
- Gdyby problem dotyczył kilku kotów, nigdy byśmy się nie zawiązały - mówi Anna Dymek, inicjatorka Strefy Kota Stowarzyszenia dla Bytowskich Kotów. Organizacja powstała na początku września. - Jako stowarzyszenie mamy nadzieję na to, że uda się pozyskiwać środki na zapewnienie opieki weterynaryjnej kotom bezdomnym i wolno żyjącym (tzw. dzikim) oraz na zabiegi sterylizacji i kastracji. Cieszymy się niezmiernie, że prowadzimy dialog z Urzędem Miejskim w Bytowe oraz administracją Bytowskiej Spółdzielni Mieszkaniowej - mówi A. Dymek.
KOCIA RODZINA SPOD POLMORU
- Anię poznałam, w momencie gdy byłam rozczarowana postawą innych ludzi, ale też czułam niemoc, bo często spotykałam się z niezrozumieniem. Wiedziałam, że sama nie dam rady, a zwierzęta stale są krzywdzone. Numer do Ani dała mi jedna z karmicielek, która miała już z nią styczność. Dzięki niej poznałam innych kotolubów. Choć często wstydzą się, boją wyjść z ukrycia, to bardzo dużo robią na własną rękę: leczą, karmią, a przy tym muszą nierzadko zmagać się z hejtem. To niedocenieni bohaterowie - tłumaczy Maria Syldatk z Bytowa, członkini stowarzyszenia, która nie wyobraża sobie życia bez zwierząt, a tym bardziej biernego przyglądania się ich cierpieniu. - W moim rodzinnym domu zawsze mieliśmy koty, psy, chomiki czy papużki. Rodzice wychowali mnie w duchu poszanowania przyrody, w tym zwierząt. Dlatego w dorosłym życiu nie wyobrażam sobie przejść obojętnie, gdy widzę ich krzywdę. Pełnię funkcję domu tymczasowego dla kotów. Zdarza się, że przyjmuję do siebie cały miot, tak jak było to wiosną. Wzięłam kocią rodzinę spod Polmoru. Małe odchowałam, socjalizowałam i ostatecznie znalazłam dla nich domy. Z ich rodzicielką nie potrafiłam się rozstać. Zżyłyśmy się i została u mnie na stałe - tłumaczy M. Syldatk.
WETERYNARZ W SZEREGACH ZAWSZE FACHOWĄ RADĄ SŁUŻY
Nowe stowarzyszenie ma w swoich szeregach lekarza weterynarii. - Maria to moja przyjaciółka jeszcze z czasów przedszkolnych. Ze swoimi zwierzakami odwiedza mój gabinet. Podczas jednej z wizyt wspomniała o grupie osób, które pomagają kotom. Od razu wiedziałam, że chcę do niej należeć. W pojedynkę pomogłam może kilkunastu kotom, łapiąc je spod bloku i sterylizując. Niektórym z kolei znalazłam domy. A to kropla w morzu potrzeb. Zadeklarowałam stałą pomoc grupie i to nie tylko, jeśli chodzi o moją wiedzę i doświadczenie dotyczące weterynarii. Jeśli trzeba, jeżdżę na łapanki, dokarmiam, sprzątam kuwety itp. Zdarza się, że karmiciel zauważy w swoim rejonie chorego kota i dzwoni do mnie, pytając, co z nim zrobić. Po opisanym stanie sugeruję dalszą drogę postępowania. Zdarzało mi się też zawozić kotka do rodziny adopcyjnej, np. do Trójmiasta. Aktualnie w moim gabinecie przebywają tymczasowo stowarzyszeniowe dwa kociaki. Szukamy im stałego domu - tłumaczy Hanna Rygliszyn, dodając: - Miłość do zwierząt jest dla mnie naturalna. Mam chyba niezagospodarowane pokłady empatii i uczuć, które przelewam właśnie na czworonogi. Każdy kontakt z tymi stworzeniami uświadamia mi, jakie są niezwykłe. Lubię też obserwować właścicieli, którzy przychodzą ze swoimi pupilami. Jak silne emocje towarzyszą nie najlepszym rokowaniom czy radość, gdy kontrola przebiegła pomyślnie. Obecność zwierząt w naszym życiu jest nie do przecenienia. Potrafią m.in. koić nerwy czy wpływać dobrze na psychikę człowieka.
