
O tym, co należy wziąć pod uwagę, rozważając przyjęcie pod swój dach psa i o czym trzeba pamiętać, gdy w naszym domu zamieszka szczeniaczek, rozmawiamy z bytowskim lekarzem weterynarii Anną Burlińską.
„Kurier Bytowski”: Niekiedy jako prezent pod choinkę dają psa...
Anna Burlińska: Zwierzę w domu to nie tylko radość, ale przede wszystkim wiele obowiązków oraz niemałe koszty. Najpierw powinniśmy się upewnić, czy nikt z domowników nie jest uczulony na sierść psa. W takim wypadku wybór mamy ograniczony do kilku ras, które rzadko powodują alergie: shih tsu, pudel lub nagi grzywacz chiński. Trzeba zdać sobie sprawę, że mając psa, zyskujemy nowego członka rodziny. Musimy być pewni, że jesteśmy gotowi na wspólne z nim życie i to przez najbliższych kilka, kilkanaście lat. Na dobre i na złe, bez względu na okoliczności, takie jak np. wyjazdy, delegacje, przeprowadzki, narodziny dziecka, kryzys finansowy, choroby, urlop. Niektórzy porównują to do małżeństwa, tyle że w tym związku stroną odpowiedzialną za wszystko jesteśmy wyłącznie my. Pies nie zadba o siebie sam! To my musimy pamiętać o jego potrzebach.
Powiedzmy, że ten etap mamy za sobą. Wiemy, na co się decydujemy, jesteśmy odpowiedzialni. Co powinniśmy przemyśleć w drugiej kolejności?
Następnym pytaniem, które powinniśmy sobie zadać, to czego oczekujemy od tego psa. Czy ma być duży czy mały, pies czy suka, rasowy czy mieszaniec, dorosły czy szczeniaczek, z hodowli czy ze schroniska. Ważne też, jakie mamy warunki mieszkaniowe. Nie bierzmy do małego mieszkania w bloku dużych zwierząt tak modnych ostatnio ras północnych. Musimy też wiedzieć, czy chcemy psa obronnego, stróżującego czy do towarzystwa. I tu na pewno nie ma opcji, by pies był zabawką dla dziecka. Podejmując decyzję: pies dorosły czy szczenię, musimy sobie zdawać sprawę, że młody wymaga przez pierwsze 2 lata życia specjalnej opieki. Trzeba poświęcić czas na jego naukę lub wybrać się z nim na szkolenie. Dorosły pies zwykle już coś umie i wiadomo, jaki ma charakter. A szczeniaka musimy od początku ułożyć, aby mieć towarzysza, a nie tyrana.
Ale jeżeli ktoś koniecznie chce mieć rasowego psa, to jednak musi poszukać szczeniaka u hodowcy?
Niekoniecznie. Istnieją stowarzyszenia adopcyjne psów różnych ras. Ktoś chce boksera, sznaucera czy golden retrievera? Proszę bardzo. Znajoma opowiadała mi, że kiedyś na plaży w Dębkach spotkała ok. 70 ludzi na spacerze, wszyscy z golden retrieverami! To wszystko były psy z adopcji. Okazuje się, że nawet tak drogie, miłe, z natury łagodne psy są porzucane przez właścicieli. Przypuszczalnie nie zdawali sobie sprawy, że goldeny linieją cały rok i trzeba je codziennie czesać. Pamiętam starszego pana, który chciał mieć psa towarzysza, by chodził z nim na spacery. Przyszedł do mnie po radę, bo rodzina proponowała mu starszego psa, ze schroniska, a on wolał szczeniaczka. Zapytałam go, czy czuje się na siłach opiekować szczenięciem, które wymaga opieki jak niemowlę. Czy wie, że dopóki się nie nauczy czystości, będzie załatwiać się w domu, niszczyć meble. Czy starczy mu siły na nieustanne bawienie się z młodym, pełnym energii psem. Czy uda mu się go tak wychować, aby był grzeczny.
