
Od 20 lat w Muzeum Zachodniokaszubskim w Bytowie odbywają się Konferencje Kaszuboznawcze. Prowadzi je słupski literaturoznawca prof. Daniel Kalinowski z żoną Adelą Kuik-Kalinowską. W tym roku również odbędzie się na zamku. Z D. Kalinowskim rozmawiamy o dwóch dekadach tej ważnej dla środowiska kaszubskiego sesji naukowej.
„Kurier Bytowski”: Pierwsza Konferencja Kaszuboznawcza odbyła się w 2002 r. W jakiej wtedy sytuacji znajdowała się kaszubszczyzna? Mówiąc inaczej, skąd pomysł na tego typu konferencję, czy była potrzebna Kaszubom i na Kaszubach i dlaczego akurat Bytów?
Daniel Kalinowski: Kaszubszczyzna w 2002 r. nie miała jeszcze tak wysokiego statusu społecznego i medialnego jak dzisiaj. Rozwijała się jednak dynamicznie i spontanicznie w różnych miejscach, tak dużych ośrodkach miejskich, jak i w małych miejscowościach. Kaszubi uwierzyli, że wreszcie są warunki do rozwijania swojej podmiotowości i korzystali z każdej niemal okazji, aby ją pielęgnować. Bytów jako miasto zawsze był kaszubski, więc nic dziwnego, że i tutaj pojawiła się potrzeba bardziej wnikliwego rozpatrywania rodzimej tradycji i jej osiągnięć. To, że Konferencje Kaszuboznawcze zaistniały w Muzeum Zachodniokaszubskim, było nade wszystko pomysłem dr. Tomasza Siemińskiego, wówczas pracownika merytorycznego, dziś dyrektora, który wraz z Maciejem Kwaśkiewiczem zaproponował Adeli Kuik i mnie, abyśmy namysł nad sprawami kaszubskimi realizowali nie tylko w Słupsku, ale również w Bytowie. Od początku rozumieliśmy się bardzo dobrze. Tak dobrych relacji życzę każdemu animatorowi.
Konferencje poświęcone były głównie literatom, choć pojawiały się wątki religijne (protestantyzm) czy dotyczące poszczególnych regionów Kaszub (Zabory). Czy od początku miały mieć głównie literaturoznawczy charakter? Dziś ich tematyka stała się szersza...
Konferencje początkowo istotnie skoncentrowane były na opisie pojedynczych twórców kaszubskich. Chcieliśmy bowiem, aby dopowiedzieć kilka kwestii literaturoznawczych o Hieronimie Derdowskim, Aleksandrze Majkowskim, Janie Karnowskim czy Annie Łajming. Bardzo szybko okazało się jednak, że warto oprócz szczegółowych studiów dostrzec danego autora/autorkę na szerszym planie środowiskowym. A zatem jeśli mówiliśmy o Szymonie Krofeju, to wypadało wspomnieć o reformacji na Pomorzu albo jeśli zamierzaliśmy precyzyjniej przedstawić Alojzego Budzisza, to należało także opisać całą grupę zrzeszyńców. Powoli więc z idei analizowania kwestii głównie literackich przechodziliśmy w dyskurs kulturoznawczy, w którym zjawiają się elementy literaturoznawstwa, historii czy teatrologii. W obecnych warunkach cywilizacyjnych widać, że ruch naukowy nie powinien się realizować jedynie w wąsko wyspecjalizowanych przestrzeniach badawczych, ale warto odkrywać walory np. klasycznego tekstu kaszubskiego w kontekście nowych tendencji interpretacyjnych czy w obliczu dzisiejszych realiów kulturowych.
Pierwsze sesje tematycznie związane były z wielkimi postaciami Kaszub - Ceynowa, Derdowski, Majkowski, Krofey. Czy wówczas na początku XXI w. należało jeszcze o nich przypominać? Wciąż były mało znane czy raczej chodziło o pokazanie ich w nowym świetle?
Z literatami kaszubskimi jest tak, że niektórzy z nich mają (np. Majkowski, Karnowski, Sędzicki) już swoje monografie historyczne i z perspektywy akademickiej patrząc, całkiem sporo już o nich wiadomo. Inni wszakże, choć są znani w powszechnej świadomości Kaszubów, zostali opisani jedynie aspektowo, tylko z językowego albo historycznego punktu widzenia (Krofey, Lorentz). Warto więcej poświęcić im uwagi i powziąć bardziej konsekwentne niż dotąd badania. Są wreszcie tacy literaci, których nazwiska pojawiają się w szeregu innych ważnych postaci kaszubskiego ruchu tożsamościowego, lecz właściwie wiadomo o nich bardzo niewiele, ich utwory są zaś niekiedy w ogóle nieanalizowane. Tak właśnie się działo, kiedy organizowaliśmy w Bytowie konferencje np. o Janie Rompskim czy Alojzym Budziszu. Całościowo ujmując cele Konferencji Kaszuboznawczych, chodzi w nich nie tyle o przypominanie, co o większą wnikliwość w analizie i interpretacji ich literatury. Istotnym celem było i jest również wskazywać, że literatura to nie tylko świat realizmu i odzwierciedlenia rzeczywistości, ale również przestrzeń kreacji oraz fikcji.
W tym roku szykujecie już XXI Konferencję. Komu będzie poświęcona? Zapytam też nieco przekornie, czy po tylu latach mamy jeszcze kogo literacko odkrywać na Kaszubach?
