
Zamiast koni w stajni Zdroje królowały psy. O Schnauzerfest 2021 rozmawiamy z organizatorami Anną Sperską i Sewerynem Witczakiem, którzy już planują kolejną edycję w przyszłym roku.
„Kurier Bytowski”: Skąd taki pomysł?
Anna: Jest to pierwsze duże spotkanie treningowe sznaucerów olbrzymów. Na seminarium szkoleniowym dla psów różnych ras, głównie owczarków niemieckich, spotkało się kilku właścicieli sznaucerów olbrzymów. Były tam można powiedzieć na doczepkę. Zaczęliśmy rozmawiać o naszych psach, o tym, że coraz rzadziej spotyka się tę rasę w Polsce. Że te wspaniałe użytkowo psy, szybko uczące się, o świetnym zrównoważonym charakterze, pracujące dawniej w policji, wojsku, w służbach ratowniczych zepchnięto „na kanapę”. Że zaczynają tracić swoje cechy użytkowe, zdolność do pracy. I że coraz mniej spotyka się ich i w sporcie, i w służbach. Stwierdziliśmy, że trzeba coś z tym zrobić i postanowiliśmy zorganizować spotkanie dedykowane wyłącznie sznaucerom, nastawione na szkolenie. To rasa wybitnie inteligentna i chętna do pracy. W tej chwili place szkoleniowe zdominowały owczarki niemieckie i belgijskie, a sznaucerów olbrzymów prawie nie ma. Kiedyś, w latach 80. czy 90. XX w., widok człowieka ze sznaucerem na ulicy nie był rzadkością. Dziś, gdy wychodzę w mieście z moją suką, często słyszę pytanie: „Co to za dziwna rasa?”. To daje do myślenia.
Patrząc po rejestracjach samochodów, przyjechały tu osoby z całej Polski.
Najdalszą drogę mieli ludzie z Dolnego Śląska, z Bolesławca. Potem z Łodzi, Poznania, dużo z Warszawy i Trójmiasta.
A dlaczego właśnie Kaszuby i to miejsce wybraliście?
Zależało nam na tym, by miejsce treningów było duże i daleko od ludzi. Na Kaszubach mamy dom, w którym spędzamy wszystkie wolne chwile. To pierwsze spotkanie chciałam zorganizować na znanym sobie terenie. W stajni Zdroje uczyłam się jeździć konno i wiedziałam, że otoczone lasem spore wybiegi idealnie nadają się na place treningowe. Poza tym na Kaszubach jest po prostu pięknie!
Dotąd komunikowaliście się tylko przez internet...
Rozmawialiśmy wyłącznie na naszym „sznaucerowym” forum, na którym się poznaliśmy. W piątek wieczorem spotkaliśmy się po raz pierwszy w realu. Mieliśmy bardzo napięty plan. W sumie w sobotę zajęcia trwały od godziny 10.00 do 22.00, a w niedzielę od 7.00 rano ludzie ponownie byli na placu! Po południu w niedzielę zaczęły się powroty do domów.
Na czym polegały zajęcia z panią?
Mieliśmy trzy rodzaje prac: posłuszeństwo, obrona i praca węchowa. Ta ostatnia odbywała się nie tylko na placu, ale również na drogach i ścieżkach leśnych. Chodziło w tym o to, by na miejscu ćwiczeń było możliwie najmniej śladu zapachowego człowieka, psów czy innych zwierząt. Teren powinien być „czysty”. Te zajęcia poprzedzono niezwykle interesującym wykładem na temat tropienia i zakładania śladu, które prowadził Michał Szalc, absolutny autorytet w pracy węchowej w Polsce i jeden z najlepszych na świecie. Przygotowywał psy dla policji i innych służb, w tym ratowniczych. Jest przewodnikiem psa ratowniczego i jednocześnie instruktorem Specjalistycznej Grupy Poszukiwawczo-Ratowniczej w Gdańsku. Niewielu wie, że to druga z najskuteczniejszych grup ratowniczych w Unii Europejskiej, zaraz po Francji. Michał uczestniczył ze swoim psem w wielu akcjach poszukiwawczo-ratowniczych w kraju i poza jego granicami (np. trzęsienie ziemi w Nepalu w 2015 r. czy po wybuchu w Bejrucie w dniach 5-10.08.2020 r.). Nauka z komentarzem M. Szalca to był prawdziwy rarytas!
A inne zajęcia?
Te z posłuszeństwa prowadziła doświadczona trenerka Alicja Buzikiewicz-Hewelt. Sama od lat układająca psy, wieloletnia zawodniczka Obedience. W tej dyscyplinie chodzi o perfekcyjne sportowe posłuszeństwo bazujące na doskonałej relacji psa z przewodnikiem. Ala nastawiona jest na pracę z psem bez przemocy. Tutaj w ustalonej wcześniej kolejności właściciele ze swoimi podopiecznymi wchodzili na plac indywidualnie. Mówili, czego by chcieli swojego psa nauczyć, nad czym popracować i przerabiali to pod okiem trenerki. Zadziwiające, że w ciągu pierwszych niespełna 15 min każdy pies przyswoił sobie nową umiejętność, a i właściciel też się sporo nauczył.