I jak to się skończyło?
Pan przemyślał sprawę. Adoptował ze schroniska 5-letniego miłego, wesołego mieszańca. Jest bardzo szczęśliwy. U dorosłego pieska już widać, jaki jest, jaki ma charakter, a ze szczeniaczka nigdy nie wiadomo do końca, co wyrośnie. Wszystkie szczenięta są słodkie i miłe, ale jeśli nim odpowiednio nie pokierujemy, to w wieku 4 lat może np. ciągnąć na smyczy czy gryźć inne psy. Tu aż się prosi przykład z życia. Bez konsultacji z rodzicami krewni dali dziewczynce w prezencie na przyjęcie szczeniaczka kaukaza. Małą słodką kuleczkę. Dziecko oszalało ze szczęścia. Rodzice nie mieli serca mu go odbierać. Oczywiście dziecko tylko się z pieskiem bawiło, a całą opiekę - karmienie, szczepienie, uczenie czystości i porządku - spadło na mamę. Miło było, póki piesek był mały. Sielanka skończyła się, gdy skończył 9 miesięcy, poczuł się silny, ważny i postanowił przejąć przywództwo w stadzie. Nagle rzucił się do gardła matce. Uratowało ją to, że odruchowo wsadziła mu do gardła rękę. Skończyło się „tylko” na szyciu... Trzeba naprawdę dobrze się zastanowić, jakiego psa się bierze.
Inna kwestia to finanse. Często ludzie nie zdają sobie sprawy, ile kosztuje utrzymanie psa.
Tak. Zdecydowanie trzeba brać pod uwagę fakt, że im większy pies, tym większe koszty. Począwszy od tego, że więcej je, poprzez ceny jego wyposażenia: misek, posłania, obroży, a na leczeniu kończąc. Leczyłam jakiś czas temu labradora z cukrzycą. I dziwiłam się, że mimo dobrze dobranych leków stan psa stale się pogarszał. W końcu właściciel przyznał, że za każdym razem dawał psu ciut mniejszą dawkę leku, niż przypisałam, i w ten sposób starczał na dłużej. A przecież ilość leku jest dokładnie dopasowana do wagi psa, bo inaczej nie działa! Ta pozorna oszczędność kosztowała zwierzę życie. Inny pies przez tydzień czekał ze skomplikowanym złamaniem nogi i cierpiał. Właściciele liczyli, że mu samo przejdzie, bo wizyta to koszty. Albo ludzie, którzy zadzwonili z pytaniem, czy mogą poczekać do jutra, gdy ich pies właśnie został przejechany przez samochód, ale teraz spokojnie leży. Takich przykładów mogę mnożyć w nieskończoność. Mówię wtedy, że nie ma takiego cierpienia zwierzęcia, jakiego nie jest w stanie znieść jego właściciel. I pytam ich, czy gdyby to było ich dziecko, to też by czekali.
Aż się nie chce wierzyć!
Ale są też i inne przykłady, budujące, wielkiej odpowiedzialności za zwierzę. Małżeństwo kupiło rasowego szczeniaczka i przyszło od razu do mnie na wstępne badanie. Okazało się, że piesek ma przepuklinę, że czeka go operacja, a do tego wyszło jeszcze kilka innych problemów. Mieli możliwość zamienienia go na innego, zdrowego, ale nie zrobili tego. Powiedzieli, że go nie oddadzą, gdyż biorąc go, wzięli na siebie odpowiedzialność. Że to nie sprzęt kuchenny, który oddaje się do reklamacji, tylko żywe stworzenie. Inna pani całe życie marzyła o owczarku niemieckim. Wiedziała, że ta rasa ma problemy ze zdrowiem, że operacje na dysplazję biodrową czy barkową są drogie i że cała profilaktyka też jest kosztowna. Biorąc szczeniaka, z góry założyła sporą sumę, którą co miesiąc będzie musiała przeznaczyć na jego leczenie i profilaktykę. To się nazywa odpowiedzialność.
