
Model serca z wadą, który pomoże w operacji? Panel do szyb elektrycznych do Poloneza? A może przyłbice do masek dla szpitali w dobie koronawirusa? Dla bytowskich drukarzy 3D nie ma rzeczy niemożliwych.
Pomieszczenia na piętrze Zakładu Doskonalenia Zawodowego w Bytowie przy ul. Prostej odwiedziliśmy kilka dni temu. Jedno z nich wynajmuje jako biuro firma X3D. Właściciele zapraszają do środka. Pytamy o drukarkę 3D, która tam właśnie pracuje. - Jest w trakcie wykonywania podstawy czaszki. Co ciekawe to właśnie od niej zaczęła się moja przygoda z tą technologią. Jestem studentem medycyny w Gdańsku. Jakieś dwa lata temu zapragnąłem mieć czaszkę anatomiczną, która odwzorowywałaby każdy szczegół. Te znajdujące się w salach biologicznych są wykonywane metodą wtryskową, w której nie ma możliwości, aby znalazły się wgłębienia czy otwory takie jak np. kanał słuchowy wewnętrzny. Postanowiłem sam wykonać czaszkę, która oddawać będzie jak najlepiej naszą ludzką. Najlepszy do tego wydał mi się druk 3D. Kupiłem urządzenie. Minęły dwa lata i setki godzin na dopracowywaniu każdego szczegółu. Jestem już bliski ideału, który mnie usatysfakcjonuje. Mam też czaszkę mojego taty, która została odwzorowana z badania tomograficznego - wyjaśnia Tomasz Szmidt z Bytowa.
Pierwsze rozmowy o stworzeniu firmy zajmującej się takim drukiem pojawiły się w 2018 r. podczas szkolenia liderów organizowanego przez Bytowską Inicjatywę Młodzieżową. - Spotkaliśmy się wtedy z Tomkiem, a znaliśmy się wcześniej ze szkoły. Zaczęliśmy rozmawiać o naszych pasjach, w końcu przeszliśmy do tematów dotyczących dotacji na założenie firmy. Zawsze chciałem mieć coś swojego, jakiś biznes. Zostaliśmy w kontakcie i tak od słowa do słowa postanowiliśmy wspólnie go rozkręcić. Wszystkiego o druku 3D uczyłem się od Tomka. Ja zająłem się stroną pozyskiwania funduszy unijnych na pierwszy kapitał firmy - tłumaczy Dominik Chylewski z Bytowa.
Od lipca ub.r. firma funkcjonuje jako spółka, sprzedając drukarki 3D i części do nich. T. Szmidt i D. Chylewski mają po 22 lata i jak twierdzą, na własnych błędach uczą się prowadzenia biznesu. - Ja jestem codziennie, bo zrobiłem sobie rok przerwy po licencjacie. Tomek pracuje zdalnie z Gdańska - tłumaczy D. Chylewski. - Odpowiadam głównie za kontakt z klientami. Mamy pod sobą dwójkę stażystów. Prowadziliśmy szkolenia we własnym gronie, aby jak najwięcej się dowiedzieć o tej dziedzinie. Ale to wymaga czasu, więc zdarzały się pomyłki w zamówieniach. Docieramy się - tłumaczy T. Szmidt.
Swoją siedzibę urządzili przy ul. Prostej. W drugim, większym z wynajmowanych pomieszczeń stoją regały, a na nich części takie jak dysze, złączki czy filamenty (drut do druku). Sprzedają towar m.in. do Niemiec, Szwecji, Finlandii, Portugalii, Danii i Litwy poprzez eBay. Na popularnym polskim serwisie aukcyjnym są jednym z najbardziej popularnych sklepów z tego typu sprzętem. Do tej pory sprzedali także 120 drukarek 3D. Póki co stanowi to znaczną część ich dochodów. Nieco mniej wpływa z indywidualnych zamówień na konkretne rzeczy wykonane metodą 3D. Póki co pracują na 3 drukarkach do plastiku i jednej żywicznej. - Dzięki tej drugiej jesteśmy w stanie odtworzyć więcej detali i nie widać warstw, choć jest bardziej kosztowna. Co ważne, każdy z wykorzystywanych przez nas materiałów, w tym też plastik, jest biodegradowalny - wyjaśniają 22-latkowie.
W ciągu niecałego roku funkcjonowania trafiły im się dość nietypowe zamówienia. - Jednym z ciekawszych był wydruk części zamiennej do Poloneza dla pasjonata z Łodzi. A dokładnie panel do szyb elektrycznych. Wysłaliśmy mu kilka sztuk i się sprawdziły. Produkowaliśmy też przyciski, jakie mają w „Familiadzie”. Głównie zamawiali je wodzireje i DJ-e. Udoskonaliliśmy model, który teraz można programować. Niedługo wpuścimy serię do sprzedaży - zapowiada T. Szmidt, przekonując, że metoda 3D sprawdza się także w medycynie. - Znam doktora Jarosława Meyer-Szarego, specjalizującego się w kardiologii dziecięcej. Dzięki technologii 3D robi wydruki tomografii, np. serca noworodka z wadą w skali 1:1 - mówi, pokazując wydruk i dodaje: - Wiem, że niektórzy lekarze, jeśli mają czas, przed trudną operacją zlecają właśnie takie wydruki, aby sprawdzić, jak dojść i ominąć niektóre narządy. Może to wpłynąć na skrócenie zabiegu. Metoda dość czasochłonna i kosztowna, ale w trudnych przypadkach może naprawdę wiele pomóc - przekonuje student medycyny.
Niełatwo utrzymać się z samych wydruków, bo te są kosztowne. - Przy większych zamówieniach, jak np. 50 tys. sztuk jakichś elementów na pewno bardziej opłaca się kupić formę i wykonać je metodą wtryskową. W przypadku technologii 3D sensowniejsze wydają się serie, gdy liczba egzemplarzy jest mniejsza. Sprawdzi się, gdy chodzi nam o unikalne, niedostępne części. Samo modelowanie jest żmudną pracą, program trzeba odpowiednio dobrać. Później dochodzi drukowanie. Koszty rosną. To jak z budowaniem domu. Samemu projektantowi trzeba sporo zapłacić. Ta metoda sprawdza się np. kiedy firmy dość szybko chcą wprowadzić produkt na rynek i potrzeba prototypu - tłumaczy T. Szmidt.
Bytowiacy włączyli się też w ogólnopolską akcję drukarzy 3D walki z epidemią. - Produkujemy przyłbice ochronne dla personelu medycznego, które trafią w pierwszej kolejności do bytowskiego szpitala, a później do Kościerzyny, gdzie działa oddział zakaźny - mówi D. Chylewski.
Młodzi mają też sporo planów. - Marzy nam się cała linia, np. 50 drukarek, które będą pracowały całą dobę przez 7 dni w tygodniu. Poza tym chcielibyśmy wypuścić modele anatomiczne na całą Europę. Wysyłać darmowe egzemplarze do medycznych bibliotek, aby pokazać, że jesteśmy w stanie dostarczyć naprawdę dobre narzędzie do nauki dla przyszłych lekarzy. Oczywiście chcielibyśmy rozwinąć nasz sklep internetowy x3dshop.pl oraz zająć się konkretnymi wydrukami, a nie tylko bazować na częściach i samych drukarkach - tłumaczy T. Szmidt.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!