BEZ WSTYDU
Z kolei Justyna Kikcio z Udorpia (gm. Bytów) poznała A. Dymek przez Facebooka. - Mój znajomy udostępnił post z prośbą o pomoc w odmalowaniu tymczasowego pomieszczenia dla kotów po sterylizacji. Odpowiedziałam. Ania oddzwoniła, spotkałyśmy się. Okazała się człowiekiem z sercem na dłoni dla zwierząt, tak jak ja, a przy tym doskonale je rozumiejąca. Nie skończyło się oczywiście na pomocy przy uprzątnięciu kanciapki. Sama wcześniej byłam - i nadal jestem - karmicielką kotów wolno żyjących. Nie potrafię przejść obojętnie, gdy koło domu widzę błąkającego się głodnego kota. Miałabym pójść spać i go tak zostawić? Mieszkam w Udorpiu, więc wiem, że problem bezdomnych czy wolno żyjących kotów nie dotyczy tylko miast, ale sporo takich osobników spotyka się właśnie na wsiach - tłumaczy J. Kikcio. Oprócz łapanek, wożenia kotów na sterylizację czy kastrację, członkini stowarzyszenia pomaga znajdować im nowe domy. - Mam własne dwa koty, które niestety, nie lubią obcych, dorosłych osobników. W miarę akceptują maluchy, więc takie też przygarniam na czas dokarmiania i socjalizacji. W moim domu zawsze były zwierzęta. Rodzice kładli w wychowaniu nacisk na poszanowanie przyrody, zwierząt. Nigdy nie zrobiliby im krzywdy. To mnie ukształtowało. W mojej pamięci wciąż mam żywe wspomnienia z odwiedzin dziadka, który nie mógł chodzić. Był leżący. Koty wchodziły na jego pierś i go ogrzewały. To takie wzruszające, jak zwierzęta potrafią człowiekowi zwrócić dobro, które im kiedyś dał - opowiada J. Kikcio.
CZY BIERZECIE W OPIEKĘ NA 15 LAT?
J. Kikcio i M. Syldatk pracują w bytowskich szkołach jako nauczycielki. Obie starają się przemycać w nauczaniu treści nawiązujące m.in. do poszanowania zwierząt oraz odpowiedzialności za nie. - Jak to się mówi, czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci. To bardzo ważne, aby wychowywać świadomych ludzi. Także jeśli chodzi o przyrodę. Rośnie nam rozumne pokolenie, które wie m.in. jak ważne jest segregowanie śmieci. To samo dotyczy edukacji w poszanowaniu żywych stworzeń. Może dzieci jeszcze nie zrozumieją, czym jest sterylizacja, ale warto uwrażliwić je na koty wolno żyjące, które też potrzebują pomocy z naszej strony. Jest to uregulowane prawnie. Dbanie o nie jest obowiązkiem nas jako społeczeństwa. Niekiedy prowadzę pogadanki, zaznaczając, jak ważna jest odpowiedzialność przy posiadaniu kota. Zawsze zadaję uczniom pytanie, czy będą chciały go kochać równie mocno za 15-20 lat, bo tyle mogą dożyć - tłumaczy J. Kikcio. - Oprócz edukacyjnych aspektów zdarza mi się prowadzić castingi adopcyjne wśród uczniów. Udało mi się w ten sposób znaleźć kilka kochających, dobrych domów dla kotów - mówi M. Syldatk.
RAZEM Z WOLONTARIUSZAMI
Póki co stowarzyszenie skupia się na rejonie Bytowa. To nie tylko wspomniane cztery panie, ale też spore grono wolontariuszy w wieku od 14 do 86 lat. - Co ciekawe, to głównie osoby starsze, na emeryturze. Jesteśmy po otwartym spotkaniu z karmicielami. Mieliśmy szansę porozmawiać w większym gronie o priorytetach. Jednym z założeń stowarzyszenia jest nie tylko zrzeszanie ludzi, którzy chcą pomagać kotom, i danie im poczucia przynależności. Chcemy też organizować dla nich szkolenia dotyczące potrzeb, behawioru czy zdrowia tych zwierząt - tłumaczy A. Dymek.