Czy to prawda, że można psu wykupić ubezpieczenie zdrowotne?
Tak. Też o tym słyszałam. Podobno są już w Polsce firmy ubezpieczeniowe, w których można wykupić dla psa pakiet zdrowotny. W zależności, co w nim ujmiemy, tyle będzie kosztował. U nas to dopiero nieśmiałe początki, ale na Zachodzie ubezpieczenia zdrowotne psów funkcjonują już od lat. Dla nas, weterynarzy, to byłby niewyobrażalny komfort móc leczyć psy, nie patrząc na koszty. Można by zrobić wtedy wszystkie potrzebne do diagnostyki badania. Nie musielibyśmy zastanawiać się, czy właściciela stać na nie, czy ciąć koszty. Właśnie przez nie właściciele często zwlekają z przyjściem do weterynarza, czekają, aż psu samo przejdzie. Gdy za wszystko zapłaci ubezpieczalnia, nie będą mieli tych zahamowań. Psy potrafią mieć złamania nóg z przemieszczeniem, złamanie żuchwy, wtedy koszty operacji idą w tysiące. Sama stal do zespolenia jest droga.
Zakładamy, że zdecydowaliśmy się na szczeniaka. Co w pierwszej kolejności należy zrobić?
Przede wszystkim piesek zabierany od matki musi mieć minimum (!) 8 tygodni. To się tyczy wszystkich psów, nawet kundelków. A jeżeli hodowca mówi, że odda w 14 tygodniu, to też cierpliwie czekajmy. Nie należy brać psów młodszych niż 8 tygodni, nawet jeśli już samodzielnie jedzą. Jestem załamana, gdy widzę u ludzi szczeniaczki 4-tygodniowe. Tu chodzi nie o to, że piesek nie przeżyje. Przeżyje, ale odbije się to na jego psychice. Psia mama musi mieć czas, by przekazać dzieciom wzorzec zachowań właściwy dla swojego gatunku. Kto go nauczy, jak się ma poprawnie zachować w świecie, jak kontaktować z innymi psami. Taki piesek, który nie ma kontaktu z innymi psami, nie jest zsocjalizowany, może wpadać we frustrację i agresję. Aby takie pieski socjalizować, można się rozejrzeć, czy gdzieś w okolicy ktoś prowadzi psie przedszkole. Prowadzą je zwykle ci sami ludzie, którzy szkolą dorosłe psy.
Kiedy zacząć szczepienia?
W tej sprawie najlepiej skontaktować się z lekarzem weterynarii, który ułoży kalendarz szczepień, a przy okazji zbada pieska. W Polsce jedynym obowiązkowym szczepieniem jest to przeciwko wściekliźnie. Wykonujemy je od 3 miesiąca życia. Wcześniej szczepimy przeciw chorobom zakaźnym, takim jak np. nosówka, zakaźne zapalenie wątroby, zapalenie gardła i krtani, parwowiroza i parainfluenza. To robi się w 6, 9 i 12 tygodniu życia. O pierwsze szczepienie, w 6 tygodniu, powinien zadbać hodowca. Załóżmy, że wybraliśmy już szczeniaczka, który na razie zostaje przy mamie i nie mamy pewności, czy hodowca pieski zaszczepi - wówczas warto przyjechać, wziąć tego zwierzaka do lekarza i zaszczepić go, a potem odwieźć i zostawić z mamą. Wtedy wiadomo, że ten nasz piesek jest na pewno zaszczepiony. Tu jeszcze jedna ważna rzecz. Jeśli ktoś stracił psa w wyniku parwowirozy, to powinien wiedzieć, że ta choroba zostaje w mieszkaniu, w dywanie, podłodze przez co najmniej pół roku. I gdyby ten ktoś chciał wziąć następnego pieska, to albo powinien odczekać, albo brać nie szczenię, które od razu złapie tę chorobę, tylko dorosłego psa, już zaszczepionego i odpornego. U dorosłych psów powtarza się szczepienia na choroby zakaźne co 2-3 lata. To ważne, gdyż u nas w powiecie bytowskim w kilku gminach mamy potwierdzone ogniska parwowirozy.
