Reklama

Termondzkie białe - ferma królików z Tuchomka

10/12/2020 17:20

- Nim nabyłam pierwsze stado królików, kupiłam... radio - mówi Wiktoria Kerlin, która prowadzi w Tuchomku pod Bytowem fermę tych zwierząt.

Oboje z mężem pochodzą z Pomorza. On z Bytowa, ona z Rumi. - Po urodzeniu drugiego dziecka nie chciałam wracać do Warszawy, do pracy w reklamie - mówi Wiktoria Kerlin. Postanowili osiąść w Tuchomku pod Bytowem. - Większość czasu i tak spędzaliśmy tutaj - blisko rodziny i przyrody - mówi W. Kerlin. Wcześniej kupili ziemię w Tuchomku. Powstało pytanie: czym się zająć? - Mąż wciąż na stałe pracuje za granicą. Ja z kolei postanowiłam stworzyć hodowlę królików. To pierwsze mięso, które podałam swoim dzieciom. Jest delikatne, antyalergiczne i smaczne. Miałam więc do niego zaufanie. Niestety, to ogólnodostępne jest w większości z przemysłowego chowu, modyfikowane genetycznie i sprowadzane aż z Chin. Kiedy szukałam naturalnego, okazało się, że o takie trudno - mówi W. Kerlin, dodając: - To właśnie zadecydowało, że postanowiłam zająć się tą hodowlą.

- Z początku miałam pewne obawy. Teściowie mają owce. Pamiętam, że im także z początku towarzyszyły obawy. Teraz zaś mają z nich sporo radości. Stwierdziliśmy, że nam też się uda. Dodatkowo za płotem mamy wujka, który w gospodarstwie trzyma kury, perliczki i króliki. Więc też pomoże - mówi W. Kerlin. Zaczęła zbierać informacje o królikach. Czytała opracowania naukowe. Tak trafiła do Zakładu Doświadczalnego Instytutu Zootechniki Państwowego Instytutu Badawczego w Chorzelowie (woj. podkarpackie). - Odbyłam tam specjalistyczny kurs, który poprowadził dr Leszek Gacek, często nazywany ojcem hodowli królików w Polsce. Dowiedziałam się nie tylko o samej branży w kraju, ale przede wszystkim, jak zapewnić zwierzętom podwyższony dobrostan i odpowiednie warunki higieniczne - mówi W. Kerlin. Okazuje się, że te są bardzo ważne, bo z odpornością u królików nie jest najlepiej. - Naturalne rasy pewną mają, ale przy tradycyjnej hodowli na małą skalę trzeba zadbać o komfort zwierząt - wyjaśnia W. Kerlin. Małżeństwo wiedziało, że budynek dla zwierząt musi postawić od podstaw. - Z zewnątrz niczym się nie wyróżnia. Ale przy jego budowie trzeba było na wiele rzeczy zwrócić uwagę. Np. hydraulik, który zakładał nam instalację, mówił, że takiej jeszcze nie montował. Woda bowiem płynie do smoczków obiegiem zamkniętym, tak by nie dostały się tam żadne bakterie - mówi W. Kerlin, dodając: - W planach trzeba było także uwzględnić fakt, że króliki są wrażliwe na przeciągi. Do pomieszczenia nie powinny się dostać także żadne gryzonie czy insekty.

Budowa króliczarni w Tuchomku cieszyła się sporym zainteresowaniem wśród okolicznych mieszkańców. - Kiedy kupowaliśmy materiały, a nawet wówczas, gdy przyjeżdżały do nas i ktoś usłyszał, że to do hodowli królików, ludzie przychodzili i z zainteresowaniem przyglądali się pracom - wspomina W. Kerlin. Jak sama mówi, jej króliczarnia nie jest uciążliwa dla otoczenia. - Ma tylko 35 m2, przydomowe kurniki bywają większe - śmieje się, dodając: - Zamontowałam też odpowiedni system wentylacji i filtrów, a także automatyczne odprowadzanie nieczystości.

