Reklama

Wywiad z Pauliną Hendel: Swoje książki zabieram na spacer, by je fotografować

08/12/2020 17:09

Borowy Młyn, Dąbrówka, a do tego Wiatrołom. Znajomych nazw miejscowości w jej powieściach znajdziemy więcej. Sięga w nich do słowiańskich i kaszubskich wierzeń. Rozmawiamy z Pauliną Hendel, autorką książek dla młodzieży. Choć czytają je również starsi.

„Kurier Bytowski”: Borowy Młyn, Dąbrówka to znane na Ziemi Bytowskiej miejscowości.
Paulina Hendel:
W swoich powieściach często umieszczam ciekawe nazwy miejscowe. Stąd pojawiają się jeszcze chociażby Wiatrołom czy Czarna Woda. Nie umieszczam ich jednak konkretnie na mapie. Dzięki temu mam większą swobodę w ich opisywaniu.

Pojawiają się nie tylko w powieściach. W mediach społecznościowych publikujesz zdjęcia książek przed tablicami miejscowymi.

W samochodzie zawsze wożę kilka egzemplarzy i fotografuję je w różnych ciekawych miejscach. To nie do końca mój pomysł. Podpatrzyłam go w internecie, gdzie znaleźć można naprawdę piękne fotografie.

Wróćmy jednak do początków. Skąd pomysł, by zawodowo zająć się pisaniem? Z wykształcenia jesteś przecież anglistką.
Myślałam o tym niemal od zawsze. Początkowo wielu mówiło mi, że chleba z tego nie będzie, zawsze jednak miałam wsparcie rodziny.

Ale obawy były?
I to spore. Postanowiłam, że najpierw napiszę powieść, a dopiero później poszukam wydawcy. W trakcie pracy sporo czytałam na ten temat. Informacje wcale nie były dobre. Wielu na forach internetowych twierdziło, że wydawnictwa nie chcą lub boją się „inwestować” w debiutującego pisarza i nie drukują jego książek.

Wszystko jednak dobrze się potoczyło...
Bardzo szybko, chyba po dwóch tygodniach od przesłania powieści, otrzymałam telefon z wydawnictwa, że chcą ją wydrukować, a także są zainteresowani kolejną częścią.

Tak powstał cykl „Zapomniana księga”. Później zaś seria „Żniwiarz”. W obu opisujesz świat, w którym ludzie walczą ze słowiańskimi, a także kaszubskimi demonami.
„Zapomnianą księgę” pisałam trochę z myślą o młodszym bracie i ogólnie młodzieży. Chciałam pokazać w niej, jak bardzo uzależnieni jesteśmy od technologii. Pisząc trzeci tom, myślałam, że temat słowiańskiej demonologii już wyczerpałam. Tymczasem na nowo odkryłam go w drugiej mojej serii - „Żniwiarzu” i jestem pewna, że jeszcze jest sporo w tym temacie do opisania. Pomyślałam, że dobrze sięgnąć również do kaszubskiej tradycji. Warto o niej mówić, umieszczać w książkach i tym samym zachęcać zwłaszcza młodych do zainteresowania się tą tematyką.

Czerpanie z mitologii to ostatnio w literaturze dość popularny trend.
Zgadza się, mówiąc o tej chociażby norweskiej, myślę, że może i trochę wyczerpany. Tymczasem mało jest o naszej rodzimej słowiańskiej. Gdy spotykam się z młodzieżą i proszę, by wymieniła kilku bogów greckich czy rzymskich, imiona padają niemal natychmiast. Kiedy pytam o słowiańskich, na sali zapada milczenie.

Mówiąc o promocjach twoich książek, to często przybierają bardziej formę warsztatów.
Staram się zainteresować ich tematyką. Udowodnić, że nasze wierzenia są ciekawe. Trudno rozmawiać o książce, kiedy niewielu ją przeczytało. Cieszę się, kiedy po spotkaniu młodzież sięga po moje tytuły. Dzwonią panie ze szkolnej biblioteki, mówiąc, że od promocji kolejne części serii nie trafiają na półkę, bo cały czas ktoś je wypożycza.

Czyli to nieprawda, że młodzi nie czytają?
Zgadza się. Często jest jednak tak, że są znużeni lekturami, uważają, że na siłę się je im „wciska”. Staram się zachęcić ich do czytania. Może trochę przemawia przeze mnie pedagogiczna nuta. Większość mojej rodziny to nauczyciele (śmiech). Lubię rozmawiać z czytelnikami. Słuchać tego, co im się podoba, a co nie, jakie mają oczekiwania. Czasami wykorzystuję ich sugestie, a niekiedy robię na przekór i przez to zaskakuję.