A jak wygląda sprawa odrobaczania?
Jak już mówiłam, nie mamy w Polsce prawnego obowiązku odrobaczania. Ale warto to zrobić dla dobra psa. Teoretycznie odrobacza się szczenięta już w drugim i czwartym tygodniu życia. Wszystko zależy od okoliczności. Częściej, co 6 tygodni, będziemy odrobaczać psy karmione surowym mięsem. Inaczej takie, które biegają luzem po podwórku i zjadają, co popadnie, niż te, które chodzą na smyczy i jedzą tylko suchą karmę. Zawsze staramy się w rozmowie z właścicielami dopasować zalecenia do konkretnej sytuacji.
Na co jeszcze należy zwrócić uwagę?
Przede wszystkim na pierwsze wizyty u weterynarza. Od samochodu do gabinetu wnosimy szczenię na rękach! Nawet dużych ras. Dlaczego? Ponieważ gabinet jest miejscem, gdzie wchodzi i wychodzi dużo ludzi i dużo zwierząt. Wnoszą na butach, łapach przeróżne zarazki, wirusy. Gabinet jest odkażany regularnie, ale wejście i teren przed gabinetem już nie. A nie chcemy, by nasze psie niemowlę złapało tam jakąś chorobę. Dlatego na pierwsze wizyty ze szczeniaczkiem wchodzi się, niosąc go. Podobnie na pierwsze spacery, o ile to tylko możliwe, nie wybierajmy miejsc często uczęszczanych przez inne psy. Podwórka, place przed blokiem, parki to skupiska chorób i pasożytów. Lepiej przenieść lub przewieźć pieska gdzieś dalej. Gdy będzie już większy i zaszczepiony, to nie trzeba aż tak uważać.
A kiedy zacząć wychowywać? Słyszy się opinie, że dopiero gdy pies skończy pół roku, można go zacząć uczyć.
Od początku. Od pierwszego dnia. Pies musi znać swoje miejsce w domu. I co niesłychanie ważne, nie może w domu rządzić. On nie zna zasad obowiązujących w naszym świecie, więc nie może być przywódcą stada. Będąc przywódcą, pies czuje się odpowiedzialny za wszystkich domowników, denerwuje się, stresuje i spala. Jako przywódca wydaje nam polecenia, których my, nie rozumiejąc, nie wykonujemy, co go wprawia w jeszcze większy stres. Duży pies nawet grozi nam zębami, mniejszy najwyżej potarmosi za nogawkę. To wydaje się zabawne, ale tu nie ma się z czego śmiać. Często właściciele sami swoim zachowaniem niechcący dają psu do zrozumienia, że jest szefem. W domu pewnej pani był cocker spaniel Szach. Rozpuszczony jak dziadowski bicz pies stał się postrachem całej rodziny. Na smyczy nie do utrzymania. W domu terrorysta. Gdy Szach jadł, nikomu nie wolno było wejść do kuchni. Na gości rzucał się z zębami. Gdy ktoś przyszedł i siedział przy stole, nie wolno mu było zrobić najmniejszego ruchu, bo Szach stał obok i warczał, pokazując zęby. Doszło do tego, że nikt już tej rodziny nie odwiedzał. Gdy w końcu Szach odszedł i wszyscy odetchnęli z ulgą, ta pani ogłosiła, że teraz kupi sobie rottweilera albo doga. Nie wiem, czy to zrobiła, gdyż straciłam ją z oczu. Myślę, że ten Szach był bardzo nieszczęśliwym psem, gdyż odpowiedzialność za rodzinę go przerosła. Pies powinien być na ostatnim miejscu w hierarchii naszego „stada”, wtedy jest szczęśliwy, ma poczucie bezpieczeństwa. Nie chcę się tu wkraczać w kompetencje psiego behawiorysty. Wszystkich, których ciekawi ta tematyka, odsyłam do Tomka Sandaka, trenera psów, znawcy psiej psychiki. Kontakt do niego łatwo znaleźć w internecie.
