Reklama

Jacek Prądziński objął stanowisko dyrektora Biblioteki Miejskiej w Bytowie

10/03/2021 17:20

Jacek Prądziński w marcu objął stanowisko dyrektora Biblioteki Miejskiej w Bytowie, w której pracuje od 5 lat.

Jako dziecko chętnie oddawał się czytaniu i często odwiedzał bibliotekę. - Pierwsza lektura, która mnie zafascynowała, to „Akademia Pana Kleksa”. Wracałem do niej również później - mówi Jacek Prądziński, dodając: - Pamiętam, jak mama krzyczała na mnie, kiedy byłem mały, za rysowanie w książkach pieczątek. Często prowadziła mnie do biblioteki. Chodziłem do niej również w mojej podstawówce, czyli dawnej „dwójce”. Była specyficzna. Znajdowała się na ostatnim piętrze. Maleńkie pomieszczenie, do którego nie można było wejść. W futrynie opuszczano prowizoryczną ladę z deski. Pierwszy raz, kiedy to zobaczyłem, myślałem, że to jakiś sklep. Zawsze mnie ciekawiło, jak wygląda w środku.

Zanim znalazł zatrudnienie w miejskiej książnicy, przez dekadę pracował w bytowskiej filii Pedagogicznej Biblioteki Wojewódzkiej w Słupsku. - Studiowałem filologię polską na Akademii Pomorskiej w Słupsku i po niej szukałem zajęcia. W 2006 r. podjąłem staż z urzędu pracy w bibliotece pedagogicznej, która wówczas mieściła się na pierwszym piętrze bytowskiego zamku - mówi J. Prądziński. Po odbyciu go jedyną możliwością pozostania w tym miejscu była praca na stanowisku opiekuna Internetowego Centrum Informacji Multimedialnej. - Poszukiwano osoby, która zajmie się siecią, komputerami, Wi-Fi, a także udzielaniem informacji i prowadzeniem zajęć. Nigdy bym nie pomyślał, że ja i komputer to będą jakieś zbieżne bieguny. Przez całe studia rzadko korzystałem z komputera czy internetu. Nawet pracę dyplomową pisałem ręcznie, gdyż tak nakazał promotor. Los sam nakierował mnie na podjęcie nauki w tym kierunku, bo przyjęcie tego stanowiska było jedyną szansą na zatrudnienie w bibliotece. Rozpocząłem więc edukację w studium informatycznym w Gdańsku - opowiada J. Prądziński. Przyznaje, że kiedy zaczął pracę w bibliotece, poczuł, że to miejsce, w którym chciałby pozostać.

W 2008 r. wpadł na pomysł, żeby prowadzić zajęcia komputerowe dla seniorów. - Kontynuowałem je do końca pracy w bibliotece pedagogicznej, czyli przez 8 lat. Odbywały się wcześnie rano, przed otwarciem placówki, żeby nie przeszkadzać czytelnikom. Komputery stały bowiem w tym samym pomieszczeniu co wypożyczalnia. W międzyczasie pojawił się projekt prowadzony przez Ministerstwo Cyfryzacji Latarnicy Polski Cyfrowej. Przystąpiłem do niego i w 2011 r. uzyskałem tytuł trenera kompetencji cyfrowych. Od tego czasu prowadziłem zajęcia pod ogólnopolskim patronatem. Później wystarałem się również o granty, dzięki którym realizowałem kolejne szkolenia. Prowadziłem je również na umowę-zlecenie np. w bytowskim Centrum Integracji Społecznej - mówi J. Prądziński.

