
Sterta gałęzi. Tyle zostało po drzewkach owocowych i krzewach ozdobnych 80-letniej mieszkanki Ugoszczy. Pracownicy gminy Studzienice weszli na jej prywatny teren i wycięli wszystkie w pień, bo... przeszkadzały sąsiadowi.
- Widziałam przez okno, że ktoś wycina drzewa i krzaki wokół posesji sąsiada, ale nawet nie pomyślałam, że przyjdą też do mnie - mówi rozgoryczona kobieta, która zadzwoniła do naszej redakcji, gdy okazało się, że piły poszły w ruch także na jej posesji. - Gdy wyszłam z domu przeraziłam się. Pracownicy gminni byli w trakcie wycinki mojej starej kaliny, o którą od lat dbałam i podwieszałam, aby nie leżała na ziemi. Ścięte zostały też wszystkie śliwki i wiśnie, które już ładnie odrosły po tym jak stare drzewa kilka lat temu przewrócił wiatr. Zapytałam pracownika gminnego, co robią. Odparł, że wycinają krzaki, bo zasłaniają widok sąsiadowi. Gdy powiedziałam, że nie mogą przecież tego robić na moim terenie, tylko wzruszył ramionami. Poskładali wycięte drzewka w sterty i odjechali - opowiada 80-latka.
Gdy pojechaliśmy na miejsce, okazało się, że prace przy odkrzaczaniu terenu wokół działki jednego z mieszkańców Ugoszczy już się zakończyły. Wycięte krzewy i drzewa, starannie poukładane, leżały w stertach, prawdopodobnie czekając na zabranie. Skontaktowaliśmy się z osobą, która nadzoruje pracowników interwencyjnych prowadzących prace porządkowe na gminnym terenie. - Właścicielka terenu rzeczywiście miała do nas pretensje, ale drzewka, które wycięliśmy były przecież góra grubości palca - mówił brygadzista. W jego głosie trudno było doszukać się skruchy, a raczej pytania: O co tu robić aferę?
80-letnia mieszkanka Ugoszczy ma jednak żal do pracowników gminnych. - Moja działka nie jest ogrodzona, ale to nie oznacza, że każdy może sobie wejść i robić co mu się żywnie podoba. Byłam w domu. Mogli przecież przyjść i zapytać. Wygląda na to, że pracownicy gminy dbają o estetykę prywatnej posesji. Zostawiają przy tym gałęzie drzew, które rosną po drugiej stronie drogi i utrudniają przejście gminnym chodnikiem - mówi zdenerwowana ugoszczanka. - Przeprowadziliśmy wycinkę na prośbę mieszkańca, który dba o otoczenie swojego terenu, a krzaki utrudniały mu wykaszanie trawy. Usuwaliśmy zakrzaczenia w pasie między jego posesją a gminną drogą - mówi Marta Maślanka-Kin z Urzędu Gminy w Studzienicach. Urzędniczka przekonuje, że prace były prowadzone tylko w pasie drogi gminnej. - Dopiero gdy pojadę na miejsce z mapami, będę mogła mieć pewność, że weszliśmy na czyjąś działkę - przekonuje M. Maślanka-Kin. Dzień po wycince urzędniczka odwiedziła mieszkankę Ugoszczy. - Przyznali się, że niechcący wycieli krzewy i drzewka na moim terenie. Przeprosili i obiecali, że na wiosnę odkupią i posadzą nowe. Mają też obciąć te gałęzie wzdłuż chodnika - mówi nieco spokojniejszym głosem kobieta. - Tylko tej kaliny i starej odmiany wiśni szkoda - dodaje.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!