Reklama

Z aureolą, kwiatami zamiast włosów. Kobiety to główny motyw obrazów Sylwii Grudnowskiej z Tuchomia

08/02/2024 17:20

Z aureolą nad głową, gałęźmi lub kwiatami zamiast włosów, z twarzą wtopioną w ciemny las, półnaga wpatrująca się w światło - kobiety to główny motyw twórczości Sylwii Grudnowskiej z Tuchomia. Do akryli zabrała się w czasie pandemii.

Z PASJĄ I NIEPEWNOŚCIĄ

Przygoda ze sztalugą dla Sylwii Grudnowskiej z Tuchomia rozpoczęła się po wybuchu pandemii COVID-19. - Zamknięcie w domach, rozłąka z rodziną nie wpłynęły dobrze na mój nastrój. W tym czasie zostałam też mamą i towarzyszyły mi skoki emocjonalne. Przyjaciółka namówiła mnie wtedy, żebym zrobiła coś dla siebie, co będzie dla mnie formą medytacji. Tak sięgnęłam po sztalugę. Jakiś czas wcześniej dostałam ją w prezencie od męża, bo zawsze ciągnęło mnie w artystyczną stronę. Nigdy nie było to jednak nic poważnego - opowiada S. Grudnowska. Pierwszym obrazem, który namalowała, był portret kobiety. Na seledynowym tle, z odsłoniętymi piersiami, zamkniętymi oczami, otoczona kolorowymi kwiatami. Do dziś płeć piękna to główny temat jej twórczości. - Kiedy zostałam mamą, uświadomiłam sobie, jak wiele różnych twarzy drzemie w kobietach. Potrafimy jednocześnie być i bardzo silne, i słabe. Towarzyszy nam dużo skrajnych emocji. Myślę, że to jest głównym powodem, dlaczego maluję kobiety. W każdym obrazie próbuję przedstawić inną ich twarz, inne cechy w artystyczny sposób - mówi tuchomianka.

Pierwszą pracę pokazała przyjaciółce Ani, która zachwycona jej twórczością „kazała” jej rozwijać tę pasję. - Przedstawiłam obraz też kilku innym znajomym. Myślałam, że trafię w końcu na osobę, która powie „Nie idź w to” - mówi z uśmiechem S. Grudnowska. Stało się jednak inaczej. - Każdy był w szoku, bo nie znał mnie od tej strony. Za ich namową zaczęłam więcej malować. Strach przed opinią innych bardzo długo powstrzymywał mnie, aby pokazać swoją twórczość większej liczbie odbiorców. W każdy obraz wkładam mnóstwo czasu, powstaje prosto z mojego serca. Bałam się wystawić je na krytykę. Coś, co powstaje wiele miesięcy, ktoś może zniszczyć jednym zdaniem - mówi.

W końcu jednak odważyła się wiosną 2022 r. założyć profil na Instagramie pod nazwą sisegallery. - Ania, która zawodowo zajmuje się fotografią, zrobiła mi na potrzeby strony sesję zdjęciową - mówi S. Grudnowska. Mimo obaw nie spotkała się z krytyką. Wręcz przeciwnie. Zaczęły spływać pierwsze zamówienia. - Jednym z nich był zestaw trzech obrazów do domu gościnnego pod Bytowem. Koleżanka dała mi wolną rękę, nie zobaczyła ani skrawka, zanim nie dostała gotowych prac - mówi młoda artystka. Były to dzieła inspirowane Kaszubami, na największym znajduje się, a jakże, kobieta. Prace S. Grudnowskiej zawisły także w kilku domach jej znajomych. - Za każdym razem, kiedy ich odwiedzam i je widzę, czuję motylki w brzuchu - przyznaje.

NASTRÓJ PODPOWIADA

S. Grudnowska maluje farbami akrylowymi. - Dobrze mi się nimi pracuje, szybko schną, w przeciwieństwie do olejnych. To pomaga przy szczegółach, na których bardzo się skupiam. Gdybym miała czekać, aż kolejne warstwy wyschną, trwałoby to za długo. Mimo to obrazy powstają miesiącami - mówi tuchomianka, dodając: - Pracuję też zawodowo. Po pracy jestem mamą i żoną i dopiero kiedy synek zasypia, mogę się oddać swojej pasji. Głównie maluje więc wieczorami, które nieraz przeciągają się do późnych godzin nocnych. - Korzystam więc ze sztucznego oświetlenia. W przyszłości na pewno chciałabym ze światła dziennego, ale muszę się dostosować do tego, co mam. Nie chciałabym przez to zatrzymywać swoich marzeń, dopóki nie będę miała możliwości malowania w dzień. Muszę działać teraz - mówi z uśmiechem S. Grudnowska, która na pracownię wygospodarowała sobie część poddasza. - Jesteśmy w trakcie budowy domu i w nim chciałabym jeden pokój przeznaczyć specjalnie na pracownię - planuje.

