Reklama

Opłaty za centralne ogrzewanie w Bytowskiej Spółdzielni Mieszkaniowej

30/11/2020 17:20

- Co miesiąc systematycznie płaciłem za centralne ogrzewanie. A teraz jeszcze do końca roku muszę dopłacić kolejne 800 zł. Władze spółdzielni mieszkaniowej tłumaczą, że jej koszty ogrzewania w ostatnim roku wzrosły o blisko 8%. To dlaczego ja muszę płacić blisko 80% więcej? - pyta Tomasz Suchowicz, mieszkaniec jednego z bloków Bytowskiej Spółdzielni Mieszkaniowej.

Ogrzewanie mieszkań stanowi niemal połowę kosztów ich utrzymania. Tym boleśniejsze dla gospodarstw domowych są kolejne podwyżki za ciepło. Mieszkańcy bytowskich wspólnot mieszkaniowych i BSM w trakcie corocznego rozliczenia kosztów ogrzewania czasem dowiadują się, że muszą wysupłać ze swojego portfela dodatkowe kilkaset złotych. Część osób zadaje sobie pytanie, czy rzeczywiście wynika to ze wzrostu kosztów ogrzewania, czy raczej z niedoszacowania miesięcznych opłat lub złej metodologii ich naliczania. - Co roku dostajemy rozliczenie za ciepło. Mimo tego, że w ramach miesięcznego czynszu płacę za ogrzewanie ponad 90 zł, każdego roku otrzymuję informację, że muszę dopłacić. Dziwią mnie te wyliczenia. Zapytałem władze spółdzielni, z czego one wynikają. Otrzymałem lakoniczną odpowiedź, która nic nie wyjaśnia. Wynika z niej mniej więcej, że kiedyś trzeba było płacić więcej, bo była sroga zima, teraz koszty wzrosły, bo zimy nie było - mówi Tomasz Suchowicz, jeden z członków BSM. W piśmie skierowanym do niego na początku listopada władze spółdzielni informują, że w sezonie grzewczym 2019/2020 znacznie wzrosły koszty centralnego ogrzewana. - Wyliczono, że w stosunku do poprzedniego roku koszty były wyższe o 7,95%. Nie miałbym nic przeciwko, gdyby tak było w rzeczywistości. Tylko że też potrafię liczyć. W moim przypadku podwyżka wynosi ponad 70%, bo ostatnio dostałem informację, że muszę dopłacić 800 zł - mówi T. Suchowicz.  Członek BSM dziwi się polityce jej władz. - To wygląda, jakby spółdzielnia nie wiedziała, ile ostatecznie zapłaci za dostarczenie ciepła. A przecież zawarte są jakieś umowy, na podstawie których można wyliczyć opłaty dla mieszkańców. Nie mówiąc o tym, że tak duży odbiorca jak spółdzielnia powinien mieć jakieś ulgi jako jeden z większych klientów ciepłowni. Jeżeli comiesięczna opłata jest za niska, lepiej ją podnieść, aby na koniec roku nie trzeba było dopłacać tak dużych pieniędzy - uważa T. Suchowicz. Wpływ na wysokość rachunku za ogrzewanie mają odczyty z urządzeń zamontowanych w mieszkaniach. - Zostały założone kilka lat temu. Umożliwiają zdalny odczyt i ilość ciepła zużytego do ogrzewania pomieszczeń. Kiedyś tłumaczono, że trzeba więcej płacić, bo blok nie jest ocieplony. Gdy go ocieplono, dalej jest to samo i praktycznie nic nie odczułem w kosztach utrzymania mieszkania. Rozmawiałem z sąsiadami, którzy twierdzą podobnie. Tymczasem z tego co wiem w innych, mniejszych wspólnotach mieszkańcy nie muszą tyle dopłacać, a czasami zdarzają się nawet nadpłaty. Ja za ogrzanie dwóch małych pokoi, kuchni i łazienki o łącznej powierzchni 36 m2 muszę co roku płacić blisko 2 tys. zł. Mam wrażenie, że stosowany sposób naliczania opłat jest krzywdzący dla właścicieli najmniejszych mieszkań, którzy ostatecznie muszą płacić za innych - uważa T. Suchowicz.