A trzecia dyscyplina?
Ćwiczenia z obrony. Tu zajęcia prowadził doskonały szkoleniowiec i licencjonowany pozorant, czynny zawodnik IGP, Paweł Krawczyk z Kalisza.
Na czym polegają zawody IGP?
Podzielone są na cztery stopnie trudności. W ich skład wchodzi po pierwsze tropienie. Przeważnie odbywa się ono na otwartych przestrzeniach, takich jak pola czy łąki. Pies ma za zadanie jak najdokładniej przejść z nosem przy ziemi trasę, którą przeszedł deptacz, oraz odnaleźć pozostawione przez niego przedmioty. Kolejna część to posłuszeństwo. Sprawdza się m.in. chodzenie psa przy nodze na smyczy i bez smyczy, odwoływanie, skakanie przez przeszkody, aportowanie, siadanie w marszu czy warowanie w biegu (na komendę właściciela rozpędzony pies pada nieruchomo na ziemię). Ostatnia faza to obrona. Ciekawostką jest to, że obecnie obrona przekształciła się w światowy sport i zdarza się, że psy trenujące tę dyscyplinę w realnej sytuacji zagrożenia nie podejmą skutecznej akcji obronnej. W obronie sportowej są ukierunkowane na rękaw. Gdy go zabraknie, często po prostu nie ugryzą. W części obronnej IGP psy mają zadanie m.in. przeszukać wskazane przez przewodnika kryjówki (namioty), by odnaleźć pozoranta, oszczekać go w namiocie, częścią pracy jest oczywiście również atak na rękaw.
Czyli to spotkanie dawało pogląd, jak przygotować się z psem do zawodów?
Dla psów zaawansowanych w zasadzie tak. Tym początkującym przewodnikom chcieliśmy natomiast pokazać korzyści z samej pracy z psem oraz to, że istnieje bardzo ciekawa forma aktywności z czworonogiem, jak właśnie przygotowywanie się i udział w takich zawodach.
Panie Sergiuszu, jak pan ocenia ten pierwszy Schnauzerfest?
Sergiusz: Przeszedł wszelkie moje oczekiwania. Przyjechały tu psy w różnym wieku i o różnym stopniu wyszkolenia. Od zaawansowanych, biorących udział w zawodach, po takie, które po raz pierwszy brały udział w treningu. Ja sam zajmuję się szkoleniem psów już 15 lat i widzę, że im więcej się uczę, tym więcej niuansów i możliwości dostrzegam. Tu jestem nie tylko jako organizator, ale również jako jeden z uczestników. Gdy spotkałem się z Michałem i posłuchałem jego wykładu, byłem pod wrażeniem jego bogatego doświadczenia i niesamowitej wiedzy. Być może wiele osób nie wie, ale profesjonalne szkolenie psów pracujących opiera się o wyniki badań naukowych. Zaciekawiły mnie na przykład dane dotyczące międzywydziałowej pracy biologów, fizyków i chemików w dziedzinie detekcji zapachowej. Mimo że wykład Michała był po intensywnym dniu pracy, nie wyszedłem ani na chwilę, by nie stracić żadnego szczegółu. Do tego trudno sobie wymarzyć lepsze miejsce na tego typu spotkanie. Jestem tu z żoną Agnieszką i synem Aleksym. Wszyscy jesteśmy zauroczeni Kaszubami. Tyle lasów, jezior, można się wyciszyć, odpocząć...
A Pani, jako współorganizatorka, teraz, gdy już jest po wszystkim, jak ocenia to spotkanie?
Anna: Podsumowując, cieszę się, że ludzie zobaczyli, że można coś fajnego z psami robić. Coś więcej niż tylko spacery i zabawa. Część osób mówiła, że chciała tylko zobaczyć. Mają młode psy i nie wiedząc, czy ich jakieś szkolenie zainteresuje, przyjechali, bo stwierdzili, że to fajny sposób na spędzenie weekendu. Na miejscu przekonali, że ich czworonogi mają talent, że się łatwo i szybko uczą. A gdy zobaczyli, co potrafi dobrze wyszkolony pies, stwierdzili, że też chcieliby takiego. Wierzę, że po powrocie do domu zaczną z psami pracować i pojawią się na placach. Poza tym wszyscy wyjeżdżając pytali, kiedy następne takie spotkanie. Myślę, że będzie ich jeszcze wiele i za rok w pierwszy weekend wakacji spotkamy się na Schnauzerfest 2022. Choć ze względu na komfort uczestników z południa pewnie tym razem gdzieś w centralnej Polsce.
Dziękuję za rozmowę i za zaproszenie na tę imprezę.
Rozmawiała Maya Gielniak
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!