Reklama

O emeryturze nie myśli wcale. 40 lat na scenie Stanisława Reptowskiego

29/07/2022 17:20

Z bytowiakiem Stanisławem Reptowskim rozmawiamy o jego działalności artystycznej. W tym roku muzyk będzie miał benefis z okazji 40 lat pracy na scenie.

Kurier Bytowski: Trafiłeś do Bytowa zdaje się w 1985 r., zaraz po studiach, skąd więc te 40 lat?

Stanisław Reptowski: Wtedy byłem już po wojsku. A wracając do początków, to moją działalność artystyczną zacząłem jeszcze na pierwszym roku studiów w Olsztynie. Do mojego profesora od gitary przyszedł Jerzy Biliński, świetny aranżer, muzyk, pianista, który do swojego programu potrzebował gitarzysty. Mój profesor powiedział, że on nie, ale ma studenta. Wtedy okazało się, że J. Biliński pamiętał mnie jeszcze z jakiegoś konkursu. Ja śpiewałem romanse, a on je uwielbiał. Powiedział mi: „Chłopie nie może być lepiej, ty grasz i śpiewasz!” I tak rozpoczęła się moja współpraca z estradą olsztyńską. Był 1981 r.

Pod koniec tego roku wprowadzono stan wojenny... Nie przeszkodził?

Rzeczywiście przez pierwszy rok stanu niewiele się działo, ale potem ruszyło. Jako student zacząłem występować jako taki olsztyński bard. Grywałem jako solista, jeżdżąc po Polsce, śpiewałem poezję. W Olsztynie odbywała się, i zdaje się wciąż odbywa, taka impreza Śpiewajmy poezję na zamku. Gościłem na niej. Koncertowałem głównie w klubach studenckich, jeżdżąc po kraju. Byłem tani, bo kompletny - jednocześnie grałem i śpiewałem. Miałem też epizod z kabaretem tworzonym przez młodych doktorantów, którzy zaprosili mnie do swojego programu. Pisałem muzykę do ich tekstów, które potem razem z nimi śpiewałem. Mieli świetnego tekściarza Władka Katarzyńskiego. Wygrywał konkursy, m.in. w „Szpilkach”. Teksty do pisania muzyki podrzucała mi też Anna Złotkowska. Część z tych utworów nadal mam w repertuarze.

Zaśpiewasz jakieś w sobotę 30.07. na zamku podczas imprezy poetyckiej, która się wtedy odbędzie?

Też tam się pojawią. A nie są znane. Na studiach śpiewałem w chórach. Bywało, że w trzech naraz. Te różne występy pozwalały mi stać się samodzielnym finansowo. A sytuacja materialna naszej rodziny była niełatwa, bo kiedy wybierałem się na studia, zmarł mój ojciec. Potem odbyłem służbę, gdzie poza nauką żołnierki też grałem i śpiewałem. Stworzyliśmy świetny zespół, że nie chcieli nas wypuścić do cywila. 

A dlaczego Bytów? Przecież pochodzisz z Lubawy, studia zrobiłeś w Olsztynie, tam rozpoczęła się Twoja kariera...

To sprawa mojej żony. Ona miała tu wujka, śp. Zygmunta Szymańskiego. Bardzo się przyjaźnili. Danusia miała duży sentyment do Bytowa, w dzieciństwie odwiedzała wujostwo. No więc, kiedyś tuż przed wojskiem przyjechaliśmy tu we dwoje. Wtedy spotkaliśmy się też z kolejnym wujkiem Romanem Szymańskim, który wtedy był dyrektorem Miejskiego Domu Kultury. Kiedy dowiedział się, że jestem muzykiem, zaproponował, bym zaśpiewał przed publicznością. Zaśpiewałem. Potem powiedział mi, że bardzo chciałby, żebym zamieszkał w Bytowie. Wtedy to nie było nic nadzwyczajnego. Kończąc studia na Wyższej Szkole Pedagogicznej w Olsztynie, oferowano nam prace w różnych miejscach i to z mieszkaniem, np. w Iławie, Olsztynie i wielu innych miejscach. Taki to był czas, bo preferowano nauczycieli muzyki z wyższym wykształceniem. Wybraliśmy Bytów. Przeważyło to, że Dana ma tu rodzinę i lubi miasto. Jak się okazało, ostatecznie mieszkanie załatwił nam ówczesny inspektor oświaty Bernard Leik, który chciał, bym został nauczycielem. Na początku jednak, nim mieszkanie, na które otrzymaliśmy przydział w BSM-ie zostało wykończone, przez rok mieszkaliśmy w hotelu na ówczesnym MOSiR-ze. Mogłem zamieszkać też w Pomysku Wielkim, ale wtedy musiałbym dojeżdżać, a tego nie chciałem.

Początkowo pracowałeś w Szkole Podstawowej nr 5, w Domu Kultury, wkrótce zacząłeś też kierować świeżo powołaną bytowską filią Państwowej Szkoły Muzycznej w Słupsku...

Rozpocząłem też pracę w ogólniaku. No i w 1989 r. stworzyliśmy chór. Pretekstem był przyjazd obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej. Pamiętam, jak z tej okazji przyszedł do mnie Michał Świątek-Brzeziński i zaproponował stworzenie chóru. Potem jak już śpiewaliśmy, pomyśleliśmy o jakiejś kolędzie i tak to się zaczęło. Pracując w ogólniaku, miałem możliwość naboru młodych. To były najlepsze lata Collegium Musicum. Liczyło 50 osób. Część po przerwie na studia i rozpoczęciu dorosłego życia wróciła do zespołu.