Wróćmy więc do spraw medycznych. Ostatnio słyszy się o nadciągającej pladze kleszczy. Jak zabezpieczyć psa przed chorobami odkleszczowymi?
Kleszcze przenoszą bardzo groźne choroby. U ludzi jest to borelioza. U psów również borelioza, a także babeszjoza, anaplazmoza, erlichioza, mykoplazmoza. Mamy trzy możliwości zabezpieczenia psa przed kleszczami. Specjalna przeciekleszczowa obróżka, środek w płynie stosowany na skórę między łopatkami i tabletki. Wybór należy do właściciela. Do nas babeszjoza jeszcze nie dotarła. Jej ogniska są na Mazurach, w okolicach Warszawy i na Śląsku. Ale wystarczy, że ktoś pojedzie na wakacje z psem na Mazury i tam zwierzę „złapie” kleszcza, którego przywiezie do domu. Tu ten kleszcz odpadnie, będzie się rozmnażał i zarażał inne kleszcze, i to się będzie roznosiło. Trzeba wiedzieć, że nie wszystkie kleszcze przenoszą te choroby. To musi być osobnik zarażony. Mając tę świadomość, wybierając się w tamte rejony, należy psa dobrze zabezpieczyć i codziennie przeglądać. To, że ma obróżkę, nie zwalnia nas z odpowiedzialności przeglądania go.
Jakie są objawy choroby odkleszczowej?
Nie zawsze są wyraźne. Pies staje się apatyczny. Zmienia się kolor moczu, dziwnie się zachowuje, ma biegunkę. Objawem mogą być wymioty przy normalnym apetycie i zachowaniu. Ogólnie psy wymiotują. Najedzą się trawy i zwracają. Ale jeżeli te wymioty zdarzają się za często, to już powód do niepokoju. Mieliśmy panią, której piesek wymiotował 2-3 razy dziennie. Poza tym jadł, spał, biegał, zachowywał się normalnie. Tylko ostatnio zrobił się jakiś osłabiony i smutny. W rozmowie okazało się, że te wymioty trwały już od pół roku! Zrobiliśmy badanie krwi, podaliśmy kroplówkę, ale nie było już co ratować. Wątroba i nerki całkiem zniszczone. Piesek nie dożył odebrania wyników. Gdyby ta pani przyszła z nim wcześniej, mógłby jeszcze żyć. Zmyliło ją to, że wymioty były jedynym objawem. Jak widać, trzeba być zawsze czujnym i niczego nie lekceważyć.
Ale to nie znaczy, by z każdym głupstwem od razu do weterynarza biegać. Przykładowo, gdy pies straci apetyt?
Utrata apetytu nie oznacza od razu choroby, chociaż jeżeli się dłużej utrzymuje, to jest to powód do niepokoju. Jeżeli to pies niewykastrowany i biega za sukami, to w takich wypadkach zawsze apetyt spada. Pewna pani przyszła z psem, który podobno od paru dni nic nie jadł. Wyglądał zdrowo i wesoło. Okazało się, że jadł, tylko nie karmę, którą mu dawała. Był dokarmiany przez teściową, z którą mieszkali. Często zdarza się, że psy nie chcą jeść swojej karmy, gdyż są bez przerwy czymś podkarmiane. Tu kawałek szyneczki, tam plasterek wędlinki, ciasteczko, batonik, paróweczki, kanapki. Jeżeli to jest nieduży piesek, to on się tymi drobnymi przekąskami najada po uszy i jasne, że na karmę nie spojrzy.
