
W połowie XIX w. co dziesiąty mieszkaniec Bytowa był wyznania mojżeszowego. Jednak po bytowskiej społeczności żydowskiej pozostało niewiele śladów. 10 lat temu, tam, gdzie stała synagoga, ustawiono obelisk ją upamiętniający. Co roku zbiera się przy nim grupa bytowiaków, którzy chcą w ten sposób przypomnieć tę część dawnych mieszkańców naszego miasta.
4.11. przy obelisku stojącym przy ul. Młyńskiej zebrało się kilkadziesiąt osób, w tym przedstawiciele miejscowych władz samorządowych, senatorka elekt Anna Górska. Zapalono znicze, niektórzy zgodnie z żydowskim zwyczajem położyli na statui kamyk. Zagrali klezmerzy. Podczas uroczystości nie pojawiła się izraelska flaga. Organizatorzy podkreślali, że chodzi im o upamiętnienie dawnych mieszkańców Bytowa bez wdawania się w aktualną sytuację na Bliskim Wschodzie. - Obowiązek pamięci spoczywa na nas, bytowiakach. Dzisiaj jest szczególny dzień. Nie tylko dlatego, że mamy 10 rocznicę ustawienia pomnika. Ale też dlatego, że dodaliśmy do tego miejsca jeszcze jeden element. Informuje on o tym, że tutaj była synagoga. Często przychodząc z różnymi grupami, musimy wyjaśniać, dlaczego ten pomnik tu stoi i co znaczą kostki biegnące w chodniku. Teraz jest tu wmurowana informacja. Spotykając się w tym miejscu co roku, przypominamy sobie, że zanim wojna wybrzmi pierwszym strzałem, zaczyna się w ludzkich sercach i umysłach. To tam jest najpierw dopuszczona jako możliwość tego, by kogoś skrzywdzić, skrzywdzić swojego sąsiada - mówił do zebranych bytowiak prof. Cezary Obracht-Prondzyński, zwracając uwagę, że ul. Młyńska jest szczególna, bo po drugiej stronie znajduje się pomnik społeczności polskiej ze znakiem rodła, która w tym samym czasie, kiedy naziści podpalali bytowską synagogę, była dyskryminowana.
Następnie zebrani udali się na zamek, gdzie w sali portretowej prof. C. Obracht-Prondzyński przypomniał historię bytowskich Żydów. W granicach miasta pierwsza rodzina wyznania mojżeszowego zamieszkała dopiero w XVIII w. Nosiła nazwisko Lazarus. Wcześniej, tzn. za panowania krzyżackiego, a potem w zachodniopomorskim państwie Gryfitów Żydzi nie mogli się osiedlać w miastach. Rodzina Philippa Lazarusa zamieszkała w Bytowie w 1778 r. Był on kupcem, a za możliwość zostania bytowiakiem musiał zapłacić 17 talarów i 14 groszy. Jego rodaków, którzy byli biedni, wysiedlano z Prus.
Prawdziwy rozkwit społeczności żydowskiej nastąpił na początku XIX w. Wtedy to po wojnach napoleońskich Prusy dokonały głębokich reform. Jedną z nich było zrównanie praw dla Żydów (edykt emancypacyjny). Gmina wyznawców judaizmu, zrzeszająca 34 rodziny z Bytowa, powstała w 1812 r. Utworzono też cmentarz, a w 1824 r. żydowską szkołę elementarną. Synagogę przy dzisiejszej ul. Młyńskiej wzniesiono w 1856 r. Działały też organizacje, jak Chewra Kadisza (stowarzyszenie pogrzebowe), Stowarzyszenie Kobiet Izraelickich czy Gemilut Chasadim (org. charytatywna). Ze względu na stosunkowo niewielkie rozmiary gmina nie zatrudniała rabina, ale jedynie urzędnika do spraw kultu. Pełnił on rolę kaznodziei, kantora i nauczyciela. Ostatnim, tj. do 1933 r., był Salo Cohn.
Żydzi jako pierwsi zaczęli masowo wyjeżdżać do Niemiec i Ameryki. O ile w 1889 r. w powiecie bytowskim mieszkało 550 Żydów, to w 1932 r. już tylko 114. Potem przyszli niemieccy naziści, którzy dokonali eksterminacji. Dziś ludzie, którzy mają korzenie żydowskie, także mieszkają w naszych stronach, ale jest ich niewielu i nie tworzą gminy wyznaniowej.
Ostatnią częścią obchodów był występ Orkiestry Klezmerskiej Teatru Sejneńskiego. Sala wystawowa Domu Zakonnego była pełna publiczności. Zespół, z Wojciech Szroederem na czele, zagrał m.in. utwory wykonywane podczas żydowskiego wesela. Klezmerska muzyka wyjątkowo przypadła do gustu bytowiakom, którzy nie tylko gorąco klaskali, ale także ruszyli w tańce.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!