
Zbliża się wystawa „Bytowiacy na starej fotografii”, organizowana przez Jolantę Turzyńską. Wśród zdjęć znajdą się te pokazujące dawną Drogerię Centralną, funkcjonującą od lat 50. ubiegłego wieku na bytowskim rynku, otworzoną przez Martę i Władysława Gierszewskich. Wspomnieniami z nią związanymi dzieli się z nami córka założycieli, Barbara Kobierowska.
- Mój ojciec Władysław Gierszewski wrócił do Polski po wojnie w marcu 1947 r. statkiem z Anglii. Czekali na niego moja mama Marta z synem Zygmuntem - zaczyna opowiadać Barbara Kobierowska. Po odbyciu tzw. kwarantanny W. Gierszewski wrócił do Rytla koło Chojnic. - Rodzina, która mieszkała w Bytowie, zasugerowała mu, że można by tu otworzyć sklep drogeryjny. Tata miał bowiem za sobą 4-letnie doświadczenie w pracy w drogeriach, m.in. w Chojnicach, Czersku i Grudziądzu, które odbył po szkole średniej w Bydgoszczy i odpowiednich kursach. Rodzice zdecydowali się więc na przeprowadzkę na tzw. dziki zachód, choć to tylko 80 km od domu rodzinnego - mówi B. Kobierowska.
Rodzice M. Gierszewskiej wsparli finansowo nowe przedsięwzięcie. - Podobno babcia, aby pomóc w rozkręceniu biznesu, sprzedała m.in. krowę - mówi córka właścicieli. Gierszewscy zamieszkali przy dawnej ul. Żymierskiego (obecna ul. Drzymały) i 9.07.1947 r. otworzyli tam niewielką drogerię. - Tam się urodziłam. Obecnie już tego budynku nie ma, pozostał plac, naprzeciwko dzisiejszej poczty - tłumaczy B. Kobierowska. Do pomocy przy zdobywaniu towaru i samodzielnej produkcji małżeństwo zaangażowało również dwóch braci Marty - Kazimierza i Marcelego. - W drogerii sprzedawano m.in. farby w proszku do malowania ścian, różnego rodzaju smary czy pyłochłon, który sami wyrabiali - mówi B. Kobierowska. W 1949 r. drogeria została przeniesiona na ówczesną ul. Rynek 2, obecnie plac Wyszyńskiego. - Kojarzę, że na Żymierskiego otworzono potem sklep ze skrawkami materiałów z fabryk - wspomina B. Kobierowska. Drogeria Centralna, bo tak nazywał się sklep Gierszewskich, początkowo zajmowała połowę parteru kamienicy przy rynku. - W drugiej części państwo Marcinkowscy prowadzili sklep z ubraniami. Dopiero później drogeria objęła cały parter - mówi córka właścicieli.
Gierszewscy zajęli mieszkanie nad drogerią, gdzie urodziły się kolejne dzieci: Elżbieta i Zdzisław. - W międzyczasie z wojny wrócił brat taty, Konstanty, i razem z siostrą Teresą pomagali ojcu w prowadzeniu sklepu - mówi B. Kobierowska. M. i W. Gierszewscy z demobilu złożyli samochód osobowy Stoewer Greif dla rodziny - rzadki widok na bytowskich drogach - a potem zakupili także tzw. tonówkę do przewozu materiałów i towaru. - Tata należał do Związku Zrzeszenia Kupców województwa szczecińskiego, do którego Bytów wówczas należał. Czynnie udzielał się też w parafii, grając na organach w kościele św. Katarzyny, pomagał również przy świątecznych uroczystościach, np. w Boże Ciało tworzył ołtarz w drzwiach swojego sklepu. Mama z kolei prowadziła nauki przedmałżeńskie. Do naszego mieszkania często przyjeżdżali ludzie biznesu tamtych lat, przedstawiający swoje towary i usługi. Często odwiedzali nas również księża - wspomina B. Kobierowska.
Ówczesna władza nie sprzyjała „prywaciarzom”. - Tata był przez nią inwigilowany. Potwierdzają to dokumenty uzyskane z IPN-u - mówi B. Kobierowska. Czytamy w nich m.in. (pisownia oryginalna): „Do sprawy figuranta Gierszewskiego Władysława, który to z czasów okupacji hitlerowskiej był żołnierzem „Wermachtu” a później w armii Andersa. Figurant przebywając na terenie Anglii konczył szkołe rzekomo drogerzystów, a po powrocie do Polski wysłuchiwał wrogich audycji radiowych szerząc propagande skierowaną p-ko P.R.L. oraz ZSRR. Pełni także nie oficjalnie obowiązki obecnie członka rady parafialnej w Bytowie. Mając na uwadze fakt, że jest to człowiek o bardzo niejasnej przeszłości oraz to, ze wysłuchuje wrogich audycji radiowych i rozsiewa wrogą propagande planuje: a) Poprzez posiadaną siec wziąść figuranta w aktywne rozpracowanie stwarzając jednocz eśnie lepsze mozliwości dotarcia do figuranta sieci poprzez opracowanie jej odpowiednich legend. b) Opracować plan operacyjnych przedsiewzięć na bazie posiadanych juz materiałów zwracając w nim szczególną uwage na powiązania figuranta z zagranicą oraz elementami rewizjonistycznymi na terenie miasta i pow. Bytów. Czynności powyzsze wykona ref. pow. Tadla w terminie do dnia 15.XI.1954r.”.
