Reklama

Przez 10 lat pomogli pół tysiącu pacjentów. Na swój jubileusz dostali samochód

26/03/2024 17:20

W lipcu 2014 r. w Bytowie uruchomiono hospicjum domowe. O jego działalności rozmawiamy z prezes Szpitala Powiatu Bytowskiego Beatą Hinc oraz prowadzącym hospicjum lekarzem Pawłem Wichłaczem.

Kurier Bytowski”: Skąd wziął się pomysł, by w Bytowie uruchomić takie hospicjum?

Paweł Wichłacz: Zawsze mnie interesowała tematyka leczenia bólu, w tym bólu nowotworowego. W 2008 r. ukończyłem specjalizację z anestezjologii i intensywnej terapii, a w 2010 r. rozpocząłem z medycyny paliatywnej, którą ukończyłem w 2013 r. Nie jest to często wybierana specjalizacja przez lekarzy na początku drogi zawodowej lub w jej trakcie. W najbliższej okolicy taką specjalizację posiada jeszcze pani doktor Katarzyna Buława, która prowadzi gabinet lekarza rodzinnego w Parchowie. W tym samym czasie, kiedy rozpocząłem specjalizację, zaczęło się zgłaszać do mnie wiele osób z prośbą o pomoc w opiece nad chorym z zaawansowaną choroba nowotworową. Pomagałem im wtedy razem z naczelną pielęgniarką szpitala Lilianną Płotek, ale nie miało to formalnych ram. Pomyślałem, że powinno powstać w naszym powiecie domowe hospicjum z prawdziwego zdarzenia.

Beata Hinc: Paweł z pomysłem jego powołania zwrócił się do ówczesnego prezesa szpitala Czesława Żurawickiego. Ze strony szpitala trzeba było wyłożyć na początek pieniądze, by hospicjum mogło zacząć funkcjonować.

P.W.: Powiedziałem, że wystarczy ok. 40 tys. zł na zakup niezbędnego sprzętu, aby spełnić wymagania konkursowe NFZ. Pan Żurawicki wyraził na to zgodę. W marcu 2014 r. NFZ ogłosił konkurs na finansowanie takich działań. Wygraliśmy go. Pierwszy kontrakt szpital podpisał w czerwcu 2014 r., NFZ zgodził się na objęcie opieką tylko 8 pacjentów miesięcznie.

Jak ta liczba pacjentów miała się do potrzeb?

P.W.: To było jakieś 30-40% potrzeb. W 2014 r. objęliśmy opieką 30 pacjentów. Potem było ich coraz więcej. W 2023 r. ta liczba urosła do 100.

B.H.: Mimo tego wzrostu i tak nasze hospicjum od samego początku zajmowało się większą liczbą pacjentów, niż wynikało to z kontraktu. Takie były potrzeby. Płatnik jak do tej pory zapłacił za wykonane świadczenia ponad te zapisane w umowie, choć z kilkumiesięcznym opóźnieniem.

A z jakimi schorzeniami macie najwięcej pacjentów?

P.W.: 90% naszych podopiecznych to osoby z zaawansowaną postacią choroby nowotworowej. W ostatnich latach widać duży wzrost liczby takich chorych. Ale to dotyczy nie tylko Bytowa i okolicy. Tak dzieje się też w powiatach ościennych, np. w kościerskim, chojnickim czy słupskim.

B.H.: Wzrost tych zachorowań obserwujemy także u pacjentów hospitalizowanych w oddziale chorób wewnętrznych i chirurgicznym naszego szpitala. Niestety, wielu szuka pomocy, kiedy jest już za późno. Pomagamy im w granicach naszych możliwości lub wysyłamy do specjalistycznych ośrodków.

Na czym polega pomoc udzielana przez hospicjum?

P.W.: Nasze świadczenia są całkowicie bezpłatne, finansuje je w 100% NFZ. Pacjent przebywa w domu. Nasze wizyty są regularne, lekarza raz na dwa tygodnie, ale cały czas jest w kontakcie telefonicznym z rodziną. Pielęgniarka odwiedza pacjenta dwa razy w tygodniu, i też jest w stałym kontakcie. W zależności od potrzeb indywidualnych realizowane są wizyty psychologa i fizjoterapeuty.

Tyle obsługa personelu...

P.W.: Bezpłatnie wypożyczamy również sprzęt, tj. łóżka przystosowane do pielęgnacji osób ciężko chorych, inhalatory, glukometry, koncentratory tlenowe itd.

Pan, panie Pawle, ma specjalizację z medycyny paliatywnej, a personel pielęgniarski hospicjum?

B.H.: Oczywiście też.

Załóżmy, że dostaniecie większy kontrakt. Czy taki zespół będzie w stanie podołać?