Stowarzyszenie stworzyło na terenie Bytowa miejsce, gdzie koty wolno żyjące przebywają na rekonwalescencji po sterylizacji. - Następnie są wypuszczane tam, gdzie zostały złapane zgodnie z ustawą o ochronie zwierząt - tłumaczy A. Dymek. - Bytów jest bardzo postępowym miastem, które kocham. Marzy mi się, aby dorównywał innym, większym miastom, jeśli chodzi o opiekę nad zwierzętami. Kiedy byłam na Malcie, zachwyciło mnie osiedle minidomków dla kotów wolno żyjących, które znajdowało się tuż przy promenadzie, odgrodzone niewielkim murem. To kolorowe miejsce było wręcz atrakcją. Turyści mogli podejść, pogłaskać koty. Robili zdjęcia. Nie trzeba ukrywać tych kotów, są elementem naszego krajobrazu. To może nieco utopijne, ale marzy mi się takie miejsce w naszym mieście - mówi M. Syldatk.
POMOGĄ ZŁAPAĆ, POSZUKAJĄ DOMU
Aktualnie pod opieką stowarzyszenia przebywa 12 kotów, z czego aż 10 wymaga leczenia. - Już złożyłyśmy wniosek o zwiększenie środków na sterylizacje, bo w tym roku pula na ten cel rozeszła się w pierwszych miesiącach, co świadczy o ogromnym zapotrzebowaniu na zabiegi. Jesteśmy pozytywnie zaskoczone odzewem. Niestety, dla wielu ludzi cena za zabieg stanowi sporą przeszkodę. Zaczyna się, w zależności od gabinetu, od 200 zł za sterylizację kotki, a 140 za kastrację kocura. W planie mamy stworzenie programu dla osób niezamożnych, które będą mogły skorzystać z całkowitego bądź częściowego finansowania zabiegu - tłumaczy A. Dymek. - Chciałabym, aby nie tylko kotki wolno żyjące nie musiały tyle rodzić. Właśnie przez brak sterylizacji te populacje stale się powiększają - tłumaczy J. Kikcio.
Stowarzyszenie oferuje też inną pomoc. - Jeśli karmiciel nie potrafi złapać kota, którego chce zawieźć na badanie czy kastrację, może się zgłosić do nas. Wypożyczymy sprzęt lub w miarę możliwości przyjedziemy i w humanitarny sposób wyłapiemy osobnika. W przypadku kotów bezdomnych również pomożemy. Leczymy je, odkarmiamy i próbujemy znaleźć nowy dom. Od początku roku 30 stowarzyszeniowych kotów, które zostały znalezione na ulicach Bytowa, grzeje się w nowych, dobrych domach. Stawiamy też na edukację, bo spora część społeczeństwa nie zdaje sobie sprawy o prawie, ustawach chroniących m.in. wolno żyjące koty, czy tym, że każda gmina ma obowiązek posiadania programu opieki nad zwierzętami, a w nich środki przeznaczone na kastracje czy dokarmianie. Chcemy też walczyć z mitem chorego, biednego kota, który żebrze o jedzenie, i zastąpić go obrazem zdrowych, wykastrowanych kocich kolonii z karmicielami, którzy dbają o ich zdrowie i dobrostan. Póki co udaje nam się tę wizję częściowo realizować na ulicach Zwycięstwa, Górnej i Kochanowskiego - mówi A. Dymek.
- Zawsze powtarzamy, że nie wszyscy muszą kochać koty. Można ich nie lubić, ale nie wolno ich krzywdzić i przeszkadzać tym, którzy chcą pomóc. Warto zaznaczyć, że takie kolonie są pożyteczne. Sam ich zapach sprawia, że nie ma w danym miejscu myszy czy szczurów - tłumaczy H. Rygliszyn.
Stowarzyszenie poszukuje wolontariuszy do stałej współpracy oraz domów tymczasowych dla zwierząt. - Marzy mi się ośrodek dla ludzi, którzy kochają koty. Mogliby przyjść, spotkać się z karmicielami, pobyć wśród naszych podopiecznych. Byłoby to też miejsce edukacji młodych ludzi. Ale to póki co znajduje się w sferze fantazji. Na razie skupiamy się na pomocy doraźnej, rozmowami ze spółdzielnią oraz innymi urzędami, tworzeniu punktów interwencyjnych po sterylizacji i dla chorowitych kotów, gdzie będą mogły się zatrzymać krótki czas. Jesteśmy też w trakcie lokowania budek dla wolno żyjących - wymienia A. Dymek.
Gdyby ktoś chciał się włączyć w pomoc, może się kontaktować poprzez profil facebookowy organizacji: Strefa Kota - Stowarzyszenie dla Bytowskich Kotów.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!