Te liczne zajęcia trochę Cię odciągnęły od estrady...

Tak, brakowało mi czasu. Zresztą po 5 latach zrezygnowałem z pracy w SP 5, potem z tych w Domu Kultury. A ja bardzo lubiłem grać i śpiewać. Kiedy zacząłem pracę w szkole muzycznej na lekcjach z Wojtkiem Werochowskim zacząłem z nim grać. Napisałem kilka duetów i kiedy zaczął studiować, zaproponowałem mu wspólne występy. Zaczęliśmy jeździć po Polsce na koncerty. To była końcówka lat 90. Prezentowaliśmy poezję śpiewaną, trochę rosyjskich romansów i duetów gitarowych. Nagraliśmy płytę w Radio Gdańsk. Ten nasz repertuar zainspirował Jacka Kołodziejczyka z Warszawy do sponsorowania kolejnej. Zorganizował koncerty. Był miłośnikiem romansów. Przyszedł do nas po koncercie w Gniewie i jakoś tak przy drinkach zaproponował, że pomoże. Ja to zignorowałem, w końcu okoliczności nie były zobowiązujące. Ale powtórzył propozycję przy następnym koncercie. Pomyślałem, że sprawa jest poważna, a skoro tak, to bardzo się ucieszyłem. Jednocześnie zaproponowałem powiększenie zespołu o skrzypce, fortepian, flet. Powiedział, że nie ma sprawy. Miałem tylko znaleźć ludzi. Tak do zespołu wkroczyły Joasia Łosowska-Stojek, Joasia Korcz-Szlązak i Dominika Gawrońska. Tak nagraliśmy pierwszą płytę.

Ten doraźny kwintet przeobraził się w Grupę Muzyczną Pejzaż…

W międzyczasie odszedłem z ogólniaka, przestałem być kierownikiem szkoły muzycznej. Ciągle prowadziłem chór, na którego potrzeby zawiązaliśmy stowarzyszenie Miłośników Kultury Muzycznej. Bywały ciężkie chwile, bo nikt nie chciał nas przyjąć pod swoje skrzydła. Ale przetrwaliśmy. Jednocześnie zaczęliśmy z Daną prowadzić w Sopocie pensjonat i ciągle koncertowałem. Wtedy też zawiązała się współpraca z Teatrem Wybrzeże w Gdańsku. Marzena Nieczuja-Urbańska, którą poznałem przy okazji jakiejś imprezy w Sominach, poszukiwała gitarzysty do przedstawienia Fado.

Jak rozumiem z portugalską muzyką fado... To wtedy włączyłeś ten styl do swojego repertuaru?

Tak. Ale też rozpocząłem stałą współpracę z Teatrem Wybrzeże. Grałem Fado pierwsze, a potem drugie. W nim razem z Jurkiem Kujawskim jesteśmy autorami aranżacji. Ten spektakl jest grany cały czas. Powstało też Fatum, inspirowane fado. Jednak tu autorami muzyki są polscy kompozytorzy, a tekstów Janusz Kukuła i kilku innych tekściarzy. Jak dotąd zagrałem w sumie w tym teatrze około 260 razy.

Ciągle też występuję w kraju ze swoim trio z przeróżną muzyką latynoską, irlandzką, romanse, i poezję. Wykonujemy też muzykę instrumentalną. Wystąpimy za ponad tydzień na zamku.

Chcę zapytać jeszcze o twoje dokonania jako kompozytora.

Pisałem już na studiach. Nuty powstawały do poezji. Jestem aranżerem większości repertuaru, który gram z zespołem. Napisałem też kilka kolęd m.in. „Bytowską Kolędę”, do której tekst napisał Jacek Stępień. Zajmuję się też aranżami dla teatru. A skoro już jesteśmy przy kolędach, wypada wspomnieć o świątecznym śpiewaniu w kościele św. Filipa Neri naszego chóru. Jak sobie policzyłem, występowaliśmy podczas 28 pasterek.

Kilka lat temu wróciłeś do BCK-u.

To już chyba z 10 lat. Jako instruktor prowadzę chór i klasę gitary. Uczę ludzi mających kilka lat, jak i 50-latków.

Dotknął Cię COVID-19?

I to dość mocno. Wylądowałem w szpitalu. Miałem też problem z nerwem łokciowym. Potrzebna była operacja. Teraz jest dobrze, znowu mogę cieszyć się grą na gitarze.

A benefis, czy to prawda, że zaplanowałeś go na październik?

Prawda. Wystąpi nasz chór, pojawią się m.in. Wojtek Werochowski, Marzena Nieczuja-Urbańska, Paweł Zagańczyk i wielu innych świetnych muzyków. Niestety, nie będzie Jurka Kujawskiego, z którym grałem przez lata, zmarł.

Zatem zapraszasz na 15.10 do BCK.

Oczywiście.

Czy czasem myślisz o emeryturze, za chwilę osiągniesz wiek emerytalny?

Nie myślę. Lubię swoją pracę, zarówno pedagogiczną jak i tą na estradzie, i chciałbym pracować jak najdłużej.

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Reklama

Wideo kurierbytowski.com.pl




Reklama
Wróć do