Bytowiak ukończył też studia z edukacji bibliotecznej. - Zaczęło się od konferencji w Słupsku w 2015 r. na temat ekologii informacji, która dotyczy bezpieczeństwa, dbania o rzetelność ich przekazywania, ma na celu zapobieganie szumowi informacyjnemu. Interesowałem się tym, a w bibliotece pedagogicznej natknąłem się na pozycję związaną z tym zagadnieniem. Pomyślałem o wystąpieniu na tej konferencji z wykładem na temat hejtu i mowy nienawiści - mówi J. Prądziński, dodając, że udział był dla niego również zmierzeniem się ze stresem związanym z wystąpieniami publicznymi. - Potem pani Beata Taraszkiewicz, kierująca konferencją, podeszła do mnie i zaczęła pytać, gdzie pracuję. Zaproponowała pójście na studia z zakresu edukacji bibliotecznej, których również była kierownikiem. Nie brałem tego wcześniej pod uwagę, myślałem, że może kiedyś. Zaszczepiła we mnie tę myśl. Później również dyrektor słupskiej PBW, Agata Szklarkowska, namawiała mnie na ich podjęcie - mówi. Ostatecznie bytowiak ukończył studia biblioteczne obroną pracy na temat wykluczenia cyfrowego.

LICZNIK PRĄDU I ZMIANA PRACY

- W sylwestra 2015 r. założyłem sobie, że rok 2016 będzie moim ostatnim w bibliotece pedagogicznej. Do moich obowiązków należało spisywanie licznika prądu, który znajduje się piętro wyżej, czyli w Bibliotece Miejskiej. W styczniu 2016 r. w drodze do niego mijałem gabinet pani dyrektor. Akurat był otwarty. Coś mnie tknęło i postanowiłem do niego wejść. Zapytałem, czy jest może szansa na zatrudnienie. Pani Bożena Mazur odpowiedziała, że będzie mnie miała na uwadze - opowiada. Pod koniec lutego zadzwoniła, zapraszając na górę. - Powiedziała, że ma dla mnie pracę. Pod warunkiem, że zacznę 1.03., czyli za kilka dni! - mówi J. Prądziński. Obowiązywała go jednak umowa na czas nieokreślony z biblioteką pedagogiczną. - Próbowałem się więc skontaktować z moim głównym zwierzchnikiem, panią A. Szklarkowską. Okazało się, że przebywa na urlopie, ale przyjechała specjalnie na spotkanie ze mną do Słupska. Wytłumaczyłem jej wszystko. Próbowała nakłonić mnie, żebym został. Miał się zwolnić etat w bibliotece w Miastku, za rok w Człuchowie. Nie ukrywam, że było to dla mnie kłopotliwe, bo w końcu za namową pani Agaty poszedłem na te studia. Postanowiłem jednak, że chcę wykorzystać szansę, którą dała mi pani Mazur. Rozstaliśmy się za porozumieniem stron - mówi J. Prądziński.

- Nie zmieniłem budynku, można tylko powiedzieć, że awansowałem o piętro wyżej. Rozpoczęcie pracy tutaj utwierdziło mnie, że to droga, którą chcę iść - mówi bytowiak. Przez 5 lat w miejskiej książnicy zajmował stanowisko starszego bibliotekarza, następnie kustosza w czytelni dla dorosłych. Brał udział w konferencjach, pisał artykuły w czasopismach branżowych, zdobył uprawnienia mobilnego doradcy. - To ktoś, kto doradza w korzystaniu z nowych technologii przede wszystkim organizacjom pozarządowym, ale też instytucjom publicznym. Rozpocząłem również stałe wsparcie dla wszystkich bibliotekarzy z naszego powiatu. Zajmuję się tym do dziś. To ewenement, bo takie szkolenia prowadzą zwykle biblioteki wojewódzkie, a nie powiatowe - mówi J. Prądziński. Jego działania na tym polu zyskały rozgłos, a Stowarzyszenie Miasta w Internecie przyznało mu za to nagrodę. - Pewnego dnia ktoś zadzwonił, oznajmiając, że wytypowano mnie do wyjazdu do Brukseli, zwiedzania Parlamentu Europejskiego i spotkania z pierwszym ministrem administracji i cyfryzacji w Polsce, Michałem Bonim. Najpierw myślałem, że ktoś robi sobie ze mnie żarty, więc odłożyłem słuchawkę - wspomina z uśmiechem J. Prądziński. Poza wycieczką do Brukseli został również zaproszony na Ogólnopolski Kongres Bibliotek Publicznych w Łodzi, aby opowiedzieć o szkoleniach dla bibliotekarzy. - Po kongresie w Łodzi posypała się lawina propozycji prowadzenia szkoleń w całej Polsce. Jeździłem więc do różnych miast z kursami dla bibliotekarzy - mówi J. Prądziński.

BIBLIOTEKARZ ROKU

Krótko po rozpoczęciu pracy w miejskiej bibliotece, otrzymał zaproszenie do wstąpienia do Stowarzyszenia Bibliotekarzy Polskich, największej organizacji w kraju skupiającej tysiące bibliotekarzy, działającej od ponad 100 lat. Wybrano go do zarządu wojewódzkiego, w którym pełni funkcję sekretarza. - Praca w stowarzyszeniu daje mi ogromną satysfakcję. Jest odpowiedzialna, bo m.in. opiniujemy kandydatów na dyrektorów placówek. Na pewno członkostwo w zarządzie dobrze przygotowało mnie do objęcia stanowiska dyrektora, bo tam na co dzień spotykam się m.in. z ustawą o bibliotekach, o prowadzeniu instytucji kultury. Analizujemy, tworzymy regulaminy - wymienia J. Prądziński.

Po zaledwie dwóch latach pracy w Bibliotece Miejskiej uzyskał tytuł Bibliotekarza Roku 2018 Województwa Pomorskiego, a także został laureatem „Listy 100”, czyli stu osób, które w danym roku wybitnie przyczyniły się do rozwoju umiejętności kompetencji cyfrowych w Polsce. - Te wyróżnienia jeszcze bardziej rozwinęły mi skrzydła - przyznaje bytowiak.

Nieco wcześniej, tj. pod koniec wakacji 2017 r., pracownicy biblioteki przygotowywali się do Narodowego Czytania. Wtedy otrzymał maila od Fundacji Orange z propozycją zgłoszenia bytowskiej placówki do programu na stworzenie specjalnej pracowni. - Odłożyłem wiadomość na później, bo skupiłem się na Narodowym Czytaniu. Kiedy w końcu do niej zajrzałem, okazało się, że warto się postarać, bo możemy zyskać nowoczesną pracownię komputerową z porządnym wyposażeniem za ponad 40 tys. zł. Było o co walczyć. Projekt, który pisałem po nocach, zgłosiłem w ostatnich godzinach rekrutacji - mówi J. Prądziński. O tym, czy otrzymamy świetlicę, decydowały ostatecznie wyniki plebiscytu internetowego. - Mało wtedy spałem. Ciągle myślałem, czy nam się uda. Wysyłałem prośby do różnych osób, instytucji o głosowanie. Wydawało się już, że nie mamy szans, byliśmy w tyle. Jednak zrobiono przetasowanie, bo niektóre miasta dopuściły się niedozwolonego głosowania z fikcyjnych kont. Udało się - mówi. Świetlica powstała przy oddziale dla dzieci. J. Prądziński został jej kierownikiem. Prowadzi również, obecnie zawieszony przez pandemię, Uniwersytet III Wieku.

Ambitny bibliotekarz poczuł, że robi... za mało. - W jednym roku nie zrobiłem nic, jeśli chodzi o rozwój własny. Pomyślałem, czy nie warto zrobić kolejnych studiów. Padło na zarządzanie instytucjami kultury. Uznałem, że mogą mi się przydać w kierowaniu Pracownią Orange, Uniwersytetem III Wieku czy w pracy w zarządzie SBP. Nie wykluczałem również w przyszłości ubiegania się o awans w bibliotece - mówi J. Prądziński, który podyplomówkę w Gdyni ukończył z wyróżnieniem w 2019 r.

Kiedy pojawiła się możliwość wystartowania w konkursie na dyrektora, długo się nie zastanawiał. - W bibliotece wspierałem w codziennej pracy również panią dyrektor, co dużo mnie nauczyło, dlatego wierzyłem, że poradzę sobie na tym stanowisku. Pojawiło się jednak wahanie, bo to przecież inny zakres obowiązków. Będę musiał zmniejszyć też liczbę szkoleń, które bardzo lubię prowadzić - mówi J. Prądziński.

