Reklama

Historia lisiej rodziny z Bytowa

02/06/2022 17:20

W mieście żyją trochę na uboczu. Ratusz nie prowadzi ich statystyki, choć czasem proszony jest o interwencję w ich sprawie.

Mowa o dzikich skrzydlatych i czworonożnych mieszkańcach Bytowa. A tych w mieście nie brakuje. Najwięcej jest ptaków - w zależności od pory roku nawet kilkadziesiąt gatunków, przy czym najliczniejsze są kawki i gołębie grzywacze. Nie brakuje też ssaków, od różnych gryzoni, jak myszy czy szczury, po jeże czy nietoperze. Na teren miejski zachodzą borsuki czy sarny. Żyją też lisy. Jedna z rodzin, matka i 8 młodych, urządziła sobie mieszkanie w rurze burzowej pod ulicą na nowym osiedlu na Złotej Górze rozpościerającym się przy wylocie szosy powiatowej na Dąbrówkę. - Wieczorem wychodzą z ukrycia. Wtedy widać dorosłe i młode zupełnie blisko - informował nas 16.05. jeden z mieszkańców osiedla. Jednak jego zdaniem lisią rodzinę należałoby przesiedlić. - Tymi lisami zaciekawione są dzieci, które próbują je podglądać. A przecież lisica może je zaatakować, broniąc swojego potomstwa. Kto wie, jakie choroby przenosi. Ratusz powinien coś z nimi zrobić - mówił mężczyzna, który zgłosił sprawę do Urzędu Miejskiego, a ten zlecił odłowienie lisiej rodziny. - Sama lisica i jej młode nie są raczej niebezpieczne. Jednak ich odchody już tak, bo mogą się w nich znajdować jaja np. tasiemców bąblowców. Gdyby dzieci w okolicy nory bawiły się w piasku rękami, a potem włożyły je do buzi, mogłoby dojść do zakażenia i naprawdę groźnych chorób - powiedział nam tego samego dnia bytowski przyrodnik dr Adam Mohr.

Sprawa ich odłowienia nie była jednak prosta. W pułapkę ustawioną obok wylotu rury burzowej weszły młode. Ich matka okazała się za sprytna. Kilkukrotnie wchodziła do klatek, zabierała mięsną przynętę i wychodziła, nie naciskając na klapkę uruchamiającą opuszczenie zamknięcia. Dopiero rankiem 24.05. udało się pochwycić. Tego dnia z młodymi została wywieziona do lasu oddalonego kilkanaście kilometrów od Bytowa, gdzie będzie musiała znaleźć sobie terytorium i schronienie.

- Lisy coraz częściej zadomawiają się w miastach. Kiedyś ich populacja była ograniczana przez myśliwych i wściekliznę. Kiedy zaprzestano polowań oraz rozpoczęto podawanie szczepionek przeciw tej chorobie, populacja zaczęła się rozrastać, wypychając część zwierząt właśnie do miast. Znajdują tu schronienie i pożywienie, a potrafią się dostosować. Np. w Londynie żyje kilkanaście tysięcy dzikich lisów - mówi bytowski przyrodnik dr Adam Mohr.

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Reklama

Wideo kurierbytowski.com.pl




Reklama
Wróć do