Reklama

100 lat Związku Polaków w Niemczech. Konferencja w Płotwie

10/07/2022 17:20

Ziemia Bytowska to wyjątkowa część Pomorza i Kaszub. Jednym z powodów jej odmienności jest działający u nas w okresie międzywojennym Związek Polaków w Niemczech. 100 rocznicę powstania tej organizacji obchodziliśmy w Płotowie. Miejsce wybrano nieprzypadkowo - właśnie w tej miejscowości uruchomiono jedną ze szkół polskich (1929-32). Do dziś stoi tam budynek, w którym się mieściła (obecnie muzeum poświęcone polskiemu szkolnictwu), i ten zbudowany specjalnie dla niej, który jednak nigdy jej nie służył.

28.06. przed dawną szkołą w Płotowie zebrało się grono bytowiaków. Część to potomkowie członków działającego na Ziemi Bytowskiej w okresie międzywojennym Związku Polaków w Niemczech. Przyjechała też spora grupa z gminy Zakrzewo na Złotowszczyźnie, gdzie na Pomorzu biło serce ZPwN. Stawiły się poczty sztandarowe bytowskiego oddziału Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego, Szkoły Podstawowej w Ugoszczy (w tej wsi szkoła polska funkcjonowała aż do 1939 r.) oraz bytowskiego ogólnika, który nosi imię Bojowników o Wolność i Polskość Ziemi Bytowskiej. Na miejsce zbiórki nieprzypadkowo wybrano placówkę w Płotowie, choć do 1945 r. była to niemiecka placówka. Jednak w latach 1929-32 w obiekcie gościła też szkoła polska. Później postawiono we wsi nowy drewniany budynek specjalnie na siedzibę polskiej placówki, ale do jej uruchomienia nigdy nie doszło (ten obiekt wciąż stoi). W poniemieckiej szkole od 1979 r. znajduje się muzeum szkoły polskiej, będące częścią Muzeum Zachodniokaszubskiego w Bytowie. To właśnie dyrektor tej placówki witał zgromadzonych i otworzył uroczystość. Wysłuchano też archiwalnego nagrania hymnu ZPwN. Potem wyruszono w kilkusetmetrowy marsz do Zagrody Styp-Rekowskich, dawniej siedziby rodu działaczy ZPwN. Niewielki deszcz nie okazał się przeszkodą.

W Zagrodzie na uczestników uroczystości czekał poczęstunek. Jednak zjawili się tu oni przede wszystkim, by wysłuchać referatów poświęconych ZPwN. A mówili znawcy tej tematyki prof. Cezary Obracht-Prondzyński z Uniwersytetu Gdańskiego, prof. Wojciech Skóra i prof. Zenon Romanow - obaj z Akademii Pomorskiej w Słupsku. - O tym, jaki był stosunek władz w okresie stalinowskim, może świadczyć to, iż nieustannie starano się „roztoczyć opiekę” nad autochtonami, a nawet w wytycznych PWRN w Koszalinie z 1951 r. dla rad narodowych stwierdzano, że dotychczasowy stosunek do tej ludności był niewłaściwy („obarczony błędami i wypaczeniami”) m.in. dlatego, że blokowano jej dostęp do stanowisk we władzach. Ale z drugiej strony pisano np. o Związku Polaków w Niemczech, z którym wielu autochtonów, a na pewno ich elita, było silnie związanych, jako o „ekspozyturze sanacji zblokowanej z endecją”. Liderzy Związku byli nazywani „zajadłymi wrogami”, którzy „spiskują przeciw Polsce Ludowej”. Dobrze oddawało to stosunek władz do tego środowiska, które należało „otoczyć opieką”, wciągnąć do pracy politycznej i zaktywizować w poparciu dla władzy, ale jednocześnie nie pozwalając na żadne formy niezależnej aktywności, zwłaszcza takie, które nawiązywałyby do przedwojennych tradycji, które były wówczas deprecjonowane - przypominał pierwsze powojenne lata C. Obracht-Prondzyński. W dalszej części historyk przedstawił, jak potem zmieniała się narracja o ZPwN, jak upamiętniano jego działalność.

Z kolei W. Skóra starał się nie tyle gloryfikować działaczy ZPwN, ile pokazać ich jako ludzi z krwi i kości, mających słabości, przeżywających rozterki, podejmujących kontrowersyjne decyzje. - Każda społeczność ludzka składa się z jednostek dobrych, neutralnych i złych. W ruchu kaszubskim też takie postacie były. Je wszystkie trzeba opisywać, by obraz był pełny. Jeżeli opiszemy tylko to, co dobre, wyjdzie nam hagiografia, propaganda, budowanie pomników - mówił na wstępie W. Skóra. Naukowiec wspomniał m.in. o wewnętrznych konfliktach polonijnych działaczy na Bytowszczyźnie, stypendiach dla ich dzieci, które kształciły się w polskich szkołach. Mówił także o kontaktach ks. Józefa Styp-Rekowskiego ze służbami specjalnym PRL-u w latach 1958-63. Jednocześnie W. Skóra starał się zrozumieć jego pobudki. - Moim zdaniem ks. Styp-Rekowski, podejmując współpracę, niczym nie uchylił swojej wspaniałej przeszłości i etosowi, jakiemu był wierny. Jak chcieli oficerowi werbunkowi służb, miał penetrować środowiska niemieckich rewizjonistów, które chciały, by granica wróciła do stanu sprzed 1939 r. - mówił historyk.

Z. Romanow przybliżył działalność polskich szkół w Niemczech. Zwrócił uwagę, że ledwie 5% dzieci polskich w Niemczech było ich uczniami. Najwięcej działało ich na Złotowszczyźnie, ale też na Śląsku czy Powiślu i oczywiście na Bytowszczyźnie, gdzie uruchomiono 4 z nich. Były to szkoły prywatne, zazwyczaj niewielkie. Ich nauczyciele zarabiali dobrze, ale z drugiej strony niełatwo żyło im się w Niemczech, które w tym czasie ogarniała coraz silniejsza fala nacjonalizmu. Większość z nich przyjechała z Polski po uzyskaniu specjalnego zezwolenia niemieckich władz.

Po referatach nie obyło się bez komentarzy i dopowiedzeń słuchaczy. M.in. wspomniano, że być może uda się odtworzyć dworek Styp-Rekowskich (dziś stoją tu gruntownie przebudowany obiekt gospodarczy i wiata). Dawny rozebrano, ale jego elementy nie dotrwały do naszych czasów.

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Reklama

Wideo kurierbytowski.com.pl




Reklama
Wróć do