Jak często i czym karmić czworonogi?
Pies powinien jeść odpowiednio do swojej masy i potrzeb. Niektórzy myślą, że jeśli zwierzę będzie mniej jadło, to nie urośnie. Owszem, urośnie i tak, ale z niedoboru jedzenia będzie miał krzywe kości i może być ogólnie niedorozwinięty. Z drugiej strony szczeniaki są wiecznie głodne i jadłyby na okrągło. A czym karmić? W tej chwili dostępnych jest wiele różnych zbilansowanych karm. Dla każdej grupy wiekowej można dobrać odpowiednią, suchą czy mokrą, to już zależy od właściciela.
A co robić, gdy planuje się wyjazd za granicę i chce się zabrać psa?
O tym trzeba pomyśleć dużo wcześniej. Aby wyjechać z psem poza kraj trzeba spełnić trzy warunki: pies musi być zaczipowany, mieć paszport i ważne szczepienie przeciw wściekliźnie. Warto też sprawdzić, jakie są przepisy obowiązujące w kraju, do którego chcemy pojechać. Niektóre np. wymagają jeszcze innych szczepień, a nawet potwierdzenia odrobaczenia.
Jak i gdzie się takie rzeczy załatwia?
W Bytowie w każdym gabinecie weterynaryjnym. Z tego co wiem, wszystkie w naszym mieście mają upoważnienia do wyrabiania psom paszportów. Wygląda to tak, że najpierw się psa czipuje, potem wystawia paszport. Następnie szczepi się go na wściekliznę i wpisuje do paszportu datę szczepienia.
A jeżeli pies został niedawno zaszczepiony, to co?
Niestety, musi dostać szczepionkę ponownie. Chodzi o to, aby było wiadomo, że to ten pies. Dlatego musi być zaszczepiony po dacie zaczipowania. Psi paszport ważny jest tak długo, aż nie skończy się w nim miejsce, a wydawany jest w zasadzie od ręki, najdalej następnego dnia. Z tym że wyjazd może nastąpić dopiero po 21 dniach od daty wydania paszportu. Tak więc by uniknąć niepotrzebnego stresu, należy o tym pomyśleć wcześniej.
Niektórzy uważają, że czipowanie psów powinno być obowiązkowe.
To nie byłoby takie złe. W przypadku znalezienia zaginionego psa lub wypadku dzięki czipowi można ustalić, kto jest jego właścicielem. Myślę, że czipowanie również zmieniłoby wiele w kwestii odpowiedzialności. I znacznie ukróciłoby proceder porzucania w lesie zwierząt, które nie spełniają wymagań - miał być wilczur, a wyrósł kundel, miał być mały, a stał się za duży. Wyrzuca się psy, bo się znudziły, za dużo kosztują, za bardzo kłaczą, bo nie ma co z nimi zrobić podczas wyjazdu na wakacje. Wtedy najlepiej pozbyć się problemu gdzieś w lesie. I tak dobrze, gdy ten ktoś po prostu psa wyrzuca z samochodu i odjeżdża. Gorzej, gdy przywiązuje go głęboko w lesie do drzewa. Wtedy takie zwierzę ma niewielkie szanse, że je ktoś znajdzie. Znam leśniczówkę, w której od lat zawsze mieszkało nawet po kilka psów jednocześnie, wszystkie z tzw. zrzutów. I to nie tylko nierasowe. Trafił się brodacz monachijski, nowofundland, niewyrośnięty golden retriever. W przeciągu 20 lat przewinęło się przez to miejsce bardzo dużo porzuconych zwierząt. Gdyby wszystkie psy były czipowane, łatwo można by takiego nieodpowiedzialnego właściciela odnaleźć i przywołać do porządku.
W takim razie życzymy wszystkim psom, by były chciane, kochane i zaczipowane. Dziękujemy za rozmowę.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!