
Z aureolą nad głową, gałęźmi lub kwiatami zamiast włosów, z twarzą wtopioną w ciemny las, półnaga wpatrująca się w światło - kobiety to główny motyw twórczości Sylwii Grudnowskiej z Tuchomia. Do akryli zabrała się w czasie pandemii.
Z PASJĄ I NIEPEWNOŚCIĄ
Przygoda ze sztalugą dla Sylwii Grudnowskiej z Tuchomia rozpoczęła się po wybuchu pandemii COVID-19. - Zamknięcie w domach, rozłąka z rodziną nie wpłynęły dobrze na mój nastrój. W tym czasie zostałam też mamą i towarzyszyły mi skoki emocjonalne. Przyjaciółka namówiła mnie wtedy, żebym zrobiła coś dla siebie, co będzie dla mnie formą medytacji. Tak sięgnęłam po sztalugę. Jakiś czas wcześniej dostałam ją w prezencie od męża, bo zawsze ciągnęło mnie w artystyczną stronę. Nigdy nie było to jednak nic poważnego - opowiada S. Grudnowska. Pierwszym obrazem, który namalowała, był portret kobiety. Na seledynowym tle, z odsłoniętymi piersiami, zamkniętymi oczami, otoczona kolorowymi kwiatami. Do dziś płeć piękna to główny temat jej twórczości. - Kiedy zostałam mamą, uświadomiłam sobie, jak wiele różnych twarzy drzemie w kobietach. Potrafimy jednocześnie być i bardzo silne, i słabe. Towarzyszy nam dużo skrajnych emocji. Myślę, że to jest głównym powodem, dlaczego maluję kobiety. W każdym obrazie próbuję przedstawić inną ich twarz, inne cechy w artystyczny sposób - mówi tuchomianka.
Pierwszą pracę pokazała przyjaciółce Ani, która zachwycona jej twórczością „kazała” jej rozwijać tę pasję. - Przedstawiłam obraz też kilku innym znajomym. Myślałam, że trafię w końcu na osobę, która powie „Nie idź w to” - mówi z uśmiechem S. Grudnowska. Stało się jednak inaczej. - Każdy był w szoku, bo nie znał mnie od tej strony. Za ich namową zaczęłam więcej malować. Strach przed opinią innych bardzo długo powstrzymywał mnie, aby pokazać swoją twórczość większej liczbie odbiorców. W każdy obraz wkładam mnóstwo czasu, powstaje prosto z mojego serca. Bałam się wystawić je na krytykę. Coś, co powstaje wiele miesięcy, ktoś może zniszczyć jednym zdaniem - mówi.
W końcu jednak odważyła się wiosną 2022 r. założyć profil na Instagramie pod nazwą sisegallery. - Ania, która zawodowo zajmuje się fotografią, zrobiła mi na potrzeby strony sesję zdjęciową - mówi S. Grudnowska. Mimo obaw nie spotkała się z krytyką. Wręcz przeciwnie. Zaczęły spływać pierwsze zamówienia. - Jednym z nich był zestaw trzech obrazów do domu gościnnego pod Bytowem. Koleżanka dała mi wolną rękę, nie zobaczyła ani skrawka, zanim nie dostała gotowych prac - mówi młoda artystka. Były to dzieła inspirowane Kaszubami, na największym znajduje się, a jakże, kobieta. Prace S. Grudnowskiej zawisły także w kilku domach jej znajomych. - Za każdym razem, kiedy ich odwiedzam i je widzę, czuję motylki w brzuchu - przyznaje.
NASTRÓJ PODPOWIADA
S. Grudnowska maluje farbami akrylowymi. - Dobrze mi się nimi pracuje, szybko schną, w przeciwieństwie do olejnych. To pomaga przy szczegółach, na których bardzo się skupiam. Gdybym miała czekać, aż kolejne warstwy wyschną, trwałoby to za długo. Mimo to obrazy powstają miesiącami - mówi tuchomianka, dodając: - Pracuję też zawodowo. Po pracy jestem mamą i żoną i dopiero kiedy synek zasypia, mogę się oddać swojej pasji. Głównie maluje więc wieczorami, które nieraz przeciągają się do późnych godzin nocnych. - Korzystam więc ze sztucznego oświetlenia. W przyszłości na pewno chciałabym ze światła dziennego, ale muszę się dostosować do tego, co mam. Nie chciałabym przez to zatrzymywać swoich marzeń, dopóki nie będę miała możliwości malowania w dzień. Muszę działać teraz - mówi z uśmiechem S. Grudnowska, która na pracownię wygospodarowała sobie część poddasza. - Jesteśmy w trakcie budowy domu i w nim chciałabym jeden pokój przeznaczyć specjalnie na pracownię - planuje.