- Tata, dbając o interes, a nie o zdrowie, zaczął chorować na płuca. Do tego otrzymywał tzw. domiary, których niezapłacenie groziło zamknięciem sklepu. Wiem, że tata miał np. 3 takie same garnitury, żeby nie było, że się czegoś dorobił - mówi B. Kobierowska.
Drogeria podzielona była na kilka działów. - Wiele towarów niedostatecznie występujących na tworzonym się po wojnie rynku mój tata Władysław ze swoim bratem Konstantym, który dołączył do firmy w 1948 r., wyrabiali sami ze zdobywanych materiałów - kontynuuje opowieść Barbara Kobierowska, córka pierwszych właścicieli Drogerii Centralnej. Wspomina m.in. o pyłochłonie, czyli płynie wchłaniającym pył, używanym do konserwacji mebli czy podłóg. - Produkowali go sami m.in. z przepalonego oleju samochodowego mieszanego z ropą. Nie lada uwagi ze względu na łatwopalność wymagała produkcja pokostu. W dużej wannie do podgrzanej benzyny dodawano kalafonię i inne składniki używane w owym czasie. Ponadto sprzedawano m.in. lakier bezbarwny czy farby olejne i suche w proszku, które ważono w zależności od potrzebnej ilości - opowiada B. Kobierowska, dodając: - Jeszcze wiele lat później w piwnicy stały drewniane opakowania ze sklepu, np. po maści, którą smarowało się uprząż konną.
Działalność sklepu opierała się również na szukaniu wytwórców. - Pamiętam np. szruber - twardą szczotkę do podłogi - gdzie w tych czasach producent używał gęsich twardych pikli od piór, czy zabawki wykonywane ręcznie przez indywidualnych twórców - wspomina. Często w hurtowniach ich brakowało. - Kiedy w drogerii nie było pasty do zębów, tata szedł nabyć ją w innym sklepie, żeby nie odsyłać kupującego z kwitkiem. Nie zarobił, ale zatrzymał klienta, który był najważniejszy - mówi B. Kobierowska. Produkty w dziale farmaceutycznym musiały być zaakceptowane przez Wojewódzki Wydział Zdrowia w Szczecinie. - Tabletki od bólu głowy czy aspirynę sprzedawano na sztuki w firmowych torebeczkach lub sproszkowane ważone na wadze aptekarskiej, jak soda oczyszczona - mówi B. Kobierowska.
Przed świętami całą drogerię wypełniał zapach olejków do ciasta. - Mierzono je w menzurkach według życzenia klienta, a przechowywano w litrowych flakonach. Zapach olejku wlewanego do małych buteleczek roznosił się przez dłuższą chwilę po sklepie - mówi B. Kobierowska. Z kolei akcesoria fotograficzne często stanowiły cel złodziei. - To było już później, ale pamiętam, ile było włamań! Jak nie piwnicą, to od przodu przez wybitą szybę. Po prawej stronie na wystawie stały aparaty. Po zamknięciu na noc mama kładła je na ladzie. Jednak i tak „na wędkę” udawało się je złodziejom wynieść - wspomina córka właścicieli.
B. Kobierowska pamięta klientów przychodzących do drogerii. - Osoby prowadzące gospodarstwa rolne przyjeżdżały do Bytowa na rynek blisko sklepu, gdzie handlowały wiejskim nabiałem, ptactwem czy trzodą chlewną, a potem w drogerii robiły zakupy. Nieraz widziałam panie, które chcąc zapłacić za towar, wyciągały pieniądze zawiązane w chusteczkę i przechowywane pod szeroką gumą opasającą udo pod spódnicą. To było dla mnie niesłychane - wspomina B. Kobierowska. Zdarzali się też dłużnicy. - O osobie, która za pobrany towar czy pożyczoną kasę, nie oddawała długów, tata mówił, że to klient stracony. Miał też znajomych, którzy tak mu ufali, że w 1950 r. przy wymianie pieniędzy przynosili skarpety wypchane gromadzonymi banknotami, by je im wymienił. Wiedzieli, że indywidualnie podczas wymiany więcej by stracili - mówi.
W sklepie zawsze było czysto, panował porządek. Sprzedający nosili schludne białe kitle, zmieniane kilka razy w tygodniu. Drogeryjne witryny ozdabiały z kolei związane z porą roku dekoracje. - Mama miała do tego dryg. Pięknie komponowała wystawy. Była bardzo dokładna. Z kolei na procesję Bożego Ciała sklep na zewnątrz zamieniał się w ołtarz - wspomina B. Kobierowska.
W. Gierszewski zmarł w 1955 r. w wieku 35 lat. - Wujek Konstanty, brat taty, został kierownikiem upaństwowionej 1.01.1955 r. drogerii podlegającej Miejskiemu Handlowi Detalicznemu w Bytowie - kończy B. Kobierowska.
Obecnie w miejscu dawnej drogerii znajduje się m.in. sklep odzieżowy.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!