Reklama

Spacer po Kamieńczynie - osadzie, której dziś już nie ma

09/07/2022 17:20

Las między Borzytuchomiem a Kamieńczynem to nie tylko drzewa. Ciekawa historia miesza się z przyrodniczymi niespodziankami.

RUSZYLI SPOD GŁAZU

Na miejsce zbiórki organizatorzy leśnej wędrówki wyznaczyli Wiknicę. To ok. 2,5 km od składnicy drewna przy dawnej stacji kolejowej w Borzytuchomiu. Mieściła się tu niewielka osada, po której do dziś niemal nic się nie zachowało. - Gdy koło łowieckie meliorowao stawy, znaleźliśmy studnię obłożoną dębowym drewnem - opowiadał Marek Skierka z leśnictwa Gałęźnia Nadleśnictwa Bytów, który przewodził wycieczce. Spotkaliśmy się pod krzyżem i kamieniem ustawionym przez Koło Łowieckie „Głuszec” Borzytuchom. - W 1993 r. po raz pierwszy odbyła się tu msza święta. Pamiętna, bo padało, gdy święcili krzyż, który wykonał Leon Megier. Z kolei głaz przewieziono tu spod Tuchomia. Kolejna uroczystość odbyła się 10 lat później. Za rok Koło Łowieckie „Głuszec” Borzytuchom będzie obchodził 70-lecie. To doskonała okazja, aby ponownie spotkać się w tym miejscu - opowiadał M. Skierka. Zostanie postawiony nowy krzyż, a teren zagospodarowany.

Jeszcze przed wyruszeniem w trasę niektórzy z grupy zerkali na telefony. Próżno tu jednak szukać zasięgu. - Nieco wyżej, na górce powinien się pojawić - przekonywali miejscowi. Rozdano wodę. Chwila dla spóźnialskich i po godz. 10.00 ze skrzyżowania w Wiknicy zaczęliśmy kierować się w jedną z bocznych ścieżek, która wiedzie w kierunku Jutrzenki, by później odbić w lewo, w stronę Kamieńczyna. Powolnym, niespiesznym krokiem. Nie chcemy, by coś nam umknęło. Pogoda tym razem dopisała. To drugie podeście do tej wyprawy. Pierwotnie miała się odbyć w maju, ale z powodu deszczu odwołano spacer. Dziś świeci słońce, co tylko zachęca do wędrówki po leśnych ścieżkach, gdzie można się nieco ochłodzić w cieniu drzew. - Jedną z ciekawostek jest to, że na budynku leśnictwa w Borzytuchomiu w XIX w. mieścił się punkt geodezyjny. Na nim umieszczono informację z położeniem wysokości n.p.m. O ile dobrze pamiętam, ta wartość wynosiła 111 lub 112 m. Prusacy mieli też ciekawą metodę zaznaczania rowami granic - wyjaśniał M. Skierka.

MIESZKANIE BOCIANA CZARNEGO

Oprócz dzików, jeleni czy saren miejsce dla siebie w lasach, przez które wędrujemy, znalazł bocian czarny. Ptak w Polsce rzadki i objęty ścisłą ochroną. - W tym roku jeszcze go nie widzieliśmy, ale innymi laty bardzo często był widywany w tutejszych lasach - opowiadał M. Skierka. Spacerując na trasie w kierunku Łubna, można też spotkać bielika oraz kanię rdzawą. - Nadleśnictwo też dla nich wydziela specjalne strefy ochronne - zapewniał leśniczy.

My w trakcie spaceru spotykaliśmy jedynie wiewiórkę i lisa. Na szczęście uniknęliśmy wilków, których tu nie brakuje. - Nieraz podczas spaceru widziałam ich ślady - mówiła Magdalena Skwierawska z Borzytuchomia. - Widać, że zwierzyny, tj. saren i jeleni, jest w naszych lasach przez obecność tych drapieżników po prostu mniej. Jelenie przegrupowały się w większe stada. Teraz w grupie chodzi 30-40 osobników. Szybciej się też przemieszczają - tłumaczył M. Skierka.

Pierwotnie lasy, po których spacerowaliśmy, tworzyły głównie buki i dęby. - Na pewno te tereny nie były wykorzystywane gospodarczo. Po II wojnie światowej leśnicy odnawiali tu sosnę. Ale to za żyzna gleba dla tego gatunku. Jeśli się przyjrzymy, zobaczymy, że rośnie tu ona krzywa i bardzo sękata. My staramy się przywracać tu głównie drzewa liściaste, aby mieć cały przekrój gatunkowy. Zostawiamy m.in. stare dęby, które, jeśli dobrze pójdzie, rozsieją swoje nasiona. Las sam się reprodukuje, odradza. Kiedyś sprawdziliśmy, ile nasion sosny przy dobrym roku nasiennym potrafi wysiać się na glebę z sąsiadującego drzewostanu. Aby zebrać nasiona sosny, pracownicy nadleśnictwa ułożyli na podłożu kartoniki. Okazało się, że w przeliczeniu na hektar upadło nawet 680 tys. nasion. Widać też, jak same obsiewają. Jeśli dobrze się przyjrzymy, to zauważymy kilka tysięcy małych drzewek. To wygląda, jakby wysiało się marchewkę - wskazywał M. Skierka.

