
- Myślałem, że kupuję dom przy bocznej wiejskiej drodze, a okazało się, że to tranzyt dla prag z drewnem. Robią sobie skrót przez Naklę - skarży się Lech Kosiński.
Ul. Krótka w Nakli jest nie tylko krótka, ale i wąska. To jednak nie zniechęca kierowców tirów transportujących drewno. - Drogę naprawiano, ale łaty wytrzymały tylko chwilę. To za słaba nawierzchnia na tak ciężki transport. Wiem coś o tym, bo sam pracowałem jako zawodowy kierowca w transporcie międzynarodowym - mówi Lech Kosiński. Pół roku temu przeprowadził się z Bytowa do Nakli, gdzie planuje spędzić spokojną emeryturę. - Oszczędności włożyłem w remont tego domu, aby na stare lata wygodnie mieszkać. Taki błąd popełniłem, kupując ten dom, że do końca życia sobie tego nie wybaczę - mówi L. Kosiński. Okolicę przed trzema laty dotknęła nawałnica, która położyła większość lasów. Od tego czasu widok pragi z drewnem przejeżdżającej przez wieś należy do powszednich. - Większość drewna ze zniszczonych lasów już wywieźli, ale ciężarówki wciąż jeżdżą przez Naklę, bo zrobili sobie skrót z Soszycy i Parchowa. Każda ma na sobie po 40 t. Wszystkie domy się trzęsą, jak taki transport przejeżdża. Dom i płot mam całe od piasku. Bo taki tir, jak wjedzie rozpędzony w dziurę, to bryzga na boki parę metrów. Mimo wąskiej trudno ciężko zobaczyć auto, które jedzie przepisowo, czyli tylko do 50 km/h - mówi L. Kosiński. Co więcej, mieszkańcy Nakli skarżą się, że kierowcy ciężarówek zamiast jechać szerszą drogą powiatową wybierają wąską gminną. - Nie chce im się robić łuku, wolą „ciąć” prosto. Raz wyjeżdżałem z podwórka. Tylko milimetry brakowały, aby ciężarówka mnie zahaczyła. 40 lat jeździłem po świecie bez wypadku, a tu zginąłbym na wjeździe do własnego domu. Teraz za każdym razem się boję - mówi L. Kosiński. Poza tym kierowcy ciężarówek na własną rękę dostosowują wąską asfaltówkę do swoich potrzeb. - Sąsiadka opowiadała, że widziała, jak jedna z ciężarówek zjechała na pobocze koło mojego domu. Kierowca wychylił się z kabiny i zaczął obłamywać gałęzie z mojego drzewka, aby mu w lusterka nie uderzały. Mam już tego dość. Gdy śpię, a samochód wjedzie w dziurę obok, to cały dom podskakuje. Tak się nie da żyć - opowiada L. Kosiński. Twierdzi, że ciężkie pojazdy zniszczyły kanalizację przebiegającą pod drogą. - W korytarzu naszego domu zaczęło śmierdzieć fekaliami. Prawdopodobnie kanalizacja gdzieś pękła i ścieki nie odpływają. Jemy obiad, a w kuchni czuć fetor. Trudno tak żyć, a wójt nie reaguje. Mimo że cały czas zgłaszam problem z kanalizacją, nikt nawet nie przyjechał, aby zobaczyć, co tu się stało - mówi L. Kosiński. Na ruch samochodów ciężarowych na wąskiej gminnej drodze skarżą się też jego sąsiedzi. - Razem wystąpiliśmy do władz gminy, aby ustawiła na drodze spowalniacze, które zniechęciłyby kierowców do jazdy tą drogą, a na pewno zmusiły do zdjęcia nogi z gazu. Reakcji jednak brak. Władze gminy uważają, że problemu nie ma. Byłem w urzędzie chyba z 15 razy i nic nie załatwiłem. Nawet nikt się tym nie zainteresował - żali się L. Kosiński.
Wójt Parchowa dziwi się, że mieszkańcy ul. Krótkiej w Nakli mają jakiś problem. - Nic o tym nie wiem. Myślę też, że jest trochę wyolbrzymiany. Aby poprawić bezpieczeństwo na tym odcinku, wprowadziliśmy tam ruch jednokierunkowy. Nie sądzę, aby w tę stronę jeździły samochody obładowane drewnem. Być może puste, ale też nie w takiej ilości, aby było to uciążliwe. W okolicy nie ma zakładów drzewnych. Jesteśmy zawsze otwarci na rozmowy. Budowa spowalniaczy czy wprowadzenie zakazu przejazdu dla ciężarówek to rozwiązania, które weźmiemy pod uwagę. Z doświadczenia wiem, że takie ograniczenia nie zawsze funkcjonują. Np. na ul. Lipowej w Parchowie to się nie sprawdza, bo ciężarówki nie zważają na zakazy. Z tego co wiem, na ul. Krótkiej jeden z mieszkańców też ma ciężarówkę, dlatego takie ograniczenie mogłoby być dla niego problemem. Jeżeli wpłynie do nas pismo podpisane przez mieszkańców tej ulicy, na pewno zastanowimy się nad sprawą - obiecuje Andrzej Dołębski, wójt Parchowa.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!