Jej pasja pochłania sporo miejsca na strychu. Pełno tu farb, pędzli i płócien, a tuchomianka sięga po coraz większe formaty. - Zaczynałam głównie od obrazów 70x90 cm. Aktualnie pracuję nad takimi o wymiarach 100x90. Małe też mają swój urok, jednak duże bardziej do mnie przemawiają. Myślę też, że w większym stopniu trafiają do odbiorcy. Kiedy wiszą na ścianie, przykuwają uwagę, trudno przejść koło nich obojętnie - mówi S. Grudnowska. Obecnie pracuje nad czterema. - Zawsze staram się malować kilka obrazów jednocześnie. Przeważnie są zupełnie różne. Jeden delikatny, subtelny, a drugi żywiołowy. W zależności od tego, jaki mam nastrój, do tego siadam. Nigdy nie maluję na siłę, nie zmuszam się. Uważam, że wtedy przestaje to być autentyczne, nie pochodzi prosto z serca. Kiedy więc nie mam weny, brakuje mi kreatywności, robię sobie kilka dni przerwy bądź sięgam po coś innego - mówi.

OD OGÓŁU DO SZCZEGÓŁU

Inspiracje przychodzą do niej w różny sposób. - Czasem na przykład podczas spaceru spojrzę na drzewo i od razu czuję, że to coś. A niekiedy zbieram się z myślami. Poszukuję elementów, inspiracji, połączeń kolorystycznych. To może zająć kilka tygodni, zanim poukładam sobie w głowie, jak dana praca ma wyglądać. Dłużej trwa też, kiedy maluję obraz pod zamówienie. Potrzebuję czasu, aby połączyć to, czego dana osoba oczekuje, jakie ma wnętrze, z tym, co gra w moim sercu. Dzieło musi być spójne z tym, co ja czuję, a nie tylko z wizją zamawiającego - mówi S. Grudnowska. Drugim etapem jest ogólny szkic, tło, a na końcu detale. - Zajmują mi najwięcej czasu. Coraz bardziej staram się dbać o szczegóły. Wcześniej malowanie obrazu zajmowało mi kilka tygodni, aktualnie nad każdym siedzę długo z tego względu, że go dopracowuję, dopieszczam. Widzę w tej kwestii u siebie spory progres - mówi S. Grudnowska.

Tuchomianka jest samoukiem. - Przez to może mi trudniej, bo muszę samodzielnie do wszystkiego dojść. Z drugiej strony plusem może być to, że przez brak ukończonej szkoły artystycznej nie zatrzymuję się na utartych schematach. Buduję swoje schematy, technikę, a przez to własny styl i dzięki temu czuję, że jestem bardziej autentyczna - mówi S. Grudnowska, dodając: - Jestem na początku swojej drogi, mam otwartą głowę i nie zamykam się na żaden nurt. Odwiedzam wystawy i poznaję różne style. Chciałabym na tym etapie mojej twórczości próbować wszystkiego, nie chcę się ograniczać - mówi.

W rodzinie nikt poza nią nie parał się malowaniem, ale teraz wciąga w to swojego syna. - Mnóstwo razem malujemy, urządzamy sobie rodzinne kreatywne soboty. Sięgamy też po książki, które w przystępny dla dziecka sposób opisują wielkich malarzy. Kiedy jesteśmy w jakichś galeriach sztuki, syn, pokazując obrazy, mówi, że te wszystkie namalowała jego mama - uśmiecha się S. Grudnowska.

MALOWANIE JAK JOGA

Choć każdy obraz jest jej bliski i z niektórymi trudno jej się rozstać, szczególnym sentymentem darzy ten, który powstał jako pierwszy. - Mam go u siebie. Myślę, że na zawsze już ze mną zostanie. Od niego wszystko się zaczęło. Dzięki niemu odważyłam się pokazać światu to, co tworzę - przyznaje. Malowanie porównuje do jogi. - Kiedy podczas studiów mieszkałam w Koszalinie, trenowałam ją. Przysiadając do sztalugi, czuję, jakbym wchodziła na matę. Malowanie, podobnie jak joga, jest dla mnie formą medytacji, oczyszczenia. To czas, który spędzam sama ze sobą i podczas którego mam możliwość uwolnienia całej głowy. W tym momencie nie słucham muzyki, nie daję się rozpraszać, tylko pozwalam sobie spędzać czas samej z moimi myślami, z tym, co chciałabym przekazać. W tym akurat pora nocna bardzo mi sprzyja - mówi.

Obecnie pracuje nad obrazami, które zawisną w kilku miejscach, m.in. salonach kosmetycznych, w Bytowie. - Oczywiście znajdzie się na nich kobieta. Cieszę się, że właśnie panie, które prowadzą działalność, zwróciły się do mnie. Że możemy się razem wspierać. Uważam, że sztuka bardzo wzbogaca wnętrza i miejscom publicznym dodaje prestiżu - mówi S. Grudnowska. Jedną z jej prac będzie też można wylicytować w najbliższą niedzielę na finale Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w Bytowskim Centrum Kultury.

S. Grudnowska chciałaby kiedyś zrobić wystawę swojej twórczości. - Ale wciąż czuję się niewystarczająca. Gdyby nie to, że bliscy dmuchają w moje żagle, w ogóle nie wyszłabym z cienia, bo dalej boję się krytyki - przyznaje. Choć kobieta to motyw, który na ten moment najbardziej jej w duszy gra, zaczyna tworzyć też inne obrazy, minimalistyczne, abstrakcyjne. - Takie do bardzo nowoczesnych wnętrz. Chciałabym w tym roku zaskoczyć innych i siebie. Zaprezentować sporo nowych dzieł, innych niż do tej pory i pokazać, że moja twórczość idzie do przodu - zapowiada.

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo kurierbytowski.com.pl




Reklama
Wróć do