
W lipcu 2014 r. w Bytowie uruchomiono hospicjum domowe. O jego działalności rozmawiamy z prezes Szpitala Powiatu Bytowskiego Beatą Hinc oraz prowadzącym hospicjum lekarzem Pawłem Wichłaczem.
„Kurier Bytowski”: Skąd wziął się pomysł, by w Bytowie uruchomić takie hospicjum?
Paweł Wichłacz: Zawsze mnie interesowała tematyka leczenia bólu, w tym bólu nowotworowego. W 2008 r. ukończyłem specjalizację z anestezjologii i intensywnej terapii, a w 2010 r. rozpocząłem z medycyny paliatywnej, którą ukończyłem w 2013 r. Nie jest to często wybierana specjalizacja przez lekarzy na początku drogi zawodowej lub w jej trakcie. W najbliższej okolicy taką specjalizację posiada jeszcze pani doktor Katarzyna Buława, która prowadzi gabinet lekarza rodzinnego w Parchowie. W tym samym czasie, kiedy rozpocząłem specjalizację, zaczęło się zgłaszać do mnie wiele osób z prośbą o pomoc w opiece nad chorym z zaawansowaną choroba nowotworową. Pomagałem im wtedy razem z naczelną pielęgniarką szpitala Lilianną Płotek, ale nie miało to formalnych ram. Pomyślałem, że powinno powstać w naszym powiecie domowe hospicjum z prawdziwego zdarzenia.
Beata Hinc: Paweł z pomysłem jego powołania zwrócił się do ówczesnego prezesa szpitala Czesława Żurawickiego. Ze strony szpitala trzeba było wyłożyć na początek pieniądze, by hospicjum mogło zacząć funkcjonować.
P.W.: Powiedziałem, że wystarczy ok. 40 tys. zł na zakup niezbędnego sprzętu, aby spełnić wymagania konkursowe NFZ. Pan Żurawicki wyraził na to zgodę. W marcu 2014 r. NFZ ogłosił konkurs na finansowanie takich działań. Wygraliśmy go. Pierwszy kontrakt szpital podpisał w czerwcu 2014 r., NFZ zgodził się na objęcie opieką tylko 8 pacjentów miesięcznie.
Jak ta liczba pacjentów miała się do potrzeb?
P.W.: To było jakieś 30-40% potrzeb. W 2014 r. objęliśmy opieką 30 pacjentów. Potem było ich coraz więcej. W 2023 r. ta liczba urosła do 100.
B.H.: Mimo tego wzrostu i tak nasze hospicjum od samego początku zajmowało się większą liczbą pacjentów, niż wynikało to z kontraktu. Takie były potrzeby. Płatnik jak do tej pory zapłacił za wykonane świadczenia ponad te zapisane w umowie, choć z kilkumiesięcznym opóźnieniem.
A z jakimi schorzeniami macie najwięcej pacjentów?
P.W.: 90% naszych podopiecznych to osoby z zaawansowaną postacią choroby nowotworowej. W ostatnich latach widać duży wzrost liczby takich chorych. Ale to dotyczy nie tylko Bytowa i okolicy. Tak dzieje się też w powiatach ościennych, np. w kościerskim, chojnickim czy słupskim.
B.H.: Wzrost tych zachorowań obserwujemy także u pacjentów hospitalizowanych w oddziale chorób wewnętrznych i chirurgicznym naszego szpitala. Niestety, wielu szuka pomocy, kiedy jest już za późno. Pomagamy im w granicach naszych możliwości lub wysyłamy do specjalistycznych ośrodków.
Na czym polega pomoc udzielana przez hospicjum?
P.W.: Nasze świadczenia są całkowicie bezpłatne, finansuje je w 100% NFZ. Pacjent przebywa w domu. Nasze wizyty są regularne, lekarza raz na dwa tygodnie, ale cały czas jest w kontakcie telefonicznym z rodziną. Pielęgniarka odwiedza pacjenta dwa razy w tygodniu, i też jest w stałym kontakcie. W zależności od potrzeb indywidualnych realizowane są wizyty psychologa i fizjoterapeuty.
Tyle obsługa personelu...
P.W.: Bezpłatnie wypożyczamy również sprzęt, tj. łóżka przystosowane do pielęgnacji osób ciężko chorych, inhalatory, glukometry, koncentratory tlenowe itd.
Pan, panie Pawle, ma specjalizację z medycyny paliatywnej, a personel pielęgniarski hospicjum?
B.H.: Oczywiście też.
Załóżmy, że dostaniecie większy kontrakt. Czy taki zespół będzie w stanie podołać?
