
Morsowali nie tylko w bytowskich jeziorach czy morzu, ale także i rzece. Jak podkreślają członkowie grupy Grube Ryby, zimowe kąpiele mają wyłącznie zalety.
Czwartkowe dżdżyste popołudnie. Niebo zasnute chmurami, z których co jakiś czas siąpi deszcz. Można by pomyśleć, że to jesień. Tymczasem mamy początek stycznia. Na plaży nad jeziorem Jasień spotykam się z morsami z grupy Grube Ryby z Jasienia. Część się przebiera, inni już się rozgrzewają. To obowiązkowy punkt przed wejściem do tak zimnej wody. Gdy powoli zanurzają się w niej, na chwilę milkną rozmowy. Gdy z wody wystaje już tylko szyja, wraca dobry humor. Na pobliskim pomoście stoi Chilla. Pies rasy chow-chow, który wcale nie przygląda się swoim właścicielom kąpiącym się w jeziorze, ale spogląda w stronę brzegu. - Pilnuje swoich państwa. Zawsze tak robi. Jest bardzo nieufny - mówi jeden z morsujących. Po 10 minutach wychodzą z wody i po rozgrzewce zanurzają się ponownie. Tym razem na 5 minut. Później wracają do domów. Trzeba rozgrzać zziębnięte ciała. Udaje mi się jednak zamienić z nimi kilka słów. Grupę założyli trzy lata temu. Przyczyniła się do tego pandemia. Wcześniej większość zimowych kąpieli zażywali indywidualnie. Najdłuższym stażem może się pochwalić Halina Krauze z Rokit, która morsuje od 6 lat. - Myśli o tym, by zacząć, miałam z bodajże 10 lat temu, kiedy do naszej miejscowości zaprosiliśmy bytowskich morsów. Pokazali, na czym rzecz polega. Chciałam wówczas zacząć, ale jakoś nie było okazji - mówi H. Krauze, dodając: - Wprawdzie w Rokitach jest obecnie kilka osób, które również zażywają zimnych kąpieli, ale nie zawiązała się tam grupa, więc dołączyłam do tej w Jasieniu.
- W czasie pandemii nie bardzo było co robić, więc spróbowaliśmy z morsowaniem. Na początku było nas kilka osób - mówi Tomasz Sławek, który wraz z Piotrem Lublewskim i Jolantą Zejer, byli jednymi z pierwszych morsujących w Jasieniu. - I tak powoli sąsiad zachęcał sąsiada - dopowiada inna z morsujących. Dziś liczą 17 osób i nazywają się Grube Ryby. - Nazwa żartobliwa. Trochę nawiązuje do ryb w jasieńskim zbiorniku i samej smażalni, której właściciel jest jednym z naszych członków, a trochę do naszych postur - mówi Danuta Toporek. Początkowo miał to być gminny klub. - Po czasie okazało się, że większość nas jest jednak z Jasienia. Na zewnątrz reprezentujemy więc gminę, mamy własne stroje, które otrzymaliśmy od wójta Czarnej Dąbrówki, jednak jesteśmy lokalną grupą. To nie znaczy, że zamkniętą. Bardzo chętnie przyjmiemy nowe osoby i to nie tylko z terenu naszej gminy - dodaje D. Toporek.
- Przyszłam z ciekawości. Chciałam zachęcić do takiej aktywności mojego wówczas 11-letniego syna. Wpierw musiałam się jednak przekonać, jak to wygląda. Jak reaguje mój organizm. Więc sama zaczęłam. Syn podczas pierwszej kąpieli zanurzył się do pasa i stwierdził, że to absolutnie nie dla niego. Ja zostałam - mówi J. Zejer. Co ich przyciąga do morsowania? - Przede wszystkim adrenalina. No i świadomość, że pokonaliśmy własne słabości, daliśmy radę - mówi jedna z kobiet, dodając: - Teraz po wyjściu z wody powoli zaczynają działać endorfiny. Jesteśmy szczęśliwi, zadowoleni.
- Czujemy się, jak byśmy byli dużo młodsi - dodaje jeden z mężczyzn. - Poza tym, że się spotykamy i żartujemy, to najważniejsze są względy zdrowotne. Rozszerzają się naczynia krwionośne i krew lepiej krąży, a przez to organizm staje się lepiej ukrwiony - mówi inny z grupowczów. - Sam wyleczyłem się z wcześniejszych dolegliwości - dopowiada jego kolega. - A mnie oszukali, bo powiedzieli, że celullit zniknie, a nie zniknął - śmieje się jedna z kobiet. - Ale Dorota ma gładszą skórę, co ciągle powtarza jej mąż - żartobliwie dodaje inny z członków grupy.
Najmłodszą członkinią jest 9-letnia Nikola, której rodzice Barbara i Tadeusz Stenkowie także należą do Grubych Ryb z Jasienia, choć morsuje jedynie jej mama. T. Stenka z kolei na zdjęciach uwiecznia kąpiele. Zimowych zażywają nie tylko w wodach Jasienia. Morsowali po sąsiedzku w Rokitach, Karwnie, a także pobliskiej rzece Łupawie. Zanurzali się także w morzu. W tym celu odwiedzili Puck, Łebę i Ustkę.
Wbrew pozorom najlepiej morsuje się, gdy taflę jeziora pokrywa lód. - Ma się wtedy uczucie, że woda jest cieplejsza. Przy takiej pogodzie jak dzisiaj, gdy pada deszcz i jest wietrznie, odczuwanie chłodu potęguje się - wyjaśnia jedna z członkiń grupy. W tegorocznym sezonie jedynie przed Świętami mieli „lodową” okazję. - Pamiętam, że w pierwszym roku naszych wspólnych kąpieli musieliśmy wycinać przeręble. To było prawdziwe morsowanie - wspomina D. Toporek. - Trzeba też dodać, że przyjemnie zaczyna się robić w lutym, gdy słońce powoli coraz mocniej przygrzewa. Czuć nadchodzącą wiosnę - dopowiada jeden z członków grupy.
Powoli jasieńskie morsy, trochę zziębnięte po przedłużającej się rozmowie, rozchodzą się do domów. Także i ja, mijając Chillę, tym razem pilnującą ścieżki prowadzącej do jeziora, udaję się w stronę miejscowości.
Grube Ryby z Jasienia spotykają się na miejscowym kąpielisku regularnie w czwartki o godz. 15.30 i niedziele o godz. 12.30. - Szczególnie gorąco zapraszamy 29.01. Chcemy na ten dzień na godz. 12.30 zaprosić większą liczbę osób, także z okolicznych grup morsów, by z okazji Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy zorganizować zbiórkę środków - mówi H. Krauze.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!