Prezes spółdzielni przyznaje, że to niejedyna reklamacja kosztów ogrzewania. - Spora grupa mieszkańców naszej spółdzielni skarży się, że są zbyt wysokie. Nie bez znaczenia na wyższe koszty miała łagodna, ale długa ubiegłoroczna zima - mówi Mirosław Galas, prezes BSM-u. Tłumaczy, że naliczenie kosztów ogrzewania każdego ze spółdzielczych mieszkań kilka lat temu zlecono firmie zewnętrznej. - Firmie Ista, która jest doświadczonym podmiotem na rynku tego typu usług, podajemy tylko łączne koszty, jakie ponieśliśmy za ogrzewanie naszych nieruchomości, a oni już sami zgodnie ze wskazaniami podzielników zamontowanych w mieszkaniach dzielą koszty na poszczególnych mieszkańców. Do rozliczenia brane są pod uwagę metraż mieszkań i odpowiednie współczynniki uzależnione m.in. od parametrów grzejnika, położenia mieszkania w bloku oraz jego zapotrzebowania na ciepło. Metoda ma sprawić, aby opłata była jak najbardziej adekwatna do faktycznego zużycia - przekonuje M. Galas. Przyznaje jednak, że część właścicieli mieszkań próbuje zaoszczędzić w sposób nie do końca uczciwy. - Trafiają się nawet takie przypadki, że podzielniki ciepła wskazują zerowy odczyt. Część osób zakręca grzejniki w swoich mieszkaniach i próbuje dogrzewać się innymi źródłami ciepła. W naszych blokach jest też dużo lokali, które nie są zamieszkiwanie, bo ich właściciele nabyli je tylko po to, by ulokować swoje pieniądze. Jeżeli ktoś ma pecha i sąsiaduje z takimi lokalami, na pewno ponosi wyższe koszty. Nie zrekompensują tego nawet opłaty stałe uzależnione od metrażu mieszkań. Wiele nie da się zrobić, aby rozdział kosztów był jeszcze bardziej sprawiedliwy - mówi M. Galas.

BSM jako jeden z większych klientów na ciepło zawiera własną umowę z Veolią, właścicielem bytowskiej ciepłowni. - To spółka, która bazuje na stawkach zatwierdzonych przez Urząd Regulacji Energetyki. Z jednej strony wzrost taryf jest pod pewną kontrolą, z drugiej są niewielkie szanse na negocjacje czy stosowanie ulg w przypadku tak dużych odbiorców ciepła jak nasza spółdzielnia - mówi M. Galas. Twierdzi, że wysokie dopłaty to m.in. efekt utrzymywanych od kilku lat na tym samym poziomie przedpłat. - Pomimo corocznego wzrostu kosztów nie podnosimy comiesięcznych przedpłat, dlatego kwota, którą trzeba dopłacić, z roku na rok może być wyższa. Mamy dylemat, czy zmienić tę politykę. Nie chcemy z góry pobierać zbyt dużych opłat. Być może wtedy w trakcie rozliczenia okazałoby się, że ktoś ma nadpłatę, ale mogłyby się pojawić oskarżenia, że spółdzielnia chce obracać czyimś pieniądzem - mówi prezes BSM-u.

Zapowiada, że w przyszłym roku wspólnie z zarządem jeszcze raz przyjrzy się metodzie naliczania opłat za ogrzewanie. - Być może trzeba coś zmienić w udziale kosztów stałych i tych zależnych od zapisów podzielnika, aby podział kosztów był bardziej sprawiedliwy - zapowiada M. Galas. Zapewnia też, że BSM będzie szło na rękę, jeśli chodzi o regulowanie niedopłat. - Zgodnie z zasadą wszystkie dopłaty muszą być uregulowane do końca roku kalendarzowego. W wyjątkowych przypadkach, zdarzeniach losowych itp. zarząd z reguły zgadza się na rozłożenie ich na dłuższy okres - mówi M. Galas.

 

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Reklama

Wideo kurierbytowski.com.pl




Reklama
Wróć do