XXI Konferencja Kaszuboznawcza w Bytowie poświęcona będzie wydarzeniom lat 1980-1989 i ich zapisowi w literaturze kaszubskiej oraz pomorskiej. Czas fenomenu społeczno-politycznego NSZZ „Solidarność”, a potem dramatyczne wydarzenia stanu wojennego i schyłek rządów socjalistycznych to przestrzeń w zakresie opracowań literaturoznawczych wciąż mało analizowana. A przecież warto zwrócić się do publicystyki, pamiętników czy beletrystyki napisanej po polsku lub kaszubsku, w których owe wydarzenia przedstawiono. Jest wówczas możliwość przedstawić kilka ciekawych biografii oraz autobiografii, utwory tak dokumentacyjne, jak i kreacyjne. Chcemy również do wydarzenia akademickiego zaprezentować efekty akcji archiwistyczno-literackiej realizowanej wśród bytowskiej młodzieży licealnej, pt. Co zostało z czasów pierwszej „Solidarności”? Czynimy to w przekonaniu, że po ponad 40 latach od powstania „Solidarności” i wprowadzenia stanu wojennego można dzisiaj dokonać ocen i charakterystyki tak bardzo odmieniających społeczeństwo i kulturę Europy, Polski oraz Kaszub.
Wróćmy do pytań bardziej ogólnych. Od pierwszej konferencji minęło 20 lat. Jak w tym czasie zmieniła się kaszubszczyzna? W jakim momencie dziejowym była w 2002 r., w jakim jest dzisiaj? Co przed nami?
Jak już wspomniałem, kiedy zaczynaliśmy bytowskie konferencje, status spraw kaszubskich był inny. Niewątpliwie bardzo istotny dla samych Kaszubów, którzy przekonywali się, że oto odkryła się przestrzeń na to, aby wyrażać swoją podmiotowość. Problemem była wszakże nieufność czy też pewnego typu zdziwienie wśród nie-Kaszubów, reagujących z niedowierzaniem na to, że można sprawy kaszubskie badać tak szeroko i ambitnie. Wciąż pokutowało przekonanie, że kaszubskość to kwestia folkloru lub wąsko rozumianego regionalizmu. Z naszej jako organizatorów strony zawsze podkreślaliśmy perspektywę ponadregionalną, stawiając język czy tradycję kaszubską w obliczu slawistyki czy antropologii kultury. Nie mieliśmy nigdy obiekcji, aby zestawiać literaturę kaszubską ze zjawiskami ogólnopolskimi czy ogólnoeuropejskimi i w ten sposób omawiać dokonania zarówno uznanych klasyków, jak i twórców takiego statusu nieposiadających. Dzisiaj jest zdecydowanie łatwiej charakteryzować kaszubskość na ponadregionalnym poziomie. Mamy już podstawowe osiągnięcia literaturoznawcze, teatrologiczne, historyczne i socjologiczne, w których ukazuje się uniwersalność kultury Kaszub.
A czego dziś potrzeba kaszubszczyźnie? A może nie potrzeba?
Kaszubszczyźnie potrzeba konsekwencji i współpracy. Tak to wygląda w perspektywy kogoś, kto uczestniczy w ruchu tożsamości kaszubskiej od lat dziewięćdziesiątych i kto widział wiele ciekawych pomysłów, które co prawda miały piękny start, ale później znikały z horyzontu. Bardzo cieszą mnie cykliczne akcje wydawnicze typu Biblioteka Pisarzy Kaszubskich albo seminaria piszących po kaszubsku. Optymizmem również napawają imprezy konkursowo-festiwalowe typu Rodnô M?wa czy Wielewski Turniej Gawędziarzy. Żałuję jednak, że takie inicjatywy jak wydawany w Niemczech periodyk dotyczący spraw kaszubskich „Cassubia Slavica” upadł po dwóch numerach albo że nie przyjął się kaszubski festiwal teatralny, jaki miał szansę zaistnieć w Wejherowie. Czasami ma się wrażenie, że wielu kaszubskich liderów konkuruje ze sobą w wysuwaniu coraz to nowych pomysłów, które po jednej czy dwóch edycjach, przy braku zewnętrznego finansowania, rozmywają się w niemocy organizacyjnej albo stają się tylko (a może i aż?) miłymi spotkaniami towarzyskimi. Ponadto myślę, że warto praktykować kaszubskość nie tylko od święta czy z powodu jakiejś rocznicy, ale także w stałym uczestniczeniu w kaszubskim życiu kulturalnym, literackim, naukowym, co przynosi pozytywne efekty tak dla twórców, jak i odbiorców.
Czy wciąż jest w was siła i moc do organizowania konferencji w Bytowie? Wprawdzie 20 lat to jeszcze nie czas na emeryturę, a może pojawiają się takie myśli, wszak to chyba jedna z najdłuższych stażem tego typu konferencji.
Na emeryturę pójdę dopiero po swojej śmierci. A zatem, jeśli zdrowie dopisze, a ludzie na mój widok nie będą przechodzić na drugą stronę ulicy, zamierzam w dalszym ciągu udzielać się w kaszubskim ruchu tożsamościowym. Adela zresztą też! Pomysłów nam nie brakuje, przyjaciół mamy sporo, więc - jak mówią „internety” - będzie się działo!
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!