwiedziła mieszkanka podbytowskiej wsi, która kilka dni wcześniej robiła zakupy w jednym ze sklepów w mieście. Kobieta opowiedziała nam, co się jej tam przytrafiło. - Było przed południem. Wchodząc do sklepu, nie zabrałam koszyka. Myślałam, że w rękach uniosę to, co początkowo zamierzałam kupić. Jednak po drodze na regałach zobaczyłam inne produkty. Pomyślałam, że nie dam rady wszystkiego zabrać w rękach, więc wróciłam po koszyk. Potem ze wszystkim podeszłam do kasy. Zapłaciłam i zaczęłam zakupy pakować do siatki. Kiedy już chciałam wychodzić, koło mnie zjawił się pan. Nie miał żadnego oznaczenia, kim jest, nie przedstawił się. Zapytał, czy aby zapłaciłam za wszystkie produkty. W pierwszej chwili nie bardzo wiedziałam, czy do mnie mówi. Byłam tak zaskoczona, że nawet nie poprosiłam, by się wylegitymował. Ale on nie czekał na moją odpowiedź, tylko kazał mi wykładać zakupy z torby. Część położyłam koło kasy, część na podłogę, bo nie było miejsca. W trakcie gdy ja wypakowywałam rzeczy, on zapytał kasjerkę, czy zapłaciłam. Ta odpowiedziała, że coś tam płaciłam. No i kiedy już wszystko wyjęłam, zorientowałam się, że tego człowieka już koło mnie nie ma, kątem oka zobaczyłam, jak gdzieś znika w sklepie. Wtedy jedna z kasjerek pomagała mi to wszystko spakować, tłumacząc że mają tyle kradzieży, że muszą się przed nimi bronić. Ale ja czułam się źle, niepotrzebnie musiałam się nachylać, by wszystko pozbierać, a to nie przychodzi mi łatwo, nie mogę przyklęknąć, jestem niepełnosprawna. Przy okazji uszkodziłam opakowanie jogurtu, wylał się. Połamałam też czekoladowe mikołajki, które wcześniej kupiłam w innym sklepie.

Ale nie to było najgorsze. Czułam się, jakbym była złodziejką, inni klienci tak na mnie patrzyli - opowiedziała nam kobieta.

Później próbowała jeszcze porozmawiać z szefostwem sklepu, ale jak się okazało, akurat nie było go na miejscu. - Rozumiem handlowców, że chcą ograniczyć kradzieże. Nie mam nic przeciwko kontroli, ale musi się ona odbywać godnie, tak by w wypadku mylnych podejrzeń nie narażać osoby niewinnej na nieprzyjemności na oczach innych klientów. To naprawdę przykre doświadczenie. Czy nie można poprosić delikatnie na zaplecze i tam dokonać kontroli, zamiast sprawdzać przy kasach? - pytała nasza Czytelniczka.

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Reklama

Wideo kurierbytowski.com.pl




Reklama
Wróć do