Z czytelnikami spotykałaś się także w Bytowie.
Jako gość Pomorskiej Wiosny Literackiej miałam przyjemność poprowadzić spotkania w bytowskich szkołach. Innym razem z kolei wygłosiłam prelekcję podczas turnieju rycerskiego na zamku.

O popularności twoich książek świadczy m.in. konkurs „Czy znasz twórczość Pauliny Hendel”.
Bardzo mnie cieszy, że w ciągu trzech edycji urósł już do rangi konkursu wojewódzkiego, a niedługo ma szansę stać się ogólnopolski. Jestem pod ogromnym wrażeniem wiedzy czytelników na temat moich książek.

Mówiąc o bohaterach, zwłaszcza „Żniwiarza”, trzeba zaznaczyć, że nie są jednoznacznie pozytywni czy negatywni.
Tak jak w życiu. Nie każdy jest idealny.

Ale wiadomo, że ich ulubiona potrawa to jajecznica... To najczęściej wymieniane w „Żniwiarzu” danie.
Naprawdę? Nie spodziewałam się, że aż tak często występuje.

A może to twoja ulubiona potrawa?
Trochę prawdy w tym jest, wolę jednak jajka sadzone. Bardziej chciałam pokazać to, w jakim tempie żyją bohaterowie. Tak jest w „Żniwiarzu”. W „Zapomnianej księdze” z większym namaszczeniem podchodzą do posiłków. Może dlatego, że ciężko na nie pracują.

Przed pisaniem zaglądasz do fachowej literatury dotyczącej dawnych wierzeń.
Mam swój ulubiony zestaw książek z mnóstwem zakładek, a do tego notatki. Najczęściej sięgam do Kazimierza Moszyńskiego i jego „Kultury ludowej Słowian”, Oskara Kolberga i jego „Pomorza”, Leonarda Pełki i „Polskiej demonologii ludowej”. Zajrzałam także i do innych m.in. roczników Muzeum Zachodniokaszubskiego w Bytowie. Przy okazji chciałabym podziękować paniom z bibliotek pedagogicznych z Bytowa i Miastka, które podsyłają mi ciekawe pozycje związane z interesującą mnie tematyką.

W czerwcu wyszedł piąty tom z serii „Żniwiarz”, pod koniec września zaś „Zapomnianej księgi”. Czego możemy się spodziewać?
Jeśli mowa o pierwszej z wymienionych serii, to ją zakończyłam, wiele wątków definitywnie zamknęłam, a inne są niedopowiedziane. Mam nadzieję, że zakończenie zaskoczy czytelników.
Z kolei w „Zapomnianej księdze” świat stanie się trochę większy. Wyruszamy do miejsc dotąd nieznanych Hubertowi, głównemu bohaterowi. Przekona się także, że nie tylko demonów powinien się obawiać.

Z powodu pandemii pewnie nieprędko będziemy mieli okazję spotkać się na promocji w Bytowie.
Jestem młodą mamą, więc choćby i z tego powodu muszę je ograniczyć. Mam jednak nadzieję, że wkrótce nadejdą nieco lepsze czasy i znów ruszę w trasę, bo to właśnie spotkania z czytelnikami dają mi kopniaka do dalszego pisania.

A co w planach na przyszłość? Kolejne części serii?
Tak jak wspominałam, „Żniwiarza” zakończyłam na piątym tomie, ale mam pewne plany co do niektórych postaci. Podobnie z „Zapomnianą księgą”, którą też planuję zakończyć na piątym tomie. Nadal chciałabym jednak zajmować się tematyką słowiańskich wierzeń. Nie ukrywam też, że łatwiej pisze mi się serię. Po prostu trudno rozstać mi się z bohaterami. Mam już też pomysł na nową powieść.

Czy możesz już zdradzić jakieś konkrety?
Jeszcze o tym nigdzie nie wspominałam. Nową książkę wstępnie zatytułowałam „Wisielcza góra”. Spojrzymy w niej na demony z zupełnie innej perspektywy. Pojawią się w niej także te opiekuńcze, bo przecież we wierzeniach występują także one.

A kiedy ukaże się w księgarniach?
Najprawdopodobniej w przyszłym roku.
Czekamy więc z niecierpliwością.

 

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Reklama

Wideo kurierbytowski.com.pl




Reklama
Wróć do