
Już 9 lat przy Szpitalu Powiatu Bytowskiego istnieje hospicjum domowe. - Przydałoby się zrobić następny krok - mówi lekarz Paweł Wichłacz.
Hospicjum domowe przy bytowskim szpitalu działa od 2014 r. Wtedy podpisano umowę na jego finansowanie z Narodowym Funduszem Zdrowia. - Wcześniej przez 3 lata działaliśmy na zasadach wolontariatu - mówi Paweł Wichłacz, który od początku prowadzi bytowskie hospicjum.
Opiekuje się ono w domach chorymi głównie na nowotwory. Dzięki niemu pacjentów cyklicznie w ich mieszkaniach odwiedzają pielęgniarki i lekarz oraz w razie potrzeby fizjoterapeuta celem usprawnienia ruchowego. Rodzinom ciężko chorym pacjentom udzielana jest też inna pomoc, m.in. mogą bezpłatnie wypożyczyć specjalistyczne łóżko i inny sprzęt niezbędny do opieki. Mają też stały, 24-godzinny, telefoniczny kontakt z zespołem hospicjum domowego.
Ostatnio dzięki publicznej zbiórce bytowskie hospicjum domowe wzbogaciło się o nowoczesne przenośne usg. Pozwala ono ocenić stan narządów wewnętrznych, umożliwia np. dokonanie precyzyjnej punkcji przy konieczności ewakuacji tworzącego się płynu w jamie brzusznej bądź jamie opłucnowej. Dzięki obrazowaniu przy pomocy tego aparatu można uniknąć uszkodzenia organów wewnętrznych, tj. serca, płuc, jelit, wątroby czy śledziony. Innym zastosowaniem jest precyzyjne założenie igły typu wenflon, aby podać silne leki. - To przydatne urządzenie. Już użyliśmy go wielokrotnie w domu chorego i było niesamowicie pomocne - mówi zadowolony P. Wichłacz.
Co teraz jest marzeniem lekarza? - Hospicjum stacjonarne - mówi bez zastanowienia, wyjaśniając: - Okoliczne powiaty posiadają takie placówki, a my wciąż nie. Tymczasem coraz więcej osób wymaga ciągłego nadzoru medycznego. Obecnie przebywają one w domach pod opieką swoich bliskich i wsparciu naszego hospicjum domowego. Bywa jednak, że domownicy wzywają pogotowie ratunkowe, bo nie wiedzą, jak zareagować w nietypowej sytuacji np. przy napadzie silnej duszności bądź lęku. Gdyby chorzy przebywali w hospicjum stacjonarnym, reakcja byłaby szybka. Zostałby podany silny lek przeciwbólowy bądź uspokajający i wtedy mamy od razu poprawę stanu zdrowia pacjenta. Trzeba również zwrócić uwagę na domowników, którzy opiekują się swoimi bliskimi przez dłuższy czas. Tylko ci, którzy tego doświadczyli, wiedzą, jak mocno wpływa to na ich życie. Oczywiście bliscy mieliby stały dostęp do pacjentów hospicjum stacjonarnego, ale w takiej skali, na jaką ich stać. Dziś osoby chorujące na nowotwór nie mogą być przyjęte do zakładu opiekuńczo-leczniczego z uwagi na stopień zaawansowania choroby. Właśnie z myślą o takich sytuacjach należałoby otworzyć hospicjum stacjonarne - mówi P. Wichłacz.
Zdaniem lekarza w tej chwili wystarczyłoby 10-12 łóżek, które mogłyby funkcjonować w ramach Szpitala Powiatu Bytowskiego tak jak dotychczasowe hospicjum domowe.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!