Reklama

Gratulacje popłynęły z całego świata. Grażyna Lewandowska wygrała odcinek „Jeden z dziesięciu”

03/04/2024 17:20

- Gdy telewizyjne reflektory rażą w oczy, nie do końca wiadomo, co się wokół dzieje. No i nawet się nie zorientowałam, kiedy trafiłam do finału - mówi Grażyna Lewandowska z Modrzejewa, która wygrała odcinek teleturnieju TVP „Jeden z dziesięciu”.

Wcześniej próbowała dostać się do innych programów, ale okazywało się, że nie jest to takie łatwe. Na jej zgłoszenia po prostu nikt nie odpowiadał. - Na eliminacje do „Jednego z dziesięciu” pojechałam po części dlatego, że zmobilizowały mnie do tego moje dzieci, a po części dlatego, że odbywały się blisko, bo w Gdańsku - mówi Grażyna Lewandowska z Modrzejewa (gm. Tuchomie), emerytowana nauczycielka Zespołu Szkół w Tuchomiu. Nie spodziewała się jednak aż takich tłumów chętnych na miejscu. By przejść dalej, należało odpowiedzieć na 15 z 20 pytań. G. Lewandowska udzieliła 17 poprawnych odpowiedzi. Dostała informację o zakwalifikowaniu do dalszego etapu. Choć już wcześniej oglądała teleturnieje, to teraz zaczęła baczniej przyglądać się pytaniom, które w nich padały. Jeśli o czymś nie wiedziała, pogłębiała wiedzę, czerpiąc informacje z internetu.

Gdańskie eliminacje odbyły się we wrześniu 2022 r. Potem zapadła cisza. Czas mijał, a G. Lewandowska zastanawiała się co dalej. Czy o niej zapomniano?  W końcu po roku, w październiku 2023 r., otrzymała zaproszenie do Lublina na nagrania. - Pojechaliśmy dzień wcześniej, zakwaterowaliśmy się w hotelu, a tu nagle o godz. 20.00 otrzymałam telefon, że z powodu choroby prowadzącego Tadeusza Sznuka odwołano kręcenie. Od produkcji otrzymaliśmy zwrot za hotel i dojazd - mówi G. Lewandowska. Kolejny termin wyznaczono na grudzień. Wówczas nagrania odbyły się bez przeszkód. - Byłam bardzo zestresowana. Raz, że taki mam charakter, dwa - wiadomo, chciałam jak najlepiej wypaść w telewizji. Wystartowałam też, żeby przełamać swój strach - mówi G. Lewandowska. Stres był tym większy, że znalazła się w gronie osób, które startowały w teleturnieju już po raz czwarty. Tu warto dodać, że pomiędzy jednym a drugim udziałem musi być czteroletnia przerwa.

Program „Jeden z dziesięciu” trwa ok. 30 minut. Jego nagranie natomiast zajęło 3 godziny. - Najpierw, jeszcze przed przybyciem prowadzącego, kręciliśmy krótkie powitanie. Każdy się przedstawiał i mówił, skąd przyjechał. Przez lokalny patriotyzm bardzo zależało mi, żeby podać Modrzejewo, a nie tylko miejscowość na Kaszubach czy Pomorzu. I tak też się stało - mówi G. Lewandowska, dodając: - Ujęcia trzeba było jednak powtarzać. Z różnych powodów. Ktoś np. za szybko mówił.

Później pojawił się prowadzący T. Sznuk i zaczął zadawać pytania. - W ogóle nie myślałam, że przejdę do kolejnych etapów. Skupiłam się na tym, by nie palnąć jakiejś głupoty. Pamiętam, że kiedyś było pytanie o najszybsze zwierzę i ktoś odpowiedział „słoń”. Dziś, wiedząc, jakie emocje towarzyszą uczestnikom, kiedy światła świecą prosto w oczy, wcale się temu nie dziwię - mówi G. Lewandowska. Skupiła się więc, by poprawnie odpowiedzieć na kolejne pytania. W pewnym momencie wychyliła się za pulpit, za którym stała, i dopiero wówczas zauważyła, że inni uczestnicy mają zaledwie po jednej szansie. Ona natomiast miała ich więcej. - Powtarzaliśmy nagranie jednego pytania. Gdy już je nakręciliśmy, zapytałam uczestnika obok, co dalej. Nieco zdziwiony odpowiedział: „Jak to co? Finał” - wspomina G. Lewandowska.

Przed studiem wisiał monitor, na którym wyświetlano, co dzieje się w środku, ale nagranie nie miało dźwięku. - Bliscy kręcili telefonem i przesyłali do rodziny. Córka śledziła mój start. Dzieci wiedziały więcej o tym, jak mi idzie, niż ja - mówi G. Lewandowska.

Dostała się do finału. - Kiedy poprawnie odpowiedziałam na pytania i mogłam wskazać osobę, która będzie odpowiadać, zupełnie zapomniałam, że mogłam wziąć pytanie na siebie. Wówczas osiągnęłabym lepszy wynik. Czuję pewien niedosyt - mówi G. Lewandowska. Podczas nagrań i jej zdarzyły się wpadki. - W finale stanęłam przy drugim pulpicie. Gdy miałam wyznaczyć osobę do odpowiedzi, poprosiłam pana z numerem dwa. A to przecież było moje stanowisko - śmieje się G. Lewandowska.

Jak zaznacza, „Jeden z dziesięciu” nie należy do teleturniejów, w którym pula do wygrania jest wielka. - W internecie można co nieco poczytać na ten temat. Prawda jest taka, że nie idzie się tam dla pieniędzy, ale dla satysfakcji, sprawdzenia swojej wiedzy - mówi G. Lewandowska.

Nikomu nie mówiła o udziale w programie. Tymczasem po emisji otrzymała mnóstwo słów uznania. - Dzwoniono do mnie, pisano wiadomości. Gratulacje przesłała nie tylko rodzina czy znajomi, ale także moi uczniowie. Płynęły nie tylko z kraju, ale także zagranicy, w tym z Kanady. Byłam nimi szczerze zaskoczona i za każde chciałabym gorąco podziękować - mówi G. Lewandowska.

Teraz, gdy przełamała swój strach, chętnie wzięłaby udział w teleturnieju po raz kolejny. - Do tego zachęcam wszystkich swoich znajomych. Nie trzeba się obawiać rozległej tematyki pytań. Wiadomo, że wszystkiego się nie wie. Trzeba liczyć, że trafimy na to, z czego jesteśmy mocni - mówi G. Lewandowska.

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo kurierbytowski.com.pl




Reklama
Wróć do