Jej pasja pochłania sporo miejsca na strychu. Pełno tu farb, pędzli i płócien, a tuchomianka sięga po coraz większe formaty. - Zaczynałam głównie od obrazów 70x90 cm. Aktualnie pracuję nad takimi o wymiarach 100x90. Małe też mają swój urok, jednak duże bardziej do mnie przemawiają. Myślę też, że w większym stopniu trafiają do odbiorcy. Kiedy wiszą na ścianie, przykuwają uwagę, trudno przejść koło nich obojętnie - mówi S. Grudnowska. Obecnie pracuje nad czterema. - Zawsze staram się malować kilka obrazów jednocześnie. Przeważnie są zupełnie różne. Jeden delikatny, subtelny, a drugi żywiołowy. W zależności od tego, jaki mam nastrój, do tego siadam. Nigdy nie maluję na siłę, nie zmuszam się. Uważam, że wtedy przestaje to być autentyczne, nie pochodzi prosto z serca. Kiedy więc nie mam weny, brakuje mi kreatywności, robię sobie kilka dni przerwy bądź sięgam po coś innego - mówi.
OD OGÓŁU DO SZCZEGÓŁU
Inspiracje przychodzą do niej w różny sposób. - Czasem na przykład podczas spaceru spojrzę na drzewo i od razu czuję, że to coś. A niekiedy zbieram się z myślami. Poszukuję elementów, inspiracji, połączeń kolorystycznych. To może zająć kilka tygodni, zanim poukładam sobie w głowie, jak dana praca ma wyglądać. Dłużej trwa też, kiedy maluję obraz pod zamówienie. Potrzebuję czasu, aby połączyć to, czego dana osoba oczekuje, jakie ma wnętrze, z tym, co gra w moim sercu. Dzieło musi być spójne z tym, co ja czuję, a nie tylko z wizją zamawiającego - mówi S. Grudnowska. Drugim etapem jest ogólny szkic, tło, a na końcu detale. - Zajmują mi najwięcej czasu. Coraz bardziej staram się dbać o szczegóły. Wcześniej malowanie obrazu zajmowało mi kilka tygodni, aktualnie nad każdym siedzę długo z tego względu, że go dopracowuję, dopieszczam. Widzę w tej kwestii u siebie spory progres - mówi S. Grudnowska.
Tuchomianka jest samoukiem. - Przez to może mi trudniej, bo muszę samodzielnie do wszystkiego dojść. Z drugiej strony plusem może być to, że przez brak ukończonej szkoły artystycznej nie zatrzymuję się na utartych schematach. Buduję swoje schematy, technikę, a przez to własny styl i dzięki temu czuję, że jestem bardziej autentyczna - mówi S. Grudnowska, dodając: - Jestem na początku swojej drogi, mam otwartą głowę i nie zamykam się na żaden nurt. Odwiedzam wystawy i poznaję różne style. Chciałabym na tym etapie mojej twórczości próbować wszystkiego, nie chcę się ograniczać - mówi.
W rodzinie nikt poza nią nie parał się malowaniem, ale teraz wciąga w to swojego syna. - Mnóstwo razem malujemy, urządzamy sobie rodzinne kreatywne soboty. Sięgamy też po książki, które w przystępny dla dziecka sposób opisują wielkich malarzy. Kiedy jesteśmy w jakichś galeriach sztuki, syn, pokazując obrazy, mówi, że te wszystkie namalowała jego mama - uśmiecha się S. Grudnowska.
MALOWANIE JAK JOGA
Choć każdy obraz jest jej bliski i z niektórymi trudno jej się rozstać, szczególnym sentymentem darzy ten, który powstał jako pierwszy. - Mam go u siebie. Myślę, że na zawsze już ze mną zostanie. Od niego wszystko się zaczęło. Dzięki niemu odważyłam się pokazać światu to, co tworzę - przyznaje. Malowanie porównuje do jogi. - Kiedy podczas studiów mieszkałam w Koszalinie, trenowałam ją. Przysiadając do sztalugi, czuję, jakbym wchodziła na matę. Malowanie, podobnie jak joga, jest dla mnie formą medytacji, oczyszczenia. To czas, który spędzam sama ze sobą i podczas którego mam możliwość uwolnienia całej głowy. W tym momencie nie słucham muzyki, nie daję się rozpraszać, tylko pozwalam sobie spędzać czas samej z moimi myślami, z tym, co chciałabym przekazać. W tym akurat pora nocna bardzo mi sprzyja - mówi.
Obecnie pracuje nad obrazami, które zawisną w kilku miejscach, m.in. salonach kosmetycznych, w Bytowie. - Oczywiście znajdzie się na nich kobieta. Cieszę się, że właśnie panie, które prowadzą działalność, zwróciły się do mnie. Że możemy się razem wspierać. Uważam, że sztuka bardzo wzbogaca wnętrza i miejscom publicznym dodaje prestiżu - mówi S. Grudnowska. Jedną z jej prac będzie też można wylicytować w najbliższą niedzielę na finale Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w Bytowskim Centrum Kultury.
S. Grudnowska chciałaby kiedyś zrobić wystawę swojej twórczości. - Ale wciąż czuję się niewystarczająca. Gdyby nie to, że bliscy dmuchają w moje żagle, w ogóle nie wyszłabym z cienia, bo dalej boję się krytyki - przyznaje. Choć kobieta to motyw, który na ten moment najbardziej jej w duszy gra, zaczyna tworzyć też inne obrazy, minimalistyczne, abstrakcyjne. - Takie do bardzo nowoczesnych wnętrz. Chciałabym w tym roku zaskoczyć innych i siebie. Zaprezentować sporo nowych dzieł, innych niż do tej pory i pokazać, że moja twórczość idzie do przodu - zapowiada.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie