
- Samotny, wychłodzony, z budą w wodzie, karmiony ziemniakami. To niedopuszczalne - komentuje interwencję w Sierznie w sprawie psa Konstanty Golba, prowadzący azyl dla zwierząt w Przyborzycach. Właściciel czworonoga uważa, że wezwania mają drugie dno.
Kojec w pobliżu jeziora w Sierznie (gm. Bytowie). W nim buda, biegający pies, niewielki skrawek ziemi, której nie dosięga woda. W błocie ugotowane ziemniaki i mokra słoma. Taki widok zastały 28.02. osoby z Fundacji Nasze Futrzaki, która działa przy azylu dla zwierząt w Przyborzycach. - To nie pierwsze nasze wezwanie w to miejsce. Według mnie pies, który na moje oko ma około roku, nie jest traktowany humanitarnie. Warunki, w których przebywa, pozostawiają wiele do życzenia. Kojec stoi dość blisko samego łowiska. Woda zajęła niemal całą powierzchnię. Zwierzę ma tylko niewielki skrawek ziemi, a to i tak błoto. Jest mokry. O tej porze roku w nocy temperatura spada jeszcze poniżej zera. Jak ma się wysuszyć? - pyta rozżalony Konstanty Golba, dodając: - Latem 2021 r. miałem tego psa u siebie. Zabraliśmy go na czas poprawy warunków przez właściciela, bo trzymał go na łańcuchu. Postawił kojec, budę. Zwierzę zwróciliśmy. Jak widać, minęło niewiele czasu i znów musieliśmy jechać.
Prowadzący bytowski azyl dla zwierząt ma też wątpliwości, czy czworonóg jest prawidłowo odżywiony. - Widzieliśmy w tym błocie jakieś gotowane ziemniaki. Nie można powiedzieć, aby pies był niedożywiony, jednak to nie jest pożywienie, tym bardziej zmieszane z ziemią, które powinien spożywać. Nie ma też dostępu do świeżej wody - tłumaczy K. Golba. Na miejsce interweniujący wezwali również policję. - Przyjechała. Czekaliśmy ponad pół godziny na decyzję, czy możemy zabrać zwierzaka. Nie mogłem. A przecież pies powinien mieć kontakt z człowiekiem, a nie być pozostawiony sam sobie nad jeziorem, z dala od właścicieli, bo przecież tam nie mieszkają. Obawiam się, że może zdziczeć, o ile już to nie nastąpiło - tłumaczy K. Golba.
Zupełnie inaczej sprawę przedstawia Łukasz Przecherka, dzierżawcą jeziora. - Przy pierwszej interwencji latem przyznaję, że była ona zasadna. Wszystko zostało poprawione, w mojej ocenie, tak jak należy. Kojec ma ponad 24m2. Pies ma sporo przestrzeni do biegania. Myślałem, że to załatwi sprawę. Ale zgłoszenia nie ustały. Jestem w stałym kontakcie z dzielnicowym. Raz zwrócił mi uwagę, że buda jest uszkodzona. Pies ją nieco uszkodził. Jest ocieplona styropianem, więc zimno nie powinno mu być. Pojawiły się głosy, że rzadko tam bywamy. Doszliśmy do porozumienia z pracownikiem Urzędu Miejskiego w Bytowie, że będziemy dokumentować nasze codzienne odwiedziny na zdjęciach z datownikiem. Wysyłamy je potem e-mailem. Gdyby ktoś nam znów coś zarzucał, mamy dowody. Nieraz nie zostajemy zbyt długo, bo mamy inne obowiązki. Ale na lipiec i sierpień przeniesiemy się tam do przyczepy kempingowej - tłumaczy dzierżawca. Mężczyzna zaznacza, że te wezwania mają drugie dno. - Nie wiem, czy niektórzy nie są zazdrośni, że to mnie udało się objąć opiekę nad łowiskiem. Wiem, że jeden z panów również nasyła na mnie policję, że niby rzadko bywam u psa. Skąd może to jednak wiedzieć, skoro sam zjawia się w domu co kilka dni? Co do ostatniej interwencji, to poziom wody podniósł się m.in. przez przysypanie rowu melioracyjnego. Nikogo za rękę nie złapałem, jednak sądzę, że to może nie być przypadek - tłumaczy Ł. Przecherka. W kwestii psa nie ma sobie nic do zarzucenia. - Gdyby coś było nie tak, to odebraliby mi zwierzę. Pod budą, która została przesunięta, mam podłożone pustaki. Teraz woda ma opadać, więc powinno się zrobić sucho. Dosypię do podłoża trochę żwiru. Pies nie jest zdziczały. Wydaje mi się, że wręcz bardzo przyjaźnie reaguje na człowieka. Teoretycznie zrobiliśmy mu tam lokum, aby odstraszał kłusowników. Jeden etap montowania monitoringu mamy za sobą. Dokończymy na wiosnę. A mamy problem, bo zimą wyciągnąłem z jeziora sieć. Jesteśmy też w trakcie budowy własnego domu. Mamy nadzieję, że przed kolejną zimą zabierzemy psa do siebie - tłumaczy dzierżawca jeziora Sierżenko, dodając: - Pani, która mieszka niedaleko łowiska dość często dzwoni na policję, która musi u nas interweniować. Myślę o pozwie. Zapewne spotkamy się w sądzie. Co do fundacji, nie byłem obecny podczas ostatniej interwencji, ale musiałem po niej sprzątać. Przywiozłem sobie drzwi do kempingu, które stały oparte i czekały na montaż. Ktoś użył ich jako kładki, bo tam jednak błoto. Pochodzili mi po nich i zniszczyli. Tak też nie powinno się robić.
Tymczasem K. Golba, tak jak zapowiadał, zaniósł burmistrzowi Bytowa wniosek o odebranie psa dzierżawcom jeziora Sierżenko. Rozważa też zgłoszenie sprawy do prokuratury. - Według mnie to znęcanie się nad psem - komentuje prowadzący Fundację Nasze Futrzaki.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!