Kiedy budynek stanął, wystarczyło przywieźć zwierzęta. Ale hodowczyni pierwsze kupiła... radio. - Podpatrzyłam to w instytucie w Chorzelowie, gdzie także grało. Króliki to towarzyskie, ale z natury płochliwe zwierzęta, w ten sposób przyzwyczaja się je do odgłosów z zewnątrz - mówi W. Kerlin. Jakiej stacji słuchają? - Nie żadnej muzycznej, bardziej chodzi o taką, w której dużo się mówi - tłumaczy hodowczyni. Okazuje się, że to bardzo ważne. - Słyszałam o przypadkach, gdy pod ścianę budynku podbiegł pies i zaszczekał, co tak przestraszyło samice, że potraciły mioty - opowiada W. Kerlin.

Gdy już wszystko było gotowe, pozostało czekać na stado. Do hodowli wybrała rasę termondzką białą. - Widziałam ją w Chorzelowie i stamtąd przywiozłam. Zaufałam naturze i ponad 60-letniej tradycji instytutu naukowego. Poza tym to naturalna rasa królików i dosyć odporna na choroby, dodatkowo oferująca smaczne mięso. Materiał do dalszych modyfikacji genetycznych w hodowlach przemysłowych wzięto właśnie od niej - mówi W. Kerlin, dodając: - Co ciekawe, choć to stara rasa powstała w Belgii, dziś zachowała się już tylko w Polsce. Została wyparta przez masowe hodowle tzw. królików hybrydowych - zmodyfikowanych genetycznie.

Jej pierwsze stado liczyło 30 samic. - Zastanawiałam się, jak zniosą podróż, bo do pokonania miały ponad 600 km. Okazało się, że w transporcie nic złego się nie stało. Nie były zestresowane, po wypuszczeniu zrelaksowane wylegiwały się, a to najlepsza oznaka ich dobrej kondycji - mówi W. Kerlin. Zaczęła się codzienna praca. - Zanim przygotowałam śniadanie dla dzieci, najpierw szłam do królików - śmieje się hodowczyni. - Każdemu z osobna trzeba się przyjrzeć. Powinny same podejść, zaciekawić się obecnością człowieka. Gorzej, kiedy są markotne, smutne. Wówczas trzeba zwrócić na nie baczniejszą uwagę, zastanowić się nie tylko, czy nie są chore, ale np. czy w nocy nie wydarzyło się coś, co je zestresowało - dodaje W. Kerlin. Podobnie wieczorem. Wówczas wyłącza się radio, które powinno grać zgodnie z rytmem życia zwierząt.

Stado w pierwszym miocie doczekała się 8 młodych - 4 samiczki i 4 samce. Potem były kolejne. - Część z samiczek nieco z sentymentu zostawiliśmy dla siebie - mówi W. Kerlin, która na stronie internetowej wiejskikrolik.pl i facebookowym profilu o tej samej nazwie pisze o walorach króliczego mięsa. Tam też można je nabyć. - Nie mam dużej hodowli, więc najpierw przyjmuję zamówienia, a dopiero później dostarczam tuszki. Dzięki temu klient ma pewność, że trafia do niego zawsze świeże mięso. By zachować jakość, mięso pakuję próżniowo, a w pojemniku umieszczam wkład lodowy. Poza sprzedażą na miejscu w Tuchomku, prowadzę także sprzedaż przez internet z ekspresową dostawą kurierem. Całość trafia do klienta nawet w 24 godz. od uboju. Najbliższy termin dostawy to 17.12., akurat na świąteczny stół - mówi W. Kerlin. - Często jemy królika w domu. Lubię go za łatwość w przyrządzaniu, a także za to, że po przemrożeniu jest nawet lepszy, bo kruszeje. Najczęściej przygotowuję go w marynacie z maślanki. W naszej rodzinie specjalistą od potraw z niego jest jednak mój mąż. Na stronie wiejskikrolik.pl prezentuję kilka przepisów. W większości są jego autorstwa - mówi W. Kerlin.

Swoją hodowlą zainteresowała także innych. - Kilka królików sprzedałam okolicznym hodowcom, którzy tę rasę chcieli mieć w swoich domowych chowach - mówi W. Kerlin.

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Reklama

Wideo kurierbytowski.com.pl




Reklama
Wróć do