ZMIANA GODZIN PRACY I UKŁADU KSIĄŻEK

Był jedynym kandydatem na stanowisko. W fotelu dyrektora Biblioteki Miejskiej zasiądzie 1.03., równo pięć lat po tym, jak rozpoczął w niej pracę. Nie chce jeszcze zdradzać wszystkich planów. - Najpierw pracownicy dowiedzą się o tym ode mnie na pierwszy zebraniu - mówi. Co nieco nam jednak wyjawia. - Myślę nad zmianą godzin otwarcia, żeby biblioteka była na równi dostępna dla wszystkich grup, zwłaszcza osób pracujących do późniejszych godzin. Mam zamiar również wyjść z naszymi działaniami poza placówkę, czyli m.in. do różnych instytucji kultury, szkół. Pokazywanie się na zewnątrz to dobra promocja. Mam również pomysł na reorganizację układu księgozbioru w wypożyczalni. Ten, który funkcjonuje obecnie, jest prawidłowy, ale myślę, że kiedy go zmienimy, czytelnik będzie bardziej samodzielny w szukaniu tego, co go interesuje - tłumaczy J. Prądziński. Dyrektor planuje również stworzyć sieć dyrektorów bibliotek publicznych naszego powiatu. - Chodzi o spotkania w celu wymiany doświadczeń, podzielenia się pomysłami, a także zorganizowania wspólnych przedsięwzięć - mówi.

Zaznacza również, że zależy mu, aby pamiętać, że podstawowym zadaniem placówki według pierwszego punktu ustawy o bibliotekach jest gromadzenie, opracowywanie i udostępnianie zbiorów, a także realizacja działań edukacyjnych. - Nie możemy więc nagle z biblioteki zrobić domu kultury. Są takie, w których ciągle się gotuje, szyje czy piecze. Oczywiście chcemy rozwijać zainteresowania, organizować różne spotkania, bo to też miejsce integracji, ale pamiętajmy o naszej podstawowej funkcji - mówi J. Prądziński.

Stawia również na pracę zespołową. - Mogę mieć nie wiadomo jakie plany, ale sam ich nie zrealizuję. Potrzebna jest ekipa. Wierzę, że stworzymy taką grupę, w której wszyscy będziemy się czuli równi, wzajemnie słuchali i razem realizowali działania - podkreśla J. Prądziński.

NIE SAMĄ PRACĄ ŻYJE CZŁOWIEK, CHOCIAŻ...

Poza pracą J. Prądziński lubi podróżować. - To najczęściej wyjazdy spontaniczne. Najchętniej wypoczywam nad morzem. Dla oderwania od codzienności polecam rejs promem - 24 godz. na otwartym morzu. Jednym z moich podróżniczych marzeń, które udało się spełnić, był wyjazd do Dubaju - mówi. W wolnym czasie ogląda filmy i seriale. - Głównie historyczne. Jestem fanem brytyjskiego serialu „The Crown” o Elżbiecie II. Kupiłem sobie również książkę o tej produkcji. Jestem też miłośnikiem serialu „Dynastia Tudorów” - mówi J. Prądziński. Takie gatunki filmów wiążą się także z jego zainteresowaniem historią, którą początkowo chciał studiować. - Taki miałem plan w liceum. Moja polonistka Krystyna Szanowska zaszczepiła we mnie jednak język polski. I w połowie ogólniaka zdecydowałem, że pójdę jednak na filologię, choć do samej matury nikomu się do tego nie przyznałem - mówi bytowiak. Wśród książek najchętniej sięga po reportaże. - Nie jestem fanem beletrystyki, romansów, ale czasem dla odskoczni i do nich zajrzę - mówi.

Czyta też sporo artykułów związanych z bibliotekarstwem. Interesuje się nowymi technologiami, które można wykorzystać w bibliotece. - Nawet czas wolny kręci się wokół niej - przyznaje z uśmiechem, dodając: - Lubię spędzać tu czas. Mógłbym tu przebywać od rana do wieczora.

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Reklama

Wideo kurierbytowski.com.pl




Reklama
Wróć do