B.H.: Będziemy się starali. Bardzo się cieszę z tego zespołu, jaki mamy. Dziś bardzo trudno o nowych ludzi, i to z takim przygotowaniem. Gdyby przyszło nam powiększyć personel, to na szczęście dysponujemy pielęgniarkami, które ukończyły specjalistyczne szkolenie z zakresu pielęgniarstwa paliatywnego. Problem byłby z lekarzem. Paweł nie dałby rady sam wszystkiemu podołać. Cały czas poszukujemy lekarza, który chciałby pracować w hospicjum.

Kiedy zaczynaliście, mieliście podstawowy sprzęt, ale przez te 10 lat wzbogaciliście się też o nowe urządzenia.

P.W.: Medycyna cały czas się rozwija. Kilka lat temu np. wykonanie badania ultrasonograficznego narządów jamy brzusznej, płuc lub naczyń możliwe było tylko w szpitalu lub w przychodni. W 2022 r. pojawiły się na rynku przenośne urządzenia, które umożliwiały wykonanie takiego badania w domu. W 2023 r. zorganizowaliśmy zbiórkę pieniężną na zakup takiego aparatu. Dzięki hojności naszych darczyńców możliwe było kupno urządzenia.

A dziś o czym marzy lekarz bytowskiego hospicjum?

B.H.: Aktualnie mamy wszystko, co jest potrzebne do pracy. Sukcesywnie musimy wymieniać to, co się zużyje.

P.W.: Ja raczej marzyłbym o znalezieniu drugiego lekarza - takiej hospicyjnej duszy jak ja, który pomógłby mi w codziennej pracy.

B.H. Do tego trzeba mieć specjalne predyspozycje. Umieć rozmawiać z tymi chorymi ludźmi, z ich rodzinami. Hospicjum leczy dokuczliwe objawy pacjenta, ale uzdrawia całą rodzinę, która się nim zajmuje. Ci ludzie są w naprawdę trudnym położeniu. 24 godziny na dobę opiekują się swoim bliskim. Dzięki nam czują się bezpieczni. Kiedy się coś niepokojącego dzieje się z chorym, niezależnie od pory dnia czy nocy, mogą skontaktować się ze zespołem.

P.W.: Kiedy nie mogę odebrać telefonu, wysyłam SMS-a, że oddzwonię. Trzeba też zdawać sobie sprawę, że najczęściej nie jesteśmy w stanie wyleczyć pacjenta, zwłaszcza gdy opiekujemy się osobami z zaawansowaną chorobą nowotworową. My staramy się podnieść komfort ostatniego etapu jego życia, przy okazji pomagając rodzinom, które bywają naprawdę wyczerpane dotykającą ich sytuacją.

B.H.: Wiem, że to nie jest łatwy temat. Ale musimy nauczyć się o tym rozmawiać. Każdy chory człowiek ma prawo do godnego odejścia, aby nie bolało, nie było duszno, aby chory nie wymiotował itp.

P.W.: Opieka paliatywna jest alternatywą do eutanazji. Służymy chorym na ich ostatniej prostej życia.

B.H.: A wracając do tego, o czym marzymy, to chyba o tym też, by nie odmawiać przyjęcia do hospicjum. Dziś czasem musimy ze względu na ograniczenia w kontrakcie z NFZ. Marzę więc, żebyśmy w przyszłości nie byli tym limitowani. Sądzę, że ten typ usługi medycznej będzie się w naszym kraju rozwijał, bo ludzi wymagających tego typu opieki przybywa. Dla NFZ taniej jest finansować opiekę w domu, niż płacić za pobyt takich pacjentów na oddziałach szpitalnych. A takie przypadki, kiedy pacjenci leżą u nas długi okres, nie są rzadkie. Im dłuższy pobyt chorego w jakimkolwiek szpitalu, tym większe prawdopodobieństwo zaostrzenia podstawowej choroby poprzez potencjalną infekcję, na którą jest narażony, będąc hospitalizowanym, nawet przy zachowaniu wszystkich możliwych procedur. Przecież w szpitalach mamy do czynienia z mnóstwem drobnoustrojów i wszelkich czynników zagrażających zdrowiu. Im pobyt krótszy, tym lepiej dla pacjenta.

W najbliższą sobotę z okazji 10-lecia hospicjum organizujecie konferencję.

P.W.: Jej przewodnie hasło brzmi: „Każde życie ma swoją wartość”. Odbędzie się w sali konferencyjnej Nadleśnictwa w Bytowie. Zaprosiliśmy pacjentów, ich rodziny, darczyńców, ludzi, którzy wspomagają nas dobrym słowem, ale też osoby, które pełnią różne funkcje w samorządzie. Chcemy porozmawiać nie tylko o medycynie paliatywnej, o naszych sukcesach i porażkach, ale również o literaturze i trochę powspominać, a nawet się pośmiać.

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama
Reklama
Wróć do