
Wydawałoby się, że niewielkie Żukówko, położone kilka kilometrów od ruchliwej wojewódzkiej 228, to miejscowość, w której życie upływa mieszkańcom w iście sielskim spokoju. - Nie chcą nam zamontować spowalniaczy, a ciężarówki nie zwalniają - mówi Jan Ryngwelski, sołtys Żukówka.
Najbardziej skarżą się ci, których domy stoją w pobliżu żwirowni. Z ulicy dobrze widać sterty żwiru i pracujące tam maszyny. Jak mówią mieszkańcy, hałas zaczyna się zazwyczaj już przed godz. 6.00. Ci, którzy żyją najbliżej, twierdzą, że musieli się przyzwyczaić do wczesnej pobudki. Gdy w żwirowni tłuką kamienie, w pobliskich budynkach odczuwalne są drgania. Kiedy na kaloryferze ustawią szklankę, ta podskakuje. Zamieszkujący pobliże kopalni twierdzą, że niejednokrotnie byli także świadkami, gdy wyjeżdżające z zakładu ciężarówki jechały pod prąd, by skrócić sobie drogę.
Uciążliwości są też odczuwalne w okolicach przedszkola i placu zabaw. Tam budynki i sam plac stoją bardzo blisko ulicy. Gdy przejeżdża auto z urobkiem, kubki stojące na stole zaczynają podskakiwać tak mocno, że trzeba łapać, by nie spadły. - Ciężarówki jadą w kierunku Jamna. Droga jest tam bardzo wąska, a często się zdarza, że poruszają się za szybko. Odkąd mamy nowy plac zabaw, bawi się tam bardzo dużo dzieci. Rodzice siedzą i pilnują swoich pociech, ale nietrudno o tragedię. Te kolosy nie zwalniają, nie hamują. Używają poboczy, aby się minąć. Dodatkowo hałas od wczesnych godzin uniemożliwia spanie. Bywały dni, że domem zaczynało trząść już przed godz. 6.00 - mówi jedna z mieszkanek Żukówka.
Z nie mniejszym niepokojem na przejeżdżające tiry z załadunkiem patrzą osoby, których domy stoją przy drodze nieco dalej od głównych zabudowań w kierunku Jamna. - Asfalt mamy tu w opłakanym stanie. Niby marzy nam się nowy, ale z drugiej strony istnieje obawa, że te ciężarówki będą jeździć jeszcze szybciej. Nie zawsze drgania w domu powoduje sam szybki przejazd, ale ilość załadunku. Czujemy, gdy wiozą go więcej, bo trzęsienie jest bardziej odczuwalne. Mamy tu ograniczenie do 40 km/h, a odnosi się wrażenie, że raczej nieczęsto się go przestrzega. Nie wiemy, co nas jeszcze czeka, bo sprzedano w pobliżu 10 działek. Prawdopodobnie pojawi się więc ciężki sprzęt, gdy zacznie się budowa - mówią Ewa i Wiesław Grzegorczykowie. Z kolei nieco dalej, bliżej Jamna, mieszka Małgorzata Lewandowska. - By się minąć na drodze znajdującej się obok mnie, zjeżdżają na wjazd w polną drogę. I to często nie hamując i nie zwalniając. Nie raz z impetem posypały się na naszą posesję kamyki. Boję się o wnuka, który lubi się bawić na podwórku. A gdyby go tak trafiły? Raz nie wytrzymałam i zatrzymałam jednego z kierowców. Powiedziałam swoje. Nie przyniosło to żadnego skutku - opowiada kobieta, dodając: - Najszybciej jeżdżą ok. godz. 6.00, bo ruch jest wtedy najmniejszy i nie muszą się ograniczać. Droga na Jamno jest w opłakanym stanie. Ostatnio wybrałam się na przejażdżkę rowerową w tamtym kierunku i całą mnie wytrzęsło. Przyjemności z takiej wyprawy człowiek nie ma. Widzimy tu nieraz pracowników powiatowych, którzy łatają dziury. Ale ich zabiegi nie starczają na długo. Że też Zarządowi Dróg Powiatowych opłaca się to tak naprawiać co chwilę. Ręce opadają, nie wiemy, co mamy robić. Nieraz dzwoniliśmy do zarządu dróg, ale nic to nie dało. Nikt nie chce nam pomóc w rozwiązaniu tego problemu.
Sołtys wysłał pismo z prośbą o interwencję i montaż spowalniaczy do ZDP. - Otrzymałem pismo z odmową. Tłumaczyli się tym, że na trasie Żukówko - Jamno odbywa się ruch autobusowy i nie mogą zamontować niczego na drodze. Nie wiem już, jak pomóc mieszkańcom - mówi J. Ryngwelski.
- Od czasu do czasu docierają do nas sygnały z Żukówka, ale do tej pory nie przybrało to większej skali. W przypadku łamania prawa, takiego jak przekraczanie prędkości czy jazda pod prąd, powinna się temu przyjrzeć policja i prowadzić tam częstsze kontrole. Myślę, że zarówno dla mieszkańców, jak i przedsiębiorcy, najlepszym rozwiązaniem byłoby spotkanie. Podobnie było w Nakli i budowy tam chlewni. Mieszkańcy usiedli razem z inwestorem. Porozmawiali. To nieco oczyściło atmosferę i pozwoliło zrozumieć niektóre kwestie. Podobnie mogłoby być w Żukówku, by zarówno mieszkańcy mieli szansę się wypowiedzieć, jak i właściciel. Jako gmina możemy udostępnić salę i pomóc w organizacji takiego spotkania, jeśli obie strony będą na to gotowe - mówi Andrzej Dołębski, wójt gminy Parchowo.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!