OSADA, KTÓREJ JUŻ NIE MA

W końcu trafiliśmy do Kamieńczyna. - Jeśli zwróci się uwagę, to widać, jak nagle zmienia się teren. Jest równo. Ktoś niegdyś uprawiał tu ziemię. Pola biegły wzdłuż osady - opowiadał M. Skierka. Rzeczywiście, teren jakby bardziej płaski. Ale nic poza tym, jeśli nie wie się, gdzie szukać, nie wskazuje na to, by kiedyś ktoś tu mieszkał. Sporo za to pomników przyrody. Wrażenie robi rozłożysty modrzew. - Z opowieści starszych mieszkańców wynika, że naprzeciwko stała szkoła. Ale czy to prawda? Trudno cokolwiek zweryfikować. Wiadomo, że była osada. Mieszkali tu ludzie. Nawet z Jutrzenki był tu pociągnięty bruk. A nikt by tego nie robił dla dwóch domów, więc można przypuszczać, że wieś była znacząca - wskazywał leśnik. W kilku miejscach zachowały się kamienne fundamenty, ślady po piwnicach i ziemiankach. Trafiliśmy też na pozostałości długiego kamiennego fundamentu. Musiał tu stać przed laty długi budynek. Nieopodal pozostałości, być może ziemianki. A zaraz obok obłożony kamieniami dół, możliwe, że studzienka. - Kilka lat temu natknąłem się tu na borsuka, który wpadł do niej i nie mógł się wydostać. Postawiłem belkę. Zostawiłem, by kolejnego dnia wrócić i zbadać sytuację. Na szczęście zwierzęciu udało się po niej wydostać - mówił M. Skierka. Minęliśmy aleję lip, pomników przyrody. Obok mirabelki. Dalej kolejne miejsce prawdopodobnie po ziemiance przy mierzącej 24 m lipie drobnolistnej. - Gdzieś słyszałem o historii, że nieopodal na skarpie znajduje się mogiła. Zmarło dziecko, a ksiądz nie chciał pochować, dlatego spoczęło tutaj. Ale ile w tym prawdy... - mówił leśniczy.

Naprzeciwko lipy stoi dorodny klon, a nieopodal dwie niewielkie jabłonie. - Po zgrubieniach możemy wnioskować, że były szczepione. Jedna z nich daje naprawdę pyszne, czerwone owoce. Nieraz miałem okazję ich skosztować. Opowieści o Kamieńczynie słyszało się kilka. Trudno je jednak zweryfikować, bo dokumentów, zdjęć brak - dodaje M. Skierka.

JODŁA I SOSNA WEJMUTKA

W końcu zostawiamy Kamieńczyn. Wracając do Wiknicy, natrafiamy na kasztanowca z liśćmi naznaczonymi czerwonymi kropkami. - Czyżby zaatakował go szrotówek? - spytała jedna z uczestniczek spaceru. - Owszem. Dotarł tu nieco później niż na inne rosnące w okolicy. Niestety, drzewa nie da się już wyleczyć. Niektórzy próbowali znaleźć metody na tego szkodnika kasztanowca. Bez powodzenia - odpowiadał leśniczy. Wracamy inną trasą, w kierunku Modrzejewo - Łubno, by jak najwięcej zobaczyć. - Warto zwrócić uwagę na rosnące tu jodły. To u nas bardzo rzadko spotykany gatunek. Widać, że niemieccy leśnicy kombinowali z różnymi odmianami. Ciekawe jest to, że szyszka tego drzewa nie spada na ziemię, ale gdy dojrzeje, rozpada się rozsypując nasiona. Jodłę wyjątkowo lubią skubać jelenie. W leśnictwie Modrzewo rośnie też jedna z dorodniejszych w okolicy - mówił M. Skierka. Nieco dalej trafiliśmy na dwie powalone sosny wejmutki, które nie są naturalnie spotykane w Polsce. - Z kolei będąc nad jeziorem Borowe, nieopodal punktu czerpania wody warto wytężyć wzrok, bo rośnie tam sosna Banksa. Oba gatunki pochodzą z Ameryki - wyjaśniał nasz przewodnik.

MNÓSTWO ŚCIEŻEK DO ZWIEDZANIA

Marsz zwieńczyło ognisko i poczęstunek, który przygotowała Gminna Biblioteka i Ośrodek Kultury w Borzytuchomiu. To ta instytucja otrzymała środki na organizację spacerów po gminie. Wniosek do Fundacji ORLEN wysłała latem ub.r. Udało się załapać do programu „Moje miejsce na Ziemi”. - Chcieliśmy zaproponować naszym mieszkańcom coś innego, ciekawą formę spędzenia czasu na świeżym powietrzu - mówił Grzegorz Kopacz, dyrektor GBiOK-u. - Mamy mnóstwo ścieżek w gminie, a nie wszyscy zdają sobie sprawę, że tuż za rogiem znajdują się  przyrodnicze skarby - przekonywała M. Skwierawska z GBiOK-u. Kamieńczyn to druga wędrówka. Na początku maja maszerowano po ścieżkach w okolicy Osieczek. - Przy okazji zorganizowaliśmy konkurs fotograficzny. Oprócz tego, że nagrodzimy najlepsze prace, to fotografie znajdą się w folderze promocyjnym, który wydrukujemy ze środków pozyskanych z fundacji. Chcielibyśmy kontynuować te marsze. Być może uda nam się pozyskać fundusze z kolejnej edycji. Może włączy się jakaś grupa historyczna, która zajęłaby się dbaniem o poniemieckie cmentarze, oznakowanie itp. - mówiła M. Skwierawska. Uczestnicy otrzymali za udział pamiątkowe koszulki. M. Skierka dodatkowo obdarował grupę notesami. - Czekamy na kolejne wyprawy po ścieżkach w gminie - deklarowali uczestnicy.

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Reklama

Wideo kurierbytowski.com.pl




Reklama
Wróć do