B.H.: Będziemy się starali. Bardzo się cieszę z tego zespołu, jaki mamy. Dziś bardzo trudno o nowych ludzi, i to z takim przygotowaniem. Gdyby przyszło nam powiększyć personel, to na szczęście dysponujemy pielęgniarkami, które ukończyły specjalistyczne szkolenie z zakresu pielęgniarstwa paliatywnego. Problem byłby z lekarzem. Paweł nie dałby rady sam wszystkiemu podołać. Cały czas poszukujemy lekarza, który chciałby pracować w hospicjum.
Kiedy zaczynaliście, mieliście podstawowy sprzęt, ale przez te 10 lat wzbogaciliście się też o nowe urządzenia.
P.W.: Medycyna cały czas się rozwija. Kilka lat temu np. wykonanie badania ultrasonograficznego narządów jamy brzusznej, płuc lub naczyń możliwe było tylko w szpitalu lub w przychodni. W 2022 r. pojawiły się na rynku przenośne urządzenia, które umożliwiały wykonanie takiego badania w domu. W 2023 r. zorganizowaliśmy zbiórkę pieniężną na zakup takiego aparatu. Dzięki hojności naszych darczyńców możliwe było kupno urządzenia.
A dziś o czym marzy lekarz bytowskiego hospicjum?
B.H.: Aktualnie mamy wszystko, co jest potrzebne do pracy. Sukcesywnie musimy wymieniać to, co się zużyje.
P.W.: Ja raczej marzyłbym o znalezieniu drugiego lekarza - takiej hospicyjnej duszy jak ja, który pomógłby mi w codziennej pracy.
B.H. Do tego trzeba mieć specjalne predyspozycje. Umieć rozmawiać z tymi chorymi ludźmi, z ich rodzinami. Hospicjum leczy dokuczliwe objawy pacjenta, ale uzdrawia całą rodzinę, która się nim zajmuje. Ci ludzie są w naprawdę trudnym położeniu. 24 godziny na dobę opiekują się swoim bliskim. Dzięki nam czują się bezpieczni. Kiedy się coś niepokojącego dzieje się z chorym, niezależnie od pory dnia czy nocy, mogą skontaktować się ze zespołem.
P.W.: Kiedy nie mogę odebrać telefonu, wysyłam SMS-a, że oddzwonię. Trzeba też zdawać sobie sprawę, że najczęściej nie jesteśmy w stanie wyleczyć pacjenta, zwłaszcza gdy opiekujemy się osobami z zaawansowaną chorobą nowotworową. My staramy się podnieść komfort ostatniego etapu jego życia, przy okazji pomagając rodzinom, które bywają naprawdę wyczerpane dotykającą ich sytuacją.
B.H.: Wiem, że to nie jest łatwy temat. Ale musimy nauczyć się o tym rozmawiać. Każdy chory człowiek ma prawo do godnego odejścia, aby nie bolało, nie było duszno, aby chory nie wymiotował itp.
P.W.: Opieka paliatywna jest alternatywą do eutanazji. Służymy chorym na ich ostatniej prostej życia.
B.H.: A wracając do tego, o czym marzymy, to chyba o tym też, by nie odmawiać przyjęcia do hospicjum. Dziś czasem musimy ze względu na ograniczenia w kontrakcie z NFZ. Marzę więc, żebyśmy w przyszłości nie byli tym limitowani. Sądzę, że ten typ usługi medycznej będzie się w naszym kraju rozwijał, bo ludzi wymagających tego typu opieki przybywa. Dla NFZ taniej jest finansować opiekę w domu, niż płacić za pobyt takich pacjentów na oddziałach szpitalnych. A takie przypadki, kiedy pacjenci leżą u nas długi okres, nie są rzadkie. Im dłuższy pobyt chorego w jakimkolwiek szpitalu, tym większe prawdopodobieństwo zaostrzenia podstawowej choroby poprzez potencjalną infekcję, na którą jest narażony, będąc hospitalizowanym, nawet przy zachowaniu wszystkich możliwych procedur. Przecież w szpitalach mamy do czynienia z mnóstwem drobnoustrojów i wszelkich czynników zagrażających zdrowiu. Im pobyt krótszy, tym lepiej dla pacjenta.
W najbliższą sobotę z okazji 10-lecia hospicjum organizujecie konferencję.
P.W.: Jej przewodnie hasło brzmi: „Każde życie ma swoją wartość”. Odbędzie się w sali konferencyjnej Nadleśnictwa w Bytowie. Zaprosiliśmy pacjentów, ich rodziny, darczyńców, ludzi, którzy wspomagają nas dobrym słowem, ale też osoby, które pełnią różne funkcje w samorządzie. Chcemy porozmawiać nie tylko o medycynie paliatywnej, o naszych sukcesach i porażkach, ale również o literaturze i trochę powspominać, a nawet się pośmiać.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie